Archiwa tagu: Josif Kobzon

Czarna lista w kropki bordo

16 lutego. Posiadacz jednego z najbardziej oryginalnych tupecików – rosyjski piosenkarz i deputowany Dumy Państwowej Josif Kobzon został wpisany na europejską czarną listę. Od dziś nie może wjeżdżać na terytorium UE, a jego aktywa tam zostały zamrożone. Oprócz pochodzącego z Donbasu trubadura na liście znaleźli się m.in. dwaj wiceministrowie obrony oraz kilku watażków, walczących na wschodzie Ukrainy. Wśród nich słynny Motorola, którego ślub kilka miesięcy temu był ulubionym tematem mediów. Dzisiaj różne portale społecznościowe donosiły o jego domniemanej śmierci.

Od momentu ogłoszenia nowych sankcji Josif Kobzon nie milknie – zapełnia wszelkie dostępne środki masowego przekazu swoim osobistym przekazem. Przekazem dotkniętego do żywego człowieka, któremu odebrano tlen.

Najpierw wyrzekał w tym duchu: „Nastrój mi popsuli, nie powiem. Bo ja się właśnie wybierałem za granicę na leczenie, ale skoro tak, to będę się leczył tutaj. Jestem dumny, że znalazłem się w towarzystwie ludzi, którym nie jest obojętny los Rosji i los mojej małej ojczyzny – Donbasu”.

Josif Kobzon co drugie zdanie powtarza, że jest prawdziwym rosyjskim patriotą. Dziwić może zatem, że wybierał się na wraży Zachód, by się podleczyć, a nie pomyślał w pierwszym rzędzie, że rodzima medycyna na pewno na głowę bije zachodnią pod każdym względem.

Pieśniarz wsławił się niedawno tym, że w duecie z szeryfami Donbasu odśpiewywał na estradzie hymny samozwańców oraz stare chwytające za serce przeboje (można te występy obejrzeć tu: https://www.youtube.com/watch?v=8676C2L82n0 oraz https://www.youtube.com/watch?v=KOG3DaIOL5U). Pojechał do Doniecka i Ługańska, mimo że władze Ukrainy zakazały mu wjazdu na terytorium kraju za popieranie donieckiego separatyzmu. Kobzonowi kilka tygodni temu odmówiono także wjazdu na Łotwę, dokąd wybierał się na festiwal. A teraz jeszcze całe UE.

Z wywiadu na wywiad Kobzon wyraźnie się dzisiaj rozkręcał. W kolejnym wejściu zaczął się domagać kontrsankcji ze strony Rosji. „Oni nie wpuszczają dziesięciu artystów, to i my też tak powinniśmy [postąpić], żeby oni też poczuli, co oznacza ograniczanie wolności człowieka. Przecież oni tymi sankcjami naruszają prawa człowieka”.

Jednak sankcje w odniesieniu do zachodnich artystów wydały się Josifowi Kobzonowi zbyt łagodną reakcją i wystąpił jeszcze z inicjatywą wprowadzenia ograniczeń dla rusofobów, którzy wyjeżdżają z kraju. Jego zdaniem rusofob, który oczernia Rosję, niezasłużenie swobodnie wyjeżdża sobie za granicę, a tam jest wpuszczany [w przeciwieństwie do niego, Kobzona] i chętnie słuchany. „Ja bym ograniczył te wyjazdy. Nie zakazał [łaskawy pan], ale ograniczył”. Kobzon uważa, że takim, co krytykują ojczyznę, łatwiej jest zaczepić się za granicą, żeby „tam otrzymać honorarium, pić whisky i pluć na Rosję”.

I jeszcze jeden aspekt. Kobzon oznajmił, że on osobiście to nie ma nieruchomości w Europie. Natomiast jego dzieci, owszem, mają. „Ale mnie to nie jest potrzebne, ja mam tu wszystko. […] Córka mieszka w Anglii, i wnuki moje, a mam dziesięcioro, część mieszka w Anglii, a część w Moskwie. W Ameryce, w Miami, też nic nie mam. Mnie samego już od dwudziestu lat nie ma w Ameryce”.

Ten ostatni wątek zasługuje na kilka słów rozwinięcia. W 2012 roku Stany Zjednoczone odmówiły Kobzonowi przyznania wizy z uwagi na domniemane związki piosenkarza z kręgami kryminalnymi. W latach dziewięćdziesiątych rosyjska prasa często donosiła o bliskich kontaktach Kobzona z bossami mafii. On konsekwentnie odżegnywał się od tego, że sam jest mafiosi, ot, zwyczajnie prowadzi biznes i tyle. Niemniej publikowane w prasie liczne fotografie piosenkarza z tuzami półświatka (m.in. Wiaczesławem Iwańkowem, pseudonim Japończyk, rezydentem rosyjskiej mafii w USA) nie pozostawały wątpliwości, że byli znajomymi, że Kobzon śpiewał na „zjazdach miłośników włoskiej opery”, jak z przekąsem nazywano spotkania królów kryminału, że bliskie powiązania z nimi miał. W jednym z wywiadów Kobzon powiedział, że prosił o wstawiennictwo w sprawie amerykańskiej wizy Putina, który interweniował, ale bez skutku – zezwolenia nie wydano. Z ostatnim recitalem w USA Kobzon faktycznie wystąpił dwadzieścia lat temu – w 1994 roku.

„Noworosja” tańczy i strzela

W obwodzie ługańskim w mieście Antracyt, znajdującym się we władaniu separatystów doszło wczoraj do strzelaniny pomiędzy siłami zbrojnymi Ługandy (czyli Ługańskiej Republiki Ludowej) i kontrolującymi miasto Kozakami. W wyniku strzelaniny jeden z kozackich dowódców i dwaj jego podwładni zostali zabici. O co poszło? O węgiel. Grupa uzbrojonych mołojców oskarżyła władze Ługandy, że nielegalnie handlują węglem z Ukrainą, a forsę chowają sobie do kieszeni. Spór rozstrzygnięto w bezpośredniej walce na giwery. Takie bitwy nie należą do rzadkości. Co rusz się okazuje, że ktoś coś ukradł albo kogoś pobił, albo sobie wziął towar z pomocy humanitarnej i w związku z tym trzeba wyjaśnić, jak to się stało. Najprostszą metodą wyjaśnienia jest mniejsze lub większe pif-paf.

Rosyjska telewizja niemal codziennie pokazuje reportaże z „Noworosji” – ludzie płaczą, bo nie dostają pensji, emerytur, rent, ktoś strzela, pociski trafiają w domy mieszkalne, są ranni, są zabici. Koszmar. Kto strzela – widz musi się sam domyślić: wiadomo, strzelają ONI. Ciekawą koncepcję informowania o wydarzeniach na wschodzie Ukrainy zaprezentowała niedawno telewizja NTW. Reportaż z Donbasu podpisała: „Ukraina. Doniecka Republika Ludowa”. I Panu Bogu świeczkę, i diabłu ogarek. Choć z tego zestawu chyba nic nie „zaświeci”, bo Ukraina nie uznaje żadnej Donieckiej Republiki Ludowej, a DRL nie uznaje Ukrainy ani władzy Kijowa nad sobą.

Sytuacja „Noworosji” na progu zimy jest fatalna. Moskwa nie spieszy się z oficjalnym uznaniem swoich tworów, nie pragnie przytulać separatystów do swego łona w świetle jupiterów, integrować we wspólny system socjalny, bankowy i wszelki inny, jak to się stało z Krymem (a ostatnio z Abchazją). Ukraina wstrzymała operację antyterrorystyczną i obsługę bankową na terytoriach, których nie kontroluje. Przywódcy „Noworosji” już od września zapowiadają, że lada moment wprowadzą ruble jako walutę, ale Moskwa milczy w tej sprawie. Miejscowe media podają, że Doniecka Republika Ludowa założyła własny fundusz emerytalny i od 1 grudnia zacznie wypłacać pieniądze emerytom, ale tylko niektórym kategoriom (inwalidzi). Białe konwoje nie wystarczą, by wykarmić region. Z drugiej strony – Rosji nie zależy, by raz-dwa rozwiązać kwestię „Noworosji”, z wielu różnych powodów. Zdaniem niektórych analityków, rozgrzebana sprawa „Noworosji” to swego rodzaju polisa ubezpieczeniowa, że Ukraina nie ruszy, by odbijać Krym. Taki scenariusz (odbijanie Krymu) może i jest rozpatrywany, ale na pewno nie na najbliższy czas. Rozjątrzona i na nowo rozjątrzana rana Donbasu nie pozwoli Ukrainie wyprostować swoich ścieżek do Europy, do NATO. I z tego punktu widzenia Kreml jak najdłużej będzie utrzymywać sytuację, jak mówią Rosjanie, „podwieszoną”. Głód i chłód w „Noworosji” Moskwa wykorzysta propagandowo (już wykorzystuje), żeby przypisać Kijowowi „ludobójstwo” ludności Donbasu, pozostawionej samej sobie.

Sama nazwa „Noworosja” przestała się pojawiać w oficjalnych wypowiedziach rosyjskich polityków z najwyższych półek. Używają jej „patriotyczni” blogerzy, używają zaangażowani publicyści, optujący za  #Putinvvedivojska. Używa jej też Igor Girkin vel Striełkow, który od kilku tygodni na prawo i lewo udziela rosyjskim mediom wywiadów. W jednym z nich opowiedział, że to on „nacisnął spust”, uruchamiając tym samym działania wojenne na wschodzie Ukrainy i ponosi za to pełną odpowiedzialność. Bardzo samodzielny patriota rosyjski, nieprawdaż? Teraz od kilku dni w Petersburgu organizuje ruch „Noworosja”. W założeniu to nie ruch polityczny, a „humanitarny”, jak zapowiada Striełkow.

Ducha „Noworosji” podnoszą miejscowi i przyjezdni szansoniści. Niedawno zasłużony artysta estrady, właściciel najrówniej przyciętej grzywki świata (nieprzyjaciele mówią, że to nieudany tupecik) Josif Kobzon przybył do Doniecka, by wystąpić w swojej małej ojczyźnie. „Tu znajduje się mój pępek” – przypomniał górnolotnie (śpiewak urodził się w obwodzie donieckim; władze w Kijowie zakazały Kobzonowi wjazdu na terytorium Ukrainy). Kobzon jest obecnie deputowanym Dumy, nadwornym pieśniarzem Kremla, w latach dziewięćdziesiątych przypisywano mu bliskie powiązania z mafią (Kobzon wypierał się ich). Do Doniecka przywiózł insulinę, której brakuje w miejscowych szpitalach i aptekach oraz pieśń. Towarzyszyła mu orkiestra MSW Rosji. Partnerem w piosence „Ja lublu tiebia żyzń” był „premier” Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandr Zacharczenko, w pełnej gali przy orderach:

https://www.youtube.com/watch?v=br7cKARYo1o

Kilka dni później podobny udany duecik człowiek, który zostawił w Donbasie swój pępek, wykonał z „premierem” Ługandy. Tym razem była to piosenka Anny German „Swietit nieznakomaja zwiezda”. Kobzon nie jest jedynym artystą, który wokalem wspiera „Noworosję”. Jest taka artystka, Wika Cyganowa, z gatunku tych przedstawionych w niezapomnianym „Misiu”: „kochani, ja wam wszystko wyśpiewam”. I rzeczywiście, wyśpiewywała swego czasu Krym, a teraz z wielkim przekonaniem wyśpiewuje „Noworosję”. Na uroczystym koncercie pod koniec października Cyganowa wykonała hymn „Noworosji” (jeden z wariantów hymnu, bo jest ich pono około trzydziestu; Kobzon też śpiewa jakąś wersję):

https://www.youtube.com/watch?v=X67qb2l1h3Y

Tekst tego bombastycznego utworu można znaleźć pod okienkiem z piosenką (na Youtube).

Jeśli chodzi o piosenki kandydujące do miana hymnu „Noworosji”, to na uwagę niewątpliwie zasługuje wersja dancingowa:

Wróćmy jeszcze do pani Wiki. Hitem internetu jest piosenka , którą Cyganowa śpiewa wraz z donieckim akordeonistą Piotrem Matrioniczewem (specjalność kołchozowy punk): „Od Doniecka do Kremla – to ojczyzna moja […] od Słowiańska do Norylska – to ojczyzna moja, niepodzielna, dana od Boga. Wiedzą Stany, wie i NATO: nam obcej ziemi nie nado”. A któż mógłby mieć wątpliwości? Posłuchajcie https://www.youtube.com/watch?v=uHsjrcOoHkM Pod koniec klipu z prawej strony ekranu ukazuje się siedzący nieruchomo człowiek „w kamuflaże”, to Paweł Gubariew, jeden z przywódców nieudanej „rosyjskiej wiosny”.

„Takich hurapatriotycznych pieśni jest w internecie pełno, a będzie jeszcze więcej. Skąd ich popularność? Bo to krótki kurs politologii, historii i geografii w jednym, nie ma po co zaglądać do mądrych książek i podręczników. Posłuchasz trzy minuty i wiesz wszystko: Krym nasz, Donieck też nasz, Odessa również prawie nasza. To lepsze i bardziej efektywne niż wielostronicowe dzieła filozofów i święte czołgi z atomowym prawosławiem Aleksandra Prochonowa” – napisał w opracowaniu na temat muzyki „Noworosji” Andriej Piercew (Slon.ru).

Jest też cała masa pieśni frontowych. Lirycznych i bojowych. Na przykład w wykonaniu barda Władimira Jefimowa „Nie dzwoń do mnie, mamo, na wojnę” https://www.youtube.com/watch?v=VDPiXudOurI

Albo pieśń poświęcona „Spartanom Noworosji”:

https://www.youtube.com/watch?v=G2RqG7yL7h0

Za biegiem wydarzeń nadąża też doniecki rap:

https://www.youtube.com/watch?v=S1jwHYDEZoA

Każdy znajdzie coś dla siebie. Są duszeszczipatielnyje pieśni w tradycjach kozackich dumek, tanga-przytulanga dla bardziej wrażliwych, pieśni wzywające na bój, pieśni dla młodzieży i dostojnych weteranów. Czy rzeczywiście krzepią czy tylko wspierają linię polityczną – linię pełną łamańców, niekonsekwencji, zawirowań, raz z krzyżykiem, raz z bemolem?