Wizyta bojaźni

22 października. Przyleciał. To wiemy na pewno. Prawdopodobnie rosyjskim samolotem. Uściskał dłoń gospodarza Kremla w przestronnej sali, potem sztywno, niepewnie usiadł na krześle. Naprzeciwko równie sztywno, choć pewni siebie, usiedli dwaj rosyjscy ministrowie – obrony i spraw zagranicznych. No i główny uczestnik spotkania – gospodarz. Skupiony, tajemniczy, nieodgadniony.

Tyle wiemy o niespodziewanej wizycie prezydenta Syrii Baszara al-Asada w Moskwie. Poinformowano o niej post factum, dzień po szczęśliwym powrocie gościa do Damaszku. Podobno tej tajemniczej otoczki życzył sobie sam gość.

Z ust prezydenta Rosji padły słowa o intencji dalszej pomocy narodowi syryjskiemu w walce z terroryzmem, a także o zamiarze wsparcia dyplomatycznego przy udziale „innych mocarstw światowych i państw regionu, które są zainteresowane pokojowym rozwiązaniem konfliktu w Syrii”. Asad dziękował za okazaną pomoc, na dodatek, co podkreślał, „w ramach prawa międzynarodowego” (Putin też ten aspekt nieustannie podkreśla – że w przeciwieństwie do Zachodu, który nie ma żadnego mandatu do interwencji w Syrii, Rosja ma mocny mandat: zaproszenie legalnych władz). Potem dziennikarze z kamerami musieli gabinet opuścić, rozmowy toczyły się za zamkniętymi drzwiami i na razie nic się spoza tych drzwi nie wydostało. Po mediach krążą jedynie domysły.

Dzisiaj Bloomberg wysunął przypuszczenie, że Kreml próbował namówić Asada do rozpisania przedterminowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Wczoraj najczęściej powtarzały się sugestie, że Putin przedstawił Asadowi scenariusz stopniowego odsuwania go od władzy. Może tak, może nie. „Naród syryjski sam zdecyduje” – powiedział Putin. Jasne, zdecyduje.

Zdaniem Gieorgija Mirskiego, znawcy Bliskiego Wschodu, wizyta świadczy o wzmocnieniu pozycji Asada w Syrii. To, że po raz pierwszy od 2011 roku wyjechał on z Damaszku, miało pokazać, że jego sytuacja dzięki rosyjskiej operacji powietrznej znacznie się poprawiła. Rzeczywiście – rosyjskie samoloty obroniły asadowskie bastiony, bombardując wszystkich przeciwników reżimu (jak podał dzisiaj Reuter, 80 procent atakowanych przez Rosjan celów nie ma nic wspólnego z Państwem Islamskim). Asad kontroluje około 20 procent terytorium kraju. Być może to wszystko, na co może liczyć. Zapowiadana już od kilku dni operacja lądowa armii Asada pod osłoną rosyjskiego lotnictwa jakoś się nie rozkręca. „Wizyta Asada to akcja piarowska, mająca zademonstrować całemu światu: Rosja walczy, Rosja znów znalazła się w centrum uwagi świata. Putin pokazał, że jest sojusznikiem Asada, na którego ten może liczyć” – powiedział Mirski. Tak, owszem, Putin wystąpił jako sojusznik Asada, obecnie go popiera. Ba, walczy o niego. W oficjalnych komunikatach nie padły zapowiedzi zmniejszenia militarnej obecności Rosji w Syrii. Ale to, że teraz Asada popiera, nie musi znaczyć, że jeśli pojawi się możliwość przehandlowania go w politycznym targu z Zachodem, to Kreml nie pozbędzie się niewygodnego eksdyktatora. I nie będzie pytał o zdanie ani jego, ani syryjskiego narodu. Bo jedno jest po tej wizycie pewne: Asad złożył swój los w ręce Putina.

Słowa rosyjskiego prezydenta o gotowości do dyplomatycznego uregulowania, obecność ministra spraw zagranicznych podczas rozmów w wąskim gronie, mogą sygnalizować, że Moskwa jest już gotowa do nowego rozdania w sprawie Syrii. I że sama chce rozdawać karty. Przy nowym stoliku. Lepszym syryjskim stole.

W zeszłym tygodniu Putin chciał wysłać do Stanów premiera Miedwiediewa, żeby ten porozmawiał o nowej sytuacji w Syrii. Ale Biały Dom odmówił przyjęcia delegacji. Jutro mają się natomiast odbyć rozmowy w Genewie: szefowie dyplomacji Rosji i USA plus przedstawiciele Turcji i Arabii Saudyjskiej. Tematem będzie uregulowanie w Syrii.

Jeden komentarz do “Wizyta bojaźni

  1. Marek Borsuk

    No jasne.Rosja nigdy nie wchodzi bez pukania.Albo jest to tworzenie kołnierza ochronnego własnych granic , albo na zaproszenie legalnych władz.

    Pozdrawiam.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *