Palmyranasz i rosyjski Rambo

30 marca. Od wielu dni rosyjska telewizja na wszystkich kanałach dmie mocno w rożki zwycięstwa: oto ze starożytnego miasta Palmyry wyparte zostały oddziały barbarzyńców z tzw. Państwa Islamskiego. Wojska rządowe Asada przy wsparciu rosyjskiego lotnictwa (jak się okazuje, nie za wiele wycofali) weszły do miasta, znajdującego się przez wiele miesięcy we władaniu wandali, niszczących bezcenne zabytki, siejących terror. Powodów do zadowolenia jest kilka. Już samo to, że wspierany przez Kreml polityk odnosi na froncie sukcesy. Poza tym, ocalono przynajmniej część eksponatów we wspaniałym muzeum, nad którym znęcali się degeneraci z PI. Podanie ludowi na tacy sukcesu może trochę podpompować flaczejący ostatnio ranking Putina.

Kremlowska buchalteria stara się pokazać po stronie zysków z operacji syryjskiej mnóstwo plusów, a po stronie strat – zero. Ale ten rachunek jest znacznie bardziej skomplikowany i niejednoznaczny. Nie znamy protokołów z posiedzeń Rady Bezpieczeństwa FR, na której Putin podejmował z najbliższymi współpracownikami decyzje o włączeniu się Rosji do rozgrywki na Bliskim Wschodzie. Nie wiemy zatem, jakie były rzeczywiste cele militarnego wejścia do gry. Możemy się jedynie domyślać. Znamy cele deklarowane – pokonanie tzw. Państwa Islamskiego, powstrzymanie jego marszu na Rosję już na dalekich rubieżach. Czy to się udało? Np. wczoraj i dziś doszło do ataków na policję w Dagestanie (w zamachach zginął jeden policjant, kilku zostało rannych), przyznało się do nich Państwo Islamskie (brak oficjalnego potwierdzenia). Dzisiaj w Moskwie zatrzymano kilku gości, którzy prowadzili werbunek do sił Państwa Islamskiego. W Moskwie, nie na dalekich rubieżach, nie na niespokojnym ciągle Kaukazie. Media donoszą, że „obywatele Rosji przelali terrorystom miliony rubli na „wojnę z niewiernymi”. Więc chyba jednak nie odrzucono islamistów od terytorium Rosji, jak to było w oficjalnym planie. Dalej: czy wysadzenie samolotu wiozącego rosyjskich turystów z Egiptu nie było odwetem za interwencję Rosji w Syrii, czy ludzie, którzy wtedy zginęli, nie są ofiarami polityki Putina, który cynicznie walczy o miejsce przy lepszym politycznym stole?

Informacje o bojowych ofiarach też są wstydliwie wypierane i z medialnego pola, i ze społecznej świadomości. Hybrydowa wojna – hybrydowy honor.

We wczorajszym wydaniu petersburskiej gazety „Fontanka” (http://www.fontanka.ru/2016/03/28/171/) czytamy: „Straty Rosji w Syrii to dziesiątki zabitych. Ale biuro prasowe ministerstwa obrony nie kłamie, zaprzeczając – ci bojownicy nie należą do ewidencji resortu”. To żołnierze prywatnej firmy Wagnera. Ciekawostką jest to, że za bojowe zasługi na syryjskim (a także ukraińskim) froncie panowie od Wagnera otrzymują całkiem urzędowe ordery, decyzje o ich przyznaniu podpisuje osobiście prezydent Putin.

Jak piszą autorzy opracowania, firma Wagnera oficjalnie nie istnieje. Nie ma bowiem podstaw prawnych, na mocy których można byłoby zarejestrować firmę mającą w swej dyspozycji transportery opancerzone czy haubice (podstaw prawnych nie ma, bo władze obawiają się – jak powiedział szczery Żyrinowski – że takie rejestrowane i istniejące w ramach prawa prywatne armie mogłyby przejść do partyzantki i zagrozić władzom).

Ale taka firma istnieje i działa bez przeszkód. Na jej czele stoi doświadczony pies wojny posługujący się pseudonimem Wagner. Pod jego dowództwem od 2013 r. działał tak zwany Korpus Słowiański. W 2014 r. był na Krymie, potem w obwodzie ługańskim. A od jesieni ubiegłego roku – w Syrii.

Dziennikarze „Fontanki” przyjrzeli się bliżej działalności korpusu. Wagner to, wedle ich enuncjacji, podpułkownik rezerwy Dmitrij Utkin, lat 46, zawodowy wojskowy, służył w specnazie (według innych źródeł – w GRU), potem pracował dla Moran Security Group, ochraniającej statki przed piratami. W 2013 r. wziął udział w nieudanej ekspedycji, mającej na celu wsparcie Asada w Syrii. Po powrocie z niesławnej wyprawy Wagner zaczął działać na własny rachunek, sam zorganizował „prywatną firmę wojskową Wagnera”. Pseudonim wybrał nieprzypadkowo – to hołd dla ulubionego kompozytora Hitlera, Utkin wielbi Trzecią Rzeszę (po Ługańsku paradował w niemieckim hełmie). Obecnie przebywa bądź w Syrii, bądź w obozie treningowym Molkino (Kraj Krasnodarski).

Kto walczył pod komendą Wagnera? Jak wynika z dziennikarskiego śledztwa „Fontanki”, np. Kozacy albo ludzie werbowani na Bałkanach.

Ilu ich było, ilu zginęło? Dziennikarze przyjrzeli się jednej kompanii, która walczyła w Syrii od września do grudnia ub.r. Spośród 93 ludzi zaledwie jedna trzecia powróciła do kraju – reszta zginęła lub została ranna. Najkrwawsze boje zaczęły się w roku 2016 pod Palmyrą. Nie udało się ustalić, ilu konkretnie żołnierzy Wagnera tam walczyło – może czterystu, może sześciuset. Jak walczą? „Fontanka” cytuje wypowiedź jednego z byłych podkomendnych Utkina-Wagnera: „Idziemy na pierwszy ogień, naprowadzamy lotnictwo, artylerię, staramy się wyprzeć przeciwnika. Za nami wchodzi asadowski specnaz, za nimi ekipy telewizyjne z Rosji”.

Ile zarabiają? 240 tysięcy rubli miesięcznie. To świetne pieniądze, więc chętnych jest znacznie więcej niż miejsc.

Oficjalnie rewelacji opisanych w „Fontance” brak. Ale przecież taki sukces jak zdobycie Palmyry musi mieć swojego bohatera. Do tej roli został wytypowany 25-letni Aleksandr Prochorienko, którego nazwano „rosyjskim Rambo” (http://eadaily.com/ru/news/2016/03/29/russkiy-rembo-vyzvavshiy-ogon-na-sebya-v-sirii-eto-sasha-prohorenko-iz-orenburga). Według oficjalnej wersji, oficer został zabity podczas wykonywania specjalnego zadania polegającego na naprowadzaniu rosyjskich samolotów z bazy w Chmejmim na pozycje przeciwnika wokół Palmyry. Rosyjskie ministerstwo obrony potwierdziło, że w walkach w Syrii zginęło w czasie trwania operacji sześciu rosyjskich wojskowych. Szóstym był właśnie wspomniany Rambo.

Putin polecił rosyjskiemu ministerstwu obrony okazać wszechstronną pomoc w rozminowaniu Palmyry. Zaraz też rozległy się głosy, że Rosja chętnie weźmie udział w odbudowie miasta. „Cóż za świetny powód do rozpiłowania budżetu” – zakrzyknęli zaraz komentatorzy w sieci. „Zlecenie dostanie Rotenberg [bliski współpracownik Putina, który zrobił kokosy na zamówieniach rządowych] i zbuduje do Palmyry most, który powinien zbudować na Krym”. „Ci rosyjscy wojskowi, którzy zostali wycofani z Syrii, teraz powrócą, aby rozminować Palmyrę”.

Tak czy inaczej to doskonały powód, aby wycofując się z Syrii, nadal tam pozostać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *