Archiwa tagu: kadry

Putin robi porządki

29 lipca. Jeszcze niedawno mówiło się, że Władimir Putin to uosobienie stabilności. Karykaturzyści malowali piękne portrety olejne, wpisując twarzyczkę podstarzałego Władimira Władimirowicza w posturę Leonida Breżniewa, genseka uznawanego za wzorzec stabilności przechodzącej w stagnację. Putin stabilizował również grono współpracowników – członkowie bliskiego kręgu, wywodzący się głównie spośród osobistych znajomych z Petersburga, często ze służb, też mogli się czuć bezpiecznie pod parasolem ochronnym „Papy” (jak podobno nazywają Putina jego zausznicy). Warunkiem spokojnej egzystencji była pełna lojalność. To w zasadzie wystarczało. Nawet jeśli ktoś mocno narozrabiał (jak były minister obrony Sierdiukow na przykład), sprawę tuszowano, a delikwent dostawał jakieś mniej eksponowane zajęcie (ale nie lądował na bruku).

Jednak ta „ich mała stabilizacja” to pieśń przeszłości – Putin zaczął wymieniać z rozmachem kadry. Przynależność do kręgu krewnych i znajomych Królika i lojalność już nie wystarczają. Putin już nie jest gwarantem stabilności.

To się zaczęło już jakiś czas temu, ale wczoraj przybrało dużą skalę: Putin podpisał kilka, jeśli nie kilkanaście dymisji-nominacji. Odwołał kilku gubernatorów, ambasadora (z Ukrainy), poprzestawiał przedstawicieli w okręgach federalnych, a także poprzykrawał inaczej same okręgi. O tym krojeniu za chwilę, a na początek kadry. Bo jak mówił klasyk, kadry decydują o wszystkim.

Wymiana dotyczyła wysokiego, ale nie najwyższego szczebla. Eksperci i komentatorzy jak jeden mąż zwrócili uwagę na to, że nowe stanowiska zyskali prawie wyłącznie ludzie w mundurach lub tacy, którzy mundurów wprawdzie nie nosili (w każdym razie publicznie), ale służyli w służbach. Wśród odwołanych znalazł się ambasador Michaił Zurabow, który objął placówkę po legendarnym Wiktorze Czernomyrdinie i był w Kijowie w czasach wielkiego przełomu. Mówiło się, że ma dobre układy z Petrem Poroszenką, zawiązane jeszcze w czasach, gdy ten nie był prezydentem. Moskwa prowadzi wobec Ukrainy politykę tyleż brutalną i wściekłą, co bezpłodną. Dawnych wpływów nie odzyskuje i nie zanosi się, by w najbliższym czasie odzyskała. Być może odwołanie starego i miękkiego ambasadora, a wysłanie przedstawiciela formacji „siłowej” Michaiła Babicza (Moskwa zwróciła się już oficjalnie do Kijowa o agrément dla kandydatury tego byłego wojskowego) jest znakiem, że Moskwa chce przejść do ostrzejszej ofensywy dyplomatycznej. Ciekawe, z jakim skutkiem.

Anton Oriech w blogu na stronie „Echa Moskwy” tak skomentował ten napływ mundurowych na cywilne posady: „Po piętnastu z górą lat negatywnej selekcji kadr mamy taką sytuacje, że Putin sam powinien stanąć na czele każdego resortu, każdego regionu, każdej agencji. Ale nawet jego geniusz nie jest w stanie tego dokonać. Dlatego fizycznie ktoś powinien te stanowiska zajmować. I powinien to być ktoś, kto jest w jakiś sposób do niego, prezydenta podobny mentalnie. A najlepiej Putin rozumie się z czekistami i wojskowymi. Wywodzą się z tego samego gniazda, z tego samego systemu. To ludzie, którzy nie będą bawić się w demokrację, a zaczną wydawać rozkazy i przykręcać śrubę. Putin ma nadzieję, że jego nominaci przynajmniej spróbują coś zrobić, a nie tylko zaczną skupywać drogie zegarki i upychać dolary po pudełkach”.

Te „dolary w pudełkach” to nawiązanie do pewnej znamiennej dymisji. Otóż z kadrowej karuzeli spadł szef służby celnej Andriej Bieljaninow. Zanim przyszła wiadomość o jego odwołaniu, telewizja pokazała smakowite reportaże z rewizji w jego domu. Sfilmowano sterty pieniędzy spakowane w pudła po obuwiu. Oceniono, że to kilkaset milionów rubli. Bieljaninow wyjaśniał, że to oszczędności jego rodziny.

Bieljaninow był znajomym Putina z okresu jego pracy wywiadowczej w Dreźnie, też służył w tej samej instytucji. Należał więc do kasty nietykalnych – grona osobistych przyjaciół z dawnych lat. I oto poddano go publicznej chłoście. Putin przekroczył kolejną linię. Odbiera polisy ubezpieczeniowe swoim współpracownikom. I powiadamia o tym cały świat. Nikt nie może się czuć pewny.

Poza roszadami w regionach Putin dokonał jeszcze jednej zmiany: Krym i Sewastopol, będące po aneksji oddzielnymi podmiotami Federacji Rosyjskiej i stanowiące oddzielny Krymski Okręg Federalny, utraciły swój specjalny status. Zostały włączone w skład Południowego Okręgu Federalnego. Może chodzi o ich schowanie, zakończenie pewnej romantycznej epoki dopieszczania nowych, tak pożądanych ziem. A przy okazji o schowanie niezliczonych problemów, jakie ze sobą niosą. Problemów, jakich w dobie postępującego kryzysu niepodobna rozwiązać. „Pieniędzy nie ma. Ale wy się trzymajcie, życzę zdrowia” – powiedział z niezamierzona szczerością premier Miedwiediew podczas niedawnych odwiedzin Krymu. Pieniędzy więc nie ma, ale trzeba sobie jakoś radzić. Można wprowadzać choćby coraz więcej mundurowych do administracji i zarządzania. A potem obserwować, jak jedna mundurowa korporacja podgryza drugą mundurową korporację. Z tym że pieniędzy od tego nie przybędzie. Jak zauważył jeden z twitterowych dowcipnisiów, zmiany kadrowe skończą się wtedy, kiedy na składzie skończą się generałowie FSB.

Jeszcze jedna operacja „Następca”

6 lutego. Renesansowe portrety malowano na tle pięknych okoliczności przyrody lub nieobojętnych estetycznie ruin. Na pierwszym planie umieszczano portretowaną osobistość, wyrazistą, dominującą, przesłaniającą cymesiki krajobrazu, których oko widza często już nie dostrzegało. W dzisiejszym pejzażu politycznym Rosji dominuje, ma się rozumieć, prezydent Putin. To on stoi w centrum rosyjskiego wszechświata, gra główną rolę we wszystkich rytuałach i przesłania swoją prezydencką osobą resztę landszaftu. Czasem jednak oko obserwatora odrywa się od hipnotyzującego jak kobra przywódcy i spoczywa na tych elementach portretu władzy, które znajdują się na drugim lub trzecim planie.

Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w upływającym tygodniu. Uwagę miłośników malarstwa portretowego przyciągnęły niespodziewane ruchy kadrowe w obwodzie tulskim. Obwód duży, położony w centralnej Rosji, historyczna ojczyzna samowarów. Od lat nie dzieje się tam nic takiego, co ciekawiłoby resztę wielkiego kraju. Federalne media odhaczają jedynie od czasu do czasu afery na wysokich obwodowych szczeblach, w wyniku których odchodzą lub są odwoływani kolejni gubernatorzy. Ostatni gubernator Władimir Gruzdiew podał się do dymisji „z przyczyn osobistych”. No, może i tak, może to był powód.

Ale nie ta dymisja stała się przyczyną zwiększonego zainteresowania szerokiej publiczności leżącym na uboczu obwodem, a osoba nowego nominanta.

Pełniącym obowiązki gubernatora obwodu tulskiego został ni z gruszki ni z pietruszki Aleksiej Diumin. Generał. Napisałam „ni z gruszki ni z pietruszki”, bo wcześniej na osobę p.o. gubernatora nikt nie zwracał uwagi. Co o nim wiadomo na pewno? Że urodził się w 1972 r., wywodzi się ze służb specjalnych, w czasie, gdy Putin pracował w merostwie Petersburga, Diumin był oficerem ochrony. W tym charakterze służył premierowi Wiktorowi Zubkowowi, a od 2008 r. był, jak piszą gazety, „osobistym adiutantem” Putina. Dochrapał się stanowiska zastępcy naczelnika Federalnej Służby Ochrony (odpowiednik BOR-u). W grudniu 2015 r. nieoczekiwanie został mianowany wiceministrem obrony (przejście ze służb do wojska jest rzadkością). I oto teraz, po niespełna dwóch miesiącach, został p.o. gubernatorem obwodu tulskiego.

Komentatorzy przypominają, że niezaprzeczalną zasługą Diumina było to, że podczas meczów hokeja, w których występuje dla przyjemności Władimir Putin (tzw. Nocna Liga), jako bramkarz drużyny przeciwnej robi wszystko, żeby prezydent mógł mu strzelić bramkę.

Jeszcze jedną zasługą przypisywaną Diuminowi jest jego udział w operacji zajęcia Krymu, a nade wszystko sprawne wywiezienie prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza do Rosji. Tego nie udało się na razie potwierdzić dokumentalnie.

Ciekawa kariera, nie przeczę. Ale to ciągle jeszcze nie był główny powód, dla którego zaciekawione oczy zwróciły się ku nowemu tulskiemu gubernatorowi. Po nominacji (światła gasną, werbelek wystukuje niespokojny rytm) pojawiła się w mediach sugestia, że Diumin przewidywalny jest na następcę Putina. Jako pierwszy wrzutę upublicznił dziennikarz Siergiej Dorienko (w dawnych czasach główny telewizyjny kiler, obecnie w radiu „Goworit Moskwa”, pojawia się też czasem w programach publicystycznych telewizji, broniąc oficjalnej linii Putina i gnębiąc „kijowską juntę”): „Putin ma teraz trzech potencjalnych następców – Dmitrija Miedwiediewa, którego akceptują Amerykanie, ale nie kochają rosyjscy siłowicy, Andrieja Worobjowa [gubernator obwodu moskiewskiego], popieranego przez [ministra obrony] Szojgu, którego akceptują siłowicy w skali od „może być” do „bardzo dobrze” oraz Aleksiej Diumin. […] Diumin nigdy nie dopuści do rewizji putinowskiej spuścizny i nie pozwoli skrzywdzić samego Putina. Diumin będzie miał za sobą ludzi w mundurach. Będzie mógł zagwarantować [Putinowi] spokojną, zasobną starość. Jedyne, czego mu brakuje, to doświadczenie w pracy w sferze cywilnej”. No to akurat jako gubernator takiego doświadczenia nabędzie.

Witalij Portnikow (http://mirror578.graniru.info/opinion/portnikov/m.248355.html) widzi w nominacji Diumina nowy rozdział i świadectwo paraliżu postępowego rosyjskich władz: „Desygnowanie putinowskiego ochroniarza i adiutanta Aleksieja Diumina jest czymś więcej niż kolejną decyzją kadrową w gronie samych swoich, do których należy kraj. Diumin nie jest dla Putina towarzyszem broni jak Iwanow i Patruszew. Nie jest generałem na carskiej służbie jak […] Szojgu. Nie jest sąsiadem z kooperatywy Oziero jak Kowalczuk. Diumin jest z obsługi. A awansowanie ludzi z obsługi na wysokie stolce zaczyna się wtedy, kiedy rosyjski monarcha już nikomu nie wierzy i zaczyna się bać własnego cienia”.

Hermetyczne kremlowskie zamki nie pozwalają zweryfikować tej teorii o opryczninie, której powierza się ważne stanowiska. Na razie wszyscy mogą natomiast przyjrzeć się koafiurze Diumina (np. tu: http://www.rg.ru/2016/02/02/otstavka-gubernator.html). Dlaczego to takie ważne? Według znanej teorii pisarza Władimira Wojnowicza, Rosją rządzą na zmianę łysi i owłosieni. Po Putinie przyjdzie zatem kolej na kogoś, kto nie wyłysiał. Niezależnie od tego, kiedy to nastąpi.