15 lutego. Nie od dziś Rosja prowadzi wojnę informacyjną na kilku frontach. Wrzucanie fake’ów z Krymu i Ukrainy było – i jest – jednym z filarów wojny hybrydowej. Teraz mistrzowskie lekcje daje też w związku z sytuacją w Syrii. Na pierwszej linii wojny informacyjnej walczą dziennikarze, trolle, pożyteczni idioci. Do tego zacnego grona dołącza też służba prasowa Kremla. I nie chodzi o wyćwiczone uniki i tricki przemilczania ważnych tematów w wykonaniu nosiciela drogich zegarków sekretarza Dmitrija Pieskowa, a o oficjalne komunikaty zamieszczane na stronie internetowej kancelarii prezydenta.
Wczorajszy wpis o konferencji w Monachium zakończyłam informacją, że prezydenci Rosji i USA rozmawiali przez telefon. Przypomnę: „Według oficjalnego komunikatu Moskwy (ze strony amerykańskiej jeszcze komunikatu nie ma), Putin ponownie wezwał do utworzenia wspólnego frontu walki z terroryzmem i zaznaczył, że Ukrainę trzeba przymusić do bliższych kontaktów z Donbasem” (całość tekstu tutaj: http://www.kremlin.ru/events/president/news/51312). Komunikat poszedł w świat.
Kilka godzin później swój komunikat o przebiegu rozmowy opublikował Biały Dom (https://www.whitehouse.gov/the-press-office/2016/02/14/readout-presidents-call-president-vladimir-putin-russia). Zreferowano to wydarzenie zgoła inaczej: Obama wezwał Rosję do przerwania nalotów na pozycje umiarkowanej opozycji syryjskiej – strona rosyjska w ten sposób może odegrać pozytywną rolę, a także wskazał na konieczność natychmiastowego zapewnienia dostępu do zablokowanych rejonów Syrii w celu dowiezienia pomocy humanitarnej. I punkt drugi: prezydent Obama podkreślił konieczność wypełniania przez rosyjsko-separatystyczne siły na wschodniej Ukrainie postanowień Mińska 2.
Jak widać, Kreml bez zmrużenia oka nawinął na uszy słuchaczy długie nitki makaronu, czyli przedstawił własną wersję zgodną ze swoimi celami. A może wolał nie usłyszeć tego, co Obama miał do powiedzenia.
Zdejmowaniem produkowanego przez medialną obsługę Kremla makaronu zajmuje się kilka grup „śledczych”. Mają pełne ręce roboty – codziennie do przestrzeni publicznej trafia cała masa preparowanej papki quasi-informacyjnej. Jedną z takich grup jest „Łapszesnimałocznaja”, ta żartobliwa nazwa oznacza kogoś, kto zajmuje się zdejmowaniem makaronu (łapszy) z uszu. I z oczu, dodajmy, bo telewizja też przoduje w podrzucaniu publiczności wykręconego ogonem kota.
Stałym obiektem zainteresowania grupy „Łapszesnimałocznaja” jest generał major Konaszenkow referujący na briefingach w ministerstwie obrony postępy rosyjskiego lotnictwa w Syrii. W ostatnim takim materiale (https://noodleremover.news/konashenkov-lies-3fc61c8231fa#.nbbj4eac6) generał przekonywał, że oskarżenia strony amerykańskiej o zbombardowanie 10 lutego przez rosyjskie samoloty obiektów cywilnych na północy Syrii są bezpodstawne, natomiast tego dnia Aleppo bombardowały „po połnoj” samoloty amerykańskie. Stwierdzenia Konaszenkowa o amerykańskich nalotach na cywilne obiekty w Aleppo powtórzyła oczywiście rosyjska telewizja. „Łapszesnimałocznaja” sprawdziła detale oświadczenia Konaszenkowa, strony amerykańskiej i syryjskich użytkowników sieci, zamieszczających informacje o tym, co się dzieje na miejscu. Na podstawie analizy porównawczej „grupa dochodzeniowa” wyciągnęła wnioski: 10 lutego amerykańskich bombowców nie było nad Aleppo, nie bombardowały tego miasta również rosyjskie samoloty, o bombardowaniach tego dnia nie pisali również internauci. Fake nasz powszedni. „Mija piąty miesiąc rosyjskich bombardowań. Ministerstwo obrony przeszło od prób (nieudanych) udokumentowania tego, że nie ma nic wspólnego z ofiarami cywilnymi do opowiadania ewidentnych farmazonów. Sami wymyślili oskarżenia amerykańskiego pułkownika i sami je zdementowali” – pisze autor analizy.
Niedawno pisałam też o aferze, jaką rosyjskie media rozdmuchały wokół sprawy rzekomego uprowadzenia i zgwałcenia rosyjskiej trzynastolatki w Berlinie (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/02/02/biedna-liza-chce-obalic-merkel/). Metoda z makaronem została zastosowana tu wedle prostych zasad gatunku: trochę prawdy, dużo nieprawdy, do tego emocjonalny komentarz, podkręcenie i pasztet gotowy. Strona niemiecka na początku w ogóle nie wiedziała, o co chodzi, a gdy otrząsnęła się z pierwszego oszołomienia i przejrzała materiały produkowane przez korespondenta rosyjskiej stacji 1 Kanał z Berlina, zawierające kłamstwa i manipulacje, wszczęła postępowanie prokuratorskie z paragrafu o „rozniecanie waśni między narodami”. Korespondentowi grozi za to do pięciu lat pozbawienia wolności (http://grani.ru/Politics/World/Europe/m.248403.html). Sprawa „biednej Lizy” została w rosyjskich mediach wyciszona. Ale nos medialnego Pinokia jest już tak pokaźny, że świata zza niego nie widać. Nowe tematy do nawijania makaronu na uszy na pewno niebawem się nawiną.
Bardzo mi się podoba sformułowanie „Metoda z makaronem została zastosowana tu wedle prostych zasad gatunku: trochę prawdy, dużo nieprawdy, do tego emocjonalny komentarz, podkręcenie i pasztet gotowy. ”
I nawet mam wrażenie, że i w polskiej telewizji jest coraz więcej takiego paszetu z makaronu, niestety.
Szanowny Panie!
Dziękuję za komentarz. Przepisowi na pasztet z makaronu granice nie przeszkadzają.
Serdecznie pozdrawiam
Anna Łabuszewska