Prezydent Dmitrij Miedwiediew udzielił pierwszego wywiadu dla opozycyjnej rosyjskiej gazety, pierwszego wywiadu dla rosyjskiej gazety w ogóle (poprzednich wywiadów, które ukazywały się w rosyjskiej prasie, udzielił jeszcze jako kandydat na prezydenta, a wypowiedzi Miedwiediewa znaliśmy do tej pory wyłącznie z mediów elektronicznych i wideoblogu).
Redaktor naczelny „Nowej Gaziety” Dmitrij Muratow uczciwie zadał ciekawe pytania na tematy, które, jak sądzę, interesują ludzi (demokracja, kryzys, stosunki państwo-społeczeństwo obywatelskie, proces Chodorkowskiego, partia władzy, kontrola nad internetem, wybory mera Soczi), a jeszcze bardziej interesuje ich zdanie prezydenta na te tematy. Ale Muratow na żadne pytanie nie uzyskał od interlokutora odpowiedzi. To znaczy oczywiście prezydent Miedwiediew „mówił ładnie i melodyjnie, zdania perlił jak z pereł kolie”. Tylko że kompletnie nic z tego nie wynikało. Jedyny ciekawy cytat, zamieszczony zresztą tylko na blogu gazety, a nie w treści samego wywiadu, został zaczerpnięty z tego fragmentu rozmowy, którego dziennikarz nie nagrywał już na dyktafon. „Czy pan wie – zapytał Miedwiediew – dlaczego wybrałem właśnie „Nową Gazietę”? Bo wy nigdy nikomu nic nie lizaliście. Możecie to opublikować, potwierdzę w razie czego”.
Na łamach „Nowej Gaziety” ukazywały się artykuły Szczechoczichina i Politkowskiej, odważnych, legendarnych dziś dziennikarzy. Gazeta ma odwagę wyciągać na światło dzienne afery, w których umoczeni są członkowie rządzącej elity, nie obsługuje władz. Wygląda na to, że faktycznie nikomu nic nie lizała, wedle eleganckiego stwierdzenia prezydenta Miedwiediewa.
Prezydent wypowiedział w wywiadzie kilka okrągłych zdań, w których każde słowo było dokładnie wyszlifowane i przemyślane, świadczące o wiedzy z zakresu historii, socjologii, prawa i wszystkich tych dziedzin, których znajomość sprawia, że człowiek może uważać się za wykształconego, obytego, światłego. „Kontrola nad biurokracją to jedno z fundamentalnych zadań każdego państwa”, „Społeczeństwo obywatelskie to jak gdyby druga strona państwa”, „Należy dążyć do tego, aby machina państwowa pracowała w trybie rozumnego automatyzmu”, „W naszym kraju istnieje tradycja bezpartyjnego prezydenta”, „Prawodawstwo w sferze działalności charytatywnej wymaga zmian”, „Powinniśmy stworzyć w Rosji jak najlepsze warunki dla rozwoju internetu”, „Demokracja to kategoria historyczna i jednocześnie – ponadnarodowa. Dlatego demokracja nigdzie nie wymaga rehabilitacji. Nie należy przeciwstawiać demokracji sytości” i tak dalej. Idealna poprawność w każdym calu.
Co wiemy o prezydencie Rosji po przeczytaniu wywiadu w „Nowej Gaziecie”? Że prezydent Rosji był dobrym uczniem, studentem, wykładowcą, że potrafi budować zdania zgodnie z zasadami gramatyki języka rosyjskiego. Że wie, co ma powiedzieć o demokracji, o sądownictwie, o biurokracji. Lekcje odrobił. Lekcje poprawnego mówienia, ale nie lekcje uprawiania polityki. Miedwiediew nie musiał w przestrzeni publicznej walczyć o władzę, dostał ją na podstawie zakulisowych układów w kremlowskim biurze politycznym, w tym sensie nie jest politykiem. I to widać również w tym wywiadzie. Owszem, horyzont ma szeroki, teorię – w małym palcu. Ale co z praktyką? Tego nie wiem. Prezydent Miedwiediew nie wypowiedział ani jednego słowa oceny, same formułki o doskonałości i należytości. Czy prezydent nie ma własnego zdania, czy też prezydent w układzie tandemokracji nie może mieć własnego zdania?