Archiwa tagu: Nowy Rok

Amur to znaczy kocham

2 stycznia. „Amur to znaczy kocham” – śpiewał wokalista weselnego zespołu na jednej z rodzinnych okazji ślubnych. Wspomnienie tego rzewnego zaśpiewu powróciło w związku z niezwykłym związkiem tygrysa Amura i kozła Timura z Władywostoku. Cała Rosja z zapartym tchem od kilku tygodni śledzi ten związek. W dalekowschodnim parku safari (brzmi jak oksymoron, ale jak widać, safari wcale nie musi być w Afryce) tygrysowi Amurowi dowieziono jako potencjalną kolację czarnego kozła. Ale Amurowi nie chciało się zapolować na Timura i odtąd dzielą w pokoju i szczęściu jedną zagrodę.

Relacje z zagrody zajmują poczesne miejsce w rosyjskich programach informacyjnych (także tych dla zagranicy: https://www.youtube.com/watch?v=0azdK28tmIg). Jedna z dziennikarek została wysłana, by przeprowadzić wywiad (!) z matką kozła Timura, Żanną, ale kozula nic z siebie do podstawionego pod pysk mikrofonu nie wybeczała, najwidoczniej była stremowana. Przed kamerą wypowiadają się natomiast poważni eksperci, analizujący sytuację w związku Amur-Timur: „czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?”. No, i czy i jak ta przyjaźń-miłość zostanie skonsumowana? Powstał 44-minutowy film (http://www.safaripark25.ru/index.php?option=com_content&view=article&id=158&catid=2), na stronie internetowej parku można było oglądać bohaterów przez 24 godziny w czasie realnym. Zainteresowanie było tak wielkie, że stronka parku padła.

Nowy Rok powitano w Rosji jak zwykle szumnie i wesoło. Sałatka Olivier (według tzw. wskaźnika Olivier, kosztuje 35% więcej niż w ubiegłym roku), śledzik pod kołderką, zabawy na świeżym powietrzu, suto zakrapiane biesiady przy choince, w telewizji obowiązkowo „Ironia losu” z Barbarą Brylską i Andriejem Miagkowem. No i poprzedzone gromkimi fanfarami noworoczne orędzie prezydenta Putina (https://www.youtube.com/watch?v=CMD0CCq6Jo8), który życzył wszystkiego najlepszego rodakom – starym i młodym, przede wszystkim tym walczącym z terroryzmem. Telewizja pokazywała przez kilka dni poprzedzających Nowy Rok reportaże z bazy w Latakii, gdzie ustawiono choinkę z bombkami (co za kalambur) i światełkami. Do żołnierzy w przeddzień Nowego Roku przemówił też ludzkim głosem – choć na odległość – minister obrony Siergiej Szojgu.

Na pożegnanie 2015 roku odbył się spektakl „Krym i prąd”. Półwysep został odcięty od dostaw z Ukrainy kontynentalnej (blokada trwa od 22 listopada, 6 grudnia wznowiono dostawy jedną z nitek z Ukrainy, potem znowu się coś popsuło), założono by-passy – uruchomiono most energetyczny z Rosji. Ale przez te by-passy prądu płynie zbyt mało, aby zapewnić dostawy dla całego Krymu, wyłączenia energii planowe i nieplanowe stały się codziennością. Ukraina gotowa była dostarczać prąd na podstawie nowego kontraktu (stary wygasł 31 grudnia). Putin polecił „jednej z czołowych pracowni badania opinii publicznej” przeprowadzenie sondażu, czy mieszkańcy Krymu zgadzają się na podpisanie kontraktu, nawet jeśli zostanie tam zapisane, że Krym jest częścią Ukrainy oraz czy są w stanie znieść przez jakiś czas niedogodności związane z brakiem energii. Sondaż przeprowadził ośrodek WCIOM, w blitz-sondzie – wedle zapewnień szefa ośrodka Walerija Fiodorowa – 93,1% respondentów wypowiedziało się przeciw podpisywaniu kontraktu z Ukrainą, a 94% stwierdziło, że wytrzyma bez stałych dostaw prądu przez 3-4 miesiące. Odpowiedzi socjolodzy z WCIOM uzyskali przez telefon do trzech tysięcy ludzi. Ciach mach i mamy wyniki. Takie, jak trzeba. Sekretarz prezydenta Dmitrij Pieskow oznajmił, że wyposażony w takie rezultaty ankiety Putin zapewne nie podpisze nowego kontraktu z Ukrainą. Koledzy socjolodzy z innych pracowni obśmiali i sposób przeprowadzenia badania, i otrzymane wyniki: „Za taką kaskę, jaką dostaje WCIOM, można się było postarać nawet o wynik 97%”; „Teraz wybory prezydenta też nie będą już potrzebne, Kreml zleci WCIOM-owi przeprowadzenie telefonicznej sondy i na jej podstawie Putin pozostanie na tronie. Oszczędność”. Tych, którzy podważali prawdziwość wyników i w portalach społecznościowych krytykowali ten sposób załatwiania ważnych spraw, szef WCIOM-u nazwał elegancko „diermomiotami” (miotaczami g…). I tak zakończył się stary rok w rosyjskiej socjologii.

A wysocy urzędnicy pod choinkę dostali od administracji prezydenta niezwykły prezent: księgę cytatów z wypowiedzi umiłowanego przywódcy „Słowa zmieniające świat”. Księga nazwana została zaraz przez użytkowników sieci „Beżową książeczką Krym Put Ina” (na wzór czerwonej książeczki Mao czy zielonej książeczki Kadafiego). Wiceszef prezydenckiej kancelarii Wiaczesław Wołodin zapowiedział, że ta pozycja powinna znaleźć się na każdym urzędniczym biurku. Ciekawe, czy będą odpytywać ze znajomości zawartości. W Turkmenistanie Ojciec Wszystkich Turkmenów Nijazow w latach 90. wydał książkę nie wiadomo o czym pod tytułem „Ruhnama”. To była biblia narodowa, którą znać i studiować mieli wszyscy. Powstał nawet cały instytut naukowy i uniwersytet, było państwowe święto poświęcone księdze, pomnik bardzo nienaturalnej wielkości. A ludziom, ma się rozumieć, od tego żyło się dostatniej. Rosjanom nie żyje się dostatniej – w podsumowaniach roku dane dotyczące wskaźników społeczno-gospodarczych (m.in. biednych jest w Rosji dwa razy więcej niż przed rokiem), cen ropy (spadają), notowań rubla do dolara (mocno spadają) są co najmniej niepokojące. Ale teraz do 10 stycznia włącznie wszyscy Rosjanie mają wolne. Zabawa dopiero się zaczyna.

Na koniec do najlepszych noworocznych życzeń dla Państwa dołączam pieśń Braci Tuzłowów: https://www.youtube.com/watch?v=HhBI3A8P5DE

Czym skorupka za młodu nasiąknie

1 lutego. Poczciwy Dziadek Mróz w towarzystwie uroczej Śnieżynki rozdają dzieciom pierniczki, bawią się w „Gąski, gąski do domu”, życzą wszystkiego najlepszego na Nowy Rok i pozują do pamiątkowych zdjęć. Takie wyobrażenie o modelowej imprezie choinkowej ma znakomita większość Rosjan. Wielu organizatorów choinek w dzisiejszych czasach burzy i naporu uznało, że ta dziecinada nie pasuje do militarystycznych nastrojów hodowanych odgórnie i oddolnie. Zaczęto poszukiwać nowych modeli.

W Lipiecku w domu kultury pokazano dzieciom spektakl pełen odniesień do sytuacji politycznej. Głównym motywem była brzydka, tępa Ameryka, na dodatek „czarniawa”. Dzieci straszono „Santa Obamą” i rzeczniczką Departamentu Stanu Jane Psaki (w kremlowskich mediach kreowaną na niezbyt zorientowaną w sytuacji kłamczuszkę). Role pozytywnych bohaterów odgrywały „zielone ludziki”, a także Topol-M, Iskander i Buława. Fragmenty tego pouczającego przedstawienia można obejrzeć tu: https://www.youtube.com/watch?v=KH-uR-2zPw8

Swój wkład w wychowanie dzieci i młodzieży wnosi również Chirurg, czyli Aleksandr Załdostanow, jeden z liderów proklamowanego niedawno ruchu Antymajdan, szef motoklubu Nocne Wilki, oddającego część Władimirowi Putinowi i jego polityce. Od pięciu lat Załdostanow organizuje nie tylko „prawosławno-patriotyczne” zjazdy bajkerów, ale także „jołki” dla dzieci. Imprezy odbywają się w klubie Sexton, finansuje je administracja prezydenta Federacji Rosyjskiej. W tym roku budżet przedsięwzięcia wynosił 3,5 mln rubli. Za przyjemność oglądania wilków w noworocznej akcji trzeba było zapłacić – za dziecko i rodzica – trzy tysiące rubli (dla porównania, średnia pensja w Rosji w 2014 r. wynosiła 31 tysięcy rubli).

Scenariusz przedsięwzięcia opisała „Nowaja Gazieta”. Wilczek (mały „nocny wilk”) spieszy, aby specjalnym kluczem nakręcić zegar. Dzięki temu zabiegowi Nowy Rok ma być pomyślny. Ale drogę Wilczkowi przecinają wrogowie, m.in. ci, którzy karmią się zagranicznymi grantami, działają podstępnie, próbują Wilczka przekupić baksami, ogłaszają, że chcą osłabić Rosję. Wrogowie przeprowadzają Majdan, aby rozbić solidarność narodów słowiańskich. Wilczek wpada w ręce amerykańskich interwentów, którzy wkraczają na Ruś i teraz przekupują oczadziały naród rosyjski dolarami. Jak to w bajkach dla dzieci bywa, na pokuszenie zniewolonych dolarami Rosjan wodzą także długonogie, skąpo przyodziane w czarny lateks, wyuzdane dziewoje.

Z niewoli wyzwalają Wilczka patrioci, którzy nie ulegli oczarowaniu amerykańskimi pieniędzmi ani czarom kobiecych wampów. Bajka przepojona jest nie tylko żądzą pieniądza i motywami erotycznymi, ale także polityką – dzieci dowiadują się o roli ropy naftowej i gazu w światowej gospodarce itd. Wyzwolenie Wilczka przez fikających koziołki bajkerów i ogólny happy end ogłasza Śnieżynka, sławiąca bohaterów, którzy walczą z odwiecznymi wrogami Rusi. (Fragmenty widowiska można obejrzeć tu: http://journalufa.com/14315-elka-v-bayk-centre-u-hirurga-zrelische-ne-dlya-slabonervnyh.html albo tu: https://www.youtube.com/watch?v=DmdqfoCwna0).

Na koniec wreszcie przybył Dziadek Mróz przywieziony przez Chirurga na motocyklu. Ale do dzieci przemówił nie on, a Załdostanow. Uderzył w wysokie tony: wspominał zeszłoroczne wydarzenia w Sewastopolu, kiedy to nad jego rodzinnym miastem zatrzepotała rosyjska flaga. A później drogie dzieci i ich rodzice ustawili się w kolejce, by się sfotografować. Nie, nie z Dziadkiem Mrozem ani nie ze Śnieżynką. Z Chirurgiem.

Na barani skok

1 stycznia. Kilkadziesiąt ton sałatki Olivier na stołach, nowe wcielenie napoju „Sowietskoje igristoje” w kieliszkach, na ekranach telewizorów „Ironia sud’by” z Barbarą Brylską i ciągle ci sami wykonawcy tych samych piosenek w programie „Gołuboj ogoniok”. Choinka, petardy, o północy noworoczne orędzie Władimira Władimirowicza Putina. Niby wszystko jak zwykle, a jednak inaczej.

Jak policzyli prędkopalcy ekonomiści, tak zwany indeks Olivier, czyli wydatki na sporządzenie tej tradycyjnej noworocznej potrawy, zwiększył się w tym roku o 5,9%, cały noworoczny koszyk nawet o 11-12% w zależności od miasta.

Władimir Putin w wystąpieniu przed kamerami powiedział: „Miłość do Ojczyzny to jedno z najsilniejszych, podnoszących uczuć. Jej pełnia ukazała się w braterskim wsparciu mieszkańców Kryma i Sewastopola, kiedy ci stanowczo powzięli zamiar, by wrócić do swego rodzinnego domu. To wydarzenie na zawsze stanie się ważnym momentem w historii kraju”. „Dorogije druzja”, mówił, drodzy przyjaciele. Ci, których zapuszkowano na piętnaście dni za udział w wiecu poparcia dla braci Nawalnych w przeddzień Sylwestra, chyba go nie słuchali.

Po raz pierwszy w historii orędzia rosyjskiego prezydenta nie transmitowała białoruska telewizja. Okołokremlowskie wróble już od pewnego czasu ćwierkają, że jeszcze trochę takiego zachowania białoruskich władz i w rosyjskich mediach zaczną się pojawiać materiały o tym, że Białorusini to faszyści i w wojnę z Niemcami kolaborowali itd.

Ze swoim orędziem do „narodu Noworosji”, cokolwiek to znaczy, wystąpił Oleg Cariow. „Jesteśmy jedną niepodzielną całością: Noworosja, Ukraina i Rosja. Łączy nas wspólny los”.

W tradycyjnym programie rozrywkowym w telewizji wystąpili m.in. Josif Kobzon, Waleria i Oleg Gazmanow, popularni szansoniści wspierający swym wokalem i nie tylko krymską awanturę Putina. Latem tego roku w ramach sankcji Zachodu wobec osób wspierających aneksję Krymu i wojnę na wschodzie Ukrainy nie zostali wpuszczeni na występy do Jurmali na Łotwie, gdzie od lat odbywa się popularny festiwal. Bardzo to przeżywali, krzyczeli, a w Sylwestra wykonali wspólnie pieśń o sankcjach, prześmiewczą i nieprzyjemną.

Telewizor na razie zdecydowanie wygrywa z lodówką. To znaczy treści propagandowe lejące się z ekranu rekompensują postępujące braki na półkach w lodówce i ubytki w portfelu. Prognozy ekonomistów są jednak na ten rok mroczne. Pasa przyjdzie zacisnąć. Walka telewizora z lodówką będzie w tym roku najbardziej emocjonującą dyscypliną.

Według chińskiego Zodiaku na ten rok przypada Rok Kozy (według innych interpretacji – Rok Barana lub Owcy). Zwiastuje uspokojenie, rozszerzenie wpływu kultury, prymat rozumu nad siłą. Pozostaje mieć nadzieję, że Władimir Putin, który tak ceni i poważa chińskich partnerów, przeczyta ten horoskop.

Stary Nowy Rok 2014

Między kalendarzem gregoriańskim i juliańskim różnica obecnie wynosi trzynaście dni i tak będzie do 2100 roku (potem różnica zwiększy się do czternastu dni). Państwo rosyjskie od czasów cara Piotra I zaczyna nowy rok – jak w Europie – od stycznia (wcześniej odliczanie nowego roku zaczynało się 1 września, „od stworzenia świata”); od stycznia 1918 roku żyje według kalendarza gregoriańskiego (nowego stylu). Rosyjska Cerkiew używa nadal kalendarza juliańskiego (starego stylu).
W Rosji 13 stycznia obchodzi się – trochę pół żartem, pół serio – tak zwany Stary Nowy Rok, swoisty przeżytek zmiany kalendarza z juliańskiego na gregoriański. Symbolicznie dzień ten kończy okres świąteczny zaczynający się 31 grudnia. W latach ZSRR wiele z tradycji związanych z Nowym Rokiem zostało utraconych. Po rewolucji zaniechano obchodzenia Bożego Narodzenia (według juliańskiego kalendarza przypadającego na 7 stycznia), próbowano oduczyć rządzący proletariat upajania się „opium”, za jaki oficjalnie uznano religię. Tradycję strojenia choinki obwołano „burżuazyjnym przeżytkiem”. Dopiero w 1935 roku partia dała zielone światło: można witać radośnie Nowy Rok. Część wypartych z przestrzeni publicznej tradycji bożonarodzeniowych przywrócono/wprowadzono/przeszczepiono jako tradycje noworoczne. To było święto dla rodziny, która zbierała się przy stole, dzieci mogły się cieszyć choinką i prezentami. Każde dziecko dorastające w latach trzydziestych w Kraju Rad wiedziało, że choinkę dał dzieciom towarzysz Stalin. Dopiero w 1947 r. 1 stycznia stał się dniem wolnym od pracy. Pojawiły się też nowe świeckie-sowieckie tradycje: sałatka Olivier, kremlowskie kuranty oznajmiające północ, nadawane początkowo przez radio, a potem przez telewizję na cały kraj i szampan. Potem powstały noworoczne filmy, które co roku są obowiązkowo tłuczone przez wszystkie telewizje (np. „Ironia sud’by” z Barbarą Brylską, pisałam o tym m.in. tu: http://labuszewska.blog.onet.pl/2009/12/31/z-biegiem-lat-z-biegiem-dni/).
Ze Starym Nowym Rokiem też związane są stare zwyczaje, które od kilku lat próbuje się w Rosji przypominać. I dzień ten staje się coraz popularniejszym świętem. Odżywają zapomniane tradycje kulinarne. „Małania”, jak nazywa się też nieoficjalnie 13 stycznia (według starego stylu to imieniny Małanii-Melanii), a potem następujący 14 stycznia Wasyl (dzień św. Wasilija) lubią dobrze zjeść: faszerowane karpiki, pieczone prosiaki, fantazyjnie doprawiony drób, bliny, kiełbasy.
To jeszcze jeden miły powód, by życzyć sobie pomyślności, z czego skwapliwie korzystam. Jeszcze raz: wszystkiego najlepszego.

Oziero nie tonie

Ekonomiści mniej lub bardziej oddaleni od władzy, a nawet ci do niej zbliżeni zaczynają coraz głośniej mówić, że Rosja mimo gromkich zapowiedzi władz nie może się wygramolić z jamy kryzysu, w który wpadła po 2008 roku. Wróżą, że rok 2014 będzie jeszcze chudszy. Zaklęcia prezydenta nie działają. Ale jak mówi stare rosyjskie porzekadło – „komu wojna, a komu mat’ rodna”. Czyli jedni na kryzysie tracą, a drudzy się tuczą.
Jak wynika z pobieżnego przeglądu aktywów, członkowie najwierniejszej grupki wspierającej Władimira Putina i siebie – kooperatywy Oziero plus najbliżsi – nie stracili na kryzysie. W 2013 roku żwawo rozglądali się po świecie i kupowali nowe cegiełki do budowli swych imperiów biznesowych.
I tak, bracia Jurij i Michaił Kowalczukowie w minionym roku „poszli w media”: kupili akcje gazety „Izwiestia”, dom wydawniczy Trzy Korony, wydający najpopularniejszą gazetę Petersburga, holding Profmedia (m.in. trzy stacje TV), za pośrednictwem Gazprommedia/Gazprombank kontrolują inne popularne telewizje i rozgłośnie radiowe. Kowalczukowie zainteresowali się też telekomunikacją i wykupili 50% akcji czwartego co do wielkości operatora komórkowego w Rosji Tele2Rossija.
Kolejni panowie bracia, którzy kiedyś wraz z prezydentem walczyli w klubie na tatami, Arkadij i Borys Rotenbergowie rozwijali się w dziedzinie telekomunikacji, obsługi portów lotniczych. Mogli się cieszyć otrzymaniem lukratywnych zleceń (Borys Rotenberg buduje, niezgoda z nim rujnuje). Nie pogardzili sferą kultury: kupili wielkie wydawnictwo, które też otrzymuje lukratywne zlecenia od państwa i tłucze na tym miliardy rubli rocznie. Stara miłość do sportu nie rdzewieje, więc do spółki z Giennadijem Timczenką (który słynie z tego, że podaje do sądu dziennikarzy, nazywających go „przyjacielem Putina”) wykupili akcje fińskiego klubu hokejowego Jokerit i kompleks sportowy. Sam Timczenko zakupił akcje wielkich firm budowlanych, obecnie szykuje się do walki o kontrakt na zbudowanie naziemnego odcinka gazociągu South Stream (ciekawe, czy wygra).
Igor Sieczin, prezes największego koncernu naftowego Rosji Rosnieft’, zakupił 794 863 akcje swego koncernu. Kilka dni później dokupił jeszcze kilkaset tysięcy kolejnych. To był rok, dobry rok – śpiewał kiedyś Seweryn Krajewski.
A teraz nastąpił Nowy Rok – czas wytchnienia, odprężenia. Największe święto w Rosji. Nawet w Związku Radzieckim na Nowy Rok były dwa dni wolnego po szumnym Sylwestrze. Teraz styczniowa śpiączka trwa jeszcze dłużej, bo zaraz prawosławne Boże Narodzenie – też dni wolne od pracy, a potem jeszcze tak zwany stary Nowy Rok, 13 stycznia to 1 stycznia według starego kalendarza, więc znowu okazja do balowania. Bracia Rotenbergowie, Kowalczukowie, Timczenko, Sieczin, ministrowie, deputowani Dumy, senatorowie, gubernatorzy, bankierzy, członkowie zarządów mniej lub bardziej ważnych spółek albo wyjechali w Alpy czy na Seszele, albo zaszyli w dobrze strzeżonych willach. Życie polityczne na ten czas na ogół zastyga. Wakacyjnego kalendarza nie zakłóciły nawet tragiczne wydarzenia w Wołgogradzie. Jedynie Władimir Putin przyjechał do szpitala, w którym leczone są ofiary wybuchów.

Śledzik pod kołderką

Rosja zaczęła witać Nowy Rok – mieszkańcy dalekowschodnich regionów już piją szampana. Na noworocznych suto zastawionych stołach króluje nieśmiertelna sałatka Olivier, ryba w galarecie z chrzanem oraz sielodka pod szuboj, co w wolnym przekładzie można oddać jako „śledzik pod kołderką”.
Legenda głosi, że autorem przepisu jest moskiewski kupiec, właściciel sieci traktierni Anastas Bogomiłow. Goście jego lokali często pili na umór, a upiwszy się, rozpoczynali rozmowy o przyszłości ojczyzny, w latach wielkiego przełomu po rewolucji październikowej na tym tle dochodziło do bójek. Aby konsumenci nie targali się nieustannie za czuby z powodów politycznych, Bogomiłow wymyślił zakąskę, która pozwalałaby zjednoczyć przedstawicieli różnych warstw i klas.
Oto czarowna sałatka. Marynowanego śledzia kroi się w nieduże wąskie paski i układa na posiekanych lub startych na tarce gotowanych ziemniakach. A na śledzika narzuca się rzeczoną kołderkę: marcheweczka ciach-ciach-ciach, cebulka, jabłuszko, jajka na twardo, buraczki gotowane – ingrediencje muszą być rozdrobnione: starte na tarce lub rozkruszone, lub pokrojone w wąskie paseczki. Wszystko to pokrywa się warstwą majonezu i odstawia w chłodzie na kilka godzin, by dojrzało. Śledzik dzieli się swoim aromatem i smakiem z kołderką i wzajemnie. Leżakowanie nie może trwać krócej niż dwie godziny. Rasowy śledzik pod kołderką powinien stać tak długo, aż majonez nabierze barwy buraczków.
W recepturze kulinarno-politycznego kupca Bogomiłowa wszystkie ingrediencje miały swój symboliczny wymiar. Śledź – ulubione danie robotników, cebulka, kartoszka i marchewka – wkład chłopstwa, wszystko pokryte burakami, wyobrażającymi sztandar proletariatu. Nie zapomniano o wrogu Rad – zachodniej burżuazji, którą w sałatce reprezentował majonez. Rybka lubi pływać, więc śledzika zalewano obficie wódeczką. Ale już w dobrej politycznie atmosferze. Bogomiłow nie ograniczył się do sporządzenia samej potrawy, zadbał również o jej odpowiednio nacechowaną nazwę. Słowo SZUBA (mające w języku rosyjskim różnorakie znaczenie: m.in. okrycie wierzchnie, futro, kożuch) użyte w nazwie dania było tak lubianym w czasach rewolucji skrótowcem: „SZowinizmowi i Upadkowi – Bojkot i Anatema”.
Wyposażeni w tak doskonałą recepturę pojednania już możemy otwierać szampana, żegnać wszystko, co nie udało się w starym roku i życzyć sobie i innym dużo lepszego Nowego Roku. Wszystkim Państwu życzę pomyślności i szczęścia w roku 2014! Oby nam się! Do Siego Roku!

Stary Nowy Rok

Wedle starego stylu Nowy Rok przypada 13 stycznia, ten dzień zwany jest „Starym Nowym Rokiem”. Rosjanie świętują Nowy Rok od gregoriańskiego 1 stycznia (a właściwie wieczoru 31 grudnia) po juliański odpowiednik przypadający niemal dwa tygodnie później.

W 2004 roku rosyjska Duma Państwowa postanowiła sprezentować rodakom długie noworoczne wakacje: od 1 do 9 stycznia – wolne, w ramach rekompensaty za skrócenie wakacji majowych (w późnym ZSRR na 1 Maja były dwa dni wolnego, a potem 9 Maja też był wolny, więc często ludzie brali dodatkowo trzy-cztery dni urlopu i mieli prawie dwutygodniowy „otpusk”, teraz czerwoną datą w kalendarzu jest tylko 1 maja, a potem 9).

Pozazdrościć. Słodkie lenistwo, hulanki, sporty zimowe (w tym roku to się niespecjalnie udało, bo w wielu regionach Federacji Rosyjskiej jest ciepło, śnieg jeśli nawet pada, to zaraz topnieje, lód nie ścina ślizgawek), spanie do południa, od czasu do czasu awanturki w rodzinie, która nie przywykła do tak długiego ze sobą przebywania, wyprawy do dalszych krewnych i bliższych przyjaciół, kino, kawiarnia i spacer. Jednym słowem – cudowne oderwanie się od codzienności, pełna demobilizacja, serpentyny, bliny, szampan i inne stereotypowe detale karnawałowych uciech. Gazety nie wychodzą, w telewizji trwa niekończący się koncert ulubionych artystów estrady, cieszy oko i ucho zrealizowany z wielkim przepychem tradycyjny „Gołuboj ogoniok” (Błękitny płomyk – kultowy sylwestrowy program rozrywkowy). W ten noworoczny korowód – od nowego do starego Nowego Roku – jakby mimochodem wplecione jest Boże Narodzenie (6,7 stycznia).

Boże Narodzenie w Rosji to święto przywrócone, w czasach ZSRR nie było obchodzone (ważne było dla nielicznej grupy praktykujących prawosławnych). Część bożonarodzeniowych atrybutów konsumowano w Nowy Rok – choinka, prezenty, rodzinne spotkanie przy wspólnym stole (miejsce tradycyjnej kutii zajęła sałatka Olivier). Choinka została „przesadzona” na powitanie Nowego Roku w latach trzydziestych. Przedtem choinki w Rosji strojono na Boże Narodzenie, w 1928 roku bożonarodzeniowa choinka została przez bolszewików w ogóle zakazana, drzewko przywrócono „na radość dzieciom” w 1935, ale już jako choinkę noworoczną. Zamiast kolęd w tym czasie śpiewano dźwięczne piosenki o narodzinach choinki w lesie, o Śnieżynce i Dziadku Mrozie. W dzisiejszej Rosji nadal nad religijnym wymiarem świąt Bożego Narodzenia dominuje noworoczna świecka tradycja. Utrwalił się zwyczaj pokazywania w telewizji w wigilijną noc pasterki (na ogół transmitowane jest nabożeństwo, w którym uczestniczy prezydent Putin – w tym roku w mieście Wielikij Ustiug), ale ogólnonarodowego masowego chodzenia do cerkwi w okresie świąt nie odnotowuje się.

W tym roku noworoczne wakacje wypadły w czasie, kiedy kampania przed wyborami prezydenckimi powinna wchodzić w decydującą fazę. Tymczasem zainteresowanie tym doniosłym wydarzeniem jest żadne – wszyscy jedzą, piją, lulki palą i ani myślą łamać sobie głowę rozgrywkami polityków. Zresztą i tak wszystko już postanowione. Niechby tylko nowa władza nie wpadła na pomysł, by skrócić noworoczne wakacje.