1 czerwca 2024. Kapłani kremlowskiej propagandy i ich cerkiewny sojusznik, patriarcha Cyryl już dawno ogłosili, że Rosja prowadzi świętą wojnę. Na tej wojnie walczy z 50 państwami, wyznającymi satanizm (https://www.tygodnikpowszechny.pl/swieta-wojna-z-satanistami-czolgi-z-tektury-nowe-sciezki-rosyjskiej-propagandy-182181; http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2024/04/07/krotki-cerkiewny-kurs-wojennego-putinizmu/). Skoro ogłoszono, że wojna jest święta, to teraz te ramy trzeba wypełnić treścią. Patriarcha już napisał osobiście modlitwę o Świętą Ruś, którą mają odmawiać duchowni we wszystkich parafiach. Ale to najwidoczniej nie wystarcza twórcom kultu wojny: należy wylansować też przecież nowych świętych oraz umocnić wiarę w cuda. To ryzykowna ścieżka, ale już znaleźli się tacy, którzy nią śmiało podążają.
Prawosławna telewizja Sojuz zaprezentowała materiał poświęcony… przypadkowi zmartwychwstania żołnierza walczącego w „specjalnej operacji wojskowej”. Protojerej Artiemij Władimirow w jednym z programów oznajmił, że może dać przykład, iż polegli na froncie zmartwychwstają. Zapewnił, że często rozmawia z żołnierzami i przekonuje ich, iż śmierci nie ma. „Przed Wielkim Postem obejrzałem nagranie o pewnym Chińczyku, który brał udział w specjalnej operacji wojskowej. Dostał postrzał w brzuch, pocisk pokiereszował jego wnętrzności. Żołnierz od tego zmarł. A potem zmartwychwstał. Zjawił mu się w widzeniu święty biskup Łukasz Krymski (Walenty Wojno-Jasieniecki, święty czczony w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej) i go uzdrowił” (https://www.youtube.com/watch?v=yrHvURhvU8U). I nie był to odosobniony przypadek – uwiarygodnił swą opowieść protojerej.
Władimirow znany jest z tego, że w swoich telewizyjnych wystąpieniach, a także w kazaniach powtarza jak najęty kłamstwa oficjalnej propagandy państwowej. I nie tylko. Ewidentnie ma w sobie zacięcie opisane w literaturze jako „przypadki barona Munchausena” – konfabulacje i fantazje podaje jako najprawdziwszą prawdę. Niedawno przekonywał słuchaczy, że delektował się rozmową z duchem Karola Darwina; uczony miał go przestrzegać, by nie wierzył w teorię ewolucji.
W teorię ewolucji można nie wierzyć, ale w zmartwychwstanie bohaterskiego uczestnika putinowskiej wojny – w dzisiejszych czasach wprost nie wypada. Od telewizji Sojuz pałeczkę przejęła telewizja Spas, obsługująca interesy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Pokazano tam owego „Chińczyka”, który okazał się Jakutem. Nazywa się Dołustaan Iwanow. Ciężko ranny trafił do szpitala, lekarz, który go operował, stwierdził śmierć kliniczną – serce zatrzymało się na 40 sekund – i kazał go zawieźć do kostnicy. W rozmowie z mediami Iwanow powiedział, że wtedy zobaczył postać w białej szacie i niepospolitym nakryciu głowy, na którym widać było złoty krzyż. Postać zbliżyła się i powiedziała: „Jeszcze nie czas”. Iwanow posłuchał i powrócił z tamtego świata. Co więcej, nawrócił się na prawosławie, na chrzcie przyjął imię Siergiej (https://riamo.ru/news/obschestvo/poluchil-pulju-v-zhivot-umer-i-voskres-batjushka-rasskazal-o-chudesnom-spasenii-bojtsa-svo/).
Nie Chińczyk, a Jakut, nie umarł, a przeżył śmierć kliniczną i ocknął się po operacji. Na myśl przychodzi słynny komunikat Radia Erewań: „Słuchacze pytają: Czy to prawda, że na placu Czerwonym w Moskwie rozdają samochody? Radio Erewań odpowiada: tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na placu Czerwonym, tylko koło Dworca Białoruskiego i nie rozdają, tylko kradną”.