Strategia bezpieczeństwa narodowego Rosji, którą wczoraj podpisał prezydent, to dziwny ptak z lekko zapóźnionego Matrixu, zagubionego gdzieś pomiędzy ambicją bycia mocarstwem, chęcią powstrzymania NATO, dyktowania warunków bezpieczeństwa na kontynencie europejskim i niemożnością przewidzenia skutków kryzysu.
Cel do roku 2020 został wyznaczony: Rosja ma wejść do pierwszej piątki największych potęg gospodarczych świata, uporządkować stosunki z krajami obszaru WNP, odepchnąć od swoich granic NATO, pozbawić Sojusz złudzeń pełnienia przezeń funkcji globalnych (w myśl strategii, NATO musi uwzględniać interesy Rosji), uniemożliwić zbudowanie amerykańskiej globalnej tarczy przeciwrakietowej. Jednocześnie zaleca się prowadzenie „racjonalnej i pragmatycznej polityki wykluczającej kosztowną konfrontację”. Rosja nie chce wdawać się w rujnujący wyścig zbrojeń, za to dla umocnienia swoich wpływów będzie sięgać po potencjał surowcowy.
Co do tego ostatniego punktu – zadziwiająca szczerość. Moskwa zamierza posługiwać się surowcami w walce o swoje interesy i pisze o tym otwarcie w strategii bezpieczeństwa. Niepokojący sygnał.
Koncepcja utrzymania obszaru WNP w wyłącznej strefie wpływów została przykryta sformułowaniem o „rozwoju stosunków z krajami WNP”. Czy po tym, jak Rosja w sierpniu 2008 roku zademonstrowała światu, że próg jej sięgania po siłę w rozwiązywaniu problemów z sąsiadami jest niski (a reakcja Zachodu tak miałka), można oczekiwać kolejnego „mocnego uderzenia” w razie dalszego wymywania wpływów Moskwy w Azji Centralnej, na Kaukazie, Ukrainie…? Czy wobec braku atrakcyjnej, pozytywnej rosyjskiej oferty przyciągającej państwa postradzieckie można się spodziewać zastosowania oferty „przymuszania” do dobrych stosunków? Znowu niepokojący sygnał.
Do największych zagrożeń zaliczono w „strategii 2020” politykę nie wymienionych z nazwy czołowych państw dążących do dominacji militarnej. Można to przeczytać tak: Rosja nie przełknie tarczy w Europie Środkowo-Wschodniej, negocjacje z Amerykanami na temat redukcji zbrojeń nuklearnych mogą trwać w nieskończoność, Rosja nie zrezygnuje ze swojego arsenału militarnego ani strefy wpływów na obszarze WNP. W ostatnich latach faktycznie Rosja wydaje na zbrojenia dużo więcej niż w minionej dekadzie, szkoli wojsko na wielkich ćwiczeniach, ambitnie pracuje nad nowymi czołgami czy rakietami, próbuje dogonić stracony czas. Zwraca uwagę to, że w rozdziale poświęconym możliwym zagrożeniom zewnętrznym ani pośrednio, ani tym bardziej bezpośrednio nie wspomina się Chin. Jako prezydent, Putin prowadził prochińską politykę. Najwidoczniej ta niepisana koncepcja ma obowiązywać nadal.
W strategii poczesne miejsce zajmuje wyznaczony cel gospodarczy: za jedenaście lat Rosja ma być niekwestionowaną potęgą światową i wejść do pierwszej piątki światowych mocarstw. Dziennik „Niezawisimaja Gazieta” głowi się w komentarzu, jak tego dokonać. Według danych za ubiegły rok (Factbook CIA), Rosja pod względem PKB wyrażonego w parytecie siły nabywczej zajmowała siódme miejsce (za Wielką Brytanią), niemniej w PKB na głowę mieszkańca Rosja plasuje się na odległym 74. miejscu za Porto Rico i Barbadosem (w 2007 roku była na 59. miejscu). W sytych latach prosperity nie przeprowadzono niezbędnych reform gospodarczych, rosyjska gospodarka jest uzależniona od koniunktury na paliwa. Na jakiej bazie ma się dokonać skok technologiczny czy cywilizacyjny – pytają dziennikarze „Niezawisimej” – skoro Rosja pod względem nakładów na edukację zajmuje 117. miejsce na świecie (pomiędzy Turkmenią, Panamą i Sierra Leone), wydaje na szkolnictwo 3,8% PKB (dla porównania Szwecja – 7,2%, USA – 5,3%). Na dodatek sytuacja demograficzna Rosji pogarsza się z roku na rok. Rosja ma ujemny przyrost naturalny, wysoką nadumieralność mężczyzn w wieku produkcyjnym.
No i jeszcze nie wiadomo, jakie dziury na wyboistej drodze postępu i rozwoju poczyni kryzys gospodarczy. W pierwszym kwartale 2009 roku w Rosji zanotowano spadek PKB na poziomie 9,5%.