W Rosji trwa ożywiona dyskusja, jak pozostawić umiłowanego przywódcę dożywotnio na tronie i jednocześnie zachować wierność literze konstytucji, która przewiduje tylko dwie z rzędu kadencje głowy państwa. Jeden z natchnionych członków partii Jedinaja Rossija, niejaki Sułtygow (ciekawa postać swoją drogą, może przy innej okazji warto o nim napisać parę słów) wystąpił z płomiennym apelem, wzywającym do uznania Putina za „narodowego lidera Rosji”. Taki lider byłby fundamentem „nowej konfiguracji władzy” – głosi Sułtygow. Decyzję w tej sprawie miałby podjąć zaraz po wyborach parlamentarnych (2 grudnia) kolejny dziwny byt: Obywatelski Sobór. Delegaci soboru powinni złożyć przysięgę wierności liderowi. A lider miałby rządzić Rosją długo i szczęśliwie.
Publicyści i politolodzy rosyjscy zaczęli na serio oceniać tę inicjatywę, co może świadczyć tylko o jednym: każdy pomysł – nawet tak „odjechany” jak pomysł Sułtygowa – jest brany pod uwagę jako możliwy scenariusz rozwiązania „problemu 2008”, czyli co zrobić z Putinem (co Putin ma zrobić ze sobą), gdy zakończy się jego druga kadencja.
O tym, co ma ze sobą zrobić, powiedział wczoraj trochę sam „narodowy lider Rosji” in spe. Podczas spotkania z budowniczymi dróg pod Krasnojarskiem prezydent Putin ogłosił, że jeśli Jedinaja Rossija, której listę wyborczą otwiera, zdobędzie w grudniowych wyborach dużo głosów, to on odczyta to jako poparcie dla siebie. To natomiast da mu „moralne prawo, aby pytać tych ludzi, którzy zasiądą w Dumie i w rządzie, jak są realizowane wyznaczone przez nas teraz plany”.
Prezydent przyjechał z gospodarską wizytą na Syberię, by przyjrzeć się stanowi dróg (w tym dróg żelaznych), uniwersytetów i umysłów miejscowej elity. Miał na sobie cudnej urody czarną kurtkę z paskiem i kapturem, obszytym jeszcze większej urody futerkiem. Kiedy był małym chłopcem, musiał marzyć po nocach o takiej kurtce. Sama bym marzyła, gdybym kiedykolwiek była małym chłopcem. Prezydent rozmawiał z drogowcami długo, przy herbacie i maślanych bułeczkach. I podczas ekwilibrystycznych wywodów o roli partii w życiu kraju siedział przy stole w kurtce. Nie rozstał się z nią ani na chwilę.
Prezydent Putin na początku pierwszej kadencji z upodobaniem przymierzał rozmaite stroje – kaski pilota naddźwiękowca, tubietiejki narodów Wschodu, dżudogę. Dziś najwidoczniej przyszedł czas na kurtkę. Kurtkę narodowego lidera Rosji, który ma moralne prawo do zaglądania do kuchni politycznej swego kraju w każdej chwili, już po złożeniu prezydenckich pełnomocnictw. Mandatem takich rządów ma być ogólnonarodowy zachwyt wyrażony w głosowaniu 2 grudnia. Ciekawe, jakie zręby systemu politycznego wyłonią się w Rosji po „operacji specjalnej WYBORY”.