Archiwum miesiąca: lipiec 2021

Psychuszka dla szamana

27 lipca. Sąd w Jakucku orzekł o skierowaniu Aleksandra Gabyszewa na przymusowe leczenie w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Waleczny jakucki szaman rzucił wyzwanie władzom, zapowiadając wypędzenie złego demona z Kremla. A władze sięgnęły po starą sowiecką metodę walki z przeciwnikami politycznymi – psychiatrię represyjną.

Gabyszew kilkukrotnie wyruszał w drogę, aby dotrzeć pod mury Kremla, odczynić tam obrzęd białej magii mający uwolnić Rosję spod jarzma zła. Na początku tego roku ponownie zapowiedział podjęcie wyprawy – tym razem miał poruszać się nie piechotą, a na koniu. O tym, co wydarzyło się po tej zapowiedzi, pisałam na blogu: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2021/05/14/usadzic-jakuckiego-szamana/

Pod koniec stycznia do domu szamana wpadło komando policji i Rosgwardii (dowódca zeznawał potem w sądzie, że nie wykluczano zabicia Gabyszewa), ten próbował się bronić, miał w ręku nóż (lub własnoręcznie wykonany miecz). To stało się przyczyną postawienia go przed sądem pod zarzutem użycia siły wobec funkcjonariusza wykonującego obowiązki (art. 318 kk). Gabyszewa osadzono po aresztowaniu w klinice psychiatrycznej i zaczęto z nim „Lot nad kukułczym gniazdem”: „uspokajano”, stosując psychotropy, obcięto mu włosy (to też chyba miał być środek uspokajający – dla szamana długie włosy to część tożsamości, według tradycji to źródło duchowej siły), odcięto od kontaktów ze światem. Rodzina i obrońcy alarmowali, że terapia powoduje pogorszenie stanu zdrowia Aleksandra (podczas poprzedniej rozprawy Gabyszew zasłabł). Mieli nadzieję, że sąd wypuści szamana na wolność.

Psychuszka, do której ma trafić na przymusowe leczenie psychiatryczne jakucki szaman, to – wedle słów adwokata Aleksieja Prianisznikowa – „specjalistyczna placówka medyczna z intensywnym systemem obserwacji. Panują tam wyjątkowe warunki – wszędzie, gdzie tylko można, są kraty. Do takich placówek [sądy] wysyłają morderców i gwałcicieli, osoby, które dokonały zbrodni ze szczególnym okrucieństwem. To, co najważniejsze: w psychuszkach tego typu stosuje się wobec pacjentów najmocniejsze psychotropy, które mają ograniczać możliwości poruszania się. Sąd nie określa, jak długo [dany skazaniec] ma przebywać w takiej placówce”.

Na czym polega wielka wina szamana? Może przede wszystkim na pokazaniu światu, że Putin boi się czarów. „Co bym zrobił, gdybym był dyktatorem i nie wierzył w moce szamanów? Ochraniałbym Gabyszewa po drodze z Jakucji do Moskwy. Czekałbym, aż stanie pod Kremlem i odczyni swoje uroki. Obrzęd nie osiągnąłby stawianego celu, moja władza dzięki temu by się wzmocniła, a szaman zostałby wyśmiany. Tymczasem stało się dokładnie odwrotnie. Wniosek: można się spierać, czy szamanizm działa czy nie, ale w tym przypadku zadziałał na sto procent, jako że władza wierzy w jego moc” – napisał Jegor Siedow w portalu Rosbalt (https://www.rosbalt.ru/posts/2021/07/27/1913191.html). A działaczka społeczna, aktywistka i historyczka Wiera Afanasjewa dodaje: „Paranoja władz wygrała ze zdrowym rozsądkiem”.

Obrona Gabyszewa zapowiedziała zaskarżenie wyroku.

Aria dla polonu-210

18 lipca. W miniony czwartek w Grange Park Opera w hrabstwie Surrey odbyła się światowa premiera opery „Życie i śmierć Aleksandra Litwinienki” (The Life and Death of Alexander Litvinenko) skomponowanej przez Anthony’ego Boltona (znanego inwestora, dla którego muzyka jest pasją) do libretta Kita Hesketha-Harveya (muzyka, scenarzysty, dramaturga, tłumacza). Twórcy pracowali nad projektem jedenaście lat.

Podstawą muzycznej opowieści jest tragiczna historia byłego funkcjonariusza Federalnej Służby Bezpieczeństwa, później zbuntowanego antyputinisty Aleksandra Litwinienki, który w listopadzie 2006 roku konał na oczach świata otruty izotopem polonu przez ekskolegę ze służby (szczegóły w dawnym wpisie na blogu: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/01/22/polon-210-ciagle-promieniuje/).

Widzowie spektaklu w programach znaleźli krótkie streszczenie akcji opery (https://grangeparkopera.co.uk/whats-on/the-life-death-of-litvinenko/). „Akt I. Prolog: chór śpiewa o polonie. Sasza (Aleksandr Litwinienko) na łożu śmierci oskarża Putina o popełniony na nim mord.

Mija sześć lat, odkąd Sasza i jego żona Marina przybywają do Wielkiej Brytanii. Wspominają swoje pierwsze spotkanie i pracę Saszy w FSB. W październiku 2002 r. FSB zorganizowała zamach na moskiewski teatr na Dubrowce, aby wzmocnić w rosyjskim społeczeństwie nastroje antyczeczeńskie. Dziennikarka Anna Politkowska pomaga w negocjacjach z terrorystami. Dochodzi do wybuchu bomby podłożonej w samochodzie oligarchy Borysa Bieriezowskiego; Sasza ratuje Bieriezowskiego od grożącego mu aresztowania. Sasza zostaje wysłany do Czeczenii z zadaniem stłumienia powstania separatystów. Kiepsko wyekwipowane rosyjskie wojsko nie radzi sobie, tymczasem generałowie nic sobie z tego nie robią, cały czas są pijani. Litwinienko na własne oczy przekonuje się o szczerości zamiarów młodych czeczeńskich bojowników. Wraca do Moskwy odmieniony. Otrzymuje zlecenie na zabicie Bieriezowskiego, odmawia. Nagrywa relację, w której demaskuje korupcję w FSB. Nagranie pokazuje rosyjska telewizja. Litwinienko spędza niemal rok w areszcie. Orientuje się, że w Rosji nie będzie bezpieczny i musi zbiec za granicę.

Akt II. Bieriezowski, wdzięczny za uratowanie życie, pomaga rodzinie Litwinienki w ucieczce z Rosji, finansuje ich pobyt w Londynie. Na imprezie urodzinowej oligarchy Sasza spotyka swojego dawnego kolegę z FSB Andrieja Ługowoja. Postanawiają rozkręcić wspólny biznes. Litwinienko nie wie, że Ługowoj nadal pracuje dla FSB. Putin wydaje postanowienie, że tych, którzy zdradzili system, można zabijać w dowolnym miejscu na świecie. Politkowska odwiedza Litwinienkę, opowiada o swoich czeczeńskich doświadczeniach. Ujawnia pewien znamienny szczegół: podczas treningów na strzelnicy funkcjonariusze FSB strzelają do wizerunków Litwinienki. Wkrótce potem do Londynu dociera wieść o zabiciu Politkowskiej w urodziny Putina. Pod pretekstem kibicowania w meczu Ługowoj przybywa do Londynu. Spotyka się z Saszą i proponuje mu herbatę. Sasza odmawia, ale potem straciwszy na chwilę czujność, pije zatruty płyn. Czuje się coraz gorzej. Polon nie został wykryty od razu. Widzowie w ramach zdobywania wiedzy o zabójczym izotopie wędrują po zamkniętym mieście Sarow, gdzie prowadzone są prace nad polonem.

Epilog. Sasza w szpitalu. Przed śmiercią w męczarniach oskarża Putina o swoją śmierć. Ale ma nadzieję, że Rosja znów się odrodzi. Sasza umiera. Marina śpiewa pożegnalną arię”.

Jak powiedział Aleksandr Goldfarb, współautor książki „Śmierć dysydenta” (napisał ją do spółki z Mariną Litwinienko), która była inspiracją dla twórców opery, „ta inscenizacja to dowód na to, że zabójstwo Litwinienki stało się częścią historii XXI wieku. Opera to nie artykuł w gazecie, to nawet nie książka czy film fabularny, opera to coś, co zostanie na zawsze […] To także porażka rosyjskiej propagandy, która od niemal piętnastu lat prowadzi z nami wojnę na wyczerpanie”.

Opera spotkała się z żywym przyjęciem w Wielkiej Brytanii, bilety na pierwsze trzy przedstawienia zostały wykupione, w prasie przeważają teksty podkreślające polityczną stronę przedstawienia, nie brakuje powątpiewań co do artystycznych walorów kompozycji („Opera jest może i uczciwa, ale nudna”). Natomiast chwaleni są wykonawcy, przede wszystkim tenor Adrian Dwyer, wcielający się w Litwinienkę.

W Rosji dzieło zwróciło uwagę nielicznych mediów. Opozycyjna „Nowaja Gazieta” zamieściła bogato ilustrowane omówienie (https://novayagazeta.ru/articles/2021/07/16/otraviata) i rozmowę z Mariną Litwinienko. Żona Aleksandra odnosiła się w nim do wywiadu, jakiego w związku z premierą udzielił rozgłośni Echo Moskwy Andriej Ługowoj. Główny podejrzany o otrucie Litwinienki Ługowoj jest deputowanym Dumy Państwowej, konsekwentnie odmawia wyjaśnień i kontaktów z brytyjskimi organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości; twierdzi, że oskarżenia strony brytyjskiej są wyssane z palca. W rozmowie radiowej powiedział m.in., że operę napisały zachodnie służby specjalne, a spektakl to jedna wielka prowokacja (https://echo.msk.ru/programs/beseda/2871584-echo/). Koleżanka Ługowoja z Dumy nazwała operę o Litwinience „antyrosyjską propagandą”.

Po wysłuchaniu wywodów Ługowoja nie może być wątpliwości: Putin nie ma zamiaru wydać go w ręce Brytyjczyków, Rosja nie chce uznać brytyjskiej wersji zabójstwa Litwinienki, powiela własne hasła propagandowe (stosowane zresztą wielokrotnie przy innych okazjach): nikt nas nie pyta o zdanie, nie chcą z nami współpracować, nie chcą nas dopuścić do wyjaśniania okoliczności, utajnili materiały, kłamią, tylko my mówimy całą prawdę i tylko prawdę. Putinowska Rosja broni swoich narracji, choć argumenty były wielokrotnie zbijane – nadal je powtarza niezrażona, mataczy, wbija ewidentnie kłamliwe wersje. Tak jest również w przypadku okoliczności śmierci Litwinienki.

Wszelkie próby podania odmiennej wersji wydarzeń Kreml uważa za atak. Nie spodziewam się przychylnych recenzji opery w prokremlowskich mediach. Dwanaście lat temu, znany estoński kompozytor Arvo Pärt zadedykował swoją symfonię Michaiłowi Chodorkowskiemu, który wówczas odsiadywał wyrok w łagrze za postawienie się Putinowi (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2009/11/10/symfonia-dla-zeka/). To był rok 2009, krótki oddech, nadzieja na liberalizację systemu przez Dmitrija Miedwiediewa, posadzonego na chwilę na stolcu prezydenckim. Wtedy koncert, na którym wykonano symfonię z dedykacją dla Chodorkowskiego, mógł odbyć się w Moskwie. Teraz operowy spektakl poświęcony otrutemu polonem Litwinience na pewno nie mógłby być zaprezentowany w rosyjskiej stolicy.

Nagie zdjęcia Nawalnego

10 lipca. Opozycjonista Aleksiej Nawalny od 172 dni jest bezprawnie więziony przez reżim Władimira Putina. W styczniu, gdy powrócił do Rosji z leczenia w Niemczech po otruciu przez FSB nowiczokiem, na ulice rosyjskich miast wyszli jego zwolennicy. Domagali się uwolnienia lidera. Bez skutku. Socjologiczny ośrodek badający nastroje społeczne Centrum Lewady przeprowadził sondaż, w którym pytał respondentów o ich stosunek do Nawalnego.

Okazało się, że w ciągu ostatnich miesięcy zmniejszyła się liczba osób popierających więzionego opozycjonistę. Tylko 14% respondentów odpowiedziało, że popiera działalność Nawalnego (we wrześniu ub.r. popierało 20%). Zaledwie 25% krytycznie ocenia uznanie w czerwcu struktur stworzonych przez Nawalnego (Fundacja Walki z Korupcją; Fundacja Obrony Praw Obywateli; regionalne sztaby Nawalnego) za organizacje ekstremistyczne (pisałam o tym w rubryce „Rosyjska ruletka”: https://www.tygodnikpowszechny.pl/jacy-piekni-ekstremisci-167980); jedna trzecia pytanych przyznała, że popiera stanowisko władz w tej sprawie, pozostałym kwestia ta jest obojętna. Zdaniem socjologów z Centrum Lewady, zwolennicy Nawalnego i w ogóle ludzie o niechętnym nastawieniu do władz przeżywają kryzys, popadają w apatię. Stwierdzono wzrost liczby osób, które krytycznie odnoszą się do Nawalnego: z 50% we wrześniu ub.r. do 62% obecnie. (Wyniki sondażu podaję za https://www.bbc.com/russian/news-57772078).

Zdaniem dyrektora Centrum Lewady, Denisa Wołkowa, spadek popularności Nawalnego to rezultat kampanii propagandowej wokół jego aresztowania oraz rozczarowania części zwolenników: „Młodzież nadal wierzy Nawalnemu, najwięcej przeciwników opozycjonisty jest w grupie starszych ludzi oraz ludzi czerpiących wiedzę o wydarzeniach politycznych z telewizji”.

Obrazek to niewesoły. Sam Nawalny jednak nie traci rezonu: od czasu do czasu za pośrednictwem prawników lub na kontach w mediach społecznościowych opisuje swoje łagrowe życie. Dziś napisał obszernie o tym, z jakim upodobaniem jest fotografowany nago przez służbę więzienną (https://echo.msk.ru/blog/corruption/2868322-echo/). Wspomina pobyt w areszcie śledczym: „Standard tam jest taki – rozbierasz się do naga przy każdym wyjeździe do sądu i po każdym powrocie stamtąd, przy każdym przeglądzie celi, które odbywają się stale. […] Czy wiedzieliście o tym, że dokładne oglądanie aresztowanego/więźnia następuje przed każdym jego spotkaniem z prawnikiem i po każdym spotkaniu, choć te spotkania odbywają się przez szybę. Służba więzienna może i ma dosyć oglądania i fotografowania gołych więźniów, ale bez tego rozmowa z obrońcą w ogóle nie jest możliwa. […] Standardowo w moim łagrze (IK-3 pod Włodzimierzem) przy każdej takiej okazji pada komenda: trzy przysiady. Zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia. Czasem wydają jeszcze dodatkowe komendy, np. dziesięć przysiadów. Wszystko na świecie staje się w końcu rutyną, jeśli jest często powtarzane – fotki na golasa też. Początkowo czułem się onieśmielony, a teraz mam to w nosie”.

Nawalny tymi wpisami stara się o sobie przypominać. Tymczasem władze dążą do tego, aby o nim jak najszybciej zapomniano. Zwłaszcza że zbliżają się wybory do Dumy Państwowej (wyznaczone na wrzesień). Zgodnie z planem Kremla, wszystko jest już ustalone i teraz trzeba tylko plan wcielić w życie. A czy to się uda – to temat, a nawet kilka tematów, na kolejne opowiadania.

W szampańskich humorach

6 lipca. Po niedawnej, przyjętej przez obie izby parlamentu i podpisanej przez Putina, nowelizacji ustawa o produkcji alkoholu wprowadziła zasadę, zgodnie z którą „szampanem” (шампанское) można nazywać na rosyjskim rynku tylko wina uczynione przez rosyjskich producentów. Natomiast szampany z francuskiej Szampanii, a także pozostałe alkoholowe napoje tego typu mogą być obecne w Rosji wyłącznie z adnotacją, że to „wina musujące”. Taką informację zagraniczny producent ma obowiązek zamieścić na etykiecie w języku rosyjskim.

W ZSRR był popularny slogan reklamowy „Советское значит отличное” (Sowieckie znaczy doskonałe). Kreatywni obywatele przerobili go na podobne w brzmieniu hasło „Советское значит игристое” (Sowieckie znaczy musujące). Ale ta przeróbka była popularna dopiero w latach siedemdziesiątych. Najpierw był rok 1937, gdy na osobiste polecenie towarzysza Stalina na rynek rzucono nowinkę: Советское шампанское (sowiecki szampan). Zgodnie z wytycznymi partii napitek miał zaspokajać potrzeby szerokich mas. Ludzie sowieccy pili swoje „szampany” co najmniej raz do roku: na powitanie Nowego Roku. Marka towarowa „sowiecki szampan” była sporna – zgodnie z międzynarodową konwencją bowiem nazwa „szampan” zastrzeżona jest wyłącznie dla win z Szampanii. Władza zdawała sobie z tego sprawę: wersja eksportowa napoju, wysyłana od 1969 r., nosiła nazwę Советское игристое – sowieckie musujące (stąd slogan). W Rosji po upadku Sojuza próbowano wprowadzić regulacje. W 2016 r. rosyjscy producenci win orzekli, że Francuzom nic do tego, co jest napisane na etykietkach cyrylicą – to autonomiczna nazwa, do której producenci z Szampanii nie mają praw.

Po podpisaniu przez Putina 2 lipca noweli ustawy w rosyjskich internetach zawrzało. Krytyk Kremla, socjolog Igor Erdman napisał emocjonalny komentarz na FB (https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=4311333398929606&id=100001589654713): „Historia z żądaniem rosyjskich władz, aby francuskie szampany z Szampanii nazywać winem musującym, a rosyjską berbeluchę z Muchosrani – szampanem, to kwintesencja putinowskiej polityki. To wątek dosłownie spisany z książki „Gelsomino w krainie kłamczuchów” . Tam też zmuszali ludzi, aby uważali prawdę za kłamstwo, a kłamstwo za prawdę. […] Władze przekształcają Rosję w prawdziwą krainę kłamczuchów. Próbują zniszczyć rzeczywistość, nadać własnym fałszywkom rangę wzorca, a zdyskredytować prawdziwe wartości. Wybory, sądy, demokrację, umiłowanie swobody w innych krajach ogłaszają fałszem. A własne falsyfikacje, dyktaturę, agresję każą uważać za autentyczne demokratyczne instytucje i prawdziwą pokojową politykę. Teraz i za szampana się zabrali”.
Tak więc pora na wykuwanie nowej rzeczywistości. Agencja RIA Novosti zakomunikowała, że hiszpańskie szczepy win pochodzą…, tak, zgadli Państwo, pochodzą z Rosji (https://ria.ru/20210628/vinograd-1738915425.html?in=t), szczep Krasnostop Zołotowski, uprawiany w rejonie Rostowa n. Donem, dał początek najpopularniejszym hiszpańskim winoroślom – rosyjscy uczeni badali, badali i wybadali.

Na temat pomysłu z nieoczekiwaną zmianą nazw rozwinął się festiwal dowcipów i memów. Zaczęto spisywać historię prawdziwą win musujących: „Gdy Napoleon wycofywał się z płonącej Moskwy, wykradł recepturę prawdziwego szampana, który jeszcze nasi pradziadowie przygotowywali w brzozowych beczkach. A my teraz po prostu przywracamy historyczną sprawiedliwość”.

„No to teraz nie pozostaje nic innego, jak wyjaśnić Czechom, że prawdziwe czeski piwo produkowane jest tylko w Rosji”.

„A zatem: szampan jest nasz. Jak Krym. Dokonaliśmy kolejnej aneksji”.

Żarty żartami, a słynna francuska firma Moët Hennessy tymczasowo wstrzymała dostawy swoich szampanów do Rosji, mrucząc pod nosem, że protestuje. Firma dostarcza do Rosji 600-800 tys. litrów swoich win za 20 mln dolarów. To około 2% rocznego rosyjskiego importu win musujących. Prezes rosyjskiego Związku Producentów Wina wzrusza ramionami: „Jak nie chcą, to niech nie przywożą swoich win do Rosji”. 4 lipca firma Moët Hennessy zapowiedziała, że wstrzymanie dostaw jest chwilowe, etykietki mają być zmienione zgodnie z wymogiem nowej ustawy. Ura!