„Putin nie ogląda w telewizji relacji z Kijowa. Nie ma na to czasu, otrzymuje informacje z różnych innych źródeł. A wiadomość, że Janukowycz poprosił dziś [w rozmowie telefonicznej z Putinem] o azyl polityczny w Rosji to klasyczna kaczka dziennikarska. Przecież mamy do czynienia z wojną informacyjną, z informacyjną partyzantką” – powiedział dzisiaj rzecznik prezydenta Putina, Dmitrij Pieskow.
Jednym ze źródeł informacji prezydenta Putina będzie jego osobisty wysłannik – skierowany właśnie w trybie pilnym do Kijowa na osobistą prośbę Wiktora Janukowycza – pełnomocnik ds. praw człowieka Władimir Łukin. Ma on brać udział w rozmowach z opozycją jako pośrednik.
Do Kijowa nie pojedzie natomiast na razie wicepremier Dmitrij Rogozin, odpowiedzialny w rządzie za zbrojeniówkę, prowadzący też z ukraińskimi partnerami rozmowy o kooperacji w produkcji m.in. śmigłowców. Rogozin w przeszłości dał się poznać jako polityk przywiązany do tradycji wielkoruskiej, przez jakiś czas siedział w Brukseli jako przedstawiciel Rosji przy NATO i od czasu do czasu wpuszczał natowcom „jeża do spodni”, głównie werbalnie. Zamiana znamienna – Łukin ma opinię człowieka zrównoważonego.
Rosyjski MSZ konsekwentnie krytykuje Zachód za politykę wobec Ukrainy. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow przedstawił dziś kolejne zarzuty: sankcje USA i UE wobec odpowiedzialnych za przemoc ukraińskich polityków stymulują opozycję do działania. To, zdaniem Ławrowa, podwójne standardy. „Nasi partnerzy w Europie i USA całą winą [za to, co się dzieje na Ukrainie] obarczają władze kraju i nie klasyfikują jak należy działań ekstremistów” – stwierdził. Ławrow wyraził też przekonanie, że żądania przeprowadzenia przedterminowych wyborów to próba narzucenia Ukrainie proeuropejskiego wyboru. „Nasze stanowisko jest jasne – wszyscy gracze zewnętrzni, a także ukraińska opozycja powinni kategorycznie odżegnać się od ekstremistów, różnych radykałów, antysemitów, należy to uczynić niedwuznacznie i poprzeć swe słowa czynem”.
Ławrow też skarżył się na „informacyjną partyzantkę” – twierdził, że zachodnie media podają informacje w sposób „skrajnie wypaczony”: „Zachód wzywa władze, by nie ruszały Majdanu, ale o tym, czym jest Majdan, wolą nie mówić… [sam pan minister też nie powiedział, czym jest w jego pojęciu Majdan]”. Przemilczają natomiast niewygodne fakty przemocy wobec gubernatorów niektórych regionów Ukrainy, fakty zajmowania magazynów broni [przez radykałów], wzywają wyłącznie stronę rządową do zaprzestania działań siłowych w odniesieniu do protestujących. Ławrow nie wskazał, które to konkretnie media nie podają tych informacji. Nie powiedział też nic o tym, jak relacjonują wydarzenia na Ukrainie rosyjskie media. A można powiedzieć o tych relacjach dokładnie to samo, co Ławrow mówił o relacjach nienazwanych zachodnich mediów, tylko a rebours. Lustrzane odbicie z przeciwnym znakiem: Majdan to prowokatorzy, którzy znów doprowadzili do ofiar, to sami ekstremiści, którzy próbują obalić legalną władzę, sami radykałowie, którzy zabijają członków Berkutu, sami wichrzyciele, idący na pasku zachodnich intrygantów. Zachód ponosi pełną odpowiedzialność itd.
Nad wydarzeniami na Ukrainie pochylił się dziś także premier Dmitrij Miedwiediew: jeżeli Ukraina chce dostać 2 miliardy dolarów, to władza powinna się odpowiednio zachowywać. „Oczywiście nadal będziemy współpracować z ukraińskimi partnerami, ale jednocześnie niezbędnym jest, aby sami partnerzy zachowywali się jak należy […] Chodzi o to, żeby nie być szmatą, o którą sobie nogi wycierają”. Mocne słowa. A jeżeli ukraińscy partnerzy nie zachowają się jak należy, to nici ze współpracy gospodarczej. Nici. I chyba rzeczywiście – obiecana 2-miliardowa transza na razie zagubiła się gdzieś w przestrzeni międzygalaktycznej.
W wypowiedziach innych rosyjskich polityków też pobrzmiewają ostre tony. Przewodniczący Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej użyteczny Giennadij Ziuganow: „Wzywamy całą wschodnią, centralną i południową Ukrainę, by formować oddziały samoobrony i przeciwstawić się bandom banderowców! Ukraina jest dla nas priorytetem tak samo jak Białoruś. Łączą nas rodzinne więzy, przemysł kosmiczny, samoloty. Naszego ambasadora nikt nie widzi, nikt nie słyszy, a amerykański ambasador dyryguje całą tą sforą”. Myśl o oderwaniu od Ukrainy wschodnich i południowych prowincji, jak widać, nie opuszcza rosyjskich polityków.
Bardzo mroczne scenariusze rysował w audycji Radia Swoboda Andriej Piontkowski, członek Komitetu Wsparcia dla Majdanu, politolog krytycznie nastawiony do Putina i spółki: „Putin przygotowuje się do wojny, realnej wojny o podział Ukrainy i aneksji jakiejś jej części. W sytuacji wojny czyszczenie zaplecza [wewnętrznej sceny w Rosji] będzie prowadzone bezlitosnymi metodami. Na razie widzimy to na froncie walki informacyjnej w telewizji. W średnioterminowej perspektywie [można przewidzieć, że] Putin tę wojnę przegra, on nie da rady połknąć Ukrainy, nawet tej wschodniej części”.
Trudno jest dziś pisać scenariusze na przyszłość. Wydarzenia na Ukrainie rozwijają się błyskawicznie, zaskakująco. Krew na Majdanie – wielka ludzka tragedia, z którą tak trudno się pogodzić. Ktoś w blogu napisał: „Żadna władza nie jest warta krwi”. Żadna.