Archiwa tagu: islamizm

Trolejbus na linii frontu

To już więcej niż strach, to panika. Szok w przeddzień powitania Nowego Roku, kolejny wstrząs przed zbliżającymi się wielkimi krokami igrzyskami w Soczi.
Jeszcze nie opadł kurz po wczorajszym zamachu na dworcu kolejowym w Wołgogradzie (http://labuszewska.blog.onet.pl/2013/12/29/dworzec-grozy/), a dziś doszło do kolejnego potwornego aktu terroru w tym mieście. Tym razem w godzinach szczytu wybuchł trolejbus jadący z centrum do dzielnicy Siedem Wiatrów. W godzinach szczytu – a więc w pojeździe, który jest zatłoczony. Według wstępnych danych zginęło co najmniej czternaście osób. Karetki pogotowia powiozły dziesiątki rannych do znajdującego się w Siedmiu Wiatrach szpitala – tam przywieziono też wczoraj ofiary zamachu na dworcu. Jako najbardziej prawdopodobną wersję ataku Komitet Śledczy podaje zdetonowanie ładunku przez zamachowca samobójcę. Siła wybuchu była potężna – trolejbus rozerwało.
Początkowe informacje, że zamachu na dworcu 29 grudnia dokonała kobieta, nie potwierdziły się. Analiza zapisu z kamer prowadzi do wniosku, że atak przeprowadził mężczyzna. Trzydziestodwuletni Paweł Pieczonkin z miasta Wołżsk w Republice Mari Eł. Pieczonkin pracował jako felczer, w 2012 roku przeszedł na islam. Półtora roku temu dołączył do radykalnego podziemia islamskiego w Dagestanie, od nowych towarzyszy otrzymał nowe imię: Ansar Ar-rusi. Bombę na dworzec w Wołgogradzie Ar-rusi przyniósł w plecaku. Również dziś w trolejbusie wysadził się najprawdopodobniej mężczyzna. To nowy wyraźny trend: już nie „czarne wdowy”, już nie kaukascy fanatycy, a przekabaceni konwertyci o słowiańskim wyglądzie, chłopcy z plecakami przewieszonymi niedbale przez ramię.
Na razie nikt nie wziął na siebie odpowiedzialności za przeprowadzenie zamachów. Nie wypowiedział się też prezydent Putin, który ograniczył się do wysłania do Wołgogradu szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Komentatorzy oczekują, że Putin odniesie się do zamachów w orędziu noworocznym wygłaszanym 31 grudnia przed północą.
Wyznaczoną wczoraj trzydniową żałobę w Wołgogradzie wydłużono dziś do pięciu dni, w mieście odwoływane są imprezy noworoczne. Żałoba obejmuje tylko obwód wołgogradzki, reszta kraju szykuje się do świętowania Nowego Roku. To największe, najweselsze święto w Rosji, obchodzone hucznie – i w rodzinnym gronie, i na imprezach masowych pod gołym niebem, i na wielkich balach w eleganckich salach. W największych miastach Rosji wzmocniono jedynie kontrolę bezpieczeństwa. Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej zwróciła się do prezydenta z prośbą o ogłoszenie 1 stycznia dniem ogólnonarodowej żałoby. Na razie pewne zmiany w siatce planują stacje telewizyjne (mniej programów rozrywkowych). W Petersburgu odwołano noworoczne fajerwerki.
Komentatorzy i blogerzy coraz częściej zadają pytanie: jak mogło dojść do tych zamachów, skoro mamy takie znakomite, wszechstronnie wyszkolone, wyposażone we wszelkie możliwości inwigilacji społeczeństwa służby specjalne? Andriej Sołdatow, dziennikarz specjalizujący się w tematyce służb specjalnych, w wywiadzie dla portalu Lenta.ru powiedział: „działania FSB i policji w Wołgogradzie to połączenie populizmu i rozpaczy […] trudno to uznać za skuteczną walkę z terroryzmem. Trzeba się liczyć z tym, że zamachy w Wołgogradzie są manewrem odwracającym uwagę od większej operacji, szykowanej w innym miejscu, o wiele ważniejszym niż Wołgograd, i w o wiele większej skali. […] W czasie, gdy przez ostatnie dziesięć lat rosyjskie służby reformowano i przygotowywano do odpierania ataków wielkich uzbrojonych grup napastników, kaukaskie podziemie islamistyczne też przeprowadziło swoje reformy – zamiast struktur quasi-wojskowych tworzono małe (5-6 osób) zwrotne, dynamiczne jaczejki”. Natomiast w rosyjskich służbach brakuje wyszkolonych specjalistów do walki z działającymi w pojedynkę zamachowcami samobójcami. Zdaniem Sołdatowa, lider kaukaskich terrorystów Doku Umarow ma teraz wystarczający potencjał ludzki, by dokonywać zamachów nie tylko na Kaukazie Północnym, ale nawet w centralnej Rosji. Dziennikarz zwrócił uwagę na jeszcze jedną istotną rzecz: kryzys zaufania. Nie tylko społeczeństwa do służb, ale i wewnątrz FSB. „Przyczyną braku zaufania pomiędzy poszczególnymi szczeblami jest korupcja”. Temat rozwija w swoim blogu Andriej Malgin: „Prawdziwej walki z terroryzmem w Rosji nie ma i nie będzie […]. Służby same siebie dyskwalifikują. Są zaprogramowane na zarabianie pieniędzy, na wspomaganie politycznych gierek, na wszystko, tylko nie na zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa. Jedyny funkcjonariusz FSB, jakiego osobiście znam, służący w departamencie, który powinien zwalczać kaukaski ekstremizm, przez cały czas zajmuje się rejderstwem (wymuszanie „wyskakiwania” z własności) w Moskwie, jest chłopcem na posyłki bossów czeczeńskiej diaspory. Do pracy przychodzi, żeby się podpisać, swoją pensję oddaje naczelnikom, którzy opłacają z kolei swoich zwierzchników”.
Zapowiadany już po wczorajszym zamachu obywatelski protest przeciwko terroryzmowi w Wołgogradzie (niezbyt liczny – Gazeta.ru informuje o około dwustu manifestantach, choć w Internecie udział deklarowało 12 tys.), zwoływany za pośrednictwem portali społecznościowych, został dziś rozpędzony przez OMON. Zatrzymano 25-50 uczestników.

Czeczeni w Bostonie

Bracia Carnajewowie – 26-letni Tamerlan i 19-letni Dżochar – są podejrzani o dokonanie zamachu na maraton w Bostonie (15 kwietnia). Powody, dla których zdetonowali bomby na mecie biegu, będą przedmiotem drobiazgowego i zapewne długotrwałego śledztwa. Większość mediów i komentatorów już dziś nie ma jednak wątpliwości co do tego, że inspiracją dla aktu terroru była ideologia radykalnego islamizmu.
Tamerlan został zastrzelony podczas strzelaniny z policją w nocy z czwartku na piątek, ranny Dżochar – schwytany dziś przez policję. Obaj mieszkali w Stanach od kilku lat (według jednych źródeł – od dziesięciu lat, według innych – od pięciu). Pochodzili z czeczeńskiej rodziny, która od końca lat 90. mieszkała w Machaczkale (Dagestan), przedtem w Kirgizji.
Przez amerykańskich znajomych i kolegów charakteryzowani jako fajni ludzie, uczyli się, studiowali (jeden pobierał nawet stypendium), starszy uprawiał z powodzeniem boks i inne sztuki walki. Jak się okazało – otoczenie niewiele wiedziało o ich fascynacji islamizmem. Wedle słów rodziców, FBI interesowała się starszym synem, miała oko na to, czym się zajmuje, co czyta, jakie strony internetowe odwiedza. Tamerlan miał na swoim koncie epizod z policją: został zatrzymany za pobicie swojej dziewczyny.
Od braci Carnajewów odżegnały się natychmiast władze Czeczenii. Prezydent Kadyrow oznajmił: „Wszelkie próby powiązania Czeczenii i Carnajewów są skazane na niepowodzenie. Oni wyrośli w USA, ich poglądy i przekonania tam się formowały. Korzeni zła należy szukać w Ameryce”.
Co do tych korzeni, to za wcześnie, by wyrokować. Prasa powoli ujawnia szczegóły. Tamerlan w zeszłym roku wybrał się do Rosji, gdzie spędził siedem miesięcy. Co tam robił? Czy tylko odwiedził ojca w Machaczkale? Przedstawiciele rosyjskich służb specjalnych nie udostępnili amerykańskim kolegom żadnej informacji na temat jego pobytu. A o współpracę służb zaapelował w rozmowie telefonicznej z prezydentem Putinem prezydent Barack Obama.
„W 2010 roku służby USA zaczęły mówić o tym, że zagrożenie wewnętrzne [terroryzmem] jest większe niż zagrożenie z zewnątrz. Chodziło przede wszystkim o ludzi, którzy nie są związani z organizacjami terrorystycznymi, nie przechodzili szkoleń w afgańskich obozach, nie otrzymywali finansowania z zagranicy, ale inspirowali się radykalnymi ideami przez Internet” – piszą w komentarzu Andriej Sołdatow i Irina Borogan, rosyjscy dziennikarze specjalizujący się w tematyce służb specjalnych.
Amerykanie mieli się nad czym pochylić, jeśli chodzi o Tamerlana, który z upodobaniem słuchał pieśni w rodzaju „Poświęcę swoje życie dżihadowi” Timura Mucurajewa, najsłynniejszego czeczeńskiego barda. Założył na Youtube account, na którym zamieszczał ekstremistyczne treści. Wiadomo to teraz, gdy już do zamachu doszło. Dlaczego amerykańskie systemy czesania Internetu na obecność niebezpiecznych treści islamistycznych zawiodły? – pytają Borogan i Sołdatow. I wskazują na ciekawy aspekt historii z braćmi Carnajewami. „Być może [po zamachu w Bostonie] amerykańskie służby specjalne będą musiały spiesznie zmienić strategię współpracy z rosyjskimi służbami. Przez długie lata [amerykańscy] eksperci od zwalczania terroryzmu uważali, że obywatele USA nie są celami dla terrorystów na Kaukazie Północnym. W związku z tym nie było ścisłej współpracy pomiędzy FBI i FSB. […] Ponadto rosyjski MSZ w styczniu tego roku w ogóle ogłosił o zerwaniu umowy o współpracy z organami ścigania USA. Możliwe, że teraz Amerykanie będą potrzebować ponownego nawiązania współpracy. Skoro USA znajduje się na celowniku bojowników, to amerykańscy sportowcy mogą stać się celem podczas igrzysk w Soczi. Amerykanie mogą stanąć przed wyborem: albo iść w worku pokutnym na Łubiankę, albo zakazać swoim sportowcom wyjazdu na igrzyska. To na pewno nie będzie sprzyjać wypracowaniu twardego stanowiska USA w sprawie przestrzegania praw człowieka i politycznie motywowanych prześladowań w Rosji”.