18 stycznia. W czasach ZSRR popularna była taka wyliczanka: radzieckie zegarki najszybsze na świecie, radzieckie krasnoludki – największe, a radziecki paraliż najbardziej postępowy. Do tych osiągnięć kolejną pozycję dodał wczoraj prezydent Władimir Putin. „[Rosyjskie prostytutki] są najlepsze na świecie” – tak powiedział. Ale po kolei.
Wczoraj do Moskwy przybył nowo wybrany prezydent Mołdawii, Igor Dodon. Gospodarz Kremla przyjął go po prezydencku, z rozmachem, jak wita się syna marnotrawnego wracającego z przydługiej europejskiej wycieczki. Prorosyjski Dodon zapewniał o nowym kursie Kiszyniowa, który zamierza nawiązać bliższą współpracę z Rosją i nadrobić zaległości z ostatnich lat, kiedy to polityczne elity Mołdawii zapatrzyły się bezowocnie w Brukselę, a odwróciły plecami do Moskwy. Jednak gdy panowie prezydenci wyszli do przedstawicieli mediów po zakończonych rozmowach, nie ten diametralny zwrot w polityce Mołdawii stał się głównym tematem konferencji prasowej. Prezydent Putin bowiem w firmowym stylu rzucił się w obronie reputacji… prezydenta elekta Donalda Trumpa. Przedmiotem troski Putina stały się opublikowane przez amerykańskie media materiały kompromitujące o pobycie Trumpa w Moskwie przed kilku laty, które – wedle enuncjacji prasowych – są w posiadaniu Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji i miałyby służyć Moskwie do szantażowania amerykańskiego prezydenta (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2017/01/15/wyciek-czyli-wszystkie-kaczki-dziennikarskie/).
Zacytuję wywód Władimira Władimirowicza: „Te wrzutki to ewidentna fałszywka. Trump, gdy był w Moskwie, nie był żadnym działaczem politycznym. Po prostu był biznesmenem, jednym z bogatych ludzi z Ameryki. Może komuś się wydaje, że nasze specsłużby ganiają za każdym amerykańskim miliarderem. Toż to wierutna bzdura. Trump przyjechał i pomknął na spotkanie z moskiewskimi prostytutkami. Po pierwsze, jest dorosły. A po drugie, człowiek, który może nie przez całe życie, ale przez wiele lat zajmował się organizacją konkursów piękności, miał styczność z najpiękniejszymi kobietami świata. Wiecie, z trudem mogę sobie wyobrazić, że pobiegł do hotelu, aby spotkać się z naszymi dziewczętami o obniżonej odpowiedzialności społecznej. Choć one, z całą pewnością, są najlepsze na świecie. Ale wątpię, by Trump na to poleciał”.
I jeszcze jeden fragment: „Chcę powiedzieć, że prostytucja to poważne zjawisko społeczne, zepsucie. Przecież młode kobiety zajmują się tym między innymi dlatego, że inaczej nie potrafią sobie zapewnić godnej drogi [życiowej]. I to w znacznym stopniu wina społeczeństwa i państwa. Natomiast ludzie, którzy zlecają spreparowanie fałszywek podobnych do tych, które teraz krążą o prezydencie elekcie USA i wykorzystują je do walki politycznej – są gorsi od prostytutek. Nie mają żadnych moralnych barier”.
Ciekawe, jak tę płomienną obronę ocenił Trump. Efekt Barbry Streisand został osiągnięty. Po tych wyznaniach Putina zainteresowanie „kompromatem” na Trumpa jeszcze wzrośnie.
Odniosę się do jednego z aspektów wypowiedzi Putina dotyczących podsłuchów i pracy operacyjnej FSB: „Może komuś się wydaje, że nasze specsłużby ganiają za każdym amerykańskim miliarderem. Toż to wierutna bzdura”. Ganiają, ganiają, nie tylko za amerykańskimi miliarderami. Za rosyjskimi obywatelami też. W szczególności za politykami opozycji. Łapanie adwersarzy „na rozporek” jest często stosowaną techniką. Przypomnijmy choćby eksploatowany przykład sprzed lat – skompromitowania prokuratora generalnego Skuratowa, który zbierał haki na Jelcynowską familię. Haki na niego skuteczniej zebrała FSB pod kierunkiem ówczesnego szefa, Putina Władimira Władimirowicza zresztą. (O tym i innych przypadkach pisałam na blogu (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/04/07/nagi-instynkt-polityczny-czesc-druga/).
O „wytwórni filmowej FSB” i pozyskiwaniu informacji o interesujących osobach obszernie napisał opozycyjny internetowy „The Insider”: „Opiekę nad dużymi moskiewskimi hotelami, w których zatrzymują się cudzoziemcy, sprawuje operacyjny wydział FSB. Do zadań funkcjonariuszy należy sprawdzanie tożsamości zagranicznych gości oraz wspieranie innych wydziałów FSB, prowadzących działalność kontrwywiadowczą”. Według Insidera, każdy z funkcjonariuszy ma do dyspozycji pokój w hotelu oraz siatkę donosicieli. Ceni się szczególnie „kompromat” o charakterze obyczajowym. Ponętne pokojówki, dziewczynki pracujące w saunie – to wabik. Ukryte kamery nagrywają to, co dzieje się w hotelu. Złapany w pułapkę cudzoziemiec jest następnie poddawany obróbce – proponuje mu się współpracę itd. (Szczegóły tu; również o hotelu Ritz Carlton, w którym mieszkał Trump: http://theins.ru/politika/42171).
Media społecznościowe poświęciły wiele uwagi nieoczekiwanemu show Putina. Ekonomista Stepan Demura (krytyk Putina) napisał w Twitterze: „Wstyd tego wszystkiego słuchać. Ale trzeba przyznać, że na prostytucji Putin zna się lepiej niż na gospodarce”. W komentarzach przypomniano też prezydentowi, że na początku swoich rządów, gdy wydarzyła się tragedia okrętu podwodnego Kursk, nazwał protestujące przeciwko bezczynności władz wdowy po ofiarach „prostytutkami za dziesięć dolarów”. Karina Orłowa na stronie „Echa Moskwy” pisze: „Władimir Putin z trudem sobie wyobraża, że Donald Trump spał z prostytutkami, bo jest dorosłym człowiekiem i przez długie lata obcował z najpiękniejszymi kobietami świata. I to właśnie ta okoliczność zdaniem rosyjskiego prezydenta – a nie fakt, że Trump jest żonaty – powinna była zastopować zapędy miliardera do spotkań z prostytutkami. W amerykańskim społeczeństwie ważne są wartości rodzinne, rosyjskiemu prezydentowi to akurat do głowy nie przyszło. […] W Rosji wszystko na odwrót – po rozwodzie „najwyższego” urzędnicy i biznesmeni jeden przez drugiego rzucili się rozwodzić z obrzydłymi żonami i pożenili się z kochankami”.
A jeszcze ciekawa sonda uliczna w Moskwie „dlaczego prezydent Putin powiedział, że rosyjskie prostytutki są najlepsze na świecie” (http://www.svoboda.org/a/28241371.html). Wiele osób odpowiedziało: „Dobrze powiedział. Ma rację. Wie, co mówi. U nas wszystko jest najlepsze. Ja go popieram”.