Burza nad stepem szerokim

Rosyjska delegacja nerwowo zareagowała na ukraińsko-unijną deklarację o modernizacji systemu ukraińskich gazociągów, która została wczoraj podpisana w Brukseli. Biorący udział w brukselskiej konferencji kredytodawców minister energetyki Siergiej Szmatko z kolegami demonstracyjnie opuścił salę obrad, osunął się na otomanę w holu i w tej półleżącej pozie udzielał zemdlonym głosem wywiadu telewizji. Wyrażał niezadowolenie z tego powodu, że interesy Rosji zostały zignorowane.

Jeszcze bardziej kategoryczny był na specjalnie zwołanej konferencji prasowej premier Władimir Putin (zawsze można liczyć na to, że jak tylko wydarzy się jakaś rzecz w dziedzinie gazownictwa, premier zawsze znajdzie czas, aby się nią zająć, w innych sprawach nie angażuje się tak szybko i tak chętnie). Z właściwą sobie brutalną ironią i plebejskim wzruszaniem ramionami, co jest u niego oznaką wielkiego zdenerwowania, zagroził, że Moskwa zrewiduje zasady współpracy z Unią.

„Dyskusja o zwiększeniu ilości przesyłanego tranzytem gazu przez terytorium Ukrainy bez głównego dostawcy jest po prostu… po prostu… niepoważna [w deklaracji znalazł się punkt o zwiększeniu przesyłu gazu o 60 mld metrów sześciennych]. A skąd wezmą gaz?” – ironizował. Dzień później z Moskwy napłynęły depesze, że rozmowy rosyjsko-ukraińskie na temat udzielenia przez Moskwę tak potrzebnego Ukrainie w dobie kryzysu kredytu w wysokości 5 mld dolarów zostały zawieszone.

Czemu to ukraińsko-unijne porozumienie tak ubodło Moskwę i premiera Putina osobiście? Naiwnie można powiedzieć, że Rosja powinna być zadowolona z tego, że Europejczycy za swoje pieniądze będą remontować ukraińskie rurociągi, że wreszcie zostanie wyłoniony niezależny operator gazociągów, co znacznie zmniejszy ryzyko zakręcania kurka. Tymczasem rosyjscy politycy gniewnie fukają, konstatując, że Ukraina w ten sposób zbliży się do europejskiego systemu energetycznego.

O co chodzi? Z punktu widzenia Moskwy – o dwie straty: o pieniądze i o tak lubianą przez rosyjskich polityków strefę wpływów.

Jeśli chodzi o pieniądze, to zarabiać na tranzycie gazu z Rosji do Europy może zacząć europejski operator. „Jeśli tak się stanie, strona rosyjska może stracić prawie 4 mld dolarów rocznie” – napisała internetowa „Gazeta.ru”.

Wróćmy na początek stycznia tego roku. Jednym z naczelnych celów rosyjsko-ukraińskiej wojny gazowej, jakie stawiała sobie Moskwa, była dyskredytacja Ukrainy i ukraińskiej klasy rządzącej jako wiarygodnego partnera Europy, ponadto przejęcie kontroli nad ukraińskim systemem gazociągów i wzmocnienie pozycji lansowanych przez Rosję projektów gazociągów Nord Stream i South Stream jako rewelacyjnej alternatywy dla niepewnych ukraińskich szlaków. Podpisanie deklaracji w Brukseli oddala Rosję od realizacji wszystkich tych celów. A trzeba podkreślić, że wypracowanie deklaracji było logicznym rezultatem właśnie styczniowej wojny gazowej.

Moskwa odebrała to, co podpisano w Brukseli, jako policzek. Zareagowała bardzo ostro – tak reaguje wtedy, kiedy jest przekonana, że dzieje się coś poważnie zagrażającego jej interesom. Dokument podpisany w Brukseli ma deklaratywny charakter, do jego realizacji – bardzo daleka droga. I wszystko się może zdarzyć.

W ostatnich dniach doszło do porażki rosyjskich sportowców w boju z ukraińskimi sportowcami: Szachtar Donieck wygrał 21 marca z CSKA Moskwa i wyeliminował rosyjską drużynę z dalszych rozgrywek o puchar UEFA. Premier Ukrainy Julia Tymoszenko stwierdziła po konferencji w Brukseli: „Wiemy, że Moskwie nie wszystko się spodobało. Ale być może Rosji nie spodobało się także to, że Szachtar wygrał z CSKA. To nie jest zdrada rosyjskich interesów narodowych, tylko po prostu zwycięstwo”.

CSKA już wypadło z gry o puchar, Moskwa jednak z całą pewnością nie złoży broni w grze o ukraińskie rury i wpływy na Ukrainie. I można się spodziewać, że rosyjskie władze zrobią wszystko, by brukselskie porozumienie udaremnić, zagrodzić Ukrainie drogę do porozumienia z Unią i włączyć się do gry.

8 komentarzy do “Burza nad stepem szerokim

  1. poeta0@op.pl

    Aneczko:Twoje analityczne fobie rusofobi są warte tylko twego małego pojęcia zdarzeń które zachodzą w tym państwie Rosyjskim. Psy szczekają karawana jedzie dalej.

    Odpowiedz
  2. jancia2@onet.eu

    Pani Aniu jednym słowem walkao Ukrainę i jej rurociągiRosja chce mieć wpływ na UkrainęZa wszelką cenę nie chce by Ukrainaweszła do Europy to by pokazało słabośćRosjii i odsłoniło jej słabe strony

    Odpowiedz
  3. remarka@onet.eu

    Szanowna Pani Aniu.Niech pani wyobrazi sobie sytuację, że pewnego dnia Redaktor Naczelny gazety, w której Pani jest pierwszym i jedynym „producentem” artykułów o Rosji, podejmuje decyzję publikować wyłącznie chwalebne artykuły o tym kraju i oddaje na to aż 2-3 strony gazety. Bez żadnych konsultacji z Panią.Czyżby taka decyzja nie wywołała „brutalnej ironii i plebejskiego wzruszania ramionami” z Pani strony?Czyżby to było przyjeto spokojnie z Pani strony?Czyżby to nie popchnęło Pani do myśli zaproponować swoją „produkcję” komuś innemu?Co do wypowiedzi Timoszenki że Szachtar (Szachtior=Górnik)wygrał z CSKA – przypomniało mi to poziom 5-j klasy podstawówki. Może nawet 3-j albo 4-j najwyżej.:)Czas pokaże kto ma rację, jak już wiele razy pokazywał w ostatnim okresie.

    Odpowiedz
    1. Anna Łabuszewska

      Szanowny Panie Nikołaju! Naturalnie, że wyobrażam sobie sytuację, kiedy na łamach jakiegoś pisma (również mojego) ukazują się materiały zawierające różne oceny. Można się z tymi ocenami zgadzać lub nie zgadzać. Jeżeli się nie zgadzam – to polemizuję, przedstawiam swoje argumenty, zbijam argumenty adwersarza. To normalny żywioł publicystyczny. Mocowanie się na racje pomaga w myśleniu o zjawiskach, które toczą się wokół nas. To zawsze tylko plus.Serdecznie Pana pozdrawiam

      Odpowiedz
      1. remarka@onet.eu

        Szanowna Pani Aniu.Nie mam nic przeciw, żeby każdy człowiek miał prawo wypowidać swój punkt widzenia, jak również bronić go i propagować w miarę możliwości, króre on ma do dyspozycji. Pani właśnie to robi świetnie w swoich artykułach.Ale zastanawiam się nad innym. Interesuje mnie sprawa, skąd Pani ma na tyle negatywny stosunek do Rosji? Gdzie sięgają korzenie? Co może być przyczyną tego negatywu? Wychowanie polityczne czy ideologiczne? – Wtedy mógłbym Pani zrozumieć częściwo: teraz dla Pani to jest praca, zarobki, dobrobyt etc.A może coś innego? Jakaś krzywda czy obraza osobista? Ale wtedy Pani publicystyka jest swego rodzaju pomstą całemu krajowi i narodowi. O jakiej skali musi być krzywda, żeby taką była pomsta. Mogą byś też inne przyczyny. Nie wiem.Poprostu po przeczytaniu kolejnego artykułu patrzę na siebie i zastanawiam się: dlaczego mnie, jako człowiekowi, wychowanemu za czasów KPZR i PZPR, znającemu Polskę lepiej niż ktoś inny Rosjan (nie bardzo skromnie, ale prawda), człowiekowi, który mieszkał w Polsce szereg lat i mógłby znaleść sporo błota w polskich sprawach, nawet nie przychodzi do głowy myśli o tym, żeby powiedzieć czegoś złego o Polsce i Polakach, o jej dzisiejszym czy poprzednim kierownictwie, Prezydentach, Premierach, urzędnikach etc?Może to dlatego, że mój dziadek zginął w r. 1944 niedaleko Kołbaskowa i jest pochowany na cmentarzu w Szczecine? Tym bardziej że zestrzelony został przez niemców, lecz nie AK-ców, jak jego najlepszy przyjaciel i sąsiad z wioski.A może Polska jest lepsza od Rosji? – Też nie, bo dla mnie nie ma lepiej Rosji. Może dlatego, że córa moja urodziła się w Polsce, a żona została Matką Chrzestną jednego ze statków wybudowanych w Stoczni im. Warskiego? Czy może inne przyczyny? Nie wiem.Oczywiście nie jestem osobą tak samo publiczną jak Pani jest i od mojego zdania nie wiele zależy. I żyję nie z tego. Tak tylko – mam chobi – czasami popisuję książki, nie dla publiczności, a raczej dla siebie i dla córek, żeby lepiej rozumiały ojca. Potem. Kiedy będą już tylko wspominać.:) Nie mniej, czasami przychodzi mi do głowy obawa: czy kiedyś, wcześniej czy później, po latach czy jutro nie zgłosi się ktoś żeby oskarżyć mnie o nierzetelność etc. Czy słowo moje negatywne, w tym o Polsce i Polakach, nie wróci do mnie negatywem? Moja odpowiedzialność wewnętrzna nie pozwala mnie iść przeciw sobie, swoim zasadom i siać negatyw. Człowiek został stworzony dla czegoś innego. Ja tak uważam. Natomiast publiczność stwarza w dodatku odpowiedzialność zewnętrzną, kiedy nie sam siebie pytasz, lecz inni mogą zapytać o sprawozdanie.Pani nigdy nie zastanawiała się o tym, że np po 20-30 latach powstanie jakiś nowy IPN, który będzie innego zdania o Historii i o Pamięci Narodowej? O tym że jakiś wpływowy klerk czy naukowiec zacznie analizować i zrozumie, iż kiepskie stosunki między Polską a Rosją – to nie objektywny stan rzeczy, a wynik działalności konkretnych ludzi. Powstanie pytanie, kto na początku 21 wieku przyczynił się do pogorszenia tych stosunków? Kto był najbardziej aktywny? Kto przywniósł najwięcej negatywu? I cale społeczeństwo będzie czyało długą listę nazwisk, wśród których w rozdziale „Publicyści” będzie również nazwisko Pani. Każdy z nas poprez swoją działalność bierze udział w kształtowaniu Historii. Dla mnie jest ważne, jaki będzie mój udział – pozytywny czy negatywny. A pani? Pani uważa że pracuje na rzecz pozytywu?Z tego punktu widzenia czekaw jestem jakie byłoby Pani zdanie o książce napisanej przez Rosjanina o Polsce i Polakach. Niedługo zostanie wydana, jest w wzdawnictwie. Czy znalazłaby tam Pani antypolskość? Jest tu pod tym adresem. http://www.remarka.nm.ruOczywiście, książka jest w języku Rosyjskim. Dla Pani nie jest to problem, o ile rozumiem.Oprócz tego nie jest dostępna w całości, bo umowa z wydawnictwem zabrania publikacji w Internecie. Ale gdyby Pani chciała zapoznać się z tekstem w całości, mogę dać adres archiwum, który można wyładować. Napisać można tu czy na E-mail remarka@nm.ru Mam nadzieję że swoim długim listem nie popełniłem błędu i nie popsułem Pani nastroju.Z poważaniem, Nikołajp.s. Przepraszam za błędy i pomyłki językowe.

        Odpowiedz
        1. Anna Łabuszewska

          Szanowny Panie Nikołaju!Bardzo Panu dziękuję za długi, pełen emocji list. Jak zwykle bardzo dla mnie ciekawy.Chciałabym nie zgodzić się z Pańską oceną „permanentnego negatywu”, jaki mi Pan przypisuje. Jak już kiedyś Panu napisałam, moja sfera zawodowa – pisanie tekstów publicystycznych – nie łączy się z moją sferą emocji, a już tym bardziej z moim życiem osobistym i rodzinnym. Nie mam też ambicji, by przejść do historii. Staram się po prostu maksymalnie rzetelnie i w zgodzie z posiadaną wiedzą i umiejętnościami pokazywać pewne mniej lub bardziej doniosłe, z mojego punktu widzenia ważne wydarzenia i procesy w Rosji. Zadaniem publicysty jest wskazywać rzeczy niepokojące, a nie używać wazeliny, która jest zdecydowanie mało konstruktywnym materiałem.Bardzo dziękuję za zaproszenie do przeczytania Pańskiej książki. Chętnie po nią sięgnę, kiedy ukaże się na rynku księgarskim.Serdecznie Pana pozdrawiam

          Odpowiedz
  4. ~Tichy62

    Dobry felieton. Logiczna argumentacja. Jedna z ostatnich pozycji do czytania w Tygodniku.A teraz kilka słów do za przeproszeniem „poety” Masz człowieku zastrzeżenia do felietonu ? To je UZASADNIJ!, a nie klep bezmyślnie o „rusofobii”

    Odpowiedz
    1. dulcio@op.pl

      Pani Anno – dobra analiza tego co obserwujemy dzisiaj w Rosji i jej okolicach. Rosja Putina to dziś biznes, w którym CEO jest Prezydent / Premier a reszta to managerowie. Tak się składa, że przy okazji to ponad 100 milionów obywateli i kilka krajów silnie związanych gospodarczo i politycznie z potężnym sąsiadem. Co do Ukrainy…to do pomarańczowej rewolucji Rosjanie myśleli, że Ukraina to część Rosji…nagle rzeczywistość zmieniła się drastycznie – do dzisiaj nie rozumieją jak i dlaczego tak się stało…zapraszam również na swój blog o moich wrazeniach z Moskwywww.akunin.blog.onet.plpozdrawiam

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *