Emocje związane z wprowadzeniem przez Dumę Państwową „ustawy Dimy Jakowlewa”, zabraniającej adopcji rosyjskich sierot przez Amerykanów, buszują w rosyjskiej przestrzeni publicznej od kilku tygodni. Histeryczne reakcje w Rosji wzbudziła ostatnio sprawa śmierci trzyletniego Maksima Kuzmina, który wychowywał się wraz z bratem Kiriłłem w Teksasie. Rosyjski rzecznik praw dziecka Paweł Astachow, zanim ktokolwiek zdołał cokolwiek ustalić i wyjaśnić, oskarżył amerykańskich rodziców o umyślne spowodowanie śmierci Maksima. Na jakiej podstawie? Nie bardzo wiadomo, ale ostra reakcja Astachowa zrobiła swoje: w oficjalnych rosyjskich mediach rozbrzmiał chór głosów domagających się wprowadzenia pełnego zakazu zagranicznych adopcji oraz zawrócenia do Rosji wszystkich sierot adoptowanych przez Amerykanów.
Los dzieci znowu stał się towarem w politycznej przepychance. Po stronie rosyjskiej trwa formułowanie oskarżeń pod adresem strony amerykańskiej. „Paroksyzmy nienawiści do amerykańskich rodziców zastępczych skręcają rosyjskich urzędników i prawodawców. Śmierć rosyjskiego dziecka w Teksasie to [w ich ujęciu] nie straszny wypadek, a kolejne zabójstwo. Powstaje wrażenie, że Amerykanie realizują jakiś złowróżbny plan, że ustawiają się w kolejce, by zamordować kolejne rosyjskie dziecko” – pisze Władimir Abarinow w „Graniach”. Podsycanie nienawiści do „Amierikosów-Pindosów” stanowi dziś ważny element rozbujanego rosyjskiego pejzażu. Trafia na podatny grunt: nic tak skutecznie nie organizuje zgodności opinii publicznej, jak dobrze znany wspólny wróg zewnętrzny.
Na wczorajszej specjalnej konferencji prasowej przedstawiciele miejscowych władz i prokurator okręgowy ze stanu Teksas oświadczyli, że Maksim Kuzmin zmarł na skutek nieszczęśliwego wypadku. Czy Paweł Astachow wycofa wobec tego swoje oskarżenia, przeprosi za pospieszne, nieuzasadnione oskarżenia? Nie zanosi się na to: zapowiedział, że rosyjskie władze powinny zażądać od strony amerykańskiej pełnej dokumentacji związanej ze sprawą. Wcześniej 28 lutego oświadczył, że nie ma zamiaru podawać się do dymisji, bowiem dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków, a jego dymisji domagają się pedofile, bo on z nimi skutecznie walczy.
Paweł Astachow faktycznie walczy. Ostro i nie licząc się z niczym. Udzielił np. zdecydowanego wsparcia biologicznej matce chłopców, adoptowanych przez rodzinę w Teksasie. Julia Kuzmina została pozbawiona praw rodzicielskich z powodu notorycznego zaniedbywania dzieci i pijaństwa. Paweł Astachow odnalazł ją zagubioną gdzieś w obwodzie pskowskim, umył, uczesał, przyodział i zaprosił do studia telewizyjnego. W godzinach największej oglądalności rosyjscy widzowie programu pierwszego mogli obejrzeć przykładną, pełną skruchy matkę, przysięgającą, że rzuciła alkohol, ma pracę i będzie się opiekować młodszym synem, którego chce ściągnąć z Teksasu, „póki go tam nie zabili”. Łzy wzruszenia ciekły po policzkach publiczności zgromadzonej w studio i przed telewizorami. Niestety wola poprawy opuściła biedną kobietę już w drodze powrotnej do domu: Julia Kuzmina z towarzyszem upiła się do nieprzytomności i urządziła w pociągu pobojowisko. O tym widzowie pierwszego programu już się jednak nie dowiedzieli, bo to nie pasuje do pozytywnego obrazka matki, która chce zacząć nowe życie i opiekować się utraconym synkiem. Straszna historia.
Straszna we wszystkich aspektach. Dzieci z patologicznej rodziny (Julia Kuzmina pije od trzynastego roku życia, jej partner właśnie wyszedł z więzienia za gwałt i podpalenie staruszki) nie znajdują rodziny zastępczej w Rosji, w zeszłym roku trafiają do USA. W Rosji z pośrednictwa adopcyjnego utrzymuje się wiele agencji. Jak wynika z publikacji prasowych, wiele z nich nagina przepisy, wymusza dodatkowe opłaty, wiele bierze udział w korupcyjnym procederze. Czy dzieci są temu winne? Na pewno nie. Dzieci chcą mieć rodzinę i tyle. Jeśli to rodzina w Ameryce, to niech będzie w Ameryce. Urzędnicy zajmujący się adopcjami podkreślali, że rosyjskie rodziny nie chcą adoptować niepełnosprawnych dzieci. A Amerykanie adoptowali. Czy los dzieci poprawi się z powodu tego szumu, podnoszonego w mediach, z powodu odgórnych zmian w przepisach?
„Ustawa Dimy Jakowlewa” miała być symetryczną odpowiedzią państwa rosyjskiego na „akt Magnitskiego” (zakaz wjazdu do USA dla osób związanych ze śmiercią w areszcie śledczym audytora Siergieja Magnitskiego). Czy faktycznie się stała? Gdyby rosyjskie rodziny adoptowały amerykańskie sieroty, to można by mówić o porównaniu sytuacji, symetrycznej odpowiedzi itd. Ustawa miała pokazać moralną wyższość rosyjskiego prawodawstwa nad amerykańską hipokryzją. Czy pokazała? No, nie wiem. Pokazała i nadal pokazuje raczej patologie systemu. Pisarz Michaił Weller powiedział w rozgłośni Echo Moskwy: „O cierpieniach sierot w USA Duma zaczęła krzyczeć dopiero wtedy, kiedy [Amerykanie] przyjęli akt Magnitskiego. Publiczne opłakiwanie aktu Magnitskiego byłoby nieprzyzwoite, należało zatem znaleźć jakiś dobry powód, by szlochać i krzyczeć ze złości. I znaleziono powód – los adoptowanych przez Amerykanów dzieci. Los sierot w Rosji jest o wiele bardziej nieszczęsny. Takich tragedii w Rosji jest o wiele więcej”. A obrońca praw człowieka, członek prezydenckiej Izby Społecznej Borys Altszuler dodaje: „W 2012 roku przybyło w Rosji 83 tys. sierot. To bardzo dużo, 250 dziennie. Ile z tych dzieci trafi do rodzin krewnych? Dziesięć procent. Tylko dziesięć procent. To statystyczne zero. To znaczy, że w Rosji nikt się nie zajmuje pracą z rodzinami. W USA, we Francji do rodzin krewnych z domów dziecka powraca 70 procent dzieci”.
Ale w poszukiwaniu argumentów na rzecz „ustawy Dimy Jakowlewa” takie dane się nie przydają, więc się o nich głośno nie mówi. Szerokiej publiczności powtarza się: „Nie damy skrzywdzić naszych dzieci. Odbierzemy nasze dzieci i zawrócimy je do Rosji. Już nigdy żadne rosyjskie dziecko nie zginie na obczyźnie”. I to zyskuje poklask. Nikt nie pyta, jak ta demagogia ma się do życia.
Hmm.A kto ma się pytać?Olbrzymia część opinii publicznej jest w układzie z władzę.Ci co zadają pytania są nieliczni.Społeczeństwo nisko wykształcone , często zdegenerowane alkoholem.I media , które w większości są zależne od państwa.Państwo skorumpowane , dzieci porzucone przez zdegenerowanych rodziców i agendy państwowe niczym nie zainteresowane.W takim państwie łatwo jest wpłynąć na opinię i nastroje ludu.Pytanie o ustawę symetryczną jest po prostu abstrakcyjne.W gruncie rzeczy znamy to,w łagodniejszej formie, z naszego podwórka. Radio Maryja i o.Rydzyk.Czy ktoś wiedział o co chodzi w protestach?.Nawet Episkopat plótł półprawdyi głupoty w obronie interesów telewizji TRWAM.Mechanizm oddziaływania jest ten sam.Podstawą jest niski poziom umysłowy społeczeństwa.
Cała akcja z sierotami jest tylko dowodem na to jak wysoko umocowani są ludzie odpowiedzialni za Hermitage i śmierć Magnickiego .