Białoruscy partyzanci, część 2

9 sierpnia. Dziś mija pierwsza rocznica sfałszowanych przez Alaksandra Łukaszenkę wyborów prezydenckich na Białorusi. Po podaniu fałszywych jak liczmany wyników, dających zwycięstwo dyktatorowi podniosła się ogromna fala protestu. Zryw społeczeństwa obywatelskiego obserwowali i relacjonowali dziennikarze. Dziś stali się oni obiektem ataku reżimu. Im poświęcona jest książka „Partyzanci. Dziennikarze na celowniku Łukaszenki”, która dzisiaj ma premierę.

Zgodnie z zapowiedzią publikuję fragment napisanego przeze mnie rozdziału o Pawle Szaramiecie, pierwszym partyzancie białoruskiego dziennikarstwa.

Czy możemy sobie wyobrazić, co Paweł Szaramiet zrobiłby po tym, jak Alaksandr Łukaszenka w sierpniu 2020 roku na chama sfałszował wynik wyborów prezydenckich? Myślę, że nie odpuściłby uzurpatorowi. Pod hasłem „Łukaszenka musi odejść” walczyłby wszelkimi dostępnymi środkami o przywrócenie na Białorusi demokracji i rządów prawa.

Mówiono o nim: dziennikarz z krwi i kości, bezkompromisowy, nikomu nie daruje, uderza w punkt, nie używa wazeliny wobec możnych tego świata, drąży temat za wszelką cenę. Od początku patrzył Łukaszence na ręce, nie miał złudzeń co do jego dyktatorskich i morderczych metod działania. Wreszcie dorobił się zaszczytnego tytułu „osobistego wroga Łukaszenki”, został pozbawiony obywatelstwa białoruskiego, zmuszony do opuszczenia kraju. Najpierw pracował w Rosji, a gdy tam pole swobody wypowiedzi dziennikarskiej ograniczono do minimum, w 2013 r. przeniósł się do Kijowa. Do tej pory nie wyjaśniono okoliczności jego tragicznej śmierci w zamachu bombowym w 2016 r. Gdyby on sam poprowadził dziennikarskie śledztwo w tej sprawie, zapewne wszystko stałoby się jasne.

Ten, który uczył rzemiosła całe zastępy młodych adeptów sztuki dziennikarskiej, sam nie był z wykształcenia dziennikarzem – studiował historię, którą zostawił dla studiów ekonomicznych, specjalizacja: bankowość. Mówił: – Ależ ja jestem po prostu bankierem.
Kiedy runął ZSRR, pracował w banku, ale gdy tylko pojawiła się możliwość sprawdzenia się w dziennikarstwie telewizyjnym, rzucił słupki i sprawozdania. W 1992 r. zaczął pracować w cotygodniowym programie „Prospekt” białoruskiej telewizji. Kompetentny, swobodny, pełen energii – natychmiast został zauważony przez branżę. Już dwa lata później otrzymał nagrodę i tytuł dziennikarza telewizyjnego roku. Studio telewizyjne, kamera, mówienie do ludzi o tym, czego się dokopał, były jego zawodowym żywiołem. Choć nie omijał prasy – warto przypomnieć jego pracę w „Biełorusskiej Diełowej Gaziecie” czy w zasłużonym, a dziś już nieistniejącym rosyjskim tygodniku „Ogoniok”. Potem także współpracował z kijowskimi mediami: gazetą „Ukrainśka Prawda”, rozgłośnią radiową „Radio Wiesti”, no i oczywiście telewizją. I pisał teksty dla „Białoruskiego Partyzanta” – wolnego medium poświęconego Białorusi, które sam stworzył i którego treści redagował. Opowiem o tym oddzielnie.

Po sukcesach w białoruskiej telewizji zaproponowano mu pracę w telewizji rosyjskiej ORT, mającej dużo większy zasięg i możliwości niż media białoruskie: w 1996 r. został korespondentem tej stacji na Białorusi.

To był czas, gdy trwały pierwsze intensywne przymiarki do połączenia Białorusi i Rosji. Powstawały kolejne formaty integracji, z których najbardziej utkwił mi w pamięci obrazowy skrót ZBiR – Związek Białorusi i Rosji. Łukaszenka jeździł do Moskwy na spotkania integracyjne z Borysem Jelcynem, zamaszyście tłukł kieliszki o marmurowe podłogi Kremla, wznosząc toasty za pomyślność tworu. I pieścił się marzeniami, że będzie tym tworem rządził samoistnie na zmianę z przywódcą Rosji. Wyjątkowo zależało mu w tej sytuacji na dobrym słowie w rosyjskich mediach.

Niezależne dziennikarstwo, jakie uprawiał Szaramiet, ani na chwilę nie polegało na obsłudze interesów białoruskiego prezydenta. W swoich reportażach Paweł pokazywał błędy i niedociągnięcia, krytykował siermiężny styl bycia i rządzenia Łukaszenki, dostrzegał i piętnował zaznaczające się tendencje do autorytaryzmu.

CDN.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *