W Moskwie prezydent Wenezueli Hugo Chavez czuł się jak u siebie w domu. Premier Putin uściskał go jak dawno wyglądanego wujaszka i nawet – ku wyraźnemu zaskoczeniu gościa – wykonał z nim tak zwanego „misiaczka” (takie serdeczności zdystansowanemu Władimirowi Władimirowiczowi zdarzają się nader rzadko). Są powody do uścisków i dęcia w trąby sukcesu: naftowe i gazowe interesy obu krajom idą doskonale, poza tym Wenezuela chętnie kupi rosyjskie uzbrojenie (a ostatnio Rosji tak dobrze na rynku broni nie idzie, jak drzewiej bywało, więc nowy klient jest mile widziany).
Wedle doniesień czujnej amerykańskiej prasy – w Moskwie omawiano zawarcie nowych kontraktów (podczas spotkań na wysokim szczeblu był obecny Siergiej Czemiezow – szef gigantycznej korporacji państwowej Rostiechnołogii, jego udział w rozmowach może świadczyć o chęci rozwinięcia współpracy w dziedzinie zbrojeń o nowe segmenty), dostawy miałyby obejmować (o ile kontrakty zostaną podpisane) dostarczenie okrętów podwodnych, kompleksów Tor, samolotów i śmigłowców. Dostawy broni to nie tylko „palec wetknięty w oko USA”, jak napisał „Financial Times”, ale także wzmocnienie pozycji Wenezueli w Ameryce Południowej. Chavez chce sam rozdawać karty na kontynencie i robi wszystko, by wyprzeć Stany, nieustannie prowokuje, podkreśla swój antyamerykanizm. Ma pieniądze i jest bezczelny.
Dlaczego Rosja tak ochoczo idzie na współpracę z reżimem wrogim wobec Waszyngtonu? Czyżby zapewnienia Kremla o partnerstwie z wujem Samem nie były szczere (znowu wracam do stwierdzenia, że atmosfery zaufania w stosunkach Rosji z Zachodem nie ma i w najbliższym czasie na poprawę się nie zanosi)?
Na razie można nie mówić o strategicznym sojuszu Rosji z Wenezuelą (Rosja prowadzi o wiele bardziej zniuansowaną politykę niż Caracas i nie może sobie pozwolić na tak otwarte wrogie zagrania wobec Stanów, na jakie pozwala sobie Chavez). Raczej o taktyce drobnych prztyczków, jakie Moskwa stosuje wobec USA i o strategii rozkruszania dominacji Stanów Zjednoczonych wszelkimi dostępnymi sposobami w każdej świata stronie. Harcowanie Amerykanów w krajach postradzieckich bardzo się władzom Rosji nie podoba, ba, jest jedną z głównych przyczyn bólu głowy. Amerykanów za to drażnią rosyjskie zabiegi o nawiązanie jak najściślejszej współpracy z Wenezuelą czy oświadczenia rosyjskich wojskowych, że rosyjskie bombowce strategiczne mogą przylatywać na Kubę. Jak widać, Rosja i USA mają się czym wzajem drażnić.
Ale wróćmy do wizyty prezydenta Chaveza w Moskwie. Z jeszcze większym rozmachem zapowiada się rosyjsko-wenezuelska współpraca naftowo-gazowa. Strona rosyjska podpisała cztery porozumienia z państwowym wenezuelskim przedsiębiorstwem energetycznym PDVSA nt. współpracy w eksploracji złóż w dorzeczu Orinoko. To daje Rosji możliwość zwiększania swej obecności w regionie.
Prezydent Miedwiediew nie był podczas spotkania z wenezuelskim kolegą tak wylewny jako Władimir Putin. Podkreślał, że „Rosja i Wenezuela są bardzo ważnymi potęgami naftowymi i gazowymi; zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego zależy od naszych wspólnych działań (…) Mamy jedno wspólne zadanie: uczynić otaczający świat bardziej demokratycznym, sprawiedliwszym i bezpieczniejszym”. Jak zwykle u pana Miedwiediewa: słowa jak śpiew słowika. To była lekcja wyuczona. Ale zdarzyło się i potknięcie. Miedwiediew próbował wytłumaczyć, dlaczego wbrew oczekiwaniom rosyjska delegacja podczas głosowania nad rezolucją w sprawie Zimbabwe w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nałożyła weto (patrz poprzedni wpis). Mówiący na ogół gładko, pięknie i uczenie prezydent zacinał się i plątał, i rumienił jak uczniak. Bardzo nieprzekonująco wyszło mu przekonanie niedowiarków – głównie amerykańskich i brytyjskich, do których komunikat był zapewne skierowany – że na szczycie G8 najwidoczniej został źle zrozumiany, kiedy rezolucję popierał, bo nie mógł przecież popierać rezolucji, której Rosja nie popiera, opierając się na słusznych przesłankach popierania demokracji. Rosja rzeczywiście w Radzie Bezpieczeństwa konsekwentnie wetuje rezolucje skierowane przeciwko reżimom niedemokratycznym za fałszowanie wyborów czy inne przejawy gwałcenia demokracji. Nie mogła zatem i tym razem zagłosować za wprowadzeniem sankcji przeciwko państwu, w którym sfałszowano wybory. Teraz prezydent Miedwiediew też już o tym najwidoczniej wie.
Aniu jak zawsze najbardziej Cię boli że z Rosją wszyscy liczą się a polityków polskich uważają za szczekających kundelków tak jak i ten twój reportarz śmierdzący twoją rusofobią tak mądrego inaczej analityka.
Aniu jak zawsze najbardziej Cię boli że z Rosją wszyscy liczą się a polityków polskich uważają za szczekających kundelków tak jak i ten twój reportarz śmierdzący twoją rusofobią tak mądrego inaczej analityka.Możesz pocałować Putina w cztery litery.
Poeto Ania ma poprostu racje.
Lecz sie kobieto.Poza tym martw sie o Polske, Rosje i jej polityke zostaw Rosjanom. Jak na razie radza sobie calkiem niezle,sa silniejsi z roku na rok czy Ci sie to podoba czy nie.
Kolejny raz polska mrówka chce położyć na łopatki ruskiego misia. Z takim samym skutkiem od lat: misio ma to w d…. a mrówka pogrąża się coraz głębiej w g…
Artykul wazny, rzuca swiatlo na niebezpeieczenstwa grozace nie tylko Polsce, ale znacznie szerszym obszarom kultury ludnosci bialej.”Nowy rasizm” jest skierowany przeciw bialym, czego w Polsce jeszcze nie widac, ale w Azji i Poludniowej Ameryce jest to juz doskonale widoczne. W Caracas pobito niedawno jadacego metrem 11 letniego chlopca, bo mial blond wlosy i jasna cere, a otaczali go kolorowi mieszancy. W przeciwienstwie do Stanow, w Ameryce Poludniowej nie bylo rasizmu az do chwili dojscia do wladzy Chaveza. On obudzil nienawisci wewnetrzne.Jego przyjazn z rzadami Kuby, Nicaraguy, Salvadoru, Ekwadoru, z Iranem, Bialorusia, Rosja, Chinami itp. finansowana pieniedzmi z nafty, przy jednoczesnym braku zainteresowania dla miejscowej biedoty venezuelskiej, biedniejszej dzis niz kiedykolwiek, sa ostrzezeniem dla ludzi myslacych. Biednymi latwiej rzadzic, szczegolnie gdy jedynym pracodawca jest Totalitarne Panstwo.Os Poludniowa Ameryka – Azja wiaze sie coraz mocniej ze soba wspolpracujac dla obalenia dawnych poteg, jak Stany czy Europa. To jest rosnace zagrozenie, tym wieksze gdy wezmiemy pod uwage ogromny przyrost naturalny na terenach. przeciwnikow. Rosjanie wprawdzie sa tez biali, ale od dawna prowadza konsekwentna, choc koronkowa polityke po tamtej stronie.Uwagi czytelnikow pod tekstem wydaja mi sie niezwykle naiwne i prowincjonalne. Ci ludzie , jak sie wydaje, nie wiedza nic o swiecie wspolczesnym, a tylko wydaja opinie z perspektywy prowincjonalnego, zadufanego w sobie srodowiska.
Bardzo dziękuje za glos „Czytelniczki z daleka”. W poście o prezydencie Chavezie chciałam zwrócić uwagę na pewne zagrożenie wynikające z rosyjskich aliansów z krajami, które mają ropę, ale nie sprzyjają demokracji, które nie lubią Stanów Zjednoczonych, za to lubią rosyjskie myśliwce i kałachy (ale przecież nie Rosję!). Polityka, jaką uprawiają obecne władze Rosji, jest koniunkturalna, nastawiona na szybki zysk (z ropy i gazu przede wszystkim), a prowadzona w kontrze do Zachodu w iluzorycznym sojuszu z nieobliczalnymi azjatyckimi i południowoamerykańskimi „tygrysami” (zbrojenie ich, dostarczanie surowców etc.) w perspektywie może okazać się zgubna przede wszystkim dla niej samej. Dziękuję za ciekawą obserwację na temat zmian w postawie społeczeństw Ameryki Południowej. Szczególnie zaintrygowało mnie stwierdzenie, że na wzrost rasizmu i niechęci wobec białych wpłynął właśnie nasz ulubieniec z Caracas.Pozdrawiam bardzo serdecznie