W jednej z parafii w obwodzie leningradzkim proboszcz wystawił w cerkwi ikonę przedstawiającą postać Józefa Wissarionowicza Stalina. Parafianie byli oburzeni. Proboszcz przestawił obraz w bardziej ustronne miejsce, ale całkiem ze świątyni wizerunku bezbożnika nie usunął. Aberracja? Na pewno. Ale nie tak odosobniona, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka.
W Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej rozlegają się wezwania do kanonizowania generalissimusa Stalina, bezwzględnego dyktatora, mającego na rękach krew milionów ofiar, w tym duchowieństwa i wiernych Cerkwi Prawosławnej. Jak podała gazeta „Nowyje Izwiestia”, wnioskodawcy twierdzą, że Józef Stalin był głęboko wierzącym człowiekiem, sprawiedliwym i szlachetnym. Zmarły cztery lata temu kaznodzieja Dimitrij Dudko, który był więziony w stalinowskich łagrach, walczył o wolność wyznania dla obywateli ZSRR, w ostatnich latach życia krzewił kult Stalina. Napisał książkę „Myśli o Stalinie”, w której analizował domniemane głębokie uczucia religijne wodza narodów. W jednej ze swoich prac napisał, że pragnie, aby modlono się do Stalina: „Święty Józefie, módl się za nami!”
Do akcji propagowania świętości Stalina mają się teraz włączyć również komuniści, którzy będą rozdawać ikonki z wizerunkiem wodza „wśród tych, którzy uważają Stalina za świętego”.
Jak widać, jest więc wariant dla wierzących i ateistów. Świecki kult Stalina ma się zresztą od paru lat całkiem nieźle. Powstają filmy, łagodnie przybliżające epokę i postać, czyniące je znośnymi, ludzkimi, głębokimi. Stalinowi postawiono w Rosji kilka pomników. Pisałam niedawno o podręczniku do historii, w którym Stalin jest przedstawiony jako zdolny menedżer. Według badań sondażowych 42 procent Rosjan uważa, że krajowi jest potrzebny lider takiego pokroju jak Stalin; dwie trzecie ludzi powyżej sześćdziesiątego roku życia sympatyzuje ze Stalinem; 36 procent młodych ludzi twierdzi, że niezależnie od błędów, jakie popełnił, najważniejsze jest, że zwyciężył w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, 20 procent uważa Stalina za mądrego wodza, który doprowadził ZSRR do rozkwitu. W prowadzonym niedawno dziwnym plebiscycie „Imię. Rosja”, w którym wybierano najbardziej wpływowych ludzi, zajmujących ważne miejsce w historii (kulturze, polityce) państwa, Stalin uplasował się na dwunastym miejscu. Ale przez dłuższy czas zajmował drugą pozycję. Uczestnicy głosowania podejrzewali, że w ostatnim etapie projektu organizatorzy „twórczo” podeszli do podliczania głosów i sfałszowali wyniki, bo nagle Stalin stracił miejsce na pudle i spadł do drugiej dziesiątki.
Stalin nie jest jedynym despotą, którego chcą kanonizować grupy wiernych Cerkwi Prawosławnej. Kilka lat temu wielkiego rozmachu nabrał ruch opowiadający się za kanonizacją Iwana Groźnego. Zwolennicy świętego cara są przekonani, że był dobrym człowiekiem, a to późniejszy czarny PR sprawił, że przylgnęła doń etykietka okrutnika.
Patriarchat Moskiewski wielokrotnie dystansował się od podobnych inicjatyw, uważając je za wielce szkodliwe i prowadzące do rozłamu.
Dwa dni po opublikowaniu informacji o wystawieniu w cerkwi ikony z wizerunkiem Józefa Stalina proboszcz parafii w Strielnie poprosił o „zwolnienie z obowiązków w związku z naciskami społeczności”, oburzonej jego postępkiem. Eparchia zastanawia się nad kwestią usunięcia niekanonicznej ikony ze świątyni i wyciągnięciem ewentualnych sankcji wobec wielbiącego Stalina proboszcza.