Archiwa tagu: Mundial 2018

Reforma w cieniu piłki

16 czerwca. Na moskiewskim stadionie Łużniki – pięknym i nowoczesnym po wypasionym liftingu – odbył się mecz inauguracyjny XXI Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. W loży honorowej zasiadł prezydent Władimir Putin w towarzystwie szefa FIFA Gianniego Infantino i saudyjskiego księcia Muhammada ibn Salmana – w meczu otwarcia spotkała się reprezentacja gospodarzy z Arabią Saudyjską. Putin wygłosił rytualne trzy słowa, rozbrzmiał pierwszy gwizdek sędziego, potem ostatni. Pomiędzy gwizdkami strzelono pięć bramek – Rosja wygrała z wynikiem 5 : 0. Rosyjski Twitter zaraz skwitował to osiągnięcie rosyjskiej piłki nożnej dowcipem: „Bramkarz Arabii Saudyjskiej po meczu został awansowany do stopnia majora Federalnej Służby Bezpieczeństwa”.

Publiczność zgromadzona na stadionie i w strefach kibica oszalała, Moskwa zamieniła się po wygranym meczu w jeden wielki lunapark. Małe afterparty mieli też goście specjalni. Na inaugurację mistrzostw przybyli wierni wasale z obszaru b. ZSRR, nawet dopuszczono na salony przedstawicieli władz nieuznanych Abchazji i Osetii Południowej, prowincji, które Rosja oderwała od Gruzji w wyniku wojny 2008 roku, parapaństw, których społeczność międzynarodowa nie uznała. Byli też byli: były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder (z najnowszą małżonką) i były prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Na trybunie obok Schroedera zasiadł też były kumpel Putina z czasów drezdeńskich, Matthias Warnig – dziś szef Nord Stream AG. W składzie „tusowki” można było wyróżnić zwalistą sylwetkę Aliszera Usmanowa, jednego z najbogatszych ludzi Rosji (i Wielkiej Brytanii). Tłumek VIP-ów kłębił się wokół gospodarza, który rozdawał uśmiechy i „misiaczki”. Swoją przygodę na Łużnikach przeżył Diego Maradona. Chciał zaparkować – zgodnie z przydziałem – na parkingu dla VIP-ów. Posępni panowie z OMON-u uprzejmie poprosili gwiazdora, żeby się turlał, nie wolno i koniec. Maradona nie dawał za wygraną, wyciągnął jakieś bumagi. Ale i to nie zmiękczyło serc twardych jak stal OMON-owców. Wiadomość o niepowodzeniu Maradony zamieściła agencja RIA NOVOSTI. Po kilku godzinach jednak ją usunęła. O mundialu jak o nieboszczyku – albo nic, albo dobrze. Cenzura ma się świetnie.

W wieczornym programie publicystycznym „Wieczór z Władimirem Sołowjowem” omawiano w euforycznym tonie pierwszy dzień mistrzostw. Jeden z uczestników dyskusji (grający w tych programach rolę niepoprawnego liberała, którego pozostali mogą pokazowo złoić) zająknął się, że jednak nie wszystko jest tak pięknie, bo politycy z Zachodu nie chcą przyjechać na mistrzostwa, że jest krytyka itd. W programie wyrażono jednak nadzieję, że – parafrazując Młynarskiego – „futbol najtwardszą przygnie głowę”, a prezydenci krajów, których drużyny dojdą do półfinału, na pewno przyjadą na mecze.

Upojeni zwycięstwem na Łużnikach Rosjanie w pierwszej chwili nie zwrócili uwagi na to, co się dzieje poza boiskiem. Tymczasem premier Dmitrij Miedwiediew ogłosił właśnie, że wnosi do Dumy dwa projekty ustaw: o podwyższeniu VAT z 18 do 20% oraz wieku emerytalnego: dla kobiet z 55 do 63 lat i dla mężczyzn z 60 do 65. Dodał, że Rosjanie żyją coraz dłużej, więc i na emeryturze jeszcze sporo sobie pożyją.

Ciekawe, jak rozwinie się sytuacja wokół projektu ustawy emerytalnej. W badaniu Romir aż 92% uczestników zadeklarowało, że jest przeciwko podnoszeniu wieku emerytalnego (http://romir.ru/studies/dojit-do-pensii). W rządowym projekcie przewidziano podniesienie progu dla kobiet aż o osiem lat, dla mężczyzn o pięć. Na stronie change.org pojawiła się petycja konfederacji związków zawodowych do władz, aby nie wprowadzać reformy. W krótkim czasie podpisało ją 800 tys. osób. Zdaniem autorów petycji, brakujące fundusze na wypłaty emerytur można zdobyć inaczej, na przykład ograniczając szarą strefę.

Być może niezadowolenie społeczne będzie na tyle duże, że władze nieco ustąpią, z czegoś zrezygnują, aby wykazać dobrą wolę; może licytują teraz tak wysoko, aby mieć z czego spuścić i okazać w ten sposób miłosierdzie (np. podnieść kobietom próg „jedynie” do 60 lub 62 lat).

Do tematu na pewno będzie okazja powrócić. Jeszcze dodam tylko, jaka była reakcja sekretarza prasowego Putina, Dmitrija Pieskowa. Indagowany, dlaczego Putin – który obiecał wszak, że za jego prezydentury nie będzie podniesienia wieku emerytalnego – przyzwala na takie ruchy rządu. Pieskow bez zmrużenia wyćwiczonych swych oczu odpowiedział, że Putin nie brał udziału w pracach nad ustawą. Ale zaraz też dodał, że od 2005 r. (kiedy Putin składał taką obietnicę), „okoliczności się zmieniły”.

The day before. FIFA World Cup

13 czerwca. Już jutro zacznie się największa impreza piłkarska, jaką Rosja kiedykolwiek organizowała u siebie: XXI Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Mecz inauguracyjny odbędzie się na stadionie Łużniki w Moskwie. Zagrają gospodarze z Arabią Saudyjską. W ostatnim rankingu FIFA rosyjska drużyna narodowa została sklasyfikowana na 70. miejscu. Tak źle, jeśli chodzi o klasyfikację, jeszcze nie było.

Ale kibice nie tracą nadziei, że Rosja wyjdzie z grupy. Losowanie partnerów grupowych okazało się dla gospodarzy tak korzystne (dwie słabe drużyny – Egipt, Arabia Saudyjska, jedna mocniejsza – Urugwaj), że aż trudno uwierzyć, że obyło się bez ingerencji buriackich czy ałtajskich szamanów. Drużynę Egiptu przyjmuje w Czeczenii sam Ramzan Kadyrow (https://www.svoboda.org/a/29286927.html). Nie, na zdjęciach nie widać krwi na rękach, widać szeroki uśmiech „szeregowca Putina”. FIFA wyraziła niezadowolenie z powodu ulokowania drużyny Egiptu w Groznym – wszak w tym mieście nie odbędzie się ani jeden mecz. Nazwisko Kadyrowa pojawiło się w jeszcze jednym kontekście: protestów zorganizowanych pod ambasadą Rosji w Belgii. Odbył się tam happening w obronie prześladowanego przez Kadyrowa członka stowarzyszenia Memoriał Ojuba Titijewa i innych obrońców praw człowieka. Aktywiści Amnesty International ubrani w stroje piłkarskie wrzucili na teren placówki dyplomatycznej Rosji sto piłek.

Od dwóch tygodni w rosyjskiej telewizji nadawane są reportaże z miast, które będą podejmować uczestników mundialu. W reportażach, jak to w rosyjskich bajkach bywa, wszystko jest pięknie, wszystko gotowe, ludzie gościnni, uśmiechnięci, infrastruktura wypolerowana na wysoki połysk. Od tygodnia rosyjskie MSW nie publikuje na swojej stronie internetowej żadnych przykrych wiadomości, które mogłyby zepsuć nastrój. Co nie znaczy, że nic przykrego się nie dzieje: co rusz dochodzą wieści, że temu czy owemu turyście, który przybył na mundial, skroili portfel z pokaźną sumą. A jeszcze niedawno policja informowała, że przeprowadziła z kieszonkowcami specjalne rozmowy wychowawcze, pouczając, że na czas trwania turnieju mają zerwać ze swoim ponurym procederem, aby nie psuć wizerunku kraju gospodarza. Ale widać chłopaki nie wytrzymują napięcia i robią to, co zwykle.

Kibice z obcych krajów, którzy nie zostali pozbawieni portfeli, bawią się wesoło na ulicach rosyjskich miast. Co ciekawe, te barwne korowody z Brazylijczykami czy Argentyńczykami, wspólne tańce pod gołym niebem, wspólne śpiewy itd. stoją w sprzeczności z przepisami, które Putin wprowadził dekretem na czas trwania turnieju. W myśl tego dokumentu zgromadzenia są zabronione. Ta fanaberia obywatelska ma zresztą pod górkę nawet i bez tego specjalnego dekretu.

Politolog Michaił Winogradow napisał w FB: Powstaje rozziew nie tylko pod tym wzglem, „bo z jednej strony faktycznie zniesiono wizy, a z drugiej strony wymagają od gości mundialu idiotycznej rejestracji [obowiązkowy meldunek na czas pobytu], co jest bezsensowne, szkodliwe, niekorzystne i dla przyjezdnych, i dla samego państwa. […] Przywiezionym do miast policjantom powiedziano, że mają być uprzejmi, ale już nie powiedzieli, że mają nauczyć się choćby paru słów w obcych językach. Więc stoją i nie potrafią odpowiedzieć na żadne pytanie. Nawet po rosyjsku. […] Możliwe, że Rosja po mistrzostwach nie będzie taka, jak przedtem. I wcale nie wiadomo, jaka będzie. Która z analogii okaże się bliższa: czy podobieństwo do festiwalu młodzieży i studentów w 1957 r., który stanowił mocny impuls dla unowocześnienia i otwartości ZSRR. Czy może będzie jak po olimpiadach w 1980 i 2014 roku, których przykre skutki odczuwamy do dziś”.

W mediach, które nie obsługują interesów Kremla, można znaleźć inne doniesienia niż radosne meldunki o gotowości do rozpoczęcia rozgrywek. Na przykład w Rostowie nad Donem nie wykonano planowanych remontów domów, ba, nawet samych fasad. Zasłonięto je płachtami z narysowanymi okieneczkami, a w nich radosnymi mieszkańcami, witającymi gości mistrzostw. (https://www.svoboda.org/a/29287220.html).

Hitem dzisiejszych internetów w Rosji była wypowiedź deputowanej do Dumy, przewodniczącej komisji ds. rodziny, kobiet i dzieci Tamary Pletniowej, która poradziła Rosjankom, aby unikały kontaktów seksualnych z cudzoziemcami, którzy przyjadą na mundial. Zatroskana deputowana ostrzegała: „Nawet jeśli się ożenią, to wywiozą gdzieś daleko, a potem jest problem, żeby dziewczyna mogła wrócić do Rosji. Takie przychodzą do mnie do Dumy i płaczą, że dzieci im zabrali ci cudzoziemcy. Ja bym chciała, żeby w naszym kraju ludzie pobierali się z miłości, nieważne, jakiej narodowości, byle byli obywatelami Federacji Rosyjskiej […] Po igrzyskach olimpijskich w Moskwie 1980 r. było wiele matek samotnie wychowujących dzieci. Takie dzieci potem cierpią. Dobrze, jak są jednej rasy, ale zdarza się, że są innej. To wtedy bardzo cierpią. A my powinniśmy rodzić swoje dzieci”. W czasach pierestrojki podczas jednego z telemostów ZSRR-USA, programu telewizyjnego, który miał zbliżyć obie potęgi i doprowadzić do odprężenia w stosunkach, pewna jejmość wypowiedziała słynne zdanie: „W Sojuzie nie ma seksu”. Teraz się okazuje, że owszem, jest, ale zalecany jest wyłącznie między obywatelami Federacji Rosyjskiej. Wszelkie odstępstwa od tej zasady, a szczególnie z przedstawicielami innych ras, są niebezpieczne i niewskazane.

Russia no criminality, czyli piłka jest kanciasta

30 maja. Aresztowaniami działaczy FIFA, podejrzewanych o korupcję i pranie brudnych pieniędzy przez amerykańską prokuraturę, najbardziej zaszokowani i zaniepokojeni okazali się rosyjscy politycy. Głos zabrał sam Władimir Putin. Zgodnie z regułami teorii spiskowych, w amerykańskich poczynaniach zobaczył on zagrożenie dla ponownego (na piątą z rzędu kadencję) wyboru Seppa Blattera na przewodniczącego FIFA i chęć pozbawienia Rosji prawa organizacji mistrzostw świata w 2018 roku.

Putin zapewnił, że nie ma mowy o żadnych „szczególnych relacjach pomiędzy FIFA i Rosją”, a Sepp Blatter konsekwentnie trzyma się zasady, że „sport i polityka powinny być oddzielone”. I pewnie w związku z tym żelaznym kodeksem Blatter był niedawno gościem Putina. Spotkanie odbyło się 5 maja w rezydencji prezydenta w Nowo-Ogariowie, miało charakter poufny. Jakieś przecieki wszelako zaraz się pojawiły. Media społecznościowe rozpowszechniały nieoficjalne sprawozdania. Według nich, uczestniczący w rozmowach Blatter-Putin minister sportu Witalij Mutko, który nie zna niemieckiego (ani angielskiego, o czym poniżej), potrzebował tłumacza. Odmówiono mu, widocznie obecność osoby z zewnątrz była podczas spotkania niepożądana. Podobno Putin osobiście tłumaczył ministrowi treść przyjacielskiej pogawędki z Blatterem. Skąd tak wysoki poziom dyskrecji przy rozmowach dwóch krystalicznie czystych podmiotów? I skąd zaangażowanie głowy państwa przy sprawie, która – jak on sam twierdzi – powinna zostać oddzielona od polityki?

Na pomoc Blatterowi i skorumpowanym działaczom ruszył też rosyjski MSZ. Wiceminister wyrażał oburzenie, że amerykańskie prawodawstwo ma być zastosowane „eksterytorialnie” (aresztowań działaczy FIFA dokonano w Zurychu). Amerykanie tłumaczą, że sankcja jest jak najbardziej uzasadniona, gdyż piłkarscy bossowie przy przepierkach milionów uzyskiwanych z renty korupcyjnej korzystali z amerykańskich banków.

Amerykańskie śledztwo w sprawie korupcji i prania brudnych pieniędzy przecina się w kilku punktach ze śledztwem prowadzonym przez prokuraturę Szwajcarii (FIFA ma oficjalną siedzibę w tym kraju). Chodzi o procedury przyznawania prawa organizacji mundiali w 2018 (Rosja) i 2022 (Katar), przy których być może dopuszczono się korupcji. I w związku z tym pojawiło się kilka pytań do ministra Mutki, który był wtedy członkiem komitetu wykonawczego FIFA. Swoje pytania zadali mu też w Zurychu zagraniczni dziennikarze. Z jego chichotliwego monologu można było wyłuskać kluczową frazę: „Russia no criminality”. Posłuchajcie Państwo sami: http://echo.msk.ru/blog/day_video/1557038-echo/

Głosy w sprawie odebrania Rosji mistrzostw rozlegają się nie od dziś. I jak najbardziej mają wiele wspólnego z polityką. Pomijając wątpliwości co do sposobu wygrania konkursu ofert, zdaniem krytyków przeprowadzenia mundialu w Rosji, turniej nie może odbyć się w kraju, który prowadzi wojnę. Kreml nie przyznaje się oficjalnie do wysyłania wojsk na wschodnią Ukrainę, uznaje więc takie wezwania za nieuzasadnione. Dwóch mocno nielubianych w Rosji (z serdeczną wzajemnością) senatorów USA Robert Menendez i John McCain wystosowało do członków władz FIFA list z prośbą o zerwanie z praktykami Blattera, o niegłosowanie nań i – szerzej – o zmiany w federacji. No i oczywiście o odebranie mistrzostw Putinowi. „Jeśli FIFA pozwoli [Rosji] zorganizować turniej, to wyciągnie tym samym pomocną dłoń do reżimu Putina, to będzie gospodarcze koło ratunkowe wbrew sankcjom, które wprowadziła społeczność międzynarodowa”.

W Europie wiele się mówi o możliwości zbojkotowania mistrzostw w Rosji ze względu na dokonaną przez nią aneksję Krymu i zaangażowanie w wojnę na wschodzie Ukrainy. Blatter zapewnia Putina, że plan turnieju piłkarskiego w Federacji Rosyjskiej jest niezagrożony.

Blattera namawiał do rezygnacji z kandydowania szef UEFA Michel Platini. Bez skutku. Blatter wystartował i wygrał. Prezydent Putin natychmiast pospieszył z gratulacjami i zapewnieniami, że Rosja ceni doświadczenie Blattera, zasługi dla krzewienia kultury fizycznej na wszystkich kontynentach. „Rosja jest zainteresowana i gotowa do współpracy z FIFA oraz do przygotowania mistrzostw świata w 2018 roku”. A Ramzan Kadyrow wiwatował, że spiski Ameryki i Anglii, by mistrzostwa Rosji wyrwać, się nie powiodły. Blatter został. Ha! Tylko na jak długo? Czy w związku z głośnymi aferami, od których Blatter publicznie się zresztą odcinał ustrojony w białą szatę jedynego sprawiedliwego w gnieździe skorumpowanych żmij, dotychczasowe niecne praktyki FIFA trzeba będzie zmienić, a atmosferę oczyścić? Russia no criminality, FIFA no criminality. Wsio OK.

Mundial bez cudu

No i zostali bez premii. Prezes Rosyjskiego Związku Piłki Nożnej zapowiedział dziś, że ani piłkarze, ani trenerzy drużyny narodowej nie dostaną złamanej kopiejki za swój niefortunny występ na mistrzostwach w Brazylii. Nie wyszli z grupy – teraz mogą ssać łapę.

Rosyjska reprezentacja rzeczywiście nie błysnęła. Jedynym powodem, dla którego komentatorzy zwracali uwagę na sborną, była gigantyczna gaża trenera, niegdyś wybitnego gracza czołowych klubów piłkarskich i włoskiej drużyny narodowej Fabio Capello. Podobno zarabia 12 mln euro rocznie (według France Football). „Jednak cudu nie można kupić” – zauważył jeden z rosyjskich blogerów. Kontrakt na trenowanie sbornej Capello podpisał dwa lata temu, w styczniu tego roku przedłużył do roku 2018. Czy jednak Włoch doprowadzi reprezentację Rosji do kolejnych rozgrywek mistrzowskich? Prasa sportowa pisze, że w kontrakcie ma zawarowane, że w razie, gdyby chcieli go wylać wcześniej, to federacja piłkarska zobowiązana jest wypłacić mu 18 mln euro (według innych źródeł – nawet 30 mln).

Tymczasem pojawiają się informacje, że rozgoryczeni słabymi wynikami reprezentacji piłkarskiej deputowani chcą wezwać trenera na dywanik, przesłuchania miałyby się odbyć w październiku. Poseł z ramienia Sprawiedliwej Rosji Oleg Pachołkow zaapelował do Capello, by zachował się honorowo i zwrócił przynajmniej połowę honorarium. Zdaniem Pachołkowa, Capello ewidentnie zawinił, dobierając do drużyny piłkarzy filigranowych: „To jakiś standard Korei Południowej. Od kiedy to jesteśmy krajem sportowych karzełków?”. Rosja sportowym karzełkiem? Nigdy w życiu. Przecież rosyjska kadra wygrała olimpiadę w Soczi. A tu taka nieprzyjemnościunia, jak mówił Wiech.

Rosji zależało na dobrym wyniku, bo za cztery lata ma gościć mistrzostwa u siebie. Zatrudnienie światowej sławy trenera miałoby zapewnić odpowiedni poziom wyszkolenia. Na razie efektów brak. Pod publikacjami w internecie na temat postawy Rosjan na brazylijskim Mundialu aż kipi od emocji. Prawdziwi rosyjscy patrioci pomstują na czym świat stoi, że jakiś pożal się Boże makaroniarz dostąpił zaszczytu trenowania sbornej i zawalił sprawę: „Czy w Wielkiej Rosji nie ma ani jednego godnego trenera?”. W sieciach społecznościowych popularne było hasełko „Starczy karmić Capello” (na wzór „Starczy karmić Kaukaz”).

Reakcje w internecie po ostatnim nieudanym meczu rosyjskiej reprezentacji są dobrym materiałem do analizy stanu dusz i umysłów w dobie kryzysu ukraińskiego. Aleksandr Bobrakow-Timoszkin zebrał gorące reakcje, zostawione w sieci zaraz po ostatnim gwizdku w meczu z Algierią, zremisowanym 1:1 (co dawało awans Algierii i kazało spakować walizy Rosji; http://www.svoboda.org/contentlive/liveblog/25437169.html). „Rosyjska reprezentacja nawet nie umarła ze wstydu”; „Ukraińcy, cieszcie się. Rosyjska reprezentacja wróci jutro do domu, a Krym do was nie wróci”; „Pewnie nawet reprezentacja Noworosji gra w futbol lepiej niż reprezentacja Rosji”; „Nie trzeba było brać trenera z Gejropy”; „Takie miałem przeczucie, że w Algierii Prawy Sektor trzyma się mocno”; „Po półtoragodzinnych negocjacjach z batalionem Algieria okupanci przeszli na islam i wyjechali do Putinostanu. Chwała Afrobanderowcom”, „Za to #Krymnasz”. A #futbolnenash. „A USA weszły do jednej ósmej finału”. „W 2018 Rosji już nie będzie”.

Mundial w Stalingradzie?

Zbliża się okrągła rocznica związana z historycznym zwycięstwem Armii Czerwonej pod Stalingradem – w lutym przyszłego roku minie 70 lat od zakończenia bitwy, która zmieniła bieg II wojny światowej. Prezydent Putin już podpisał dekret o przygotowaniach do obchodów siedemdziesięciolecia „rozgromienia przez wojska radzieckie niemiecko-faszystowskich wojsk w bitwie stalingradzkiej”. Obchody można zacząć w zasadzie już 19 listopada, jako że tego dnia w 1942 r. wojska niemieckie znalazły się w okrążeniu, którego nie zdołały przerwać i 2 lutego 1943 r. poddały się.
Po rosyjskich mediach koczuje sugestia, że dojrzewa idea przywrócenia nazwy Stalingrad miastu, które przez ostatnie pięćdziesiąt lat nazywało się – i nazywa nadal – Wołgograd. Miasto najpierw nazywało się Carycyn, w latach ZSRR przemianowano je na Stalingrad na fali wiernopoddańczych hołdów pod adresem umiłowanego przywódcy. A gdy przywódca zamknął oczy, wymyślono neutralną nazwę – miasto nad Wołgą, a więc Wołgograd. Niemniej jeżeli o tym mieście wspominano w podręcznikach historii, to wspominano je właśnie pod nazwą z okresu wojny, a więc Stalingrad.
Pisarz Nikołaj Starikow z Petersburga już kilka dni po prezydenckim dekrecie w liście otwartym do prezydenta wystąpił z prośbą, by przywrócić „miastu-bohaterowi nad Wołgą nazwę Stalingrad”. Starikow nie kryje swojej fascynacji patronem zwycięskiego miasta. Właśnie wydał książkę „Stalin. Wspominamy razem”. Organizacja o dziwnej nazwie „Związek Zawodowy Obywateli Rosji” zbiera na ulicach Petersburga podpisy pod petycją o zmianę nazwy. Podpis można złożyć również na specjalnej stronie internetowej „Za Stalingrad!” (obok ankiety, którą powinni wypełnić uczestnicy głosowania, zamieszczono wiersz autorstwa szesnastoletniego Józefa Dżugaszwili, wzruszenie, nie ma co, chwyta za gardło nawet najtwardszych czytelników).
Zdaniem Starikowa i jego współpracowników, nadanie historycznej nazwy Stalingradowi byłoby najwspanialszym podarunkiem dla narodu rosyjskiego. Ponadto pozwoli ono „przywrócić sprawiedliwość historyczną w odniesieniu do naszego narodu-wyzwoliciela”, „posłuży sprawie umocnienia pozycji Rosji na arenie zewnętrznej”, a także stanie się „sygnałem dla wszystkich, że my, współcześni, jesteśmy godni swoich przodków i nikomu nie pozwolimy pozbawić nas naszej, tak ciężko zdobytej, niepodległości”. Odpowiedzi prezydenta na list nie znamy – może jeszcze jej nie było, może jej w ogóle nie będzie.
Ale sprawa jest. Półtora roku temu Putin – jeszcze jako premier – był w Wołgogradzie, gdzie uczestniczył w zjeździe swojego Ogólnorosyjskiego Frontu Narodowego. Do dziś w mieście powtarzane jest z upodobaniem jedno zdanie z tego wystąpienia: „Jak mamy zwyciężać bez Stalingradu?”. Zdanie zostało wyrwane z kontekstu – Putin mówił wtedy o perspektywach uczestnictwa Wołgogradu w mistrzostwach świata w piłce nożnej, które mają odbyć się w Rosji w 2018 roku. Uroczystość przyznawania organizacji pretendującym miastom odbyła się 29 września i, faktycznie, Wołgograd znalazł się na liście rosyjskich miast, które przyjmą drużyny piłkarskie i kibiców za sześć lat. Jak w tym kontekście rozumieć słowa Władimira Putina, że bez Stalingradu nie da się wygrywać? Hm, może to znaczy, że sam prezydent by chciał, iżby powrócono do nazwy miasta, która znana jest na całym świecie w przeciwieństwie do nazwy Wołgograd, która tak opromieniona sławą nie jest.
Czy chodzi tylko o kojarzącą się ze zwycięstwem nazwę, która miałaby zagrzewać do boju piłkarzy i kibiców? Im zapewne jest wszystko jedno, jak nazywa się miasto, w którym odbywać się będą mecze. To bardzo ciekawy moment. Dwadzieścia lat temu w całej Rosji masowo przywracano historyczne nazwy miastom przemianowanym w okresie ZSRR na nazwy czczące wodzów rewolucji. Nazwy związane ze Stalinem zniknęły z map na ogół w drugiej połowie lat pięćdziesiątych czy na początku sześćdziesiątych na fali żegnania się z kultem jednostki (wtedy „była faza” na wytuszowanie Stalina ze świadomości). Czy teraz dojdzie do przywrócenia nazwy, której patronuje kat narodów? Władze ciągle nie mogą się zdecydować, jak się ze spuścizną Stalina ułożyć. Kilka lat temu napisałam, że dla Kremla Stalin jest jak walizka bez rączki – nieść ciężko i nieporęcznie, ale i wyrzucić szkoda. Przez okres prezydentury Miedwiediewa wznosząca się za drugiej kadencji Putina fala rehabilitacji Józefa Wissarionowicza uległa wyhamowaniu. Niemniej wypowiadane przez Miedwiediewa słowa potępienia zbrodni stalinowskich zaraz były równoważone przez inne gadające głowy wskazaniem osiągnięć okresu stalinowskiego, przypisywanych osobiście towarzyszowi Stalinowi w duchu dawnego hołdownictwa. Dzieci w szkołach uczy się z podręcznika, w którym Stalin nazywany jest „efektywnym menedżerem”. W wielu środowiskach dąży się do zrelatywizowania ogromu i znaczenia zbrodni okrutnego reżimu. A wspominany powyżej autor Nikołaj Starikow, który nie jest w swych zapędach odosobniony, towarzysza Stalina wielbi.
„Wpisanie w aktualną polityczną toponimiczną i mitologiczną przestrzeń nazwy Stalingrad miałoby być świadectwem transformacji koncepcji suwerennej demokracji w państwową doktrynę suwerennego patriotyzmu – sugeruje w dzienniku „Niezawisimaja Gazieta” Andriej Sierienko. – Nowy suwerenny patriotyzm zyska dzięki temu prostemu zabiegowi odcień globalizacji – wszakże Stalingrad jest międzynarodowym symbolem zwycięstwa nad faszyzmem, który na dodatek nie podlega dewaluacji w odróżnieniu na przykład od pomników żołnierzy radzieckich poza granicami Rosji”.
Zobaczymy, jak sprawy potoczą się dalej. W ostatnią niedzielę pod wnioskiem o zmianę nazwy Wołgogradu na Stalingrad w Petersburgu zebrano zaledwie dziewięćset podpisów.