Ostatni wpis z początku sierpnia zakończyłam wywodem, że ludzie Zachodu, pokładający nadzieje w rzekomym liberalizmie Dmitrija Miedwiediewa, nie mają się o co zaczepić. To było na dzień przed wojną w Gruzji. Przez te trzy tygodnie, jakie minęły od początku konfliktu na Kaukazie, sytuacja w tym względzie stała się jasna: Miedwiediew nie spełni pokładanych w nim naiwnych nadziei Zachodu. Zaprezentował się jako integralna część rządzącego klanu, nie ma najmniejszych wątpliwości, że wykonuje wewnętrzne postanowienia „kremlowskiego biura politycznego” i nie ma własnej – odmiennej od Putina i spółki – wizji prowadzenia polityki. Również polityki zagranicznej.
Polityka klanu natomiast nastawiona jest dziś głównie (choć nie tylko) na zniszczenie wokół granic Rosji wszelkich ośrodków, w których choćby tli się iskra odmienności. Zdaniem Ann Applebaum, Putin jako spadkobierca szkoły myślenia KGB (dodajmy jeszcze: i Miedwiediew jako spadkobierca myślenia Putina) nie jest w stanie strawić tego, że niektóre kraje postradzieckie zwróciły się ku demokracji i wybrały inną formę rządów niż reżim typu putinowskiego (nawet jeśli mają tak niedoskonała formę jak rządy Micheila Saakszwilego w ambitnej Gruzji). Putin postrzega te przemiany jako śmiertelne zagrożenie dla własnych rządów, w których demokracja była do tej pory tylko dekoracją frontonu (a teraz pewnie i ta dekoracja bez bólu odpadnie jako niepotrzebne obciążenie).
Militarna szarża na Gruzję, pod pretekstem obrony obywateli Federacji Rosyjskiej mieszkających w Osetii Południowej i Abchazji przed zakusami agresywnych Gruzinów i ich „niepoczytalnego, winnego ludobójstwa Fuhrera”, jak nazywa Saakaszwilego rosyjska telewizyjna propaganda, a potem butna szarża na Zachód – odżegnywanie się od kolejnych segmentów współpracy, rozdęcie do niewiarygodnych rozmiarów antyzachodniego balonu propagandowego, publiczne czczenie bożka siły – będą miały w przyszłości poważne konsekwencje.
Doraźnie Rosji udało się utrzymać kontrolę nad Abchazją i Osetią (poprzez ich uznanie Moskwa chce zapewnić sobie prawo do obecności militarnej; tak na marginesie – ciekawe, jakie obywatelstwo będą mieli mieszkańcy uznanych przez Moskwę republik – osetyjskie? abchaskie? a może tylko rosyjskie, bo takie już mają – czy to będzie w takim razie niepodległość?) i zagrać na nosie Zachodowi, bezradnemu wobec okupowania przez rosyjską armię części terytorium Gruzji wbrew obietnicom i podpisanym porozumieniom.
Swoim sąsiadom z WNP Moskwa udzieliła w Gruzji lekcji poglądowej: za prowadzenie prozachodniej polityki, za dążenie do NATO i innych struktur euroatlantyckich, za starania o uniezależnienie się energetyczne od Rosji każdego spotka zasłużona kara, a Rosja jest zdolna do użycia siły w obronie swoich interesów i dla utrzymania obszaru WNP w wyłącznej strefie wpływów. To samo musi zrozumieć i Zachód. Współpraca militarna i gospodarcza tych krajów z Zachodem jest przez Rosję traktowana jako naruszenie jej żywotnych interesów. Zachodzie, fora ze dwora.
Jakie mogą być długofalowe konsekwencje ostatnich konfrontacyjnych posunięć Moskwy? Jeśli chodzi o obszar WNP, to bardzo wiele zależy od postawy najważniejszych z punktu widzenia Rosji państw – Ukrainy, Azerbejdżanu, Kazachstanu i Turkmenistanu. I Gruzji.
To z kolei w dużym stopniu uzależnione jest od oferty i postawy Zachodu. Jeśli Zachód nie znajdzie sposobu, aby uzmysłowić Rosji, że jej siłowe działanie spowoduje dla niej wymierne straty gospodarcze i polityczne, to można się spodziewać, że Moskwie zasmakuje stosowanie siły w rozwiązywaniu różnych problemów i w zatrzymaniu uciekających od niej sąsiadów. Skoro nie ma bata za wesołe zabawy czołgistów na cudzym terytorium, to znaczy, że możemy tak bawić się dalej. Z kolei państwa WNP mogą się rozczarować co do Zachodu. Jeśli działania Zachodu nie będą skuteczne, Zachód przestanie być przez te kraje postrzegany jako atrakcyjna alternatywa dla Moskwy, jego wpływy osłabną. No bo po co ktokolwiek miałby narażać się używającej pięści Moskwie dla iluzorycznych pożytków płynących ze współpracy z niesłownym partnerem? Oferta Zachodu dla nich musi więc być czytelna i konkretna.
Rosyjskie władze pokazały, że są w stanie podjąć ryzyko schłodzenia relacji z Zachodem w imię odegrania straconego terenu. Czy to im się ostatecznie opłaci? Zobaczymy.
Putinowi w zdobyciu politycznego Olimpu i poszerzaniu obszaru władzy pomagały zawsze wojny i sytuacje kryzysowe. Na drugiej czeczeńskiej wjechał na Kreml, potem kolejne tragedie (Kursk, Nord Ost, Biesłan) wykorzystywał do stopniowego ograniczania praw obywatelskich i wzmacniania komponentu siłowego w systemie rządzenia. Jakie konsekwencje wewnętrzne dla Rosji będzie miała „wojna pięciodniowa”? Podejmując ostre działania wobec Gruzji, na potrzeby rynku wewnętrznego władze chciały zademonstrować, że Rosja powróciła na scenę międzynarodową jako pełnoprawny gracz, z którym musi się liczyć cały świat, że Rosja – podobnie jak Stany Zjednoczone – może uciec się do argumentu siły, nie oglądając się na głos opinii światowej, na ONZ i inne organizacje międzynarodowe. Obecnie wzmocniło się to skrzydło rządzącego klanu, które myśli odwetowo, stawia sobie za cel przykładne ukaranie Zachodu za lata upokorzeń, marzy o odbudowaniu imperium, nawet jeśli jest to cel nierealny. Na razie to skrzydło jest widoczne, aktywne, zachwycone sukcesem wojennym, żwawo wykonuje putinowską gimnastykę poranną pod hasłem „wstawanie z kolan”, gromi Amerykę, wyśmiewa Zachód. Nie wiemy, jakie są założone przez klan koszty konfliktu o Kaukaz ani jaką cenę społeczeństwo – i jego bogata, i jego biedna część – jest w stanie zapłacić za ułudę wielkości i wypisanie się z cywilizowanego dialogu z resztą świata. Czy droższy jej będzie szacunek (czytaj: strach) partnerów, o którym mówił niedawno prezydent Miedwiediew („Nam chodzi tylko o to, żeby nas szanowano”), za który przyjdzie zapłacić zerwaniem z Zachodem i zamknięciem się w oblężonej twierdzy, czy spokojne życie pod deszczem petrodolarów w jako takim porozumieniu z adwersarzami (bo przecież te petrodolary nie spadają z nieba, tylko spływają od tych adwersarzy właśnie)?
Zamknięcie się w oblężonej twierdzy oznaczać będzie utratę kontroli nad aktywami zgromadzonymi przez elitę na Zachodzie i zaprowadzenie w Rosji modelu wojenno-mobilizacyjnego, co zaowocuje dalszym zawężeniem już i tak bardzo wąskiego pola swobód, odsunie na bok nurt „pokojowy”, wzmocni tendencje odwetowe, ksenofobiczne, imperialistyczne.
Nie wiemy, czy klan rządzący robił takie rachuby. Kilka razy już w różnych grach politycznych przeliczył się z siłami i nieadekwatnie ocenił sytuację. Jak będzie tym razem?
Aniu ! ! ! twoja rusofobia opiera się o szczyt polskiego idiotyzmu do najwyższych granic ludzkiej bezmyślności i to tym bardziej osoby o katolickim wyznaniu,
Argumenty proszę!… A nie rzucanie obraźliwych słów! Tylko dzięki argumentom unikniemy „szczytów idiotyzmu”. Poza tym nie rozumiem co ma tu do tego jakaś domniemana „rusofobia”. Autorka analizuje poczynania bandyckiego reżimu Putina, a nie Rosjan jako takich. Tak jakby przeciwnika faszyzmu i III Rzeszy nazwać germanofobem… Ja tam mam paru miłych znajomych Niemców, lubimy się, a bez wysłuchania 10 minut Bacha wieczorem nie zasnę, ale nie zmienia to krytycznej oceny zbrodniczego ustroju sprzed 70 lat. Nie można każdego krytycznego stosunku do jakiejś sprawy określać mianem cośtamfobii (przy założeniu, że określenie to implikuje nieracjonalność obaw, wręcz uprzedzenia). Nie przyszło poecie do głowy, że niektóre rzeczy mogą być naprawdę złe i budzić odrazę moralną, a nie tylko być przedmiotem uprzedzeń i zabobonu które należy leczyć? Czy walkę z przestępczością nazwie Pan bandytofobią i wykpi? Czy rzeczywistość stawia Panu jakiś opór, czy jest jedynie swobodną kreacją, gdzie można poustawiać sobie zdarzenia tak by pasowały do ustalonej wizji świata i dowolnie je interpretować?
Pani Aniu rżnąć głópola to można nie logując się a odpowiadając na komentarz mój samej sobie , pod innym podpisem . obawiając się przyznania do rozsądku ludzkiego rozumu którego w tym wypadku Pani nie posiada,Jeżeli wymagamy logowania to stosujmy to i sytuacja będzie prosta i czytelna
Święte słowa, logujmy się i podpisujmy. Najlepiej imieniem i nazwiskiem, co ja zawsze robię. Panie Poeto (nie znam Pańskiego imienia i nazwiska, więc zwracam się do Pana w ten właśnie sposób, z użyciem Pańskiego nicka)! Nie odgadł Pan – to nie ja odniosłam się do Pańskiego dyżurnego wpisu, tylko Czytelnik, któremu jestem bardzo wdzięczna za zabranie głosu (bardzo dziękuję, Pani/Panie ime).Miałabym po raz kolejny do Pana gorącą prośbę, Panie Poeto! Proszę o powstrzymanie się od używania wulgarnych słów, w przeciwnym razie będę zmuszona usuwać Pańskie wpisy.Pozdrawiam
Pani Anno chciąłbym zwrócić uwagę na te kilka komentarzy na tym blogu które wpisano bez logowania.Czy to oznacza że zostały wpisane przez czytelników na Pani komputerze i tym blogu.Jnnej opcji wpisania się niema gdy komentarz jest zastrzeżony.Czy może to jest już autocenzura.
Ja to pisałem ze swojego komputera w skromnym mieszkanku na warszawskiej Białołęce (ale nie TAM… na wolności jetem). Panią Łabuszewską znam jedynie z tekstów w Tygodnika i ze zdjęcia na którym się ładnie uśmiecha. Oczywiście dla Pana to żaden dowód, ale nie jesteśmy w żadnym „układzie”, ani innej tajemniczej organizacji, mającej za cel walkę z prawdziwymi niezależnymi intelektualistami. Nie wiem jak to się stało, że system nie zażądał ode mnie bezwarunkowego zalogowania, po prostu wpisałem komentarz jak w innych artykułach Tygodnika, jako gość. Dziś już musiałem się zalogować co niniejszym czynię. A Pana zachęcam do odniesienia się do meritum. Iwo Ałaszkiewicz
niestety ale poziom twojej odpowiedzi dyskredytuje cię całkowicie. Jesteś tępakiem nie cnie rozumiejącym z tego artykułu, który analizuje mozliwe warianty rozwoju sytuacji. czy opis rzeczywistości to rusofobia
Rosja „BEZ” Zachodu bedzie „barbarzynskim” krajem, cofnie sie cywilizacyjnie. Najwiekszym jej wydatkiem znowu stana sie kosztowne zbrojenia, zas propaganda anty-zachodnia zdominuje kulture duchowa i podetnie skrzydla rosyjskiego ducha. W konsekwencji Rosja szybko bedzie „tracic” mlode pokolenia. Zelaznej kurtyny, przy dzisiajszej technologii, nie da sie zbudowac. Zgodzic sie trzeba z dziennikiem „Wiedmosti, ktory podkresla, ze „konfrontacja z Zachodem może przekreślić plany modernizacji Rosji”, co juz zdarzylo sie nie raz w historii Rosji. Rosja „Z” Zachodem ma szanse odgrywac znaczaca role na Zachodzie, ma szanse utrwalic swoja polityczna egzystencje w czolowce cywilizacyjnej XXI wieku… Gospodarczo rozkwitnac! Ale to oznacza, ze nie wolno pozwalac sobie na dysrespekt prawa międzynarodowego, na nieuszanowanie układów o bezpieczeństwie i współpracy w Europie, na lekcewazenia rezolucji Narodów Zjednoczonych i na militarne zajecie państwa sąsiedniego.Rosja moze rozwijac sie „Z” Zachodem lub „PRZECIW’ Zachodowi. Trzeciej drogi nie ma.
Nic dodać, nic ująć – brawo !