Archiwa tagu: II wojna światowa

Parmezan i Beevor na stosie

6 sierpnia. Z całego kraju napływają meldunki: w obwodzie biełgorodzkim 45-tonowym kamazem rozjechano siedem ton sankcyjnego sera (http://www.znak.com/urfo/news/2015-08-06/1044013.html), w Petersburgu zniszczono partię zarekwirowanej wieprzowiny niewiadomego, więc zapewne europejskiego pochodzenia, podobnie w obwodzie samarskim, w Orenburgu – pod maczety siepaczy trafiła partia sera z Łotwy, na stos zostaną skierowane nektarynki i brzoskwinie, które przyjechały z Turcji (nieobjętej sankcjami), ale na lewych papierach, więc spłoną, podobnie jak pomidory i jabłka z Polski, którym podstępnie udało się dojechać do samej Moskwy. Od dziś obowiązują przepisy nowego dekretu prezydenta Putina, przewidujące niszczenie żywności objętej rosyjskimi sankcjami. Łącznie zniszczono 300 ton owoców i 30 ton mięsa. Ura!

Minister rolnictwa Aleksandr Tkaczow zapewnia, że niszczenie żywności pochodzącej z kontrabandy jest zgodne ze światową praktyką: „naruszyłeś prawo, jeśli to kontrabanda, to trzeba to zniszczyć” – wyjaśniał w telewizji. Poza tym, zdaniem ministra, ta produkcja jest kiepskiej jakości, więc rozdawać jej nie należy: „nie wolno narażać na szwank zdrowia obywateli”. Minister wyjaśnił, że już są odczuwalne rezultaty światłej decyzji prezydenta: od chwili, gdy podano do wiadomości, że kontrabanda będzie spalana na granicach, wwóz podejrzanych ładunków zmniejszył się aż dziesięciokrotnie. Ura!

Wokół nowych przepisów i sposobów ich zastosowania w rosyjskich mediach i Internecie rozpętała się burza. Mnóstwo ludzi jest zbulwersowanych tym, że niszczona jest żywność. Coś, co jest święte. Zbierane są podpisy pod petycją w sprawie uchylenia dekretu prezydenta, w ciągu jednego dnia podpisało ją 250 tysięcy ludzi. Czy to coś da? Eksperci wzruszają ramionami: owszem, petycja trafi do administracji prezydenta, dostanie się w biurokratyczne żarna, zaczną ją brać pod światło odnośne czynniki i sprawa umrze po drodze przed najwyższe oblicze.

„Niszczenie żywności jest przez rosyjskie organy państwowe wykonywane jak szeregowa akcja policyjna. Ale to nie jest zwyczajna akcja policyjna. To demonstracyjne barbarzyństwo, wyzwanie rzucone społeczeństwu, odwracanie oczu od etycznego aspektu tam, gdzie jest on najważniejszy” – pisze dziś gazeta „Wiedomosti”. Czym spowodowana jest ta pokazowa wojna z jedzeniem? Wersja, że jest podyktowane potrzebą zmobilizowania społeczeństwa, wzmocnienia poczucia oblężonej twierdzy, raczej odpada – mówi Aleksiej Lewinson z Centrum Lewady. Nie ma obecnie potrzeby dodatkowego mobilizowania ludzi – społeczeństwo nie podaje w wątpliwość działań władz. Tymczasem akcja z niszczeniem żywności dotyka bolesnych dla Rosjan miejsc. Na dodatek adresatami tej akcji są grupy lojalne wobec władzy, które zaczynają odczuwać drożyznę.

Ale władza się tym nie przejmuje. Władza i krąg obsługi ma się dobrze, w tym ich kosmosie nie głodują, a to, co się plącze pod nogami, niech sobie radzi. W zamian mamy Krym i poczucie, że wszyscy są przeciwko nam, a my się z przekory nie damy.

Opozycjonista Aleksiej Nawalny (https://navalny.com/p/4389/) zebrał na swoim blogu przykłady, jak biedni rosyjscy emeryci grzebią w kontenerach z wyrzuconą przez supermarkety przeterminowaną lub zepsutą żywnością, podczas gdy władza niszczy dobre produkty i jeszcze oznajmia, że to z troski o zdrowie ludności. Wielu internautów zadaje pytanie, jak to możliwe, że Putin – syn ludzi, którzy przeżyli blokadę Leningradu (matka omal nie umarła z głodu) – jest w stanie podpisać taki drakoński dekret, żeby wyrównać (w jego chorej wyobraźni) rachunki z Zachodem.

Walka na froncie mordowania krewetek ma swoich pierwszych bohaterów. Już dwadzieścia minut po północy pojawili się „białoruscy partyzanci”, donosi prasa. Ciężarówka wioząca 1,5 tony pomidorów przybyła na punkt kontrolny na granicy rosyjsko-białoruskiej. Gdy kierowca dowiedział się, że z powodu braku odpowiednich znaków na etykietkach towar zostanie zarekwirowany i zniszczony, wsiadł do wozu i odjechał na Białoruś. Pomidory zostały uratowane przed rosyjskim walcem.

W Twitterze i FB pojawiły się setki żartów i memów. Np.: „Zobaczcie, jak w Rosji szybko wprowadzany jest szariat – najpierw wielożeństwo dopuszczamy, teraz wieprzowinę niszczymy, a niedługo będziemy złodziejom ręce odrąbywać”. Albo trzeźwe spostrzeżenie: „Ciekawe, kiedy zaczną palić nie sery i mięso, a iPhony i ciuchy”. Albo taka przeróbka sławnego obrazu Riepina „Iwan Groźny i jego syn Iwan” – https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1631498340469054&set=a.1508674989418057.1073741828.100008267112034&type=1&theater . Albo wizyta premiera Miedwiediewa – podczas wizyty w supermarkecie w towarzystwie ministra rolnictwa wskazuje, który kawałek mięsa spalić: https://twitter.com/hohland_gosdep/status/629222340342235136

Choć tak naprawdę do śmiechu nie jest. „Gejropejska” żywność nie jest jedynym kandydatem na putinowskie stosy. W Jekaterynburgu i obwodzie swierdłowskim z bibliotek szkolnych usuwane są książki dwóch brytyjskich historyków: Johna Keegana i Antony Beevora. Ich prace poświęcone II wojnie światowej dostarczała bibliotekom fundacja George’a Sorosa. Na razie fundacja nie dostała etykietki „organizacji niepożądanej” (choć według nieoficjalnych danych znalazła się na opracowanej w Radzie Federacji „patriotycznej stop liście”), ale nie od dziś wiadomo, jaką etykietkę ma u lokatorów Kremla Soros – to mecenas kolorowych rewolucji. Więc może z rekwirowaniem książek bardziej chodzi o uderzenie w Sorosa niż w historyków. Gubernator tłumaczy, dlaczego pozbywa się Brytyjczyków: „Książki tych autorów opacznie interpretują informacje o wydarzeniach II wojny światowej, są sprzeczne z dokumentami historycznymi i są przepojone propagandowymi stereotypami nazizmu”. No tak, no tak, teraz wszyscy są faszystami – i banderowska junta w Kijowie, i Soros, i brytyjscy historycy, i parmezan, i Abama, wszyscy.

Czym się Beevor naraził? Pokalał dziewiczą istotę działań Armii Czerwonej w Berlinie, pisząc, że krasnoarmiejcy gwałcili Niemki. Akademik Aleksandr Czubarjan wystąpił nieśmiało w obronie książek: „nauczyciel historii powinien mieć możliwość zapoznania się z różnymi opiniami, aby mógł je porównać”. Sam Antony Beevor odpowiedział władzom obwodu swierdłowskiego na łamach „The Guardian”: „Najbardziej obawiam się tego, że kolejna ekipa rządząca próbuje narzucić nam swoją wersję historii. Jestem kategorycznie przeciwny podobnym próbom dyktowania prawdy, niezależnie od tego, o czym mowa – o Holocauście, ludobójstwie Ormian czy „świętym zwycięstwie” maja 1945 roku”.

Nie wszyscy jednak są przerażeni planem wycinania niebłagonadiożnych ksiąg z rosyjskich bibliotek. „Patriotyczny” bloger zergulio (http://zergulio.livejournal.com/3076341.html) wali prosto z mostu: „Jak wiadomo, fundacja Sorosa w latach dziewięćdziesiątych wydawała niemałe pieniądze na dyskredytację naszej historii i dezinformację rosyjskich uczniów. Teraz, kiedy amerykański plan zniszczenia Rosji stał się dla wszystkich oczywisty, próbujemy oczyścić się od amerykańskiego brudu i kłamstwa, zerwać z fałszowaniem naszej historii i naszych zwycięstw”.

W paranoję wpadają coraz szersze kręgi. Fahrenheit 451 coraz bliżej?

Memoriał wydaje katyńską księgę pamięci

23 czerwca. W roku 75-lecia zbrodni katyńskiej stowarzyszenie Memoriał przygotowuje wydanie księgi pamięci zawierającej imiona, nazwiska i biografie zamordowanych w Katyniu Polaków. Jak informuje strona internetowa Planeta.ru (http://planeta.ru/campaigns/katyn), grupa badaczy ze stowarzyszenia Memoriał przestudiowała obszerny materiał archiwalny (archiwa radzieckie, niemieckie, polskie). Pozwoliło to ustalić nazwiska polskich oficerów przebywających w niewoli radzieckiej od jesieni 1939 roku do wiosny 1940 i daty egzekucji (kwiecień-maj 1940) wszystkich jeńców przebywających w obozie w Kozielsku. Zebrano bezcenny materiał dotyczący zarówno okresu przebywania w obozie, jak i przedwojennego życia zamordowanych.

Polska sekcja Memoriału pod kierunkiem Aleksandra Gurjanowa od lat pracuje nad zbieraniem archiwaliów dotyczących stalinowskich represji wobec obywateli Polski. Ich partnerem w Polsce jest Ośrodek KARTA – dwa lata temu wydana została po polsku księga pamięci „Zabici w Katyniu”. Rosyjskie wydanie zostanie zaktualizowane i uzupełnione o najnowsze ustalenia.

Środki na wydanie księgi Memoriał zamierza zbierać za pośrednictwem strony internetowej. „Dla nas ten sposób pozyskania środków jest szalenie ważny, chodzi o to, by ludzie mogli przyczynić się do ustanowienia prawdy – mówi Aleksandr Gurjanow (Grani.ru). – Nasze państwo, które postanowieniem Dumy Państwowej formalnie przyznało, że zbrodnia katyńska stała się aktem bezprawia ze strony totalitarnego państwa i została dokonana na bezpośrednie polecenie Stalina i innych radzieckich przywódców, kategorycznie odmawia uznania za ofiarę każdego rozstrzelanego oddzielnie. W 2004 roku śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej zostało zakończone, a jego rezultaty – utajnione. Prokuratura Wojskowa nie tylko odmawia rehabilitacji ofiar tej zbrodni, ale także nie chce wszczynać przewidzianej przez prawo procedur – nie przyjmuje ani wniosków Memoriału, ani wniosków polskich krewnych zabitych […] Do tej pory nie została ustalona odpowiednia kwalifikacja prawna zbrodni, nie znamy nazwisk winnych tej zbrodni, część dokumentacji nadal jest utajniona […] Państwo [rosyjskie] nie chce uznać zbrodni katyńskiej za zbrodnię stanu ani nawet za zbrodnię popełnioną z przyczyn politycznych czy zbrodnię wojenną. Zamiast tego prokuratura próbuje przedstawić Katyń jako eksces oprawców – przekroczenie uprawnień przez kilku funkcjonariuszy NKWD”. Księga ma się ukazać 17 września.

Ta inicjatywa Memoriału to rzecz nie do przecenienia. W rozkręcającej się karuzeli fałszowania historii w Rosji (sakralizacja strony heroicznej udziału ZSRR jako jedynej obecnej w historii II wojny światowej, a właściwie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, odrzucanie innych wydarzeń i interpretacji) inicjatywa Memoriału jest jak łyk świeżego powietrza w dusznej sali.

Dyskusje wokół zbrodni katyńskiej w Rosji nie wygasły. Zwolennicy wersji, że zbrodni dokonali Niemcy w 1941 roku, drukują książki (http://www.hrono.info/libris/lib_sh/shwed00.php), artykuły (nawet w wysokonakładowych tabloidach: http://www.eg.ru/daily/politics/31608/), udzielają wywiadów (http://www.kp.ru/daily/25659/821651/), jeżdżą po kraju z prelekcjami.

Tumanienie Rosjan wypreparowaną do bieżących celów politycznych wersją wydarzeń historycznych trwa w najlepsze. Wczoraj była rocznica rozpoczęcia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. W Moskwie i innych miastach (m.in. Brześciu) odbyły się rocznicowe uroczystości. Na oryginalny pomysł wpadli w telewizji REN. Oto wyimki z informacji prasowej rozsyłanej do redakcji: „REN-TV rozbudzi patriotyzm w Rosjanach 22 czerwca, punktualnie o czwartej rano. Wtedy zacznie się ogólnokrajowa akcja „Вставай, страна огромная”. Nadawanie programu zostanie o tej porze przerwane, wykonana zostanie pieśń (jw.), potem nastąpi cisza w eterze […] Grupy rekonstrukcyjne wyjdą na ulice Moskwy i przemaszerują od placu Błotnego do Aleksandrowskiego Sadu, o czwartej rano zostanie odczytany komunikat o rozpoczęciu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Na ulicach zostanie odtworzona trwożna atmosfera pierwszych dni wojny, sprzęt wojskowy, głośniki, objawiające o początku wojny, żołnierze, wyjeżdżający na front”.

„Odtworzenie trwożnej atmosfery” jest jednym z elementów ciągle budowanej trwożnej atmosfery tych dni. W programach poświęconych polityce i nie tylko nieustannie pokazuje się militaria.

Ogarnięci amokiem deputowani Dumy Państwowej wystąpili z kolejną odjechaną inicjatywą. Stwierdzili, że w celu przywrócenia sprawiedliwości dziejowej należy obywatelom Rosji dostarczyć pełną informację o firmach, które współpracowały z Niemcami hitlerowskimi. Produkty takich firm mają być specjalnie oznaczane. Autor projektu ustawy jest przekonany, że część Rosjan zrezygnuje z kupowania takich marek. Taka inicjatywa może cokolwiek dziwić w kraju, który od 1939 do 22 czerwca 1941 roku ściśle współpracował z Trzecią Rzeszą, dostarczał jej artykuły rolne, ropę naftową, drewno i wiele innych towarów. Jak przypomniał przy tej okazji Jegor Siennikow, „ostatnie pociągi z ZSRR do Niemiec wyprawiono 21 czerwca 1941 roku, ostatni skład z radzieckim zbożem przejechał przez most na Bugu w stronę Terespola na godzinę i 50 minut przed tym, jak Niemcy napadły na ZSRR”. Ale o tej stronie historii się nie mówi – nie pasuje do heroicznej wersji jedynej prawdy jedynego zwycięzcy.

Archiwa szeroko zamknięte

14 kwietnia. Gdy Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła pięć dni temu ustawę o odtajnieniu archiwów organów represji totalitarnego reżimu komunistycznego, Moskwa gniewnie fuknęła. Ale zachowała spokój: najważniejsze archiwa KGB opuściły Kijów jeszcze w okresie rozpadu ZSRR, zanim Ukraina proklamowała niepodległość. Można mieć pewność, że tajemnice zbrodniczych instytucji sowieckich długo jeszcze nie zobaczą światła dziennego – w Moskwie są bezpieczne, żadne niepożądane oko nawet przelotnie nie muśnie teczek z napisem „Ściśle tajne”.

Praktyka zamykania (lub niszczenia) archiwów – po krótkim okresie względnej otwartości w latach dziewięćdziesiątych – wróciła już w pierwszej kadencji prezydenta Putina. Pisałam o tym w 2004 r. w „Tygodniku Powszechnym” (http://tygodnik.onet.pl/archiwa-szeroko-zamkniete/8xl0y). Historycy od dawna mówią, że nawet dla nich dostęp do archiwów jest coraz trudniejszy. Jak więc prowadzić poważne badania historyczne bez możliwości pracy z dokumentami?

Wielka bitwa o pamięć, jaką Rosja prowadzi z resztą świata, opiera się na dyrektywach propagandowych, a nie na dociekaniu prawdy historycznej. Kolejne fale wzbierają szczególnie z okazji ważnych dat czy okrągłych rocznic wydarzeń historycznych, teraz obserwujemy wzmożenie w związku ze zbliżająca się siedemdziesiątą rocznicą zakończenia II wojny światowej. Kilka dni temu w Jekaterynburgu została pospiesznie zamknięta wystawa o współpracy Sowietów z aliantami. Dlaczego? Bo Kreml lansuje modę na myślenie, że ZSRR sam wygrał wojnę z Hitlerem. Żadni alianci nie będą się teraz plątać pod nogami jedynego zwycięzcy. Im bliżej rocznicy, tym obfitsza piana toczy się z ust telewizyjnych propagandystów (nazywanych propagandonami). To do nich, a nie historyków czy weteranów będzie należała oprawa rocznicy.

Ważną publikację o ciągle niedostępnym masywie archiwalnym sprzed siedemdziesięciu i więcej lat zamieścił dzisiejszy „Kommiersant”. Historyk Leonid Maksimienkow wylicza, co jest dostępne, a co niedostępne w archiwach dotyczących lat wojny. Jak się okazuje, „masywy utajnionej prawdy historycznej są kolosalne”. Weźmy choćby archiwum Stalina. Według wyliczeń Maksimienkowa, nie ma dostępu do co najmniej kilkunastu procent tych zasobów. Z dokumentów dotyczących II wojny światowej, „utajnione są szyfrogramy sztabu generalnego Armii Czerwonej, komisariatów ludowych przemysłu lotniczego, zbrojeniówki, przemysłu ciężkiego, niedostępne są kopie rozkazów ludowego komisarza obrony”. Z dokumentów związanych z okresem pomiędzy 1939 a 1941 nie ma dostępu do uwag Stalina na sprawozdaniu komisarza obrony, akt współpracy z Niemcami. „Przed rosyjskimi historykami ukrywa się notatki, informacje, komunikaty i telegramy Stalina dotyczące przygotowań Niemców do operacji na kierunku smoleńskim, o doświadczeniach pierwszych trzech miesięcy wojny, o brakach w wyposażeniu i wyszkoleniu radzieckiej obrony przeciwlotniczej […]. Utajnione są szyfrogramy Stalina i jego ulubieńca Lwa Mechlisa, autora „kerczeńskiej katastrofy z 1942 roku. Czy można bez tych zasobów dyskutować o historii wojskowo-politycznej Związku Sowieckiego w ogóle, a o przygotowaniach i początkowym okresie wojny w szczególności?” – zadaje retoryczne pytanie Maksimienkow. A przecież to niezbędne, by zrozumieć, dlaczego Sowieci dostali w pierwszych miesiącach wojny tak krwawe lanie od Niemców.

„Za to przez dziesięciolecia karmi się nas klonowanym Stalinem z filmów, seriali czy sensacyjnych quasi-dokumentalnych śledztw: Stalina wstał, Stalin poprosił Rokossowskiego, by jeszcze raz się zastanowił, Stalin przypomniał sobie, Stalin pomyślał. Kolejnym pokoleniom Rosjan zawraca się głowę konfabulacją i poi kisielem z wymysłów”. W 2000 roku MSZ zaprzestał wydawania „kanonicznej serii dokumentów polityki zagranicznej ZSRR”, ostatni opublikowany w tej serii dokument nosił datę 31 grudnia 1942 r. Brak korespondencji z ambasadorami ZSRR, protokołów rozmów z zagranicznymi partnerami, utajnione zostały wszystkie tematyczne teczki Biura Politycznego dotyczące polityki zagranicznej ZSRR – pisze Maksimienkow. Na ostatnie posiedzenie komisja ds. archiwum Stalina zebrała się w listopadzie 1998 r. Zgodnie z regulaminem powinna się spotykać raz na dziesięć lat i decydować, które dokumenty można odtajnić. Od tamtej pory komisja się nie zebrała i nie wiadomo, kiedy się zbierze. Może nigdy.

Skoro dokumentów nie ma, archiwa są szeroko zamknięte, to hulaj dusza piekła nie ma – o wojnie można pleść, co dusza zapragnie, zgodnie z koniunkturą i mitologią napisaną przez kremlowskich demiurgów.