1 listopada. Wspominamy tego dnia ludzi, którzy odeszli, odwiedzamy groby Bliskich lub po prostu Lubianych. W dorocznej rubryce na 1 listopada na blogu wspominam tych, którzy zmarli w minionym roku w Rosji, zostawili ślad albo tylko pamięć – dobrą lub złą.
Nad okolicznościami jego tragicznej śmierci do dziś unosi się obłok znaków zapytania. Jewgienij Prigożyn, herszt Grupy Wagnera, treser psów wojny, zasłużony dla Kremla kucharz i restaurator, wykonawca ciemnych misji, wysyłający na bój (lub, jak wolą to nazywać niektóry, ubój) pod Bachmutem zebranych po łagrach wyrokowców, pod koniec czerwca tego roku – jak sam stwierdził – „odleciał”. Wzniecił bunt: swoich najemników wysłał z Rostowa nad Donem do Moskwy, aby zrobili tam porządek. Na skutek zakulisowych ustaleń (których treści na dobrą sprawę nie poznaliśmy do dziś) odstąpił od zamiaru wymiecenia nieudolnych dowódców wojskowych z ministerstwa obrony, co deklarował jako naczelny cel „marszu sprawiedliwości”. Potem odbyło się dziwne spotkanie na Kremlu: Putin przyjął wagnerowców i zaproponował polubowne wyjście z kryzysu spowodowanego buntem (pisałam o buncie Prigożyna na bieżąco m.in. na blogu http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2023/06/24/jednodniowy-pucz-prigozyna/ i w serwisie Rosyjska ruletka https://www.tygodnikpowszechny.pl/zakrety-i-poslizgi-prigozyna-co-dalej-z-szefem-grupy-wagnera-183987; https://www.tygodnikpowszechny.pl/putin-sie-przestraszyl-183840).
Dokładnie dwa miesiące po buncie Prigożyn, który ten czas poświęcił na ratowanie aktywów, a przede wszystkim Grupy Wagnera, przyleciał z Afryki do Rosji, aby negocjować kolejne ruchy. Samolot, na pokładzie którego leciał wraz z kilkoma osobami, spadł w okolicach Tweru. Wszyscy pasażerowie zginęli (https://www.tygodnikpowszechny.pl/prigozyn-zostal-wyeliminowany-z-gry-184419). Wokół okoliczności śmierci Prigożyna – podobnie jak wokół całego jego życia – narosło wiele pytań i legend. Władze pamięć o nim i jego niesławnym buncie starały się jak najszybciej zatrzeć.
„W czterdziestym dniu od ogłoszenia śmierci Prigożyna w wielu miastach Rosji odbyły się wydarzenia upamiętniające założyciela Grupy Wagnera. Nie miały charakteru oficjalnego. Ludzie przyszli z kwiatami i świecami na spontanicznie utworzone „memoriały” poświęcone Prigożynowi. W Moskwie wspominający zmarłego zebrali się w cerkwi Maksyma Spowiednika, kwiaty pod świątynią złożyły setki osób. Na cmentarzu w Petersburgu, gdzie został pochowany główny wagnerowiec, odprawiono nabożeństwo żałobne. Nieformalne rajdy samochodowe z symboliką Grupy Wagnera odbyły się w Kraju Krasnodarskim, Nowosybirsku i Samarze. Uczestnicy odwiedzili cmentarze, na których pochowano wagnerowców poległych na froncie.
W obwodzie twerskim w miejscu, gdzie spadł samolot Prigożyna, stanął skromny pomniczek: kamień z logotypem Grupy Wagnera i napisem „Krew, honor, sprawiedliwość, ojczyzna, odwaga, Grupa Wagnera”. Nie wiadomo, kto postawił obelisk. Zapewne wagnerowcy, wierni pamięci swego wodza” (https://www.tygodnikpowszechny.pl/zmiany-w-grupie-wagnera-juz-jej-koniec-czy-dopiero-nowy-poczatek-184871).
Pytanie o przyczyny katastrofy lotniczej, w wyniku której zginęła wierchuszka Grupy Wagnera, ciągle jednak powracało. Na początku października, gdy Putin zjawił się na spotkaniu Klubu Wałdajskiego w Soczi i przez trzy godziny nawijał słuchaczom na uszy swój totalitarny makaron, znalazł sposobność, aby odnieść się do tych tajemniczych okoliczności.
Powiedział: – Zapewne wisi w powietrzu pytanie, a co się stało z kierownictwem prywatnej firmy wojskowej [Grupy Wagnera]. Szef Komitetu Śledczego ostatnio mi raportował, że w ciałach ofiar katastrofy lotniczej znaleziono fragmenty granatów ręcznych. Z zewnątrz samolot nie został niczym zaatakowany. To potwierdzony fakt – rezultaty ekspertyzy przeprowadzonej przez Komitet Śledczy [na paróweczkach?]. Niestety, nie zbadano, czy we krwi ofiar był alkohol i narkotyki. Chociaż wiemy, że po pewnych wydarzeniach [buncie wagnerowców] w siedzibie Grupy Wagnera w Petersburgu FSB znalazła nie tylko 10 mld rubli w gotówce, ale i 5 kg kokainy. Moim zdaniem, trzeba było przeprowadzić taką ekspertyzę, ale jej nie przeprowadzono.
„Jednym słowem: Prigożyn, Utkin i spółka lecieli samolotem, jak zwykle się narąbali wódą i poprawili kokainą. Wesołą zabawę na pokładzie postanowili sobie uprzyjemnić użyciem granatów ręcznych, które – co za dziwy! – wzięły i eksplodowały. Od tego wybuchu samolot wziął i się rozleciał. Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, badającego okoliczności katastrof samolotowych na obszarze postsowieckim ani brazylijskiego odpowiednika (samolot był produkcji brazylijskiej) nie dopuszczono do śledztwa. Nie poznamy zatem opinii biegłych, którzy mogliby ocenić, czy od wybuchu granatu ręcznego może się w samolocie urwać skrzydło.
Wersja, którą przedstawił Putin, nie trzyma się kupy. I o to właśnie chodzi. To nie eksperci mają sprawę badać i zabierać głos. To Putin o wszystkim decyduje. „Przedstawiając absurdalną, demonstracyjnie poniżającą dla wagnerowców wersję ich śmierci, w którą niepodobna uwierzyć, Putin dąży do tego, aby właśnie nikt w nią nie uwierzył. Na to jest obliczone jego wystąpienie: nikt nie uwierzy, ale wszyscy zrozumieją, jak trzeba – napisał w komentarzu na stronie „Echa” Władimir Pastuchow. – Chodzi o to, aby do społeczeństwa dotarło, że tak będzie z każdym [kto podniesie rękę na władzę i kto nastraszy Putina tak, jak nastraszył Prigożyn]” (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2023/10/06/klub-waldaj-czyli-kabaret-skeczow-ponurych/).
Bo chodziło nie tylko o to, żeby zakryć przed oczami ciekawych prawdziwe okoliczności wypadku, ale przede wszystkim, aby poniżyć przed światem kogoś, kto śmiał nastraszyć Putina, podważyć jego nieomylność, zakwestionować majestat jego władzy.
Ciąg dalszy nastąpi.