Archiwa tagu: Mariupol

Śmieciowy rating supermocarstwa

27 stycznia. Nie pomagają zaklęcia, zapewnienia, że zaraz się wszystko uspokoi, że zadziała program antykryzysowy (przyjęty notabene wczoraj przez rosyjski rząd w wielkim pośpiechu i podpisany dziś przez premiera) – międzynarodowe agencje ratingowe patrzą na rosyjską gospodarkę przez lupę swoich bezlitosnych wskaźników. Patrzą i widzą, że rosyjska gospodarka już nie tylko ma zadyszkę, ale wręcz znajduje się na pograniczu stanu przedzawałowego.

Pierwsza z agencji, Standard and Poor’s obniżyła wczoraj rating Rosji do poziomu BB+ (z inwestycyjnego BBB-), zwanego śmieciowym. Piszę, że pierwsza z agencji, bo eksperci twierdzą, iż za S&P niebawem pójdą pozostałe. Trzymająca prokremlowską linię gazeta „Izwiestia” napisała dzisiaj, że to obniżenie ratingu to decyzja polityczna. „Amerykanie zrozumieli, że kijowskiego reżimu nie uda się utrzymać w normie, dlatego zaczęli ostro zwiększać nacisk na Rosję. W najbliższym czasie można oczekiwać obniżenia ratingu [Rosji] i ze strony innych agencji. Myślę, że jeśli pospolite ruszenie [separatyści] zajmą Mariupol, to nam wyłączą SWIFT. […] Amerykanie zamierzają nas wykończyć” – wykłada swoją teorię spiskową ekonomista Michaił Chazin.

Wpisanie Rosji na śmieciową listę jeszcze pogarsza i tak niewesołą sytuację gospodarki. Tak niski rating wpływa na możliwość (a właściwie niemożliwość) pozyskiwania inwestycji. Sankcje mocno ograniczają dostęp do zagranicznych kredytów, więc i tak inwestycjami nie pachnie. A teraz na dodatek wzrosło niebezpieczeństwo, że zagraniczni inwestorzy zaczną gęsiego wycofywać się z Rosji. Jeszcze bardziej wzrośnie odpływ kapitału, który już w roku 2014 przekroczył kwotę 150 mld dolarów. Również ratingi kluczowych rosyjskich firm i banków ucierpią i zostaną obniżone. S&P zapowiedziało, że bierze na warsztat Rosnieft’.

Rosyjscy komentatorzy pocieszają publiczność, że chociaż Zachód umieścił rosyjską gospodarkę na poziomie śmieciowym, to chińskie agencje kredytowe nadal przyznają Rosji poziom A (z dumą podkreślają, że w tych chińskich agencjach USA mają niższy poziom: A-). Tymczasem rosyjska publiczność, nie czekając na oklaski zza Wielkiego Muru, rzuciła się dzisiaj znowu w stronę „obmienników”, bo kurs rubla w stosunku do dolara i euro ponownie wpadł w poważne turbulencje: dziś za dolara trzeba zapłacić 67,9 rubla, za euro – 76,5 rubla.

Prezydent Putin ostatnio nie wypowiadał się na tematy ekonomiczne. Zajęty jest NATO. Wczoraj zadziwił świat stwierdzeniem: „Często mówimy: ukraińska armia, ukraińska armia. A kto tam tak naprawdę walczy? […] w znacznym stopniu to ochotnicze bataliony, właściwie to nie armia, a w danym przypadku zagraniczny legion natowski, który ma za zadanie geopolityczne powstrzymywanie Rosji, co w żadnym razie nie pokrywa się z narodowymi interesami narodu ukraińskiego”.

Na obfite komentarze nie trzeba było długo czekać. Leonid Szwiec: „Putin jest przekonany, że armia ukraińska jest legionem NATO. Teraz pozostało nam tylko przekonać o tym NATO”. A Twitter powtarzał w setkach retwittów taki dialog. Putin: Władze Ukrainy przyznają, że tam u nich jest NATO! – Władimirze Władimirowiczu, nie NATO, a ATO [operacja antyterrorystyczna]. – A jaka to różnica, przecież mówię – faszyści!

Podczas cytowanego spotkania ze studentami Putin wystąpił z ciekawą inicjatywą. Życiową. Zapewnił mianowicie studentów z Ukrainy w wieku poborowym, że mogą oni spokojnie przebywać na terytorium Federacji Rosyjskiej nawet ponad trzy miesiące. I poparł ideę cichego zakątka dekownika: „Wielu ludzi już uchyla się od mobilizacji, starają się do nas przenieść, przesiedzieć. I słusznie postępują, dlatego że [w kraju] traktują ich jak mięso armatnie, pchają pod kule”. Pod czyje kule mianowicie, nie uściślił. Ukraińska Rada Najwyższa przyjęła dziś dokument uznający Rosję za kraj-agresora.

Spowiedź Striełkowa

25 stycznia. Od niemal roku Rosja upaja się tym, jak to Krym z entuzjazmem, w pełni legalnie „wrócił do macierzy”. Prezydent Putin opowiadał, że lege artis deputowani autonomicznego parlamentu krymskiego przegłosowali odpowiednie akty, ludność je poparła, zagłosowała w referendum i nastąpiło szczęście na Taurydzie, obronionej przed krwawą juntą.

I oto bohater pierwszych stron gazet Igor Girkin vel Striełkow w programie internetowego kanału telewizyjnego Нейромир-ТВ (reklamującego się jako niezależna telewizja społeczna, w programie – dużo dyskusji z udziałem „patriotów”) w sporze z Nikołajem Starikowem, piewcą Noworosji i „rosyjskiego świata” wypalił: „Byłem na Krymie od 21 lutego [2014 roku]. Na stronę mieszkańców przeszedł tylko Berkut, pozostałe jednostki MSW znajdowały się pod rozkazami Kijowa. Owszem, wykonywały te rozkazy niechętnie. Widziałem, że żadnego poparcia [dla naszych działań] ze strony władz w Symferopolu nie było. Deputowanych [parlamentu autonomii krymskiej] nasi ludzie z pospolitego ruszenia zbierali, nie ma co ukrywać, żeby zagnać ich do sali posiedzeń, żeby oni przyjęli. Tak, byłem jednym z dowódców tego pospolitego ruszenia. O armii już w ogóle nie mówię: armia znajdowała się pod rozkazami Kijowa. […] Większa część jednostek pozostała wierna Kijowowi i odeszła z terytorium Krymu”.

Całość wypowiedzi można obejrzeć na kanale Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=aelwn_UfeN0

„Może powiedzcie to Putinowi. Bo jemu zdaje się, jakoś inaczej tę historię opowiedziano. Przecież niemożliwe, żeby on tyle razy świadomie kłamał” – skomentował wypowiedź „generalissimusa” Girkina Siergiej Parchomienko z Echa Moskwy.

Z ustaleniem wersji tego, co stało się wczoraj w Mariupolu (w wyniku ostrzału zginęło trzydzieści osób, ponad sto zostało rannych), też rosyjskie czynniki mają kłopot. W ciągu dnia doszło do ataku na mieszkalne osiedla Mariupola z użyciem wyrzutni Grad i Uragan. 24 stycznia, godz. 17.39 czasu moskiewskiego, wojowniczy harnaś Donbasu Aleksandr Zacharczenko krzyczy: „rozpoczęliśmy natarcie na Mariupol. Za kilka dni zamkniemy Debalcewe w okrążeniu i zemścimy się za ofiary, za poległych w Doniecku i Gorłówce” (https://www.youtube.com/watch?x-yt-cl=84503534&v=ZZemCBmB7-0&x-yt-ts=1421914688; proszę zwrócić uwagę na aplauz zgromadzenia). Jednocześnie w mediach społecznościowych „kremlowskie boty” rozpowszechniają dwie wieści: że ostrzał Mariupola to prowokacja Ukrainy oraz „rozpoczęło się wyzwolenie Mariupola, wkrótce miasto będzie nasze. Do Krymu zostało 280 kilometrów”. Kolejna depesza, z godziny 20.36: Zacharczenko oświadcza, że jego ludzie nie zamierzają szturmować Mariupola. I oznajmia, że miasto zaatakowały siły ukraińskie.

Głos w sprawie wczorajszego ostrzału zabrała misja OBWE: „analiza miejsc, które zostały ostrzelane, wskazuje, że rakiety Grad zostały wystrzelone z kierunku północno-wschodniego w rejonie miejscowości Oktiabrskij (19 km od ulicy Olimpijskiej w Mariupolu), rakiety Uragan – z kierunku wschodniego, z rejonu miejscowości Zaiczenko (15 km na wschód). Obie miejscowości kontrolowane są przez Doniecką Republikę Ludową. http://www.osce.org/node/136061

Moskwa idzie w zaparte. Do tej pory nie znalazłam informacji o wyrazach współczucia z powodu tak licznych ofiar wśród ludności cywilnej w Mariupolu. Za to podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ rosyjska delegacja zablokowała oświadczenie poświęcone sytuacji w Mariupolu. Rosyjscy dyplomaci zawetowali dokument, w którym potępiano „prowokacyjne wypowiedzi przedstawicieli separatystów” w związku z ostrzałem miasta. Właśnie słowa potępienia nie spodobały się panu Czurkinowi.

Ciekawe, kto się na wzór Girkina-Striełkowa za jakiś czas będzie się spowiadał z decyzji o ostrzelaniu Mariupola.

Czy leci z nami pilot?

Niewypowiedziana wojna na wschodzie Ukrainy trwa. Siły separatystów, wspomagane przez „zabłąkanych” żołnierzy Putina podchodzą pod Mariupol. Prezydent Petro Poroszenko zabiega o wsparcie Europy w Brukseli. Prezydent Putin rozmawia z młodzieżą na reżimowym obozie Seliger 2014: „Nasi zachodni partnerzy z pomocą radykalnych nacjonalistycznych elementów dokonali przewrotu w Kijowie… [To, co się dzieje teraz na wschodzie Ukrainy,] przypomina mi to, co działo się podczas II wojny, kiedy niemiecko-faszystowskie wojska okrążały nasze miasta i strzelały do naszych obywateli. To katastrofa. Mogę zrozumieć pospolite ruszenie w Doniecku i Ługańsku […] Rosja to taki kraj, który nikogo się nie boi”.

Po raz drugi z rzędu prezydent Putin wygłosił też nocne orędzie telewizyjne, tym razem do „pospolitego ruszenia” Doniecka i Ługańska (też pewnie spali, jak reszta Rosjan, ale za to nie spał wtedy prezydent Obama, który właśnie zapowiadał nowe sankcje przeciwko Rosji). Putin wezwał do utworzenia korytarzy humanitarnych dla zamkniętych w okrążeniu ukraińskich żołnierzy.

Na „premiera” samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandra Zacharczenkę dokonano nieudanego zamachu.

Pskowskiego polityka opozycji Lwa Szlosberga, który pisał w internecie o pogrzebach żołnierzy dywizji powietrznodesantowej poległych najprawdopodobniej na Ukrainie, dotkliwie pobito; sprawców na razie nie ujęto.

Jedna z rosyjskich pracowni socjologicznych, FOM opublikowała wyniki sondażu, zgodnie z którym tylko 5 procent Rosjan popiera wprowadzenie wojsk na Ukrainę. Czy Putin zostanie Bogiem? – tak duchowny protodiakon Andriej Kurajew zatytułował wykład, na który sprasza gości. Ekonomista Rusłan Grinberg uprzedza, że wymiana ciosów sankcje za sankcje pomiędzy Rosją i Zachodem zaowocuje wprowadzeniem kartek żywnościowych w Rosji. Drugi biały konwój trojański na wschód Ukrainy już prawie gotowy. Poprzedni wywiózł z Ługańska linie montażowe jednego z zakładów. Telewizja NTW szykuje ciąg dalszy filmu „13 przyjaciół junty”, poświęconego tym Rosjanom, którzy protestują przeciwko wojnie z Ukrainą, odsądzający ich od czci i wiary w tradycjach nagonki na „wrogów ludu” z okresu stalinowskiego. Rosyjski Bank Centralny skupuje na potęgę złoto, wyzbywa się rezerw dewizowych (fachowcy uważają, że to przygotowanie do „wojny bankowej” w kolejnej odsłonie sankcji). Komitet Matek Petersburga – społeczna organizacja żołnierskich matek, monitorująca sytuację w armii pod kątem przestrzegania praw człowieka – została przez ministerstwo sprawiedliwości wpisana na listę „zagranicznych agentów”.

To krótki przegląd ostatnich nowości spływających z informatorów. Trudno za tym wszystkim nadążyć.

Przytoczę jeszcze ciekawy głos Marata Gelmana, który streścił słowa Władimira Łukina (eksrzecznik praw obywatelskich, wysłannik Putina do Kijowa w lutym br. do podpisania porozumienia pomiędzy Janukowyczem a opozycją): „I Donieck, i Ługańsk pozostaną w składzie Ukrainy jako gwarancja, że Ukraina nie wstąpi do NATO. Kreml nie myśli teraz o [samozwańczych republikach] DRL i ŁRL, żadna Noworosja nie jest nikomu do niczego potrzebna. Do tego stopnia nie jest potrzebna, że Striełkowa i Borodaja [eksminister obrony i ekspremier, przysłani z Moskwy, a potem odwołani] zabrano stamtąd właśnie dlatego, że w pewnym momencie oni uwierzyli, że naprawdę istnieje możliwość oddzielenia od Ukrainy i zaczęli ruch w niepożądanym [dla Kremla] kierunku. Dostać Donbas i stracić Ukrainę – to byłaby dla Kremla klęska. To już lepiej było w ogóle nie zaczynać. Retoryka nikogo nie powinna zmylić. Tak oficjalnie to wojsk przecież nie wprowadzono. Zostanie wprowadzone tyle wojska, ile będzie trzeba, żeby Poroszenko to zrozumiał i wreszcie zasiadł do negocjacji z tymi, których Putin do tego wyznaczy. […] działania militarne są obliczone na to, by wykazać Poroszence, że on nie może wygrać. Nigdy. Idealnie byłoby przywrócić stan taki, jak za Janukowycza, ale już bez Janukowycza”.

Czy to tylko domysły Władimira Łukina, czy konstrukcja, opierająca się na znajomości stanu kremlowskich umysłów? Władimir Putin w swojej polityce czerpie z nauk wyniesionych ze szkoły KGB – działa w trybie „operacji specjalnej”, jest raczej taktykiem (zdolnym, sprytnym, stosującym niestandardowe metody) niż strategiem, porusza się „skokami i po bramach” – jak się uda, będziemy w niebie, jak się nie uda, to spróbujemy w następnej bramie. Wydaje się jednak, że w rozgrywce z Ukrainą – czy może raczej o Ukrainę – Putin przelicytował, gra bardzo wysoko, a nie ma tak dobrych kart. Chyba że trzyma asa w rękawie.