Laleczka wudu i muzeum strażników GUŁagu

5 marca. Magiczne rytuały dalekiego Haiti zawędrowały na Ural. Tamtejsi aktywiści ruchu Antymajdan, mającego strzec Kreml przed kolorowymi rewolucjami, wystąpili ze szlachetną inicjatywą: będą sprzedawać laleczki po tysiąc rubli, a zebrane pieniądze przekażą na przedszkola Doniecka. Piękny gest, nieprawdaż? Przy bliższym zaznajomieniu się z akcją okazuje się wszelako, że nie są to zwyczajne laleczki, a laleczki magiczne, na dodatek odpowiednio uświadomione politycznie. Laleczki wudu są rozprowadzane przez Antymajdan w komplecie z igłami i naklejkami. Naklejki to twarze amerykańskich i ukraińskich liderów, którzy – jak twierdzi Antymajdan – doprowadzili do zmiany władzy w Kijowie.

Antymajdanowcy mają usta pełne prawosławnej pobożności, ciekawe, jak to zamierzają pogodzić z pogańskimi rytuałami magicznymi? W kulcie wudu nakłuwanie igłami woskowych laleczek to groźny zabieg magiczny, mający przyczynić szkodę wrogowi lub wręcz go uśmiercić. Cerkiew na razie nie zajęła stanowiska w sprawie koncepcji zwalczania wrogów poprzez praktyki czarnej magii.

Kierownictwo Antymajdanu zwołało dziś konferencję prasową, na której kategorycznie wyparło się jakichkolwiek związków z zamordowaniem Borysa Niemcowa. O tym, że sprawcami mogą być antymajdanowcy, pisał m.in. w ostrym tekście na blogu Aleksiej Nawalny: „Jak mówili klasycy teatru, jeśli w pierwszym akcie na scenie wiszą bandyci z Antymajdanu albo brodaci basmacze, to w trzecim akcie powinni zacząć strzelać”. Jeden z ideologów Antymajdanu, Nikołaj Starikow, stwierdził, że taką samą odpowiedzialność za rozpalanie atmosfery nienawiści ponoszą opozycjoniści, którzy są nietolerancyjni wobec ludzi o innych poglądach i ponadto są rusofobami. Jego zdaniem, Niemcow był pierwszą ofiarą Majdanu w Rosji (zauważmy, Majdanu, a nie Antymajdanu) i został zabity po to, by rozkołysać sytuację. Krótko mówiąc, jego zabójstwo to antyrosyjska prowokacja. Inny prowodyr antymajdanowców, motocyklista z Sewastopola, Aleksandr Załdostanow bez zbędnych wstępów ogłosił, że zamach na Niemcowa zorganizowały zachodnie służby specjalne.

A teraz coś z nieco innej beczki. A właściwie to jednak tej samej. Sześćdziesiąt dwa lata temu przestało bić wielkie serce towarzysza Stalina. W każdym razie oficjalnie za datę jego śmierci, wokół której ciągle pozostaje niemało zagadek, uznaje się 5 marca. Serce bić przestało, ale truchło wodza raz po raz wypada to z jednej, to z drugiej szafy, a jednocześnie uwzniośla miliony, odmraża marzenia o złudnych dokonaniach jego epoki kosztem milionów istnień zmielonych w żarnach machiny represji. Jeden z komentatorów dyskusji z okazji rocznicy napisał: „Ludzie wysławiający Stalina, darzący go szacunkiem, są jeszcze bardziej niebezpieczni niż sam Stalin, przecież to oni pisali donosy, rozstrzeliwali. Stalina łatwo jest pochować, wyleczyć naród – o wiele trudniej”. Na fali restauracji stalinizmu dokonano rzeczy niezwykłej: przeistoczenia muzeum poświęconego pamięci represjonowanych w muzeum pamięci… strażników GUŁagu. Jeśli Państwo nie wierzą w to, co przeczytali, to proszę przetrzeć oczy i przeczytać to zdanie jeszcze raz. Nie, to nie pomyłka.

Niedaleko miasta Perm istniał w czasach stalinowskich i późniejszych jeden z największych łagrów, Perm-36. Siedzieli w nim tzw. polityczni, m.in. obywatele radzieccy, którzy chcieli zbiec na Zachód, po wojnie – członkowie ugrupowań walczących z reżimem sowieckim na Ukrainie, Litwie, Łotwie, Estonii, jeszcze w latach osiemdziesiątych osadzano tu dysydentów (siedzieli tu m.in. Władimir Bukowski, Wasyl Strus, Siergiej Kowalow). W 1996 roku na terenie byłej kolonii karnej otwarto muzeum historii represji politycznych Perm-36. Odtworzono baraki z czasów, gdy przetrzymywano tu więźniów, organizowano wystawy poświęcone losowi zeków. W 2014 r. komuniści zorganizowali w Permie demonstrację pod hasłem „Perm-36 to plucie w twarz naszym weteranom”, podkreślano, że nie godzi się upamiętniać „banderowców, gdy trwa wojna na Ukrainie”. Pretensje mieli nie tylko komuniści, ale ogarnięci quasi-patriotycznym amokiem #Krymnasz zwolennicy ostrej polityki wobec Ukrainy i wewnętrznej „piątej kolumny”. 3 marca muzeum Perm-36 zostało zamknięte. To znaczy zostało zlikwidowane w tej postaci, w jakiej trwało od 1996 r. Bo oto muzeum łapie drugi oddech i drugie życie: z ekspozycji zostaną usunięte wszelkie wzmianki o politycznych represjach i więźniach, a placówka będzie obecnie troszczyć się o pamięć tych, którzy byli w GUŁagu strażnikami. Pierwsza wystawa poświęcona będzie: metodom ochrony, technicznym sposobom przetrzymywania nacjonalistów, faszystów, zdrajców ojczyzny. Reżyser Aleksiej German junior napisał: „W Permie likwidują muzeum represji politycznych Perm-36. Planują urządzić tu Muzeum systemu penitencjarnego. To zadziwiający, cyniczny, niesłychany fakt. Takie jest nasze życie. Gdyby w Auschwitz otwarto muzeum dokonań SS, to byłoby mniej więcej to samo. Ludzie, którzy niszczą to muzeum, są pozbawieni wstydu i sumienia”.

W toczącej się intensywnie dyskusji po śmierci Niemcowa, ktoś napisał, że obecnie mamy w Rosji do czynienia ze sporem/konfliktem wnuków ofiar i wnuków tych, którzy tworzyli aparat represji. Jak widać na przykładzie „Permu-36”, wnukowie katów górą. Gorzko.

5 komentarzy do “Laleczka wudu i muzeum strażników GUŁagu

  1. Marek Borsuk

    Właściwie Rosję można traktować jak laboratorium odizolowane od świata.Procesy w nim zachodzące trudno rozpatrywać według norm świata poza tym laboratorium. Demokracja, wolność prasy, możliwości budowania własnej opinii to wszystko są procesy zachodzące u nas. W odizolowanym laboratorium jakim jest Rosja zachodzą inne procesy względnie są inaczej odbierane przez ogół.Poza niewielką garstką ludzi .cała reszta nie ma kontaktu z innym świetem .Zdana tylko na media władzy ,bez wolnej prasy , poddana druzgocącej propagandzie bez szans na informację z innych źródeł , a może i bez chęci na na nią, nie ma mośliwości krytycznej oceny władzy.Od setek lat tak było kształtowane społeczeństwo.Jest bierne i ufające władzy ,właśnie dlatego że to jest władza i że władza wie lepiej.Może dojść do tego iż propaganda spowoduje ,a ogół uzna że to sam Niemcow dokonał na siebie zamachu , a w GUŁAGu zeka znęcali się nad strażnikami.W laboratorium wszystko jest możliwe.

    Odpowiedz
  2. Muchor

    Nawet osobom nieco bliżej zorientowanych we wschodnich realiach dość trudno uwierzyć w muzeum strażników GUŁAGu. To istotnie dość trafne porównanie – to tak, jakby wychwalać trudy pracy strażników w Oświęcimiu czy na Majdanku – zapewne u wielu z nich ta praca pozostawiła blizny w ich delikatnej psychice.

    I tak się zastanawiam, czy ten obłęd będzie się dalej toczył? Bo ten proces się nie może zatrzymać sam z siebie, on ma wewnętrzną inercję i jakby się zatrzymał, to jeszcze może się zacząć cofać, a to jest niedopuszczalne. Zmiany mogłyby zacząć zachodzić dopiero po zmianach na górze, a WWP jest wciąż względnie młody i w dobrym zdrowiu. Być może Rosję czeka era stagnacji jak za Breżniewa – czyli na kolejnego Gorbaczowa jeszcze długo poczekamy.

    Odpowiedz
    1. Kalina

      Nie ma co czekac na Gorbaczowa, który zawsze budził złe emocje w Rosji. To społeczeństwo po prostu tak ma i ja osobiście nie widzę możliwości pokojowego rozwiązania. Mam tylko nadzieje, ze tego nie doczekam

      Odpowiedz
  3. Kalina

    ” Ludzie, którzy niszczą to muzeum, są pozbawieni wstydu i sumienia”.

    Nie sądzę, oni po prostu tak mają. Uwazaja, ze maja racje, a przede wszystkim, ze racja była po stronie tych straznikow i ich mocodawców, a w łagrze siedzieli ci, co sobie zasłużyli. Zdumiewa mnie jednak to niesłychane pekniecie rosyjskiego społeczeństwa pod względem poziomu refleksji historycznej. Z jednej strony Kowaliow, z drugiej – takie różne szowinistyczne gnidy stalinowskie. Ale co ja się dziwie, jakby w Polsce było inaczej..,.Wystarczy wejść na fora blogów „Polityki”. Po prostu skóra cierpnie po lekturze niektórych tekstów antyukraińskich, antypolskich, antyamerykańskich, a głęboko prorosyjskich.

    Odpowiedz
  4. Bartek

    Trochę własnych refleksji;
    W czerwcu 2014 roku jechałem na daleką Syberię, zawieźć polonijnym dzieciakom książki, bajki itp. Oczywiście polskie i oczywiście w okresie „gorących stosunków” na linii PL vs RU. Trochę się tego obawiałem, śledząc to, co relacjonowano w polskich mediach.
    A jak było? Nie spotkało mnie nic co mogłoby nosić znamiona choćby nieuprzejmości. Przejechałem około 20 000km i w tym czasie wszyscy byli niesamowicie uprzejmi, a im dalej na wschód (patrz: podobno bardziej zacofani) – tym milej. Prawda jest chyba taka, że pomimo restrykcji (bo faktycznie nie było rodziny, w której by ktoś w „tiurmie” nie siedział) to ludzie są tylko ludźmi – nie ma z ich strony żadnej wrogości. Fakt, że może i media rosyjskie publikują niusy propagandowe – tego nie wiem, bo przez cały czas patrzyłem na drogę, a nie w tv 😉 Ale ludzie swoje wiedzą – również w Rosji, więc nie róbcie z nich Szanowni Państwo tłuków; nie mówią głośno ale wiedzą jaka jest rzeczywistość. To nie kwestia inteligencji tylko strachu.
    Swoją drogą, mam niestety taką konkluzję, że z całej tej sytuacji, to najgłośniej krzyczą i podżegają polskie media. Nawet tamtejsza Polonia i pracownicy w konsulacie byli tą sytuacją trochę zażenowani….

    Odpowiedz

Skomentuj Bartek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *