24 lipca. Od początku rosyjsko-ukraińskiej wojny Igor Girkin vel Striełkow nieustraszenie krytykował ministerstwo obrony za kiepskie dowodzenie kampanią. Czynił to z pozycji wielce patriotycznych. Nawet krąg swoich zwolenników nazwał Klubem Wściekłych Patriotów. Wściekłych, bo niezadowolonych z braku zwycięstwa. I oto pod koniec ubiegłego tygodnia został aresztowany za szerzenie ekstremizmu. Grozi mu kilka lat wielce patriotycznego łagru.
Girkina-Striełkowa byłoby za co posadzić. Trybunał w Hadze już go zresztą (zaocznie) skazał na dożywocie za zestrzelenie samolotu MH17 Malezyjskich Linii Lotniczych nad Donbasem w lipcu 2014 r. A to nie jedyna zbrodnia, jakiej dopuścił się ten niegdysiejszy miłośnik rekonstrukcji historycznych: okres służby podczas wojny w Czeczenii (z niewyjaśnionym przez wymiar sprawiedliwości epizodem tortur ze skutkiem śmiertelnym), udział w zajęciu Krymu, naruszenie granicy obcego państwa na czele zbrojnego oddziału, działania zbrojne w Słowiańsku, gdzie, jak sam przyznawał, doszło do egzekucji itd. (pisałam o tym wielokrotnie na blogu, m.in. tu http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2015/01/25/spowiedz-strielkowa/ ; http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2014/08/26/zolnierze-niewypowiedzianej-wojny/; http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2014/11/07/uznanie-i-szacunek/; http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2014/07/18/mozna-zalozyc/; http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2019/05/31/duchy-rosyjskiej-wiosny/).
Fala „rosyjskiej wiosny” na Donbasie wyniosła go na wysoką orbitę – stał się popularną postacią, wokół której zbierali się bojowo nastrojeni barbarzyńcy, gotowi zabijać za „russkij mir”. Nawet przez chwilę został tzw. ministrem obrony jednego z separatystycznych tworów – tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. Z wojny wrócił dość szybko, chyba się nie dogadał ani z kolegami, ani zwierzchnikami, przywiózł do Moskwy nie tylko (wątpliwe) trofea bojowe, ale także żonę (trzecią z kolei) – Mirosławę Reginską, prorosyjską aktywistkę z Donbasu.
I to właśnie żona alarmowała 21 lipca: „oni [wiadomo kto] wyprowadzili mego małżonka pod ręce i wywieźli w nieznanym kierunku”. Kilka godzin później okazało się, że watażka został dostarczony przed oblicze sądu, który orzekł wobec niego areszt na cztery miesiące za wzywanie do działań o charakterze ekstremistycznym, czyn ścigany z artykułu 282, zagrożony karą do 5 lat pozbawienia wolności. Girkin prosił sąd o areszt domowy z uwagi na chorobę serca. Ale sąd uznał, że zawodowy konspirator nie może znaleźć się na wolności, bo może ze swoich umiejętności konspiracyjnych skorzystać i nawiać. Jako dowody winy przedstawiono dwa wpisy z kanału Telegram z 25 maja 2022 r. (tak, rok temu). Dotyczyły one Krymu i niewypłacania należności żołnierzom 105. i 107. pułku wojsk powietrznodesantowych. Odległa w czasie wycieczka. Tymczasem Girkin ostatnio pozwalał sobie otwarcie krytykować już nie tylko ministerstwo obrony i frontowych dowódców, ale także samego Władimira Putina. Nieutulony poetycki zmysł kazał mu sięgać po obrazowe metafory. W dniu aresztowania wściekły patriota wypalił (na Telegramie, jego konto ma ponad 800 tysięcy subskrybentów): „Historia nie zna trybu przypuszczającego. 23 lata na czele państwa stoi zero, które potrafi [jedynie] zamydlić oczy znacznej części społeczeństwa. (…) Kolejnych sześciu lat rządów tego tchórzliwego beztalencia nasz kraj nie wytrzyma”. I dalej Striełkow jął wylewać żale, że Putin nie jest kobietą, bo gdyby był, to mógłby mieć przynajmniej zdolnych faworytów, a Kabajewa, jego zdaniem, z rolą taką (zdolnej faworyty) sobie nie poradziła.
Być może ta lekka w tonie wypowiedź stała się kroplą przepełniającą czarę – któraś z grup wpływu w służbach postanowiła „zagrać Striełkowem” i w ferworze oczyszczania pola po buncie Prigożyna przy okazji trzepnąć po łbie mądralę, znajdującego się pod protektoratem grupy rywali. Zapakowanie Girkina do pudła nie wywołało gwałtownych protestów jego zwolenników. Przed sądem zebrało się trochę ludzi (niewielu), których skrzyknął zapewne kamrat Paweł Gubariew (znajomy z czasów separatystycznej epopei Donbasu i obecny pomagier). Ale gdy stanął na schodkach, trzymając w ręku karton z napisem „Uwolnić Striełkowa. Chwała Rosji”, został uprzejmie sprowadzony pod rączki do parteru. Policja zatrzymała go, odwiozła na posterunek, skąd po godzinie wyszedł, trochę nastraszony.
A może jest tak, jak mówi socjolog Nikołaj Mitrochin w rozmowie z „Nową Gazetą. Europa”: „po rozgromieniu liberalnej opozycji władza dopuszczała krytykę ze strony ideowych pobratymców. Ale okazało się, że ta krytyka służy jako ideowy fundament takich buntów jak ten Prigożyna [notabene – Striełkow krytykował również Prigożyna i vice versa], podrywa autorytet dowództwa w armii, zagraża reżimowi. Realne zagrożenie takich buntów może nie jest zbyt wielkie, ale Putin i jego otoczenie ewidentnie się przestraszyli. I teraz z takim samym zapałem jak niegdyś na liberałów, rzucą się zapobiegać innym potencjalnym niebezpieczeństwom”. Tylko patrzeć, a okaże się, że Klub Wściekłych Patriotów zostanie wpisany na listę organizacji niepożądanych, ekstremistycznych, terrorystycznych, eterycznych, erotycznych i kosmicznych.
Każda krytyka władzę denerwuje, a po buncie Prigożyna Putinowi puściły nerwy – dodaje politolog Abbas Gallamow. – Bo na dobrą sprawę prześladowanie Striełkowa jest władzy nie na rękę. Bo co się teraz stanie? Przedstawiciele całego tego „patriotycznego” obozu nagle przejrzą na oczy, że to dyktatura, tyrania. Bo za co ścigają Striełkowa? Za ekstremizm? Wcale nie: za to, że mówił prawdę. Jak reżim prześladował opozycję, to ludzi to specjalnie nie obchodziło, bo to byli (w ich mniemaniu) wrogowie ojczyzny, zapadnicy, zdrajcy. A teraz co? Teraz biją uczciwych chłopaków, naszych! Putin straci kolejną grupę zwolenników. Wie o tym, ale jednak to zrobił. Bo Striełkow przekroczył granicę: obraził Putina osobiście.