Aria dla polonu-210

18 lipca. W miniony czwartek w Grange Park Opera w hrabstwie Surrey odbyła się światowa premiera opery „Życie i śmierć Aleksandra Litwinienki” (The Life and Death of Alexander Litvinenko) skomponowanej przez Anthony’ego Boltona (znanego inwestora, dla którego muzyka jest pasją) do libretta Kita Hesketha-Harveya (muzyka, scenarzysty, dramaturga, tłumacza). Twórcy pracowali nad projektem jedenaście lat.

Podstawą muzycznej opowieści jest tragiczna historia byłego funkcjonariusza Federalnej Służby Bezpieczeństwa, później zbuntowanego antyputinisty Aleksandra Litwinienki, który w listopadzie 2006 roku konał na oczach świata otruty izotopem polonu przez ekskolegę ze służby (szczegóły w dawnym wpisie na blogu: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/01/22/polon-210-ciagle-promieniuje/).

Widzowie spektaklu w programach znaleźli krótkie streszczenie akcji opery (https://grangeparkopera.co.uk/whats-on/the-life-death-of-litvinenko/). „Akt I. Prolog: chór śpiewa o polonie. Sasza (Aleksandr Litwinienko) na łożu śmierci oskarża Putina o popełniony na nim mord.

Mija sześć lat, odkąd Sasza i jego żona Marina przybywają do Wielkiej Brytanii. Wspominają swoje pierwsze spotkanie i pracę Saszy w FSB. W październiku 2002 r. FSB zorganizowała zamach na moskiewski teatr na Dubrowce, aby wzmocnić w rosyjskim społeczeństwie nastroje antyczeczeńskie. Dziennikarka Anna Politkowska pomaga w negocjacjach z terrorystami. Dochodzi do wybuchu bomby podłożonej w samochodzie oligarchy Borysa Bieriezowskiego; Sasza ratuje Bieriezowskiego od grożącego mu aresztowania. Sasza zostaje wysłany do Czeczenii z zadaniem stłumienia powstania separatystów. Kiepsko wyekwipowane rosyjskie wojsko nie radzi sobie, tymczasem generałowie nic sobie z tego nie robią, cały czas są pijani. Litwinienko na własne oczy przekonuje się o szczerości zamiarów młodych czeczeńskich bojowników. Wraca do Moskwy odmieniony. Otrzymuje zlecenie na zabicie Bieriezowskiego, odmawia. Nagrywa relację, w której demaskuje korupcję w FSB. Nagranie pokazuje rosyjska telewizja. Litwinienko spędza niemal rok w areszcie. Orientuje się, że w Rosji nie będzie bezpieczny i musi zbiec za granicę.

Akt II. Bieriezowski, wdzięczny za uratowanie życie, pomaga rodzinie Litwinienki w ucieczce z Rosji, finansuje ich pobyt w Londynie. Na imprezie urodzinowej oligarchy Sasza spotyka swojego dawnego kolegę z FSB Andrieja Ługowoja. Postanawiają rozkręcić wspólny biznes. Litwinienko nie wie, że Ługowoj nadal pracuje dla FSB. Putin wydaje postanowienie, że tych, którzy zdradzili system, można zabijać w dowolnym miejscu na świecie. Politkowska odwiedza Litwinienkę, opowiada o swoich czeczeńskich doświadczeniach. Ujawnia pewien znamienny szczegół: podczas treningów na strzelnicy funkcjonariusze FSB strzelają do wizerunków Litwinienki. Wkrótce potem do Londynu dociera wieść o zabiciu Politkowskiej w urodziny Putina. Pod pretekstem kibicowania w meczu Ługowoj przybywa do Londynu. Spotyka się z Saszą i proponuje mu herbatę. Sasza odmawia, ale potem straciwszy na chwilę czujność, pije zatruty płyn. Czuje się coraz gorzej. Polon nie został wykryty od razu. Widzowie w ramach zdobywania wiedzy o zabójczym izotopie wędrują po zamkniętym mieście Sarow, gdzie prowadzone są prace nad polonem.

Epilog. Sasza w szpitalu. Przed śmiercią w męczarniach oskarża Putina o swoją śmierć. Ale ma nadzieję, że Rosja znów się odrodzi. Sasza umiera. Marina śpiewa pożegnalną arię”.

Jak powiedział Aleksandr Goldfarb, współautor książki „Śmierć dysydenta” (napisał ją do spółki z Mariną Litwinienko), która była inspiracją dla twórców opery, „ta inscenizacja to dowód na to, że zabójstwo Litwinienki stało się częścią historii XXI wieku. Opera to nie artykuł w gazecie, to nawet nie książka czy film fabularny, opera to coś, co zostanie na zawsze […] To także porażka rosyjskiej propagandy, która od niemal piętnastu lat prowadzi z nami wojnę na wyczerpanie”.

Opera spotkała się z żywym przyjęciem w Wielkiej Brytanii, bilety na pierwsze trzy przedstawienia zostały wykupione, w prasie przeważają teksty podkreślające polityczną stronę przedstawienia, nie brakuje powątpiewań co do artystycznych walorów kompozycji („Opera jest może i uczciwa, ale nudna”). Natomiast chwaleni są wykonawcy, przede wszystkim tenor Adrian Dwyer, wcielający się w Litwinienkę.

W Rosji dzieło zwróciło uwagę nielicznych mediów. Opozycyjna „Nowaja Gazieta” zamieściła bogato ilustrowane omówienie (https://novayagazeta.ru/articles/2021/07/16/otraviata) i rozmowę z Mariną Litwinienko. Żona Aleksandra odnosiła się w nim do wywiadu, jakiego w związku z premierą udzielił rozgłośni Echo Moskwy Andriej Ługowoj. Główny podejrzany o otrucie Litwinienki Ługowoj jest deputowanym Dumy Państwowej, konsekwentnie odmawia wyjaśnień i kontaktów z brytyjskimi organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości; twierdzi, że oskarżenia strony brytyjskiej są wyssane z palca. W rozmowie radiowej powiedział m.in., że operę napisały zachodnie służby specjalne, a spektakl to jedna wielka prowokacja (https://echo.msk.ru/programs/beseda/2871584-echo/). Koleżanka Ługowoja z Dumy nazwała operę o Litwinience „antyrosyjską propagandą”.

Po wysłuchaniu wywodów Ługowoja nie może być wątpliwości: Putin nie ma zamiaru wydać go w ręce Brytyjczyków, Rosja nie chce uznać brytyjskiej wersji zabójstwa Litwinienki, powiela własne hasła propagandowe (stosowane zresztą wielokrotnie przy innych okazjach): nikt nas nie pyta o zdanie, nie chcą z nami współpracować, nie chcą nas dopuścić do wyjaśniania okoliczności, utajnili materiały, kłamią, tylko my mówimy całą prawdę i tylko prawdę. Putinowska Rosja broni swoich narracji, choć argumenty były wielokrotnie zbijane – nadal je powtarza niezrażona, mataczy, wbija ewidentnie kłamliwe wersje. Tak jest również w przypadku okoliczności śmierci Litwinienki.

Wszelkie próby podania odmiennej wersji wydarzeń Kreml uważa za atak. Nie spodziewam się przychylnych recenzji opery w prokremlowskich mediach. Dwanaście lat temu, znany estoński kompozytor Arvo Pärt zadedykował swoją symfonię Michaiłowi Chodorkowskiemu, który wówczas odsiadywał wyrok w łagrze za postawienie się Putinowi (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2009/11/10/symfonia-dla-zeka/). To był rok 2009, krótki oddech, nadzieja na liberalizację systemu przez Dmitrija Miedwiediewa, posadzonego na chwilę na stolcu prezydenckim. Wtedy koncert, na którym wykonano symfonię z dedykacją dla Chodorkowskiego, mógł odbyć się w Moskwie. Teraz operowy spektakl poświęcony otrutemu polonem Litwinience na pewno nie mógłby być zaprezentowany w rosyjskiej stolicy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *