Archiwa tagu: zabójstwo

Odcięta głowa ze łzą w oku

3 marca. Moskwa, stacja metra Oktiabrskoje Pole, stosunkowo niedaleko od centrum, godziny przedpołudniowe. Ubrana w hidżab kobieta biega po ulicy, krzyczy: „Nienawidzę demokracji”, „Jestem terrorystką”, „Allah akbar”. Wymachuje czymś, co trzyma w ręku. To krwawy strzęp. Przy bliższym przyjrzeniu się widać: to głowa. A właściwie główka, mała główka… Policjanci stojący w pobliżu przyglądają się szalonym pląsom kobiety, odwracają głowy, nie interweniują. Dopiero po pewnym czasie dochodzi do zatrzymania tajemniczej osoby (http://ren.tv/novosti/2016-02-29/video-s-mesta-gde-zhenshchina-derzhala-otrezannuyu-golovu-rebenka-i-obeshchala).

Zatrzymaną kobietę zidentyfikowano jako przybyłą z Uzbekistanu Gulczechrę Bobokułową. Była nianią czteroletniej Nastieńki. Rano po wyjściu rodziców dziecka Gulczechra udusiła podopieczną, odcięła jej głowę, podpaliła mieszkanie i wyszła na ulicę. Przybyli na miejsce pożaru strażacy znaleźli bezgłowe ciało dziecka.

Sąd zdecydował o aresztowaniu Bobokułowej na dwa miesiące (na zdjęciach z sądu widać, że kobieta nie ma na głowie chusty). Podczas posiedzenia sądu kobieta tłumaczyła, że dziecko kazał jej zabić Allah. Według informacji dostępnej w Internecie (telewizja nie informowała o tej strasznej makabresce), Bobokułowa wraz z konkubentem przez jakiś czas działała w środowisku uzbeckich migrantów, zajmowała się głównie wyłudzaniem od nich pieniędzy, a potem oboje oszuści ulegli wpływom radykałów islamskich. Motywy te wyciszano w tych doniesieniach, które trafiły do przestrzeni publicznej. Może właśnie to była główna przyczyna milczenia telewizji. Kreml ustami Dmitrija Pieskowa poparł politykę informacyjną ogólnokrajowych kanałów telewizyjnych, które konsekwentnie unikały tematu szokującego zabójstwa i jego okoliczności.

Jeszcze tego samego dnia – pomimo blokady informacyjnej w tv – na miejscu, gdzie kobieta została zatrzymana, powstał spontaniczny memoriał. Ludzie wstrząśnięci wiadomością o śmierci dziecka przynosili kwiaty, zabawki i baloniki, zapalali świece.

W kolejnych zamieszczanych w Internecie informacjach o zbrodniarce donoszono, że 38-letnia Gulczechra leczyła się psychiatrycznie, gdyż „słyszała głosy”. Jej rodzina w Uzbekistanie twierdzi, że nigdy nie chodziła do meczetu i nie ma nic wspólnego z islamem, a tym bardziej radykalnym islamizmem. Bardzo przeżyła rozstanie z mężem, który rozwiódł się z nią, obawiając się o dzieci w związku z niezrównoważonym zachowaniem Gulczechry.

Relacje z przesłuchań były zagadkowe – jedne media donosiły, że zatrzymana skarży się jedynie na męża, który ją porzucił, gada niezrozumiale i wygląda niewiarygodnie, inne – że potrafi logicznie uargumentować swoje postępowanie. Wskazuje mianowicie na to, że zabójstwo dziecka było jej osobistą zemstą na Putinie za bombardowania Syrii. „Bo wy bombardujecie muzułmanów i nikt nic nie mówi, a oni też chcą żyć, dlatego się zemściłam” (odpowiada na pytania dziennikarza: https://www.youtube.com/watch?v=QcP8Dj4wFwU&feature=share). Oficjalne czynniki pospieszyły z komunikatem, że Bobokułowa jest chora psychicznie i nie wie, co mówi. Śledztwo przypuszcza, że „nad Bobokułową mogli popracować jacyś ludzie i skłonić ją do popełnienia zabójstwa”. Podobno w jej telefonie komórkowym znaleziono kontakty do jakichś ekstremistów.

Wiele pytań powstaje wokół tej tragedii. Zadawane są też pytania, dlaczego telewizja konsekwentnie nie mówi o tym szokującym wydarzeniu, skoro jeszcze niedawno w histerycznych tonach opowiadała o rzekomo „ukrzyżowanym chłopczyku” zamordowanym w Słowiańsku przez „Ukrów” (stuprocentowy fake) czy biła pianę wokół sprawy biednej rosyjskiej Lizy, jakoby zgwałconej w Berlinie (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/02/02/biedna-liza-chce-obalic-merkel/). „Gdyby coś podobnego zdarzyło się w centrum jakiegoś europejskiego miasta lub w Ameryce, rosyjska telewizja tłukłaby reportaże o tym od rana do nocy” – napisał jeden z komentatorów.

Wygląda na to, że zabójstwo dziecka przez nielegalnie pracującą nianię z Azji Centralnej, być może zwichrowaną psychicznie, jest tematem wielce niepożądanym. Czy chodzi o to, by nie rozniecać nastrojów antyimigranckich w Moskwie? Czy chodzi o to, aby nie podkreślać konotacji religijnych? Czy może milczenie ma zatuszować kolejną wpadkę rosyjskich służb specjalnych, które pogubiły się w tej sytuacji i nie reagowały należycie (kobieta przez godzinę biegała wokół stacji metra, siejąc grozę, a mundurowi stali jak słupy soli)? Dużo pytań i dużo grozy.

Ścigany Chodorkowski Michaił Borysowicz

11 grudnia. Z dnia na dzień rośnie liczba ofiar, które zginęły z ręki Michaiła Chodorkowskiego – tak w każdym razie wynika z publikowanych komunikatów organów śledczych Federacji Rosyjskiej.

Były właściciel koncernu Jukos, były zek numer jeden Putina, ułaskawiony dwa lata temu przez prezydenta (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2013/12/20/chodorkowski-na-wolnosci/), obecnie prezes fundacji Otwarta Rosja Michaił Chodorkowski znowu znalazł się w centrum zainteresowania światowych mediów i… rosyjskich śledczych.

Komitet Śledczy wpadł nagle na trop Chodorkowskiego w związku z zabójstwem mera miasta Nieftiejugańska, w którym Jukos robił swoje złote interesy, Władimira Pietuchowa w roku 1998. Po tylu latach – taka niespodziewana iluminacja! Ponadto śledczy przypisują mu próby zabicia ochroniarza mera oraz jeszcze zorganizowania zabójstw (lub prób zabójstw) czterech innych osób – konkurentów Jukosu. O sprawie zabójstwa Pietuchowa dawno zapomniano, zgodnie z oficjalną wykładnią sprawcę schwytano – w łagrze siedzi wszak od lat szef ochrony Jukosu Aleksiej Piczugin, oskarżony o zabicie mera Nieftiejugańska. Za to zabójstwo ścigany jest również Leonid Niewzlin (został zaocznie skazany na dożywocie), jeden z dyrektorów Jukosu, od lat mieszkający w Izraelu. Śledczy wskazują, że motywem zabójstwa były rzekome konflikty wokół ukrywanych podatków. Chodorkowski oraz jego ludzie kategorycznie twierdzą, że oskarżenia są wyssane z palca. Jeden z prześmiewczych użytkowników Twittera napisał: „Komitet Śledczy oskarżył Chodorkowskiego o zabójstwo Kennedy’ego, syna Iwana Groźnego i o ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa”. No bo coś na rzeczy jest, nieprawdaż?

Kilka dni temu w głównym wydaniu programu informacyjnego rosyjskiej telewizji państwowej pokazano ni z tego niż owego wdowę po Pietuchowie, która łkając, oskarżała Chodorkowskiego o zabicie jej nieboszczyka męża. Następnego dnia Komitet Śledczy wezwał Chodorkowskiego do złożenia zeznań w związku ze sprawą Pietuchowa, papier dostarczono nie wiedzieć czemu na adres ojca Chodorkowskiego w Moskwie, choć Michaił od dwóch lat mieszka w Szwajcarii i do Moskwy nie przyjeżdża. Na wezwanie rzecz jasna się nie stawił.

W nowej sytuacji Chodorkowski wezwał Aleksieja Piczugina, aby ten wziął udział w „show”, jak określił szykujący się nowy proces. W Twitterze napisał: „Piczugin, zakładnik, do tej pory nie poszedł na ugodę [ani w śledztwie, ani podczas rozprawy nie składał zeznań obciążających Chodorkowskiego]. Ale teraz pojawiła się możliwość wymiany: wolność w zamian na udział w tym przedstawieniu. Aleksieju, zrób to”. Zrób to, a więc zwal na mnie całą winę, jeżeli ciebie za to uwolnią, to w porządku, tak trzeba zagrać.

Swoją drogą, ciekawe, skąd ten nagły zryw spóźnionej sprawiedliwości wobec Chodorkowskiego, którego Putin uwolnił przed upływem drugiego odsiadywanego wyroku i pozwolił wyjechać z Rosji? Wydawało się, że rachunki zostały wyrównane, a adwersarz Putina dostał za swoje, skruszał i da za wygraną. Okazuje się, że ciągle jeszcze jest o co grać. I to wysoko.

Być może Rosja walczy o dyskredytację Chodorkowskiego w oczach reszty świata w związku z zasądzeniem kilku kar za zagarnięcie mienia Jukosu (pięćdziesiąt kilka miliardów dolarów, nie w kij dmuchał). Być może, przecież nikt tego oficjalnie nie wyjaśnia. Być może nowe rewelacje Komitetu Śledczego powstały w związku z wystąpieniem Chodorkowskiego sprzed dwóch dni.

„Wobec braku uczciwych wyborów jedyny sposób zmiany władzy to rewolucja. Rewolucja w Rosji musi nastąpić, resztki rezerw i groźba represji tylko odwlekają jej początek” – powiedział Chodorkowski. Podkreślił, że rewolucja może i powinna być pokojowa.

Czy kolejne wystąpienie byłego oligarchy stanowi jakieś zagrożenie dla reżimu Putina? Zapowiedź rewolucji? Na dodatek pokojowej? Nie przypuszczam. A zatem to raczej nie słowa Chodorkowskiego tak mocno zaniepokoiły Kreml, że uruchomiono żarna machiny śledczej. O co więc chodzi? Może o publikacje fundacji Otwarta Rosja. Dotyczą one powiązań ludzi z bliskiego kręgu Putina z mafią (https://openrussia.org/post/view/10965/) oraz wynikającego z powyższych ustaleń motywu zabójstwa Aleksandra Litwinienki, który dotarł do materiałów obciążających wiele ważnych osobistości (https://openrussia.org/post/view/11046/). Ale o tym – w następnym odcinku.

Marsz skazanych

2 marca. „Marsz skazanych” – tak jeden z rosyjskich blogerów nazwał wczorajsze zgromadzenie opozycji w Moskwie poświęcone pamięci zamordowanego Borysa Niemcowa. Przyszło 50 tys., może więcej. Najwięcej od czasu masowych demonstracji przeciwko sfałszowanym wyborom. Ludzie głównie szli w milczeniu, zadumie, od czasu do czasu wznoszono hasła „Rosja bez Putina”. Wśród uczestników była 87-letnia mama Borysa Niemcowa, Dina Jakowlewna, przeszła całą długą trasę. „Chcę być blisko ludzi” – powiedziała.

Wokół okoliczności śmierci Borysa Niemcowa mnożą się znaki zapytania, choć telewizja pokazała zapis z kamery. Z daleka, niewyraźny. Na tej podstawie niepodobna zidentyfikować sprawcę. Ale widać przebieg tragicznego zdarzenia. Przez most sunie masywna ciężarówka, zasłania od strony jezdni idących mostem Niemcowa i jego przyjaciółkę Annę Duricką. Po chwili zza ciężarówki wybiega mężczyzna i wsiada do podjeżdżającego jak po sznurku samochodu osobowego. Auto natychmiast odjeżdża. Natomiast ciężarówka stoi jeszcze około trzech minut i dopiero potem rusza. Wezwana telefonicznie policja przyjeżdża na miejsce zdarzenia po kilkunastu minutach. Stwierdza zgon Niemcowa. Duricka jest w szoku, nie widziała zamachowca, bo podszedł od tyłu, wystrzelił, odszedł i wsiadł po samochodu.

Do napaści na Niemcowa doszło w szczególnym miejscu, niedaleko Kremla, pod jego murami. To nie ciemna brama, gdzie łatwo zasadzić się na ofiarę i skryć niezauważenie pod osłoną nocy, a znajdujące się na widoku publiczne miejsce. Na dodatek strzeżone pilnie jak źrenica oka. To Kreml, tu nic nie może się stać. Jeden z komentatorów wspominał, że kiedyś umówił się z ekipą telewizyjną na tym feralnym moście, po kilku minutach panowie w skórzanych kurtkach podeszli i agresywnie domagali się odpowiedzi na pytanie, co tu robi kamera i że tu nie wolno itd. Tymczasem do Niemcowa oddano strzały, kilka minut stała ciężarówka i nic. Nikt nie zareagował, nie przyleciał z Kremla sprawdzać, co się stało. Kamery Federalnej Służby Ochrony skierowane były na Kreml, a nie okolice („Kommiersant” podał dziś wiadomość, że kamery były wyłączone).

Nad autorstwem tego cynicznego mordu w mediach toczą się ostre debaty. Programy publicystyczne dwóch najpopularniejszych kanałów rosyjskiej telewizji poświęcone były sprawie zabójstwa Niemcowa. Kremlowskie gadające głowy na wyprzódki kreowały teorie, wyjaśniające wydarzenie w sposób przystępny i zgodny z dotychczasową linią propagandy. Siergiej Markow wypalił, że jego zdaniem to robota Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, która zamieniła się w organizację przestępczą. Na jakiej podstawie? Podstaw nie trzeba, przecież to każde dziecko wie. Czujność zachował też deputowany Wiaczesław Nikonow, prywatnie wnuk Mołotowa – on sięgnął palcem wskazującym dalej: w jego opinii zamach zorganizowały amerykańskie służby specjalne. Bo Zachód wszelkimi sposobami chce rozpalić w Rosji kolorową rewolucję, by obalić Putina, a sankcje, izolacja Rosji – to jest obliczone przez USA na rozbicie jedności, podział, osłabienie Rosji.

Anton Czernin przeanalizował tę światłą wersję: „Załóżmy na chwilę, że winna jest długa ręka CIA albo Ukraińcy, albo spisek samej opozycji, która chciała z Niemcowa uczynić sakralną ofiarę. Lecz cóż się okazuje – że w najpilniej strzeżonym miejscu Moskwy, tuż przy placu Czerwonym, dwa kroki od siedziby Federalnej Służby Bezpieczeństwa i Federalnej Służby Ochrony, pod czułym okiem dziesiątków kamer wraża CIA robi co chce. Śledczą, kogo chcą, strzelają, do kogo chcą, a nasze organa nie reagują”.

W wyżej wymienione wersje nie wierzą przedstawiciele opozycji. Borys Sokołow w internetowych Graniach napisał: „Wersja pierwsza. Zabójstwo Niemcowa to taka sama zbrodnia stanu jak zabójstwo Aleksandra Litwinienki, a polecenie mogła wydać tylko najważniejsza osoba w państwie. Wersja druga – opozycjonistę zabili jacyś radykalni zwolennicy Antymajdanu, żeby nie dopuścić Majdanu w Rosji i zrobić Putinowi przyjemność”.

Sam Władimir Putin zasugerował swoją wypowiedzią, że to zabójstwo jest prowokacją. A jego rzecznik dopełnił, że Kreml ponosi więcej szkód w wyniku tej zbrodni, niż pożytków, bo Niemcow nie stanowił żadnego zagrożenia dla władz, więc motywów do zabijania żadnych nie miał. Podobną myśl Putin wypowiedział w 2006 roku po zabójstwie Anny Politkowskiej – że jej śmierć bardziej szkodzi władzy niż jej artykuły.

Dziennikarz internetowej gazety „Jeżedniewnyj Żurnał” Igor Jakowienko przypomniał, że Kreml jednak miał powody, by zauważać Niemcowa i go nie lubić. „Niemcow zajmował się edukowaniem zachodniej elity politycznej w sprawie reżimu Putina i Putina osobiście. „Listę Niemcowa”, którą przekazał on do Europarlamentu jako uzupełnienie „Listy Magnitskiego”, otwierało nazwisko Putina. Putin o tym wiedział i pamiętał. Putin nienawidził Niemcowa tak, jak może nienawidzić mały, nieatrakcyjny, niewysoki mężczyzna wysokiego, silnego, wesołego i mądrego przystojniaka”.

Niemcow pracował ostatnio nad raportem o udziale rosyjskich wojskowych w wojnie na wschodzie Ukrainy. To na pewno nie był podarek dla Kremla, który w zaparte twierdzi, że nie jest stroną konfliktu i pcha się być rozjemcą.

Jutro pogrzeb Borysa Niemcowa. Władze stanowczo odmówiły wypuszczenia na uroczystości Aleksieja Nawalnego, który siedzi w areszcie. Niemcow zostanie pochowany na cmentarzu Trojekurowskim, tym samym, na którym w 2006 roku spoczęła Anna Politkowska.

Śmierć na Kamiennym Moście

27 lutego. Są takie rzeczy, które się nie mieszczą w głowie. Dzisiaj późnym wieczorem w Moskwie został zabity jeden z najbardziej znanych rosyjskich opozycjonistów, Borys Niemcow. Przechodził przez Kamienny Most, według jednej z wersji napastnicy wyskoczyli z auta, oddali cztery strzały i zbiegli; według innej – do Niemcowa oddano siedem strzałów z przejeżdżającego samochodu. Ani śledztwo, ani współpracownicy Niemcowa nie wysuwają na razie żadnych sugestii co do sprawstwa zabójstwa. Szef rozgłośni Echo Moskwy Aleksiej Wieniediktow napisał w Twitterze: „Został zabity w odległości stu metrów od Kremla, w strefie chronionej, znajdującej się w zasięgu kamer”.

Środowisko opozycyjne, szykujące na niedzielę 1 marca marsz „Wiosna” w Moskwie, jest do głębi wstrząśnięte. Niemcow był jednym z najbardziej aktywnych działaczy pozaparlamentarnej opozycji antyputinowskiej. Kilka lat temu opracował raporty (Itogi) dotyczące nieudolnych rządów Putina i spółki, badał korupcję, piętnował niekompetencję urzędników i bliskich współpracowników prezydenta, organizował akcje ulicznego protestu. Należał do ścisłego grona kierowniczego ruchu Solidarność i partii Parnas.

Niemcow pojawił się na scenie politycznej w latach dziewięćdziesiątych, był gubernatorem obwodu niżnonowogrodzkiego, bodaj najmłodszym gubernatorem w Federacji Rosyjskiej. Został dostrzeżony przez prezydenta Jelcyna i zaproszony do grupy „młodych reformatorów”, był wicepremierem. Po objęciu urzędu prezydenta przez Putina, przeszedł do opozycji, krytykował Putina za autorytarne metody rządzenia, tworzenie systemu kleptokracji, wspieranej przez służby specjalne. Na długiej liście zarzutów wobec Putina Niemcow umieszczał tragedię na Dubrowce, Biesłan, a ostatnio rozpętanie wojny na Ukrainie.

Dziennikarka Ksienia Sobczak napisała w Twitterze: „odpowiedzialność za to spoczywa na wszystkich „sołowjowach” i „ziejnałowach” [Sołowjow, Ziejnałowa – kapłani telewizyjnych seansów nienawiści], którzy codziennie kłamią i podburzają. Na każdym, kto jest dźwignią tej wojny ideologicznej”. A Rustem Adagamow dodał: „To pierwsza ofiara Antymajdanu”.

 

Sprawcy wciąż nieznani

W zaułku Potapowskim w Moskwie, gdzie znajduje się redakcja „Nowej Gazety”, odsłonięto dziś tablicę upamiętniającą Annę Politkowską. Dziennikarka „Nowej Gazety”, tropiąca zbrodnie wojenne w Czeczenii i nadużycia władzy, została zastrzelona siedem lat temu, 7 października 2006 roku, na klatce schodowej swego domu. Trzy wyrwane z notesu zapisane kartki i wizerunek Anny Politkowskiej (jak wygląda tablica, można zobaczyć m.in. tu: http://www.newtimes.ru/articles/detail/72354). Redaktor naczelny Dmitrij Muratow na uroczystości odsłonięcia tablicy wyraził nadzieję, że w przyszłości do tych kartek dołączona zostanie czwarta, na której znajdzie się napis: „Sprawców wykryto i osądzono”.
Pod koniec września pracownia socjologiczna Centrum Lewady przeprowadziła sondaż, w którym badano, co Rosjanie wiedzą o zabójstwie Politkowskiej. 42% respondentów zadeklarowało, że nie wie o zabójstwie dziennikarki, 31% odpowiedziało, że wie, 27% nie potrafiło udzielić odpowiedzi. 12% uważa, że związek ze śmiercią Politkowskiej ma prezydent Czeczenii Ramzan Kadyrow, 6% wini w śmierci dziennikarki służby specjalne, a 7% – zagranicę. Większość badanych nie wierzy w to, że zleceniodawcy zostaną ukarani: 39% odpowiedziało „raczej nie”, 23% – „zdecydowanie nie”. 47% Rosjan podkreśla, że nie wie, dlaczego dokonano zabójstwa.
W moskiewskim sądzie toczy się kolejny proces pięciu Czeczenów, oskarżonych o zlecenie i zabicie Politkowskiej. Zleceniodawcą wedle śledztwa był czeczeński mafioso Lom-Ali Gajtukajew, a wykonawcami trzej bracia Machmudowie (siostrzeńcy Gajtukajewa) i były funkcjonariusz spraw wewnętrznych. Żaden z podsądnych nie przyznaje się do winy. Podczas pierwszego procesu zostali uniewinnieni na podstawie werdyktu ławy przysięgłych. Później Sąd Najwyższy uchylił wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. W sprawie o zabójstwo Politkowskiej jest jeszcze jeden współwinny – Dmitrij Pawluczenkow, były oficer policji. W oddzielnym procesie został on skazany na karę 11 lat pozbawienia wolności w kolonii o zaostrzonym rygorze. Pawluczenkow był szefem wydziału dochodzeniowego w komendzie miejskiej Moskwy. Przyznał się do winy i w zeznaniach obciążył pozostałych podejrzanych.
W sprawie jest mnóstwo niejasności, śledztwo i procesy ciągną się w nieskończoność. Tak bardzo oczekiwanego przełomu brak.