Archiwa tagu: Panama Papers

Partita na brudną wiolonczelę

26 kwietnia. Nie opadł jeszcze kurz nad pobojowiskiem z powodu ujawnienia rajskiej pralni brudnych pieniędzy w Panamie, nie przebrzmiał jeszcze gromki śmiech nad niezbornymi próbami wybielenia przyjaciela Putina, wiolonczelisty Siergieja Rołdugina (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/04/10/przesliczny-wiolonczelista-w-panamie/), a już do mediów wyciekły kolejne rewelacje związane z ciemnymi schematami finansowymi.

Centrum dziennikarskich śledztw OCCRP dotarło do informacji, które rzucają dodatkowe światło na interesy Rołdugina. Sensacją jest to, że przewały zdolnego wiolonczelisty związano w śledztwie dotyczącym rosyjskich pieniędzy z… tym, co wykrył swego czasu prawnik Siergiej Magnitski.

Magnitski był prawnikiem w Hermitage Capital. W 2008 roku wykrył wielkie przekręty w organach skarbowych. W lewe schematy polegające na wyprowadzaniu pieniędzy z budżetu państwa pod pozorem zwrotu podatku była umoczona m.in. Olga Stiepanowa pracująca w inspekcji podatkowej, a także jej podwładni i kilku panów z policji. Niska ranga, a pieniądze wielkie. Zaraz sobie zresztą to miłe towarzystwo nakupiło nieruchomości w Rosji i ZEA. Zamiast rozwiać wątpliwości podniesione przez Magnitskiego, organy podatkowe przyczepiły się do niego, że to on nie płaci podatków. Prawnik bezzwłocznie został aresztowany, osadzony w areszcie śledczym, poddany obróbce, nie udzielono mu pomocy lekarskiej mimo pogarszającego się stanu zdrowia, Magnitski zmarł 16 listopada 2009 roku, okoliczności jego śmierci do tej pory nie są wyjaśnione.

Tyle tytułem przypomnienia, a teraz główne ustalenia OCCRP. W dokumentach „panamskiego archiwum” znaleziono potwierdzenie, że firma Rołdugina International Media Overseas SA sprzedała akcje Rosniefti za ponad 800 tys. dolarów przez sieć off shore’ów. Zakupiła je najprawdopodobniej firma Delco Networks, zarejestrowana na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. W efekcie tej transakcji na konta firmy wpłynęły 2 mln dolarów. Jak wskazuje w omówieniu tych zabiegów internetowa gazeta „Grani” (http://grani.ru/Events/Crime/m.250946.html), pieniądze przepłukano sprawdzonymi metodami, z których „korzystały zarówno zorganizowane grupy przestępcze, jak i władze Rosji”. OCCRP twierdzi, że Magnitski wykrył ten schemat. Dokładny opis (z nazwami firm) i rozrysowany schemat tutaj: https://www.occrp.org/en/panamapapers/russia-the-cellist-and-the-lawyer/

Zwraca uwagę to, że autor raportu o transakcjach firmy Rołdugina Paul Radu niemal w każdym zdaniu stosuje wyrażenia „najprawdopodobniej”, „wydaje się, że”, „wiele wskazuje na to, że”. Kreml uważnie przejrzał pierwsze publikacje na temat papierów z Panamy i z uznaniem podsumował, że od strony prawnej nie ma się do czego przyczepić, wszystko jest udokumentowane i sformułowane w taki sposób, że gdyby strona rosyjska chciała procesować się o zniesławienie, nic by przed sądem nie wskórała.

Sprawie przyjrzał się Aleksiej Nawalny (https://navalny.com/p/4845/). „Zupełnie było niezrozumiałe – pisze w blogu, analizując sprawę Magnitskiego – dlaczego władza tak zaciekle broni tych bab z inspekcji podatkowej […] Gdyby zostały zapuszkowane w celach pokazowych, że niby w ten sposób zwalcza się korupcję, to władzy ranking by skoczył do góry. Tymczasem w obronie tej szajki z pianą na ustach występowali ludzie z wierchuszki. Przeciwko Stiepanowej nie toczyło się żadne śledztwo, chociaż wzbogaciła się nagle i w niewyjaśniony sposób. Teraz jest jasne, dlaczego. Bo z tych schematów, obsługiwanych przez Stiepanową, korzystał taki jeden znany wszem wobec Władimir. […] Jak wynika ze śledztwa OCCRP, do skarbonki Putina pieniądze wpłacali ludzie, związani ze sprawą Magnitskiego. I to nie tylko ci sami ludzie, ale wręcz te same pieniądze. Prawie milion dolarów z ukradzionych 230 mln został zapłacony firmie, w stu procentach należącej do najlepszego przyjaciela Putina. […] Były pieniądze w budżecie Federacji Rosyjskiej, a znalazły się w firmie zarejestrowanej w raju podatkowym na nazwisko przyjaciela Putina”. Dalej Nawalny zestawia kilka posunięć Kremla i wypowiedzi Putina i innych osób. „Putin osobiście potwierdził autentyczność dokumentów panamskich, powiedział też, że szczyci się przyjaźnią z Rołduginem. Według oficjalnej wersji prezentowanej przez rosyjskie władze, pieniądze z budżetu [wtedy, w 2008 roku] ukradli nie Stiepanowa i spółka, a Browder [zwierzchnik Magnitskiego w Hermitage] i Magnitski. Ostatnio rosyjska telewizja trąbiła, że Browder to agent CIA i MI6. Jeśli złożyć to wszystko do kupy, naszym oczom ukazuje się mocno splątany scenariusz tandetnego filmu szpiegowskiego. Oto amerykańsko-brytyjski szpieg Browder, który skradł podatki z rosyjskiego budżetu, z niewiadomych powodów dzieli się „zdobyczą” z najlepszym przyjacielem prezydenta. A pod osłoną nocy skupuje akcje Rosniefti. Niemożliwe? W takim razie złodzieje z inspekcji podatkowej i MSW, którzy skradli 230 mln dolarów z rosyjskiego budżetu, część pieniędzy przekazali do skarbonki Putina. Kupili sobie w ten sposób immunitet i gwarancje bezpieczeństwa”. Mocna teza. Bardzo mocna.

Z tokiem rozumowania Nawalnego zgadza się Otkrytaja Rossija Michaiła Chodorkowskiego (https://openrussia.org/post/view/14622/). W omówieniu dodaje: „OCCRP nie jest w stanie uzyskać potwierdzenia tych informacji – nie udało się nawiązać kontaktu z Rołduginem i otrzymać od niego komentarz. Natomiast Browder skomentował sytuację: Zawsze nas interesowało, dlaczego Putin gotów jest zepsuć swoje stosunki z Zachodem, aby obronić przestępców, zamieszanych w sprawę Magnitskiego. Ta nowa informacja wiele wyjaśnia”.

Dmitrij Butrin z „Kommiersanta” przedstawia rzecz ostrożniej: „Niestety w komunikatach OCCRP i ICIJ jest za mało informacji o tym, kto może znajdować się w zarządzie tej „bardzo złej sieci płatności”, nie wiemy, kto jest właścicielem młotka, co najwyżej wiemy, kto korzystał z młotka. Ale nie dowiadujemy się, po co z niego korzystał. W panamskich papierach nie znajdujemy też nowych informacji o tym, kto był beneficjentem schematów, których wykrycie Magnitski przypłacił życiem. Znaczy się, to wypłynie gdzie indziej, w innej bazie. Ale na pewno wypłynie i zostanie opublikowane. Ale żeby stwierdzić, że wszystko jest jasne, trzeba jeszcze pozyskać bardzo wiele informacji”.

Cóż, zobaczymy, wygląda na to, że panamski serial dopiero się rozkręca.

Prześliczny wiolonczelista w panamie

10 kwietnia. Nerwy, nerwy. Rzecznik prasowy Putina w nerwowym oczekiwaniu na „wraże wrzutki Zachodu”, które miały dotyczyć szefa, aż dwukrotnie zabierał głos. Starał się a priori zdezawuować to, co miało się pojawić w przestrzeni medialnej. To rzecz bez precedensu. Zwykle Kreml reaguje post factum, a i to nie zawsze. Teraz kampania zaprzeczeń wystartowała, zanim przecieki opublikowano.

Pierwsza porcja nieprzyjemnego „kompromatu” dotyczyła przekazania drogich nieruchomości kilku damom bliskim sercu prezydenta (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/04/05/nagi-instynkt-polityczny/). Rzecznik Putina nadal był jednak trochę nerwowy – wszakże przeciek dotyczył osób, które nie były prezydentowi obojętne. Ale dziennikarzom, którzy na konferencji prasowej próbowali dowiedzieć się czegoś więcej, Pieskow odparł, że administracja prezydenta nie zamierza reagować na publikację.

Tydzień później wyciekły dokumenty z panamskiej kancelarii adwokackiej Mossack Fonseca, obsługującej interesy szerokiego kręgu polityków i biznesmenów w rajach podatkowych. Panama Papers – tak nazwano ten wielki masyw plików opracowany przez 380 dziennikarzy w ramach projektu OCCRP. Premierzy, prezydenci, posłowie, ministrowie, byli i obecni, z różnych stron świata korzystali z usług panamskiej kancelarii, by uniknąć podatków, ukryć dochody, przeprać pieniądz niewiadomego pochodzenia itd. W wielu krajach świata podniósł się krzyk, na placach Rejkiawiku i Londynu odbyły się burzliwe demonstracje, których uczestnicy domagali się odejścia umoczonych w aferę panamską premierów. Premier Islandii podał się do dymisji. A w Rosji? Kilka osób, które wyszły w Moskwie w ramach jednoosobowych pikiet z plakatami „Putin, raje podatkowe, impeachment”, sprawnie zwinięto do policyjnych suk.

Rosyjskie wątki Panamagate cieszyły się zainteresowaniem na całym świecie. Materiały świadczące o machlojkach finansowych wielu osób z drugiego i trzeciego szeregu rosyjskiego establishmentu potwierdziły, że to stosowana od lat praktyka tej kasty: rentę korupcyjną gdzieś trzeba przeprać. Więc publikacja nie była przełomem, bo dokumenty o nielegalnej kasie rosyjskich elit już wcześniej wielokrotnie hulały po sieci, ale była ważna, bo dostarczyła wielu konkretnych przykładów. Osobą, która przyciągnęła uwagę, był przyjaciel Putina z czasów leningradzkiej młodości, wiolonczelista Paweł Rołdugin. O tym, jak w świetle ujawnionych dokumentów wyglądała działalność biznesowa tego najbardziej utalentowanego biznesmena wśród muzyków i muzyka wśród biznesmenów, mówi krótki filmik https://www.youtube.com/watch?v=U4p1FXGXZj8 do obejrzenia w rosyjskiej i niemieckiej wersjach językowych. „[Rołdugin] jest jedynie formalnym właścicielem aktywów finansowych, których rzeczywistym beneficjentem jest Putin – opisuje wnioski z opracowania OCCRP Maria Domańska w analizie na stronie OSW (http://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2016-04-06/watki-rosyjskie-afery-panamskiej). – Jak wskazują artykuły, na majątek Rołdugina składa się kilka firm, przez które przepływają miliardy dolarów (łączne obroty najważniejszej z nich miały wynosić 2 mld USD), a w operacje finansowe za ich pośrednictwem zaangażowani są główni rosyjscy oligarchowie (m.in. bliscy Putinowi bracia Arkadij i Borys Rotenbergowie czy Sulejman Kerimow). Dochody są czerpane z nielegalnych bądź wątpliwych prawnie operacji, których celem jest wyprowadzanie za granicę znacznych środków, pochodzących często z defraudacji pieniędzy publicznych. Polegają one m.in. na udzielaniu przez rosyjskie banki państwowe fikcyjnych pożyczek dla firm Rołdugina zarejestrowanych w rajach podatkowych, a także na fikcyjnym obrocie akcjami dużych państwowych firm (w tym koncernu Rosnieft’). Inny opisany mechanizm wyprowadzania środków za granicę to niezwykle korzystne kontrakty oligarchów z Rołduginem (faktycznie darowizny, które mają ostatecznie trafiać do prezydenta Rosji). W proceder są zaangażowane banki państwowe (Sbierbank, Wniesztorgbank), a także prywatny bank Rossija, objęty sankcjami w 2014 roku. Dochody z takich operacji są nierzadko ponownie inwestowane w Rosji, głównie w zakup udziałów w strategicznych firmach (m.in. Video International – potentat branży reklamowej, koncerny samochodowe KamAZ czy Awtowaz) oraz m.in. w luksusowe nieruchomości prezydenta. Faktycznym właścicielem aktywów miałby być Putin, choć formalnie są one rejestrowane na nazwiska jego najbliższych przyjaciół-oligarchów (m.in. Jurija Kowalczuka)”.

Warto może jeszcze dodać, że rosyjska telewizja najpierw zignorowała Panama Papers, a potem umieściła aferę w kontekście zachodniego spisku przeciwko Rosji i jej prezydentowi. Zdaniem kapłanów błękitnego ekranu, „wrzutka” miała na celu rozkołysanie sytuacji w kraju w przeddzień wyborów do Dumy. W kolejnych dniach sugerowano, że całe to śledztwo oraz wyciek do mediów były finansowane przez Stany Zjednoczone. Po co? No, wiadomo, żeby zaszkodzić Putinowi. Publikacja to miał być typowy przejaw „putinofobii”.

Jeszcze ciekawsza od opublikowanych materiałów i telewizyjnego makaronu propagandowego była reakcja samego prezydenta, który wykorzystał dworski format spotkań z przedstawicielami mediów do wygłoszenia obrony Rołdugina. Najpierw rozbawiony wzruszał ramionami nad idiotami z Zachodu, którzy rzucają puste oskarżenia pod jego adresem, podczas gdy w dokumentach „nazwiska waszego pokornego sługi nie ma” (bo faktycznie nazwiska Putina nie ma, ale przecież nie po to prezydent ma sprawdzonych przyjaciół-słupów, by składać osobiście podpis pod każdą transakcją). Z błyskiem w oku opowiedział następnie zebranym, że jego drug Sierioża jest nie tylko niezwykle uzdolnionym biznesmenem, ale i człowiekiem szlachetnym. Bo trzeba państwu wiedzieć, że te marne dwa miliardy dolarów natychmiast obraca w dobra kultury, zakupując za nie wiolonczele i inne cenne instrumenty muzyczne. A zakupione skarby przywozi do Rosji. Patriota. Prezydent był autentycznie wzruszony altruizmem instrumentalisty, wprawnym ruchem odganiał od rzęs skąpą czekistowską łzę, która już-już miała spłynąć w dół po świeżo nabotoksowanym policzku.

Reakcja sieciowej publiczności na te słowa Putina była natychmiastowa. Przeliczono, że za wymienioną kwotę można kupić miliony wiolonczel, nie mówiąc już o harmonijkach ustnych lub flecikach piccolo, których można by zakupić po cztery na głowę mieszkańca i jeszcze dodać po bałałajce. Rosjanie to muzykalny naród, na pewno ludzie chętnie by przyjęli takie prezenty i kameralizowali w domowym zaciszu. Tymczasem o fundowanych przez Rołdugina stradivariusach jakoś nie było dotąd słychać – widocznie drug Sierioża nie dosyć że szlachetny, to jeszcze i skromny jest, po cichu wszystko robi, po wielkiemu cichu.

Na ślad ciemnych geszeftów rosyjskiej wierchuszki w Panamie – a także na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, Liechtensteinie – wpadł już w 2012 roku tygodnik „The New Times” (http://www.newsru.com/russia/27feb2012/putin_2.html). Autorzy dziennikarskiego śledztwa opisali schematy płukania pieniędzy Putina (pochodzących z „otkatów”, czyli doli od oligarchów lub z wątpliwych transakcji jednodniowych firemek) przez łańcuchy pośredników w rajach podatkowych. Przetoczone przez ten ukryty krwiobieg  świata sytej finansjery dolary osiadać miały na tajnych kontach w Szwajcarii i Wielkiej Brytanii. Nazwisko Rołdugina wtedy nie padło.

Wśród możliwych nieprzyjemnych konsekwencji publikacji materiałów z Panamy w komentarzach wymienia się ewentualne rozszerzenie listy osób objętych amerykańskimi sankcjami. Ale to temat na kolejny rozdział wielkiej księgi o przygodach rosyjskich finansów.

Nagi instynkt polityczny

5 kwietnia. Już w zeszłym tygodniu kremlowska służba prasowa grzała silniki – zapowiadano, że Zachód szykuje prowokację przeciwko Putinowi, a mianowicie do przestrzeni publicznej mają trafić jakieś materiały kompromitujące. W gabinetach obsługi wodza zrobiło się naprawdę bardzo nerwowo. Sekretarz prasowy głowy państwa od razu zaznaczał i podkreślał wężykiem, że te spodziewane rewelacje to będą wraże głosy tych, którzy tylko czyhają, aby zdyskredytować jego szefa, zazdrośni o jego sukcesy. Więc to wszystko funta kłaków nie jest warte.

Zapowiedź stała się ciałem 31 marca: agencja Reutera powołując się na OCCRP (Projekt Badań Korupcji i Zorganizowanej Przestępczości) opublikowała materiały, z których wynikało, że jeden nieznany szerokiej publiczności biznesmen z Petersburga Grigorij Bajewski kupował luksusowe nieruchomości (domy i apartamenty) pewnym kobietom. Cóż, gość miał gest, powiecie Państwo, czy to miałby być ten słynny atak na prezydenta, o co chodzi? Otóż, ciekawa jest lista obdarowanych dam. Znalazły się na niej: siostra oraz babcia Aliny Kabajewej (domniemanej konkubiny prezydenta), domniemana córka prezydenta, Katerina Tichonowa oraz pewna urodziwa posiadaczka bujnego biustu, a w przeszłości również indeksu uniwersytetu moskiewskiego Alisa Charczewa (http://alisakharcheva.livejournal.com/). Alisa jakiś czas temu wzięła udział w całkiem niedomniemanej sesji fotograficznej do kalendarza wydawanego przez studentki uniwersytetu ku czci Putina, była „dziewczyną kwietnia” wyznającą: „Władimirze Władimirowiczu, jest pan najlepszy”.

Bajewski, według enuncjacji OCCRP, jest człowiekiem Arkadija Rotenberga i podziałał w tych drogich nieruchomościach na jego polecenie. A Rotenberg jest bliskim znajomym Putina. Najprawdopodobniej jest jego osobistą „skarbonką”. Czy Bajewski istnieje naprawdę, czy jest tylko fikcyjnym bytem? Mniejsza o to. Rotenberg z całą pewnością istnieje naprawdę i naprawdę zarabia krocie na lukratywnych zamówieniach państwowych, otrzymywanych przeważnie bez przetargów. Być może jest przy okazji szyldem nad kantorkiem, w którym leżą pieniądze Putina. A gdy trzeba obdarować jakąś miłą kobietkę, to pod ladę tego kantorku sięga i transakcje firmuje i finansuje.

Nerwowość służb prasowych Kremla była uzasadniona. Gdyż z tej publikacji można wyciągnąć prosty wniosek, że Putin prowadzi podwójne życie, za kulisami wielkiej polityki ukrywa swoje „związki międzyludzkie”, no i jakieś dziwne pieniądze, które raczej nie pochodzą z oficjalnego wynagrodzenia prezydenckiego. A do ukrywania tej lewej kasy używa „słupów”. W tej roli widzimy dawnych znajomych i ich znajomych. Jak długi jest łańcuch ludzi „dobrej woli” obsługujących zakulisowe interesy prezydenta? „Grigorij Bajewski jest kolejnym dowodem na to, że raczej nie uda nam się znaleźć szwajcarskiego konta na nazwisko Putin W.W. […] Wszyscy ci Bajewscy, Timczenko, klan Rotenbergów, Szamałowów – to oni figurują jako właściciele tego, co tak naprawdę należy do Putina” – napisał Aleksiej Nawalny, od lat tropiący nielegalne aktywa rosyjskiej wierchuszki w kraju i za granicą.

Polowanie na skrywaną przed oczami całego świata fortunę Putina trwa nie od dziś. Już kilka lat temu przez prasę całego świata przemaszerowały dumnie doniesienia, że osobisty majątek Putina wynosi 40 mld dolarów. Politolog Stanisław Biełkowski, który te miliardy nagłaśniał, zawsze podkreślał, że potwierdzeniem tego, iż mówi prawdę, jest fakt, że nie został za te słowa pociągnięty do odpowiedzialności, nie wytoczono mu procesu, nie szykanowano. Gdyby to nie była prawda, przeczołgano by mnie przez wszystkie dywany – powtarzał. Skoro więc wypłynęły informacje o drogich lokalach dla dam serca Putina, to oznacza, że opowieści o miliardach nie są fikcją literacką. Ponadto można było się przekonać, że ktoś tropi podejrzane pieniądze Putina i ma go na muszce. Takie publikacje na pewno nie przysparzają rosyjskiemu prezydentowi autorytetu w gronie polityków z wysokich półek. A przecież i tak Putin jest poddany na arenie międzynarodowej ostracyzmowi z powodu aneksji Krymu i awanturniczej polityki wobec Ukrainy.

Na kolejną odsłonę tego pasjonującego serialu o lewej kasie Putina nie trzeba było długo czekać. Już w niedzielę OCCRP opublikowała Panama Papers: obszerny „kompromat” na liczną grupę polityków, którzy korzystali z rozkoszy raju podatkowego w Panamie. Zanim jednak omówię ten wątek, opowiem o jeszcze jednym znamiennym wydarzeniu, jakie wstrząsnęło rosyjską sceną polityczną w ubiegłym tygodniu. Zainteresowanie publiczności zaglądającej w dekolt  długonogim dziewczętom i w umowy o nabyciu atrakcyjnych nieruchomości szybko przełączono na informacje o liderze opozycji Michaile Kasjanowie.

W porze dobranocki dla niezbyt grzecznych dzieci telewizja NTW wyemitowała film poświęcony Kasjanowowi i jego partii PARNAS. W filmie znalazły się obszerne fragmenty pewnego spotkania, nakręcone ukrytą kamerą. A co podejrzała wścibska kamera, i co pokazano spragnionej sensacji publiczności, opiszę jutro.