Jeszcze o pokłosiu „gołej imprezki”

9 stycznia 2024. Czkawka po „gołej imprezce” w klubie Mutabor w Moskwie odbija się nadal szerokim echem. Czasami przyjmuje niespodziewane formy.

W dawnych latach w ZSRS istniał „kodeks moralny budowniczego komunizmu”, taka sowiecka wersja dekalogu (co prawda zawierał dwanaście „przykazań”). Kodeks określał, co wolno, czego nie wolno, wysławiał komunistyczne cnoty, mieszał z błotem zgniliznę moralną. Każdy obywatel, który ubiegał się o paszport i wyjazd zagraniczny (choćby tylko do „demoludów”), musiał otrzymać certyfikat moralności. Było takie określenie „морально нестойкий” (wykorzystane z ironią przez Bułata Okudżawę w jednej z ballad), jak więc ktoś był „moralnie niepewny”, chwiejny w swej postawie, to na żadne socjalistyczne konfitury nie mógł liczyć, był ogólnie podejrzany, a za granicą mógł się nawet dopuścić zdrady ojczyzny itd. Sowieccy moralizatorzy sami oczywiście też miewali poważne problemy z dochowaniem wierności przepisom kodeksu, bo przecież nic, co ludzkie i tak dalej…

W świętoszkowatej (wyłącznie na pokaz) Rosji Putina nie ma miejsca na żarty, zabawę czy fikuśne pomysły. Wprawdzie oficjalnego „kodeksu moralnego budowniczego putinizmu” (jeszcze) nie wprowadzono, ale obowiązuje swoisty kodeks mafijny, zakładający przede wszystkim lojalność wobec bossa. Ale także nakazujący bezruch i brak inicjatywy ze strony obywateli w każdej dziedzinie. Wobec nazbyt figlarnych obywateli stosuje się pokazowe chłosty. Wspominałam już w tym kontekście w poprzednich wpisach o przykładnym ukaraniu członkiń Pussy Riot za obrazę Putina (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2023/12/30/poklosie-rozneglizowanej-imprezki/). A to nie jest jedyny przykład uciszania rozbrykanych wolnościowców. Teraz podobną metodę napominania i karania za nierozsądny wybryk zastosowano szerokim gestem wobec uczestników zorganizowanej przez blogerkę Nastię Iwlejewą imprezy „almost naked”. Niektórzy już zostali postawieni do pionu przez stróży moralności (wieść gminna niesie, że moskiewską bohemę postanowili ukarać ludzie w mundurach z otoczenia Putina).

Piosenkarze podrygujący w negliżu na wieczorku w klubie Mutabor zostali przykładnie wycięci z noworocznych programów rozrywkowych, które ogląda cała Rosja. Wypadli z łaski i teraz stają na rzęsach, żeby „odkupić winę”. Filip Kirkorow zapewnił, że przekaże swoje honorarium za występ w telewizji NTW (skąd najwidoczniej nie został przez nieuwagę wycięty) na potrzeby mieszkańców Biełgorodu, ostrzeliwanego przez ukraińską armię. Deklarację opatrzył łzawym komentarzem w stylu obowiązującej propagandy. Równie wzruszające słowa zapewniające o miłości do Rosji wygłosił z dalekiego Dubaju, dokąd udał się w ramach patriotycznego uniesienia.

W poważne tarapaty wpadł natomiast raper Vacio (to ten, który przyszedł na bal w samej skarpecie nałożonej na genitalia; prawdziwe nazwisko Nikołaj Wasiljew). Najpierw został aresztowany za chuligaństwo – spędził kilka dni w areszcie. Jak twierdzi portal „Agientstwo”, filmik z gołym Vacio pokazano samemu Putinowi, Putin miał być wstrząśnięty, zmieszany i zgorszony. Po odsiedzeniu 15 dni Wasiljewowi wręczono wezwanie do wojenkomatu, po czym został on zawieziony na „rozmowę wychowawczą” do komisariatu policji. Jedna z wypowiedzi rapera nie trafiła do przekonania przesłuchującym i muzyk ponownie trafił do aresztu. Tym razem spędzi w nim 10 dni.

O pomysłodawczyni imprezki, blogerce Nasti Iwlejewej poszła fama, że wyjechała z kraju po tym, jak inspekcja podatkowa zaczęła jej trzepać papiery. Iwlejewa zdementowała te informacje.

Na koniec jeszcze słów kilka o wyczynie właściciela klubu Mutabor, niejakim Michaile Daniłowie. Przedsiębiorca Daniłow dorobił się na handlu papierosami jeszcze w latach 90., miał dobre chody w odpowiednich kręgach i urzędach, potem przerzucił się na biznes restauracyjny. Obecnie ma kilka nocnych klubów, w których negliż jest na co dzień (a właściwie na co noc) mile widziany i dobrze opłacany. W jednym z wywiadów Daniłow opowiadał, że rokrocznie odwiedza Ibizę, aby być na bieżąco w trendach obowiązujących w prowadzeniu biznesu klubowego.

I oto Daniłow dwa dni temu zjawił się w cerkwi pw. Ikony Matki Bożej „Znak”, znajdującej się w pobliżu Kremla i podarował relikwię świętego Mikołaja Cudotwórcy. Darczyńca opowiedział duchownemu, że szczątki świętego przywiezione zostały z Watykanu w listopadzie ub. roku, skrzyneczkę z fragmentem kości świętego zakupiono za pieniądze zarobione w klubach, w tym w Mutaborze, ale z podarowaniem ich cerkwi Daniłow zwlekał, bo czekał na dobrą okazję: święta Bożego Narodzenia. Daniłow zapewnił, że choć ma kilka klubów, to generalnie jest przeciwko „diabelskim sztuczkom” i w pełni popiera Cerkiew. Dziś po Moskwie gruchnęła nowina i wielki śmiech: okazało się, że relikwia jest fałszywką z podrobionym certyfikatem (https://t.me/takesandmemes/9456; https://www.svoboda.org/a/po-moscham-i-eley-dar-vladeljtsa-kluba-mutabor-okazalsya-faljshivkoy/32767322.html). Certyfikat świętoszkowatości właściciela klubu zawisł więc na włosku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *