W latach wielkiej depresji w USA prezydent Franklin Delano Roosevelt siadywał przy kominku i przez radio opowiadał całemu narodowi, co robią władze, aby kraj z zapaści gospodarczej wydobyć. Zbadano, że radiowe wystąpienia prezydenta miały doskonały efekt: uspokajały nastroje. Ludzie w latach kryzysu najbardziej boją się tego, co nieznane, już zaskoczeni przez negatywne skutki kryzysu nie chcą być więcej zaskakiwani kolejnymi konwulsjami wywołanymi przez poczynania troskliwych władz.
Kremlowscy inżynierowie dusz najwyraźniej też przestudiowali amerykańskie doświadczenia sprzed kilkudziesięciu lat i postanowili wykorzystać je w warunkach obecnego narastającego kryzysu w Rosji. Prezydent Dmitrij Miedwiediew rozpoczął właśnie cykl wywiadów-pogadanek, poświęconych pokonywaniu kryzysowej hydry. Pogadanki będą nadawane przez telewizję, wielokrotnie powtarzane, aby każde słowo głowy państwa dotarło w najdalsze zakątki kraju.
„W naszym życiu bardzo ważne jest mówienie prawdy i opowiadanie o wszystkich trudnościach, które przeżywa dziś świat, przeżywa i nasz kraj. Uważam, że władza jest zobowiązana mówić otwarcie i wprost o tych decyzjach, które podejmowane są w celu pokonania kryzysu, o tych trudnościach, które napotykamy” – powiedział Dmitrij Miedwiediew w nadanej dziś pierwszej pogawędce. Święte słowa. Nic dodać, nic ująć. Prawda jako deklarowane instrumentarium władzy – znakomicie, tak trzymać! Całkiem nowa strategia propagandy, oparta na „wyjściu do narodu”, choćby i przez srebrny ekran.
Czy to oznacza, że teraz zamiast z kamienną twarzą wypowiadać okrągłe formułki o podnoszeniu rent i emerytur, zaklinać coraz mocniej skrzypiącą rzeczywistość, prezydent zacznie informować naród, że dobrym pomysłem na uratowanie kraju z kryzysu jest przepompowanie bez jakiejkolwiek kontroli góry pieniędzy z państwowych funduszy na konta firm najwierniejszych pretorianów? Albo że jeśli jeszcze przez parę miesięcy w takim tempie topnieć będą owe fundusze wydawane w dziwny, niekontrolowany sposób przez ludzi korporacji rządzącej, to nie będzie z czego wypłacać pensji i zasiłków? Że ludzie muszą płacić więcej za usługi komunalne, chociaż coraz bardziej nie mają z czego, bo coraz częściej tracą pracę bez widoków na znalezienie następnej? Co w ujęciu prezydenta Miedwiediewa oznacza deklaracja mówienia prawdy, samej prawdy i tylko prawdy?
Pójdźmy jeszcze dalej: skoro prezydent przyznał sobie prawo mówienia za pośrednictwem telewizji tej deklarowanej prawdy, to dlaczego dziennikarze nie mogą tego robić na co dzień, dlaczego w telewizji nadal obowiązują listy z nazwiskami ekspertów i opozycyjnych polityków, którzy mają szlaban na występowanie, dlaczego telewizja nie jest miejscem dyskusji i prezentacji różnych, również odmiennych od oficjalnych, opinii? Może to sygnał, że teraz będzie inaczej, że nastanie era neo-głasnosti? A może to sygnał, że prezydent chce się w ten sposób „wybić na niepodległość”? Do tej pory to Władimir Putin był niekwestionowanym szamanem eteru – to dla niego urządzano propagandowe patetyczne show, jak „Bezpośrednia linia” – długi program telewizyjny, podczas którego społeczeństwo zadawało niekłopotliwe pytania umiłowanemu wodzowi, a umiłowany wódz udzielał niekłopotliwych odpowiedzi społeczeństwu. Już jako premier Putin zachował ten instrument imitacji „dialogu” ze społeczeństwem. Czy Miedwiediew chce zabrać Putinowi telewizyjne berło? Czy prezydenckie pogadanki będą tylko kolejną fazą propagandowej rozgrywki władz ze społeczeństwem, czy nowym otwarciem? Może władza poczuła, że głębia kryzysu jest tak wielka, że nie wystarczy już dotychczasowa dawka lukrowanych formułek uspokajających? Czy ludzie uwierzą Miedwiediewowi? Takich pytań można zadać jeszcze wiele.
Coraz częściej w rosyjskim internecie dyskutuje się to, czy i kiedy Miedwiediew zdymisjonuje Putina za błędy w polityce antykryzysowej. Przedstawiane są różne scenariusze przewidywanych wydarzeń. Na razie oficjalnie wszelkie słowa krytyki, kierowane przez prezydenta pod adresem rządu, są natychmiast łagodzone – Miedwiediew zapewnia, że świetnie mu się pracuje z Putinem i że krytyka rządu nie oznacza, że ich tandem się rozpada. Czy pytanie o odpowiedzialność rządzących padnie w „okienku prawdy” prezydenta Miedwiediewa? Czy Miedwiediew – dotąd stuprocentowo lojalny członek rządzącej korporacji – popłynie pod prąd? Kontrola nad mediami i ścisłe reglamentowanie treści spływających na społeczeństwo z ekranów „jaszczika”, jak określa się telewizor w potocznej mowie, była do tej pory jednym z filarów putinowskich porządków. Trudno uwierzyć, że teraz, w dobie wielkich trudności, komukolwiek, nawet prezydentowi, będzie można wyjść poza wyznaczone przez propagandystów ramy.