Archiwa tagu: Lew Szlosberg

Sprawiedliwy w Pskowie

24 września. W czasach powszechnego fałszu mówienie prawdy jest aktem rewolucyjnym. Cytaty z Orwella stają się coraz częściej jakże trafnym opisem różnych sytuacji dziejących się w Rosji. Dzisiaj obwodowe zgromadzenia parlamentarne w Pskowie pozbawiło mandatu deputowanego Lwa Szlosberga z partii Jabłoko. 41 kolegów zagłosowało za, trzech – przeciw. Podczas posiedzenia deputowany z ramienia partii Jedna Rosja nazwał Szlosberga „narzędziem Departamentu Stanu”, inni zarzucali mu, że zajmował się wyłącznie wyszukiwaniem „negatywu”, jeszcze inni wprost oświadczali, że mają go dość. Mały seans nienawiści.

Formalnie powodem odwołania był udział Szlosberga w procesach sądowych – był w nich reprezentantem założonej przez siebie fundacji, która próbowała się wybronić przed przylepieniem łatki „zagranicznego agenta”. Jak głosi uzasadnienie pozbawienia Szlosberga mandatu, regulamin zabrania deputowanym reprezentowania jednej ze stron podczas rozprawy w sądzie. Tyle formalnie, choć i to nie jest do końca jasne (Szlosberg stwierdził podczas posiedzenia, że w regulaminie nie ma takiego zakazu jak występowanie w sądzie). A nieformalnie…

Lew Szlosberg na łamach redagowanego przez siebie pisma „Pskowskaja Gubiernia” napisał w zeszłym roku kilka materiałów dotyczących tajemniczych pochówków na cmentarzach w obwodzie pskowskim, W ukrywanych przez światem mogiłach pochowano rosyjskich komandosów, którzy zginęli na wschodzie Ukrainy. Władze Rosji negowały, że wysłały swoich żołnierzy do walki w Donbasie, a Lew Szlosberg pisał swoje (dla odświeżenia pamięci: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2014/09/17/interpelacja-sistiema-i-jeszcze-jedna-smutna-rocznica/). Został dotkliwie pobity przez nieznanych sprawców. Do dziś nie udało się ich złapać.

Z pobiciem przez nieznanych sprawców związana jest inna sprawa sprzed kilku lat: chodzi o zlecenie pobicia dziennikarza Olega Kaszyna (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2010/11/11/nieznani-sprawcy/). Szlosberg przyglądał się śledztwu, które ewidentnie uciekało od stwierdzenia, kto jest zleceniodawcą. Ślady prowadziły do gubernatora obwodu pskowskiego, Andrieja Turczaka (śledztwo na razie nie zainteresowało się materiałem dowodowym wskazującym na winę gubernatora, Turczak nie został przesłuchany; jego przesłuchania głośno domaga się środowisko dziennikarskie, wspierające Kaszyna; Andriej Turczak jest synem Anatolija Turczaka, prezesa holdingu Leniniec, uważanego za osobę związaną blisko z prezydentem; w przeszłości Anatolij był sparingpartnerem Putina).

Szlosberg był politycznym oponentem Turczaka, należącego do partii Jedna Rosja. Deputowany niejednokrotnie krytykował go i domagał się wyjaśniania spraw zagmatwanych i niejasnych. Bez skutku. W zeszłym roku Szlosberg chciał wystartować w wyborach gubernatora, ale został wycięty na wstępnym etapie. „Zleceniodawcą pozbawienia mnie mandatu są gubernator Andriej Turczak i jego grupa. Zalałem im sadła za skórę swoją pracą w charakterze deputowanego, interpelacjami, walką z korupcją, kontrolą nad wydawaniem pieniędzy z budżetu” – powiedział dziś Szlosberg w zgromadzeniu.

„Ciekawe jest to, że miażdżąca większość wykrywanych przez nas przypadków nieuwzględnianych w deklaracjach majątkowych pałaców i kont bankowych nie prowadzi do pozbawienia mandatów licznych deputowanych” – napisał Aleksiej Nawalny, konsekwentnie śledzący demoralizację rosyjskiej klasy politycznej, żyjącej z renty korupcyjnej. Szlosberg patrzący na ręce gubernatorowi stanowi zagrożenie dla systemu, a deputowani zamieniający „wziątki” na rezydencje są tego systemu solą.

Interpelacja, Sistiema i jeszcze jedna smutna rocznica

Deputowany lokalnej legislatury w Pskowie z ramienia partii Jabłoko Lew Szlosberg, który pod koniec sierpnia zainteresował się losem chowanych po cichu rosyjskich żołnierzy pskowskiej dywizji powietrznodesantowej, wystosował interpelację do prokuratury wojskowej. We wniosku prosi o wszczęcie śledztwa w sprawie wyjaśnienia okoliczności śmierci żołnierzy, którzy najprawdopodobniej zginęli podczas walk na Ukrainie, a więc poza terytorium Federacji Rosyjskiej. Wymienia dwanaście nazwisk, ale zaznacza, że to nie wszyscy polegli w walkach w Donbasie (z treścią dokumentu można zapoznać się tu: http://echo.msk.ru/blog/echomsk/1401390-echo/).

Szlosberg opisał bulwersującą sprawę cynicznego ukrywania przez władze śmierci żołnierzy wysyłanych pokątnie na niewypowiedzianą wojnę w periodyku „Pskowskaja Gubiernija”, którego jest redaktorem. Kilka dni później został dotkliwie pobity przez „nieznanych sprawców”.

W interpelacji Szlosberg domaga się ustalenia, kto ponosi odpowiedzialność za śmierć żołnierzy, kto wydawał rozkazy, na jakiej podstawie, a także – jakie odszkodowania otrzymają za śmierć najbliższych rodziny poległych. Odpowiedzi na te pytania są szalenie ważne. Władze skrzętnie zamiatają pod dywan całą sprawę, żołnierze wysłani cichcem na wschód Ukrainy, którzy powrócili w cynkowych trumnach do kraju, w wersji oficjalnej de facto zostali pozbawieni wszelkich praw i honorów należnych wojskowym pełniącym służbę. Zostali przedstawieni jako wolontariusze, którzy w ramach urlopów poszli na wojenkę. Kiedyś Bułat Okudżawa w piosence o żołnierzu śpiewał: „a gdyby się historia jakaś działa, to jedno wiedz – ojczyzna ci kazała”. W przypadku tej wojny ojczyzna wypiera się udziału w awanturze, którą rozpętał Kreml i od swoich żołnierzy wstydliwie się odwraca. A jednocześnie głośno opowiada, jak to w Rosji dba się o weteranów, czci honor oficerski itd.

Pobicie Szlosberga miało mu zatkać usta. Wzbudzić strach w nim i w innych, którzy zadają pytania, protestują przeciwko wojnie.

Obrońca praw człowieka Lew Ponomariow pisze, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy do Komitetu Matek Żołnierskich zwróciło się 231 osób z wnioskami o pomoc w ustaleniu losów żołnierzy walczących na Ukrainie. Wnioskodawcy twierdzą, że kierowane przez nich zapytania do ministra obrony Siergieja Szojgu pozostały bez odpowiedzi.

*

Kolejny temat: nowa „sprawa Jukosu”. Tak nazywają aresztowanie Władimira Jewtuszenkowa, właściciela grupy przemysłowo-finansowej Sistiema, za malwersacje związane z akcjami firmy Basznieft’ i pranie brudnych pieniędzy. Do procesu Jewtuszenkow posiedzi w areszcie domowym. Sistiema jest potentatem na rynku moskiewskich nieruchomości, gra ważną rolę w telefonii komórkowej i bankowości, a także w sektorze paliwowym i przemyśle maszynowym. Jewtuszenkow zajmował dwudzieste miejsce na liście najbogatszych Rosjan, wartość jego majątku została wyceniona na 7,7 mld dolarów.

Reakcje były do przewidzenia. Na giełdzie akcje Sistiemy spadły o kilkanaście procent. Rzecznik Putina, Dmitrij Pieskow oznajmił, że sprawa nie ma najmniejszych podtekstów politycznych. Natomiast szef związku przedsiębiorców Aleksandr Szochin porównał sprawę Sistiemy do sprawy Jukosu. Przedstawiciele Sistiemy komentują aresztowanie szefa politycznie i biznesowo: nie chciał sprzedać Baszniefti Igorowi Sieczinowi (szef Rosniefti, jeden z najbliższych współpracowników Putina), więc musiał za to ponieść karę. Politolog Andriej Piontkowski nie ma wątpliwości: „Pan Sieczin przetrawił już Jukos, obecnie ma poważanego zachodniego partnera, ma status przyjaciela prezydenta i może patrzeć łapczywie na wszystko, w tym na Basznieft’. To, że ludzie należący do najbliższego kręgu prezydenta, mogą koncentrować każde aktywa, jest faktem znanym wszystkim obserwatorom życia gospodarczego Rosji i jej sceny politycznej”. Michaił Chodorkowski wyraził przypuszczenie, że Putin nie wiedział o konflikcie na linii Sieczin-Jewtuszenkow i że to osobista rozgrywka Sieczina. Model jest podobny jak w przypadku sprawy Jukosu. „Z tym że wtedy sprawa Jukosu została zainicjowana przez ekipę Putina i zaczęła się od naszych debat z Putinem na temat korupcji w Rosji. A obecnie najprawdopodobniej mamy do czynienia z sytuacją czysto komercyjną: trzeba się dorwać do jakiejś firmy, wyrwać ją [z rąk właściciela] i to bezpłatnie, i tyle. W Rosniefti zaczęło spadać wydobycie. A Sieczin nie potrafi poradzić sobie z problemem metodami technologicznymi”.

Możliwe, że Dmitrij Pieskow tym razem nie łże w żywe oczy. Być może polityki w tym nie ma. Jewtuszenkow do polityki się nie mieszał, był wręcz demonstracyjnie apolityczny. Zdaniem Siergieja Aleksaszenki, który dobrze zna meandry rosyjskiego biznesu, w przypadku odbierania Jewtuszenkowowi Baszniefti „to nawet nie reket, to czysta grabież. Firma naftowa to w Rosji zbyt smakowity kąsek, by nie interesowała ludzi władzy”.

Równie dobrze poinformowana Julia Łatynina, dodaje, że Jewtuszenkow nie tylko potrafił odpowiednio się ustawić i grać wedle reguł dyktowanych przez Putina, ale tez umiał korzystać z układów i układzików z FSB, z którymi wspólnie dokonywali reketu. „Pan Jewtuszenkow, o ile wiem, był przyjacielem Janukowycza i współwłaścicielem gospodarstwa myśliwskiego Cedr, które na Ukrainie było tym, co w Rosji kooperatywa Oziero [bliski krąg Putina – AŁ]. Potem był jednym z pośredników, którzy ułatwiali kontakty Janukowyczowi po jego ucieczce. […] Widocznie Jewtuszenkow pośredniczył w ukraińskiej historii – czuł na karku oddech Sieczina, który zamierzał odebrać mu Basznieft’ i szukał jakichś dodatkowych atutów na swoja korzyść”. Jeśli rzeczywiście tak było, to najwyraźniej nie wystarczyło.

Jewtuszenkow ma dwa wyjścia: albo wszystko sprzedać i wyjechać, albo wejść w spór i próbować dochodzić swych praw na drodze sądowej. Można nie mieć wątpliwości, że najbardziej sprawiedliwy sąd na świecie przyzna rację temu, kto ma rację (przepraszam za niezbyt udany kalambur).

Od czasu sprawy Jukosu bardzo wiele się zmieniło. Teraz mamy w nowej sytuacji nowe rozdanie. Sprawdzane są nowe metody – hasło: „wyskakuj z nielegalnej kasy” może usłyszeć każdy, kto coś ma, a co się podoba innemu, bardziej ustosunkowanemu. Niby dlaczego nie.

Do tematu zapewne wrócę, bo to ciekawy case do tematu biznes-władza. Przecież w warunkach sankcji wianuszek oligarchów ewidentnie traci. Jak sobie zrekompensuje te straty? Kto kogo wyprze poza matę? Być może Jewtuszenkow to pierwszy sygnał – bracie, jesteś taki niezależny, twoja firma jest taka czysta, taka zrównoważona w różnych sferach działalności, że nam się bardziej przyda na trudne czasy. Reszta niech się szykuje. Wszystko się może zdarzyć.

*

I ostatni temat. Tylko kilka słów przypomnienia: 75 lat temu od wschodu wtargnęła na terytorium Polski Armia Czerwona bez przewidzianego prawem międzynarodowym wypowiedzenia wojny.

W rosyjskich mediach ze świecą dziś szukać wzmianki o tej okrągłej rocznicy.