4 listopada. Poprzednią część wspomnień o tych, którzy odeszli w mijającym roku, poświęciłam w całości polityce. I w tej części wspomnień od polityki nie da się uciec.
Ale rozpocznę od ludzi kultury. Inna Czurikowa (ur. 1943) – aktorstwo najwyższej próby, i teatralne (do końca życia była związana z moskiewskim teatrem Lenkom), i filmowe. Wśród wielu ról, za które została obsypana nagrodami międzynarodowych festiwali filmowych, wyróżnię rolę Paszy Stroganowej w filmie „Początek” z 1970 r. (Pasza jest zwyczajną dziewczyną mieszkającą na prowincji, pracuje w fabryce, która ma ambicje prowadzić własną politykę kulturalną, m.in. kręci filmy z udziałem pracowników. Pasza wciela się na planie w postać Joanny d’Arc; film pełen jest ciekawych obserwacji obyczajowych, pokazuje bez patosu socrealizmu, prawdziwie życie ludzi sowieckich). I choć aktorka wykreowała potem jeszcze wiele wspaniałych ról, właśnie rola w „Początku” zajmuje w moim prywatnym rankingu pierwsze miejsce. Została pochowana na cmentarzu Nowodziewiczym w Moskwie.
Czurikowa swoje największe role zagrała w filmach wyreżyserowanych przez męża, Gleba Panfiłowa (ur. 1934) – wspomniany wyżej „Początek” był drugim z kolei (po „Trzeba przejść i przez ogień”) dziełem tego artystycznego duetu. Każdy kolejny film stawał się wydarzeniem. Warto wymienić choćby „Temat” z 1979 r. (odstawiony na półkę i skierowany do dystrybucji dopiero w 1987 r., m.in. z powodu pojawiającego się na marginesie wątku emigracji z ZSRS osób pochodzenia żydowskiego) czy ekranizację sztuki Maksyma Gorkiego „Wassa”. Panfiłow zmarł pół roku po śmierci żony, został pochowany również na cmentarzu Nowodziewiczym.
Napisałam na początku, że nie uda mi się uniknąć wątków politycznych, bo na kulturze Rosji z biegiem lat polityka kładła się coraz większym cieniem, by po wybuchu wojny z Ukrainą zdominować tę sferę, która powinna pozostawać zawsze obszarem swobody twórczej. Inna Czurikowa wielokrotnie zajmowała, jak to się mówi w Rosji „obywatelską pozycję”. To znaczy nie pozostawała obojętna wobec gwałcenia wolności przez coraz bardziej brutalny reżim – podpisywała petycje i protesty w obronie osób prześladowanych ze względów politycznych, m.in. w 2020 r. osobiście poręczyła za działacza Memoriału Jurija Dmitrijewa (oskarżonego o pedofilię), autora badań nad zbrodniami stalinowskimi w Karelii.
Po 24 lutego 2022 r. postawa ludzi kultury wobec wojny stała się ważnym wyróżnikiem (pisałam o tym m.in. tu http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2023/03/27/dzien-teatru-teatru-wojny/; http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2023/05/06/finist-dzielny-sokol-zaaresztowany/; http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2022/05/16/z-maraton-z-kultury/). Środowisko artystyczne podzieliło się na tych, którzy aktywnie wspierają Putina i jego agresywną politykę, na tych, którzy położyli uszy po sobie i wolą się nie wychylać, i tych, którzy potępili inwazję. Przedstawiciele tej ostatniej grupy albo wycofali się z działalności, albo zostali wypchnięci poza nawias, albo wyjechali za granicę. W związku z szykującym się spektaklem pod roboczym tytułem „Wybory Putina” administracja prezydenta stara się pozyskać artystów sceny i estrady do lansowania głównego kandydata (raport o tym zamieścił portal Meduza: https://meduza.io/feature/2023/10/31/oni-gotovy-tebya-prostit; https://meduza.io/feature/2023/11/02/pravilnye-ispolniteli-s-pravilnym-patrioticheskim-posylom). Przewidywany jest system zachęt dla tych, którzy w początkowej fazie wojny występowali przeciwko niej – teraz może im być wybaczone, jeśli zaprzęgną się do putinowskiego rydwanu wyborczego.
To pieśń najbliższej przyszłości. Natomiast chciałabym wrócić jeszcze do wspomnień, zejść ze sceny teatralnej i ponownie wejść na scenę (około)polityczną. Robert Hanssen (ur. 1944) zmarł w czerwcu br. w więzieniu ADX Florence w stanie Colorado, gdzie odbywał karę dożywocia za szpiegostwo na rzecz Rosji. Był funkcjonariuszem FBI, w 1979 r., a potem regularnie od 1985 r. dostarczał sowieckiemu (potem rosyjskiemu) wywiadowi wojskowemu i cywilnemu pakiety informacji. O amerykańskim wywiadzie elektronicznym, o podwójnych agentach, funkcjonariuszach KGB, którzy współpracowali z USA, o pracy agentury przy ONZ, o szczegółach licznych operacji itd. Według wersji, którą ujawniono po procesie (2001-2002), Hanssen wiecznie potrzebował pieniędzy i to była główna motywacja jego współpracy z Rosjanami. Słynny sowiecki „pieriebieżczik” Oleg Gordijewski wskazywał jednak na to, że Hanssen przez długi czas oddawał rosyjskiemu wywiadowi nieocenione usługi, nie otrzymując za to wynagrodzenia. Niemniej w ciągu piętnastu lat zainkasował ponad milion dolarów. W młodości uczył się na dentystę, ale ostatecznie nie podjął pracy w tym zawodzie. Natomiast nabyta podstawowa znajomość języka rosyjskiego przydawała mu się widocznie przez długie lata. Według ujawnionych materiałów, Hanssen sam zadzwonił do ambasady ZSRS i zaproponował swoje usługi. Hanssen pomógł Sowietom w zebraniu materiałów dowodzących współpracy kilku funkcjonariuszy sowieckich (rosyjskich) służb specjalnych z amerykańskim wywiadem, m.in. Dmitrija Polakowa. Podczas śledztwa i procesu Hanssen współpracował z władzami, dzięki czemu uniknął skazania na karę śmierci. W słowie końcowym przeprosił za swe czyny. Karę odbywał w pojedynczej celi. W nekrologach, jakie ukazały się po jego śmierci w amerykańskiej prasie, określano go jako „jednego z najbardziej niebezpiecznych rosyjskich szpiegów”.
I jeszcze wspomnienie ze świata mody. W ZSRS mody w rozumieniu zachodnich trendów nie było. Społeczeństwo ubierało się w co mogło, wielkie fabryki odzieżowe szyły nieforemne ubiory dla mas. Jeśli ktoś miał ambicję ubierać się inaczej, szył sobie w miarę własnych możliwości odzież sam. Na wagę złota były dżinsy czy inne części garderoby przywożone z zagranicy. W latach 60. czy 70. wymiana handlowa była bardzo ograniczona, za granicę (choćby do demoludów) mogli wyjeżdżać nieliczni, większe ożywienie zapanowało w latach 80., ale to też nie był wielki rozmach, powodujący zmianę jakościową w stylu. Niemniej zwłaszcza druga połowa dekady przyniosła nowe tendencje – pierestrojka otworzyła i w dziedzinie mody nowe możliwości. Na tej fali wypłynął projektant, który od lat 60. próbował szczęścia w sowieckim zamkniętym światku – Wiaczesław Zajcew (ur.1938). W siermiężnych latach 60. próbował tego szczęścia bez szczególnego powodzenia: decydenci z ministerstwa przemysłu tekstylnego nie akceptowali jego pomysłów, zakłady produkowały kreton w kwiatki i z tego trzeba było szyć, a nie wymyślać nie wiadomo co. Na pomysły Zajcewa już wtedy – w latach 60. – zwrócili uwagę francuscy projektanci, musieli jednak poczekać na czasy przełomu. Do pierestrojki Zajcew jako syn zdrajcy (jego ojciec w latach wojny był w niewoli, za co po powrocie do ZSRS został skazany na 10 lat łagru) był pozbawiony możliwości opuszczania kraju. Wreszcie nadeszła sława – kolekcje Sławy Zajcewa zaczęły zdobywać nagrody na międzynarodowych pokazach. Zagraniczna prasa z lubością pisała, że dzięki poradom Zajcewa nowy wymiar w modzie prezentuje jego ważna klientka: Raisa Gorbaczowa, żona genseka. W ostatnich latach Zajcew chorował, spędzał czas głównie w domu we wsi Kabłukowo, gdzie zmarł w kwietniu br., został pochowany na miejscowym cmentarzu.
Zajcew nadał ton rosyjskiej modzie. Jego śladami podążali, czasem z dobrym rezultatem projektanci młodszych generacji. Należał do nich Walentin Judaszkin (ur. 1963). I chodziło nie tylko o ubieranie żon prezydentów – Judaszkin był doradcą modowym Swietłany Miedwiediewej. Judaszkin był dosłownie wszędzie – prowadził program w telewizji, projektował kostiumy dla gwiazd estrady, dla olimpijczyków, wreszcie – dla armii (za co spotkała go ostra krytyka), pokazywał swoje kolekcje w Rosji i za granicą. Nie stronił od świata polityki – dwukrotnie był mężem zaufania Władimira Putina podczas „wyborów” prezydenckich. Zmarł po wyniszczającej chorobie nowotworowej w wieku niespełna 60 lat. Został pochowany na cmentarzu Trojekurowskim w Moskwie.