13 stycznia. Chętnie do dziś oglądany i cytowany film Aleksieja Bałabanowa z 2000 roku „Brat 2” kończy się sceną na pokładzie samolotu lecącego z USA do Moskwy. Główny bohater Daniił i „uratowana” przez niego z odmętów amerykańskiej niesprawiedliwości społecznej i łap ruskiej mafii prostytutka Dasza moszczą się przed wylotem na siedzeniach. Dziewczyna przywołuje stewarda i wypowiada słowa, które weszły do potocznego języka: „Chłopcze, przynieś nam wódeczki, lecimy do domu” (https://www.youtube.com/watch?v=7e2CeGo1Q-c). Ten cytat pasuje do sytuacji, jaką zapowiedział Aleksiej Nawalny na 17 stycznia. Najważniejszy rosyjski opozycjonista ogłosił dziś, że czuje się już dobrze, gotów jest wrócić do działalności w Rosji i w związku z tym na najbliższą niedzielę zakupił bilet na samolot linii lotniczych Pobieda (Zwycięstwo), który zawiezie go do Moskwy. Zaprosił wszystkich chętnych, aby powitali go na lotnisku Wnukowo.
Ogłoszony przez Nawalnego komunikat na Instagramie stał się momentalnie wiadomością dnia w rosyjskich mediach społecznościowych. „Nigdy nie zadawałem sobie pytania, czy wracać czy nie wracać. Po prostu dlatego, że nigdy nie wyjeżdżałem. Znalazłem się w Niemczech przywieziony w pudełku i podłączony do aparatury reanimacyjnej z jednego prostego powodu: próbowano mnie otruć. Ale przeżyłem. I teraz Putin, który wydał polecenie zabicia mnie, złorzeczy w swoim bunkrze i nakazuje swoim sługom zrobić wszystko, abym nie powrócił. Słudzy robią to, co zwykle: fabrykują nowe sprawy karne przeciwko mnie. Ale mnie nie za bardzo interesuje, co oni tam robią. Rosja to mój kraj, Moskwa to moje miasto, tęsknię za nimi” (https://www.instagram.com/tv/CJ-lt0YoT2s/?utm_source=ig_embed).
Kawa na ławę. Sygnały płynące z Kremla (o wznawianiu starych spraw wygenerowanych na zamówienie polityczne, na podstawie których Nawalny trafi do kolonii karnej) opozycjonista zignorował. To charakterystyczne dla tego polityka. System Putinowski ma swoją logikę, swoje porządki, swoją hierarchię. A Nawalny mówi wprost: ja nie będę wpisywał się w ten wasz chory system, nie będę grał waszymi znaczonymi kartami, jestem obywatelem, mam swoje prawa i proszę ich przestrzegać, nie rozumiem waszych patologicznych sygnałów, waszych półsłówek, mówię otwarcie, co myślę. Chcieliście mnie potajemnie otruć? Pokazałem całemu światu, że to wy, pokazałem twarze trucicieli. Nie kupuję waszej ściemy, którą wokół sprawy mojego otrucia rozsnuwacie. Nie będę się chował, przyjeżdżam do mojego kraju i informuję o tym społeczność – i krajową, i międzynarodową.
I choćby oficjalne media to przemilczały (Putin przecież zabrania wypowiadania nazwiska Nawalnego), to wieść rozejdzie się błyskawicznie poprzez alternatywne kanały. Już się rozeszła: 17 stycznia, godzina 19.20, lotnisko Wnukowo.
Wydaje się, że Kreml liczył na to, że Nawalny pozostanie w Niemczech jeszcze długo. Studencie, studenciku, siedź na d*pie, nie ryzykuj – śpiewano w PRL. To trafne streszczenie „dobrych rad” spływających z kremlowskiego wzgórza pod adresem niewygodnego rywala. Nawalny z nich, jak widać, nie skorzystał. Nie przestraszył się też gróźb („gdybyśmy chcieli, to byśmy otruli”). Strach to firmowe uczucie, które Kreml lubi wywoływać w oponentach. A Nawalny pokazuje, że ani pogróżek, ani nawet realnych gróźb się nie boi.
Zdaniem większości komentatorów, Putin nie podjął decyzji, co robić. A teraz piłeczka jest po jego stronie. Nie dopuścić do powrotu opozycjonisty? Formalnie nie ma żadnych powodów. Zmienić w ostatniej chwili miejsce lądowania samolotu, aby pozbawić oponenta słodkiej chwili triumfu w tłumie zgromadzonym na Wnukowie (jeśli taki tłum się zbierze)? Będzie wyglądało, że Kreml się przestraszył powrotu Nawalnego. Zatrzymać go na lotnisku pod kolejnym sfabrykowanym oskarżeniem? To akurat gwarantowany sposób trafienia na pierwsze strony gazet, chyba Kreml wolałby uniknąć takiej reklamy. A zatem – wpuścić go do kraju, a dopiero potem zatrzymać i wysłać do łagru? Może tak. Niektórzy twierdzą, że kolejny wyrok Aleksiej ma zagwarantowany.
Tak czy inaczej – rok w rosyjskiej polityce, takiej zdawałoby się ułożonej, takiej przewidywalnej, takiej statycznej, zapowiada się co najmniej ciekawie.