4 stycznia. W obwodzie ługańskim trwają walki w okolicach Stanicy Ługańskiej, separatyści prowadzą rozmowy z Kijowem w sprawie kolejnej wymiany jeńców, w stronę „Noworosji” jedzie jedenasty konwój z Rosji. „Noworosja” to był falstart – powiedział w szeroko cytowanym przez światowe media wywiadzie Aleksandr Borodaj, jeden z animatorów samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, 7 sierpnia złożył pełnomocnictwa ze wszystkich swoich samozwańczych „stanowisk” i wycofał się na z góry upatrzone pozycje w Moskwie. Projekt „Noworosja” nie czuje się dobrze. A centrala w Moskwie zajęta jest obecnie świętowaniem i nie zwraca uwagi na doniesienia z frontu.
A doniesienia są ciekawe. Towarzysz broni Borodaja, kultowy przywódca separatystów Donbasu, lew Słowiańska Igor Girkin vel Igor Striełkow, który podobnie jak Borodaj w sierpniu opuścił pole bitwy i szuka szczęścia pod słońcem Rosji, wezwał bojowników, by za jego przykładem co prędzej wyjechali z „Noworosji”. „W przeciwnym razie rozwiązanie będzie krwawe, bezsensowne i tragiczne”. Apel Striełkowa jest związany z głośnymi wypadkami pod Łutugińskiem, gdzie w wyniku strzelaniny zginął jeden z liderów „Noworosji”, Aleksandr Biednow, pseudonim „Batman”.
„Batman”, zwany również „San Sanyczem”, wiosną 2014 roku był jednym z prowodyrów „Rosyjskiej Wiosny” na wschodzie Ukrainy, zawodowy milicjant (sam mówił o sobie: „oficer specnazu MSW”), sprawnie organizował antymajdany i przejęcia budynków publicznych. 1 stycznia jechał z ochroną, został zastrzelony przez „ludową milicję”, przy próbie zatrzymania go na rozkaz miejscowej prokuratury; wraz z szefem zginęło też sześciu przybocznych. Taka jest wersja podawana przez prokuraturę; według innych źródeł zasadzkę na „Batmana” urządził rosyjski specnaz. Sądząc po publikowanych w sieci zdjęciach z miejsca wypadku, to była prawdziwa bitwa z użyciem ciężkiej broni.
Samozwańcza prokuratura ścigała „Batmana” i jego mołojców za porwania ludzi. Lokalna telewizja „Ługandy” nadaje teraz serię przyjemnych reportaży o działalności grupy szybkiego reagowania pod dowództwem Biednowa. Wynika z nich, że tak lubiani przez prezydenta Putina uprzejmi panowie w nabytych w sklepach z militariami mundurach zajmowali się przetrzymywaniem ludzi w nielegalnych więzieniach. Tam bili ich, torturowali i wymuszali okup. Wesoła grupa „San Sanycza” trudniła się grabieżą, najbardziej interesowały ich auta.
Ścigająca „Batmana” prokuratura i „ludowa milicja” są podporządkowane Igorowi Płotnickiemu, który „otwieczajet za bazar” w Ługańskiej Republice Ludowej, to znaczy jest szefem tego samozwańczego tworu. A „Batman” i jego drużyna chcieli działać na własny bandycki rachunek.
Striełkow ma o „zabójstwie” Biednowa wyrobione zdanie: chodziło o to, aby sprowokować bojowników i wywołać powstanie. Powstanie zostałoby, zdaniem Striełkowa, obwołane antynarodowym buntem, a to pociągnęłoby za sobą konsekwencje, „aż do utraty kontroli nad republikami ludowymi i przekazania ich Kijowowi pod pretekstem likwidacji bandytyzmu”.
Porachunki pomiędzy zwaśnionymi dowódcami separatystów należą do smutnego pejzażu „Noworosji”. Wypowiadanie posłuszeństwa wchodzi tu w modę. Dowódca DRG (grupa dywersyjno-wywiadowcza) „Rusicz” Aleksiej Milczakow oznajmił, że jego oddział nie będzie się od dziś podporządkowywał poleceniom władz Ługańskiej Republiki Ludowej. To jego reakcja na zabicie „Batmana”. Płotnickiego i spółkę nazwał nieprzyzwoitym słowem i zapowiedział, że będzie walczył i przeciwko nim, i „Ukrom”.
Milczakow jest znany jako wyjątkowo „uprzejmy” zielony człowieczek. Dwa lata temu publikował w internecie wezwania do zarzynania bezdomnych, dzieci i szczeniąt (wezwania ilustrował drastycznymi scenami ze swoim udziałem). W „Nazipedii” jest przedstawiany jako kibic (może raczej kibol) petersburskiego klubu Zenit. We wrześniu Milczakow chwalił się wstrząsającymi zdjęciami wykonanymi na wschodzie Ukrainy. O jego czynach można poczytać na jego profilu Vkontakte. Milczakow cytuje Putina: „Ci, którzy dobrowolnie spełniają swój obowiązek na Ukrainie, nie są najemnikami”.
Ciekawych prezydent Putin ma popleczników. Kilka dni temu bojownicy formacji „Kozacka Gwardia Narodowa” Ługańskiej Republiki Ludowej zamieścili na kanale Youtube apel do Władimira Władimirowicza. Apel jest de facto donosem na Płotnickiego, który ma handlować węglem, a pieniądze kłaść sobie do kieszeni. Herszt tej bandy, niejaki „Batia” pyta prezydenta Rosji prostymi kozackimi słowy: „Chciałbym zapytać Rosję, jak długo jeszcze tacy Płotniccy, parchy nie wiadomo skąd, będą nas okradać?”. Kochający prawo „Batia” informuje Kreml – gdyby Kreml jeszcze tego nie wiedział – że „Gumanitarka” z poprzednich konwojów została rozkradziona i sprzeniewierzona przez władze.
Ten konwój, który właśnie jedzie, pewnie podzieli losy poprzednich. Chyba że wcześniej wszyscy „ci, którzy dobrowolnie spełniają swój obowiązek na Ukrainie”, się tam nawzajem wystrzelają.