Demotywatory na froncie

Dowcip to bardzo poważna sprawa. W toczonej od wielu miesięcy wojnie informacyjnej pomiędzy Ukrainą i Rosją rozpowszechniane w sieci rosyjskie kawały o „tępych banderowcach” są ważnym odcinkiem frontu. Mają wzmacniać oficjalny przekaz propagandowy, zdyskredytować Ukraińców, ukazać ich jako sługusów wujka Sama, przyprawić wykrzywioną gębę faszysty. Kto wymyśla oficjalne „szutki” na służbie Kremla? Autorzy się nie podpisują.

W analizie dotyczącej anegdot o Federalnej Służbie Bezpieczeństwa Jolanta Darczewska (http://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/punkt-widzenia/2014-08-04/federalna-sluzba-bezpieczenstwa-w-zwierciadle-rosyjskiego) podzieliła chadzające w internecie kawały na „dowcip” i „antydowcip”. Jedną kategorię stanowią autentyczne kawały o nielubianych w narodzie czekistach, drugą – układane niejako w odpowiedzi na tę ludową twórczość przez samych zainteresowanych, powielane w sieci w sposób zorganizowany antydowcipy, pokazujące czekistów jako sprawnych, inteligentnych i sprytnych stróżów prawa i prawomyślności. Podobny mechanizm „dowcip-antydowcip” widzimy w sferze kawałów dotyczących wydarzeń na Ukrainie. Tu też widać usilne zabiegi służb o utrwalenie w świadomości społecznej negatywnego obrazu wroga.

O staraniach na rzecz ugruntowania oficjalnej linii Kremla poprzez kolportowanie prawomyślnych dowcipów o Ukraińcach pisałam w poprzednim odcinku – http://labuszewska.blog.onet.pl/2014/11/22/umiera-stary-banderowiec-albo-prawy-sektor-nie-przybyl/ . Tradycyjne kawały przekazywane ustnie należą dziś do rzadkości. Ludzie już tak nagminnie jak kiedyś nie opowiadają sobie kawałów – terenem, po którym obecnie hasają dowcipy, są bezkresy internetu. Jeśli znajdziesz w internecie fajny joke, to raczej prześlesz go znajomym mailem czy retwitniesz, niż wykorzystasz w sytuacji towarzyskiej jako ustną opowiastkę.

W zasobach internetowych mamy do czynienia nie tylko z dowcipem słownym, ale także obrazkowym lub kombinowanym: zdjęcie albo rysunek z komentarzem dotyczącym bieżących wydarzeń. Również w tej dyscyplinie mamy podział na sferę oficjalną i pozaoficjalną. Na przykład grupa Antymajdan na Vkontakte kolportuje z lubością żarciki w stylu – pod obrazkiem przedstawiającym czołgi prące przez las figuruje dumny podpis: „Poranek w lesie pod Kijowem, autor Siergiej Szojgu” [minister obrony Rosji]. Zdjęcie przedstawiające zardzewiały pociąg, który utknął gdzieś w bezimiennym bezkresie, opatrzono podpisem: „Ukraina jak ta lokomotywa – nie wiadomo, dokąd jedzie, a po drugie – nawet jechać już nie może”. Obrazki z tego gatunku nazywane są „rosyjskie demotywatory ludowe”.

Obok tych zasobów wyszydzających banderowców zgodnie z odgórnym zamówieniem istnieje sfera pozaoficjalna. W takich zasobach jak demotivator.me, Politicana czy Lurkmore nie ma miejsca na polityczną poprawność. To żywioł pełen dystansu, sarkazmu, bezlitosnej kpiny. Żywioł nadążający za biegiem zdarzeń, komentujący przewrotnie, jadowicie, śmiesznie i trafnie, demaskujący kłamstwa i nieudolne zabiegi oficjalnej propagandy.

Kilka przykładów. Swego czasu rosyjskie stacje telewizyjne wielokrotnie pokazywały, jak to na miejscu zamachu w pobliżu posterunku separatystów znaleziono wizytówkę szefa Prawego Sektora Dmytro Jarosza (co miało wskazywać na autorstwo napastników). Owa „wizytówka Jarosza” stała się jednym z najczęściej ogrywanych motywów, podkreślających to, jak grubymi nićmi był uszyty sprzedawany przez telewizję fake o rzekomym zamachu. Z ostatnich demotywatorów na uwagę zasługuje ten przedstawiający czołowego kapłana telewizyjnych seansów nienawiści Dmitrija Kisielowa (program Wiesti Niedieli), który tłumaczy: „Na miejscu upadku rubla znaleziono wizytówkę Jarosza”.

Albo odniesienie do kłamliwej propagandy rosyjskich mediów. Obrazek: płaska Ziemia wspierająca się na żółwiu z podpisem: „Pierwszy kanał rosyjskiej telewizji otrzymał satelitarne zdjęcia naszej planety ze sputnika”.

Komentarzem do wizyty prezydenta Putina na szczycie G20 w Brisbane, gdzie jedynym udanym przedsięwzięciem była sesja fotograficzna z koalą, było zdjęcie sympatycznego misia, któremu z rozdziawionego pyszczka sterczą listki eukaliptusa: „Wyjechał? Jak to wyjechał?!” Albo „Korespondent Pierwszego Kanału (rosyjskiej telewizji) donosi z Australii: Dziewiętnastu członków zostało wygnanych z G20 i Putin nie miał z kim zjeść śniadania. Dlatego pojechał na śniadanko do domu”.

Ogromnym zasobem są rozpowszechniane przez Twitter czy Facebook króciutkie docinki, komentujące rzeczywistość. Dla przykładu: „Babcia Masza po obejrzeniu dziennika w TV Rossija zrozumiała, że drewno z komórki ukradli jej Poroszenko z Obamą”. „A co się stało z konwojem humanitarnym do Sztokholmskiej Republiki Ludowej?”.

A na ścianie jakiegoś domu gdzieś, nie wiadomo gdzie ktoś wielkimi literami napisał: „Krym mój”. Federalna Służba Bezpieczeństwa przystąpiła w trybie operacyjnym do poszukiwania na miejscu zbrodni wizytówki Jarosza.

5 komentarzy do “Demotywatory na froncie

  1. ~Marek

    Placz ikon w Rosji i na Ukrainie…
    Podobnie bylo przed bolszewicka rewolucja.
    Nie ma sie z czego smiac.

    Dowcipy o banderowcach nie sa znane, bo ktozby mial je opowiadac i rozpowszechniac masowo?

    O bandziorach poki co nalezy pisac przede wszystkim prawde.

    Odpowiedz
    1. ~Anna Łabuszewska

      Szanowna Pani Kalino!

      To nie o śmiech tutaj chodzi ani o to, żeby kogoś ubawić. Napisałam o zjawisku wykorzystywania nawet tej niszy – czyli dowcipu sieciowego – do uprawiania polityki. Ofensywa propagandowa prowadzona jest przez Rosję na szerokim froncie, jego małym odcinkiem jest kolportowanie dowcipów utrwalających linię polityczną Kremla. Oraz o drugiej stronie medalu, czyli dowcipie swobodnym, swawolnym, nieskrępowanym, oddolnym, autentycznym, spontanicznym jako odtrutce na te oficjalne komunały.

      Pozdrawiam
      Anna Łabuszewska

      Odpowiedz
      1. ~Kalina

        Alez jestem tego swiadoma. Satyra od niepamiętnych czasów była orężem propagandy politycznej. W związku z moja praca przeglądałam dziś znakomite angielskie i francuskie drzeworyty zdobiące prasę tych krajów w 1863 r. Sprawa polska i powstanie styczniowe budzilo duże zainteresowanie opinii publicznej Zachodu, ale tez rysownicy nie mieli wątpliwości co do słabej determinacji polityków w sprawie polskiej, stąd ich kapitalne i złośliwe komentarze rysunkowe: np. długi, chudy Anglik peroruje cos Polakowi i chyba obiecuje gruszki na wierzbie. Ale do drugiego polskiego ucha Grek w stroju narodowym szepcze: dzielny Polaku, nie słuchaj go. Nam tez obiecywali pomoc…:))

        Odpowiedz
  2. ~Marek Borsuk

    Moim zdaniem takie dowcipy są elementem wojny psychologicznej mającej na celu zdezawuować przeciwnika i umocnić przekonanie własnego społeczeństwa o słuszności prowadzonej wojny.Przy czym dzisiaj możliwości są o wiele większe niż w czasie IIwojny światowej ,czy zimnej wojny.Pod tym względem niestety Europa jest bezbronna.Dzesiątki lat względnego pokoju oduczyły nas wielu rzeczy.Ale jest to jeden z elementów prowadzenia wojny. O wiele razy bardziej brzemienna w skutkach może się okazać wojna w przestrzeni internetowej tzw.cyberwojna w której to Rosja ma już doświadczenie i niejako sukcesy.Na ten rodzaj wojny chyba żadne państwo nie jest tak naprawdę przygotowane.Myślę ,że dezinformacja , dezorganizacja i blokada wszelkich struktur państwowych jest znacznie skuteczniejszym środkiem niż bomba atomowa.Bomba atomowa może zniszczyć metropolię , blokada struktur państwa paraliżuje całe państwo.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *