Czterdzieści minut po godzinie pierwszej w nocy prezydent Putin wystąpił z orędziem do narodu w sprawie zestrzelenia malezyjskiego samolotu nad terytorium Ukrainy kontrolowanym przez donieckich separatystów. Orędzie było krótkie, wodniste, złożone ze zdań zagmatwanych, napisane najwyraźniej na kolanie. Prezydent wyglądał na zmęczonego, zagonionego, niewyspanego. Cóż, środek nocy. Obejrzyjcie Państwo sami: http://www.youtube.com/watch?v=bA-4D6g5ys4. Wystąpienie zawierało wygłoszone już przedtem tezy: że konflikt w Donbasie jest wewnętrznym konfliktem Ukrainy, że Rosja od zarania konfliktu optuje za pokojowym uregulowaniem. I dalej: „Mogę powiedzieć z całym przekonaniem, że gdyby 28 czerwca działania bojowe na wschodzie Ukrainy nie zostały wznowione, to tej tragedii by nie było. Jednocześnie nikt nie powinien i nie ma prawa wykorzystywać tragedii do swoich wąskich politycznych celów”. Mówił opływowo o „przedstawicielach Donbasu” [kto to jest mianowicie? skąd się tam wzięli? – tego nie powiedział]. Stwierdził, że śledztwo w sprawie wyjaśnienia przyczyn tragedii powinna prowadzić ICAO.
Ani słowa o odpowiedzialności Rosji za wysłanie na wschód Ukrainy „zielonych ludzików”, a wraz z nimi sprzętu i broni, w tym zestawów rakietowych, które już zestrzeliły kilka ukraińskich samolotów i śmigłowców. Putin idzie w zaparte – nie, to nie my, to oni. My jesteśmy biali i puszyści. I domagamy się rozmów. I kochamy pokój. Jeżeli ktoś oczekiwał, że prezydent Putin weźmie na siebie przynajmniej część odpowiedzialności za katastrofę, to się srodze pomylił. Całą winę rosyjski lider zwalił na władze Ukrainy, które prowadzą operację antyterrorystyczną w Donbasie. „Nie przyznał się” – brzmi tytuł komentarza audycji Radia Swoboda.
Dlaczego orędzie prezydent wygłosił o 1.40 w nocy? Poddani spali lub hulali, w końcu są wakacje. Za to na drugiej półkuli akurat była dobra pora – prime time w telewizji. Wychodzi na to, że prezydent Rosji wygłosił orędzie do narodu amerykańskiego. Do narodu amerykańskiego przemówił chwilę później ich własny prezydent, Barack Obama, który skrytykował Rosję i prorosyjskich separatystów za mataczenie i utrudnianie rozpoczęcia śledztwa w sprawie okoliczności zestrzelenia samolotu. „Co oni chcą ukryć?” – zadał retoryczne pytanie Obama.
W audycji rozgłośni Echo Moskwy Arkadij Ostrowski, szef rosyjskiego biura czasopisma „The Economist” analizował: „Teraz strona rosyjska będzie mówić jedno i będzie powtarzać, że strona amerykańska szerzy kłamstwa. A strona amerykańska i Zachód będą mówić: mamy fakty. Oto zdjęcia, oto sygnały radarów. […] Na kogo [działania propagandowe rosyjskich mediów] oddziałują? To oddziałuje wyłącznie na rosyjskich telewidzów. Putin nadal ma wysoki ranking poparcia wyhodowany na ostrych wojennych posunięciach. Ale na Zachód to działać nie będzie. […] Czyli tam, gdzie będą podejmowane decyzje o wprowadzeniu kolejnych sankcji, o zmianie polityki wobec Rosji, o zmianie stosunku do Władimira Putina, to nie będzie miało wpływu”. Ton zachodniej prasy po katastrofie jest jednoznacznie negatywny względem Putina – większość mediów nazywa go sprawcą tragedii „nowego Lockerbie”. Politycy zachodni, którzy do tej pory zachowywali spokojny dystans do Władimira Władimirowicza, obecnie mocno zaostrzyli retorykę. A za retoryką mają pójść konkretne decyzje o sankcjach. Reagują też członkowie rodzin ofiar katastrofy. Ojciec młodej Holenderki wystosował na ręce Putina list: „Potworze, zniszczyłeś moje życie. Na pewno ma pan powody do dumy, że pozbawił pan życia moją córkę”. Czy te pełne bólu słowa zrozpaczonego ojca dotrą do serca prezydenta Putina, który jest ojcem dwóch córek. Jak wiadomo z nieoficjalnych źródeł, jedna z nich, Maria, mieszka właśnie w Holandii.
Na jutro Putin zwołał nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa, które ma być poświęcone „integralności terytorialnej Federacji Rosyjskiej”. Wielu komentatorów sugeruje, że podczas narady zapadną ważne decyzje, być może w sprawie wprowadzenia ‘sił pokojowych’ na terytorium Donbasu. A być może chodzić będzie o odpowiedź Rosji na nowe zachodnie sankcje. Tak czy inaczej nie brzmi to optymistycznie.