Internet i Kreml

Kontrolowanie Internetu jest zadaniem karkołomnym, ale w warunkach kryzysu staje się dla polityki informacyjnej rosyjskich władz jednym z najważniejszych. Wielokrotnie podejmowano próby (jeszcze w latach dziewięćdziesiątych) poddania dynamicznej przestrzeni sieci odgórnej kontroli – żadna z tych prób nie dała jednak zadowalających rezultatów. Władze skupiły się na kontrolowaniu telewizji – najbardziej efektywnego narzędzia propagandy i manipulacji świadomością społeczną. Ale z upływem czasu Internet rozrastał się, jego znaczenie też rosło (w Rosji jest obecnie ok. 33 mln użytkowników), ponadto coraz ważniejszą rolę w jego obrębie zaczęły odgrywać blogi.

Publicysta tygodnika „The New Times” Ilja Barabanow pisze, w jaki sposób dostała się do obiegu informacja o demonstracjach we Władywostoku w połowie grudnia – o których nie informowała telewizja, co więcej – milczały też gazety, a nawet agencje informacyjne. Otóż, zdjęcia z wieców protestu przeciwko wprowadzeniu przez Putina zaporowych ceł na zagraniczne samochody (protestowano pod hasłami „Putler kaput”, „Wowoczka, wyjdź z klasy”) zamieszczono w blogosferze. Z blogów pączkująca informacja trafiła wreszcie do agencji, potem napisały o wydarzeniu gazety. Telewizja do tej pory nic nie pokazała. Niemniej wiadomości o protestach i brutalnym ich stłumieniu znalazły się w powszechnym obiegu. Wywołało to niezadowolenie Kremla.

Jeśli nie można kontrolować, to trzeba się przyłączyć, a jeszcze lepiej – stanąć na czele – postanowiono w wysokich gabinetach. Zastępca szefa prezydenckiej kancelarii, jeden z głównych ideologów epoki Putina, Władisław Surkow organizuje więc spotkanie z najbardziej wziętymi blogerami. Układanie się z nimi to jedna z dróg postępowania. Druga ma polegać na aktywnym włączeniu się Kremla do blogosfery: „Kreml musi mieć na każdą zaczepkę gotową odpowiedź, a nawet dwie. Jeśli opozycja uruchamia internetową gazetę, to Kreml powinien odpowiedzieć uruchomieniem dwóch. Jeśli w blogosferze pojawia się użytkownik, opowiadający o protestach we Władywostoku, to jego post powinno natychmiast skomentować dziesięciu kremlowskich speców od technologii politycznych, którzy mają za zadanie przekonać publiczność, że to, co zostało napisane przez blogera, jest kłamstwem”. To słowa jednego z kremlowskich inżynierów dusz, odpowiedzialnych za przygotowaniem spotkania Surkow–blogerzy. Czy ta metoda okaże się skuteczna? Na wymagające etatowej obsady inicjatywy wzięcia jakiejś sfery pod obcas potrzeba ludzi i pieniędzy. Tymczasem wczoraj ogłoszono o redukcji kadry pracującej w kancelarii głowy państwa. Surkow ogłosił niedawno, że projekty internetowe Kremla też czeka obcięcie funduszy w związku z ogólną bryndzą.

Niezależnie od tego, czy Kreml sypnie owsa na zalewanie blogosfery słuszną propagandą i czy przyniesie to spodziewane efekty, najważniejszą „bronią masowego rażenia” na froncie informacyjnym pozostanie w Rosji telewizja. Na razie brak sygnałów, że to narzędzie wymyka się władzy z rąk. 17 lutego szefem Rady Dyrektorów (zarządu) ogólnokrajowej stacji telewizyjnej „Pierwyj Kanał” został zaufany człowiek Władimira Putina, wicepremier Siergiej Sobianin. Dwa dni temu nowe centrum agencji informacyjnej RIA Nowosti i angielskojęzyczną telewizję Russia Today wizytował sam premier. Zawartość i kształt dzienników telewizyjnych pozostają na razie w zgodzie z wyznaczoną odgórnie linią.

3 komentarze do “Internet i Kreml

  1. jancia2@onet.eu

    Pani Aniu cóż Rosja to wielkikraj nie mogą pokazać błędnejpolityki ani prawdy Prawda byzniszczyła maluczkich MieszkańcyRosji nadal wierzą w wielką RosjęCi co głoszą prawdę gniją w kazamatachlub na Sybirze tylko czas goi ranyPozdrawiam

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *