Prognozy rozwoju sytuacji w Rosji w stanie postkrymskich turbulencji należą do sportów ekstremalnych. Racjonalna analityka wzięła urlop na żądanie. Głos w sprawie politycznych przepowiedni zabierają psychologowie. „To, co się stanie w Rosji i z Rosją, zależy od tego, co ma w głowie jeden człowiek” – usłyszałam niedawno od rosyjskich kolegów po fachu.
Andriej Mowczan, komentator polityczny i finansista, zaproponował czytelnikom grę: „Przepowiedz przyszłość Rosji emocjonalnie”. W warunkach, gdy tradycyjne narzędzia naukowe wylądowały na półce, rzeczowych argumentów nikt nie słucha, pora sięgnąć po intuicję i puścić wodze fantazji – stwierdził Mowczan. „Nie odpowiadam za żadne słowo, które zamieszczam w mojej prognozie. W ogóle nie uważam, że to najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale z drugiej strony wcale się nie zdziwię, jeżeli się spełni” – zastrzegł. Swoje dywagacje zamieścił na stronie Snob.ru.
Gra jest wciągająca. Prognoza obejmuje bliższą i dalszą przyszłość. Do 2018 roku Mowczan przewiduje stabilny kurs narodowo-feudalny, wzmocnienie ideologii fałszywego patriotyzmu, stagnację gospodarki przy wysokiej inflacji, zmniejszanie się rezerw, ubożenie społeczeństwa. Krym nasz, choć nikt na świecie tego nie uznał. Noworosja ssie dotacje z Kremla. Ukraina odgrodziła się murem. Po 2018 roku (kolejne wybory prezydenckie) Putin już nie będzie prezydentem, a oberwodzem, na urząd prezydenta zostanie wyznaczony następca. Rezerwy się kończą, czas na represje, władza wprowadza zakazy dotyczące wszystkiego – działalności gospodarczej, korzystania z Internetu, wyjazdów zagranicznych, Rosja w ścisłej izolacji. Krym nasz, ale nadal nikt go nie uznał. Anschluss Noworosji, Ukraina nie reaguje. Lata 2024-2028. Putin nadal jest oberwodzem, prezydentem – kolejny pomazaniec. Zakulisowe rozmowy ze światem o gwarancjach dla Putina, by mógł odejść w spokoju. Rosja zwraca się ku Zachodowi twarzą, następuje cenowa terapia szokowa, stopniowy powrót do wolnego rynku. Krym wraca w skład Ukrainy. Noworosji nikt nie chce, zostaje więc w Rosji. Po 2028 roku i kolejnym kryzysie finansowym Rosja się rozpada. Rozpad jest mniej więcej aksamitny, nierosyjskie republiki zostają narodowymi państwami, rosyjskie terytorium też się rozpada: na kraj syberyjski, moskiewski i krasnodarski. Do 2050 roku moskiewskie państwo rosyjskie integruje się z Europą, Daleki Wschód i Syberią są częściami bądź satelitami Chin. Rosja + UE = wielki rozwój.
Rękawicę rzuconą przez Mowczana podjął politolog Aleksandr Szmielow z Moskiewskiej Szkoły Edukacji Obywatelskiej. Zarysował trzy scenariusze: optymistyczny, neutralny i pesymistyczny. Zanim przejdę do omówienia scenariuszy Szmielowa, zacytuję jego wstęp do prognoz. „Każdy sukces Ukrainy będzie odbierany jako sygnał dla potencjalnych [separatystów] z Syberii, wybrzeży Oceanu Spokojnego czy Kozaków: a co, my jesteśmy od nich gorsi? W związku z realnym pojawieniem się ustawy o odpowiedzialności karnej za wezwania do separatyzmu, […] od razu powiem: ja nie tylko nie wzywam do rozpadu, ale nie chcę go, jestem gotów zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby to się nie zdarzyło. Potencjalna Moskowia będzie bowiem ponurym, ubogim i depresyjnym miejscem, bez surowców, bez przemysłu, z jednym przeludnionym miastem, dzikimi kompleksami byłej metropolii”.
Jaki będzie optymistyczny wariant rozwoju sytuacji według Szmielowa? Kryzys, przejadanie rezerw, wypłukiwanie się entuzjazmu #krymnasz, wzrost nastrojów protestacyjnych, demonstracje; pojawiają się nowi liderzy opozycji. Władza rozprawia się z protestującymi. W stulecie zrzeczenia się tronu przez Mikołaja II Putin ma widzenie (widzi męczenników Romanowów zamordowanych przez bolszewików) i też zrzeka się tronu, pardon, prezydentury, wstępuje do klasztoru. Nowy prezydent przeprowadza niezbędne reformy. Rosja przystępuje do koalicji z Zachodem i Izraelem – razem będą tępić raka wojującego islamizmu. Sojusz z czasem przekształca się w ponadnarodowy twór na kształt pozaeuropejskiej UE.
Niczego sobie optymizm. A scenariusz neutralny? W tym wariancie też jest kryzys, ale Putin trwa i przykręca śrubę. Wreszcie naród się buntuje. „Jakieś wydarzenie w końcu staje się kroplą przepełniającą puchar: ustawa ustanawiająca karę kamienowania za seks pozamałżeński albo prawo pierwszej nocy dla sekretarzy lokalnych jaczejek Jednej Rosji, albo apopleksja, która trafia wodza”. W rezultacie Rosja rozpada się na kilka części. Część terytoriów odbiera Ukraina, stosując metodykę „uprzejmych ludzi”, część – Chiny. Powstaje kilka Rosji – twerska, nadwołżańska, ussuryjska. Po 15 latach jedno z państewek rzuca hasło „zbierania ziem ruskich”. Na czele staje Igor Striełkow, rusza z krucjatą, podbija „twerów”, „sybirów”, „samarów”. W rezultacie do 2050 roku Rosja jest jednym wielkim polem bitwy wszystkich ze wszystkimi.
Neutralne wodzenie się za czuby? A gdzie są w tym czasie arsenały jądrowe? Wolę nie wiedzieć, jak w takim razie wygląda scenariusz pesymistyczny. Z reporterskiego obowiązku relacjonuję. Po krótkim rozejmie wznawiają się walki na wschodzie Ukrainy. Rosja uznaje Noworosję i Naddniestrze jako niepodległe państwa. Po śmierci prezydenta Nazarbajewa w Kazachstanie zaczyna się „rosyjska wiosna”, potem w Estonii i na Łotwie. Telewizja nadaje seanse nienawiści do Zachodu, Zachód wprowadza nowe sankcje. W którymś z krajów bałtyckich dochodzi do walk rosyjskiej armii i sił NATO. Rosja przegrywa, Kreml rozumie, że jeśli nie zastosuje broni jądrowej, amerykańscy żołnierze wkroczą do Moskwy. Obowiązuje hasło „Lepiej umrzeć na stojąco, niż żyć na kolanach”. Sondażownie dostarczają wyniki badań opinii publicznej: 84% społeczeństwa jest za tym, by Putin przycisnął czerwony guziczek. „Putin występuje z orędziem do narodu: tak, przyjdzie nam umrzeć, bo choć umierać nie chcemy, to nie możemy dopuścić do triumfu naszych wrogów, nigdy nie żałowaliśmy ofiar dla naszych zwycięstw i teraz też nie pożałujemy. Putin przy burzy oklasków naciska guzik, schodzi do bunkra. I tyle. Dalej nie ma już nic”.
Niedawno czytałam wariant tego pesymistycznego scenariusza w analizie antyputinowskiego politologa Andrieja Piontkowskiego „W stronę czwartej światowej” (http://www.svoboda.org/content/article/26654183.html). Piontkowski nie nazywał tego scenariuszem pesymistycznym, poddawał pod dyskusję pogląd, czy Putin może się zdecydować na świadomą prowokację wobec któregoś z państw bałtyckich – członków NATO. Miałby to byś stres-test dla Sojuszu. W ujęciu Piontkowskiego, nie chodziłoby o wywołanie globalnego konfliktu nuklearnego z USA, a „ograniczone użycie małych ładunków” w razie czego. A jeżeli, jak prognozuje Piontkowski, Zachód ugnie się pod atomowym szantażem Moskwy, to będzie to oznaczać „koniec NATO, koniec USA jako światowego hegemona i gwaranta bezpieczeństwa Zachodu, a jako rezultat polityczne dominowanie putinowskiej Rosji nie tylko na obszarze „russkiego mira”, ale i na całym kontynencie europejskim”.
Jak widać, pesymizm niejedno ma imię. Ciekawa jestem dalszych odsłon gry zainicjowanej przez Andrieja Mowczana. Czy inni uczestnicy tez zobaczą jako jedyny możliwy do przewidzenia scenariusz rozpad Rosji? A może wywróżony jeszcze kilka miesięcy temu przez kremlowskiego kapłana ds. mediów Dmitrija Kisielowa „jądrowy popiół” pokryje nas wszystkich? To znaczy oprócz Putina, który zejdzie do bunkra.
Miast księżycowych scenariuszy i marzeń o rozpadzie Rosji, by mogli ją rozkradać globalni złodzieje z międzynarodówki, może pomodlimy się w Święto Wszystkich Świetych…
Dzień ten kojarzy się ze zniczami, z grobami bliskich osób, z cmentarzem, z wiązankami kwiatów, – ale przede wszystkim z modlitwą i pamięcią o tych, którzy wyprzedzili nas w drodze do wieczności.
Gdy pójdziemy na cmentarz, zapalmy znicz także za ofiary banderowskich bandytów i ich amerykańskich mocodawców. Za ludzi, którzy zginęli dlatego, że nie chcieli być rządzeni przez morderców i złodziei. Dlatego, że domagali się najbardziej podstawowego prawa: mówienia w swoim języku.
Zapalmy znicz za zabite niewinne, cywilne, bezbronne ofiary. Kobiety, dzieci, starców.
Zapalmy znicz za bojowników o wolność, którzy woleli złożyć swe życie w ofierze, niż żyć w upodleniu, pod butem bezkarnych, bezczelnych kanalii.
Podziękujmy Bogu za to, że ich bohaterstwo jest promykiem nadziei i dla nas, skundlonych, sponiewieranych, lżonych i okradanych.
Pomódlmy się o zwycięstwo sprawiedliwych.
Panie Marku, niechze Pan nie powiela fatalnych wzorców radzieckiej sztuki filmowej i teatralnej. To sie wówczas nazywało w polskich kregach krytyki filmowej – łze-humanizm:)) Wyjatkowo paskudne zjawisko…
ROZKAZ
o zakazie przekleństw („rzucania mięsem”) w Armii Noworosji
Nazywamy się armią prawosławną i jesteśmy dumni z tego, że służymy nie złotemu cielcowi, a Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi i swemu narodowi. Na naszych chorągwiach przedstawione jest oblicze Zbawiciela. Używanie przez żołnierzy przekleństw („rzucania mięsem”) jest bluźnierstwem przeciwko Panu i Matce Bożej, którym służymy i którzy nas chronią w walce.
ROZKAZUJĘ:
Zakazać używania obraźliwego języka („rzucania mięsem”).
Dowódcy jednostek przekażą rozkaz do składu osobowego. Dowódcy i oficerowie ds. ideologii przeprowadzą rozmowy wyjaśniające o sensie języka obraźliwego i przyczynach jego niedopuszczalności.
Przeklinanie w miejscach publicznych należy przyrównywać do poważnego wykroczenia dyscyplinarnego i karać w odpowiednim trybie.
Wyjaśnienie
Słowa przekleństw niecenzuralnych („rzucanie mięsem”) nie są pochodzenia rosyjskiego i były używane przez wrogów Rosji do profanacji naszych świętości, aby oddziałując na rosyjskich żołnierzy poprzez ducha, złamać ich w walce i rzucić na kolana. Dlatego przekleństwo niecenzuralne – to jest bluźnierstwo, która zawsze było uważane za ciężki grzech. Zasada wrogów Rosji była taka sama jak i dzisiaj u wrogów, nienawidzących chrześcijan, którzy przejęli władzę w Kijowie, którzy rozkazują prawosławnym Ukraińcom strzelać do swoich świątyń i szydzić z chorągwi z wizerunkiem oblicza Zbawiciela i prawosławnego duchowieństwa.
W związku z tym, żołnierz rosyjski nie może używać języka wroga. To poniża nas duchowo i prowadzi armię do porażki.
Dowódca Pospolitego Ruszenia DRL
pułkownik I.I. Striełkow
28.07.2014
W dniu Świętego równego Apostołom księcia Władimira – dniu Chrztu Rusi.Pani Kalino, juz ja wiem, czego bolszewickie gnidy boja sie najbardziej 🙂
———-
O wojnie jądrowej nie mysle. Gdyby do niej doszlo, zapewne nie pozostalby nikt, kto moglby wykorzystac nowa sytuację na swoja rzecz. W bunkrze zyc mozna, ale co to z zycie…:)) Natomiast scenariusze optymistyczne mozna rozwazac. Nie rozumiem tego rozpatrywania przyszlosci pod katem tego, co powie i zrobi Putin. Juz dzis jest po 60-tce, a wiec najprawdopodobniej jego aktywność polityczna potrwa maximum jakies 15-20 lat przy najlepszym zdrowiu i zalozeniu, ze nikt go nie wykopie. A ponoc lekarze zdrowie Putina obliczaja sie na ok. 3 lata:)) Najbardziej prawdopodobny scenariusz – to izolacja Rosji, cofniecie sie cywilizacyjne, zapaść NowoRosji i Krymu, a w zwiazku z tym tendencje do powrotu do dobrze rozwijajacej sie dzieki integracji z UE Ukrainy. Rozpad rowniez samej FR i realizacja mojego wieloletniego marzenia – Ksiestwo Moskiewskie! Tyle ze pewnie tego nie dozyje, ale pomarzyc mozna:))
Czytając „Historię Imperium Rosyjskiego” Michaiła Hellera znalazłem takie oto zdanie:”Sledząc historię Rusi, dochodzima do wniosku , iż istniały dwie drogi rozwoju: nowogrodzka i kijowska.Wymieniając zasługi wielkiego cara PiotraI , Puszkin podkreśla:wyrąbał okno na Europę.Tymczasem podążając drogą nowogrodzką , wystarczyło po prostu otworzyć drzwi.” Droga nowogrodzka to rady ludowe-wiecze , droga kijowska to samowładztwo.
A swoją drogą Putin nie jest wieczny i ciekawe jak się potoczą losy imperium. Z perspektywy historycznej wszystkie imperia upadały , dlaczego miałoby się rosyjskie ostać?
Pozdrawiam