Kiedy w Rosji umiera kochany artysta, to wydarzenie to staje się najważniejszym tematem dnia. Wczoraj wszystkie dzienniki telewizyjne i radiowe w Rosji zaczynały się od wiadomości, że w Moskwie w wieku 80 lat zmarła królowa rosyjskiego folku Ludmiła Zykina.
Mówiła, że zna dwa tysiące piosenek. Jej płyty osiągnęły łączny nakład 6 mln egzemplarzy. Była nazywana „głosem Rosji”, „duszą Rosji”, śpiewała przeważnie tradycyjne rosyjskie pieśni, przesycone melancholią, ale jednocześnie napełnione niezwykłą witalnością, optymizmem, rozmachem. Głos Zykinej czarował – mocny, dźwięczny, czysty. Zachwycali się jej piosenkami Charles Aznavour, Charlie Chaplin i Beatlesi, którzy nawet chcieli wspólnie z nią nagrywać. „Ale jakoś w końcu nic nam z tego nie wyszło” – powiedziała potem w wywiadzie. Jeden z mężów Zykinej próbował nauczyć ją angielskiego, by mogła śpiewać nie tylko rosyjskie pieśni. Ale też jakoś w końcu nic z tego nie wyszło. Emplois Zykinej było na wskroś rosyjskie. Kiedy śpiewała bodaj najsłynniejszą swą pieśń (a śpiewała ją niestrudzenie przez całą karierę) „Iz daleka dołgo tieczot rieka Wołga”, widziało się te przestrzenie, nieobjęte dale, rozlaną po horyzont wielką rzekę. Liczni wielbiciele na Zachodzie – Zykina nawet w latach ścisłej reglamentacji wyjazdów zagranicznych w ZSRR dużo występowała w Europie i Stanach – nazywali ją właśnie „Mrs. Volga”.
Chętnie słuchali i uwielbiali ją również członkowie najwyższych władz partyjnych i państwowych ZSRR (co w latach przełomu po upadku Sojuza często wytykano Zykinej). Krążyły uporczywe słuchy, że pozostawała w bliskich nieformalnych stosunkach z jednym z ministrów czy członków Biura Politycznego. W ostatnich latach wiekowa dama przyznała, że faktycznie tak było, ale nie ujawniła nazwiska. Życie towarzyskie, rodzinne i uczuciowe Zykina miała burzliwe i nieustabilizowane.
Zykinę docenili i dzisiejsi rządzący – z okazji urodzin na początku czerwca tego roku została odznaczona przez prezydenta Miedwiediewa Orderem Zasługi I klasy.
W latach świetności, rozkwitu talentu była niezwykle popularna, ale nawet w ostatnich latach, kiedy wiek i choroby ograniczały aktywność, nie usunęła się w cień – występowała, udzielała wywiadów, podróżowała. Niebawem ma się ukazać książka „Kocham Panią”, złożona z listów od wielbicieli. Z okazji swego osiemdziesięciolecia planowała wielkie tournee po całym kraju z zespołem Rossija, którego była twórczynią. Nadal była rozpoznawalna, lubiana, potrzebna.
Cały Związek Radziecki opowiadał sobie taką anegdotę – kiedyś podczas występów na Kaukazie śpiewaczka zachorowała i straciła głos, trzeba było odwołać koncert. Niepocieszeni organizatorzy i potencjalni słuchacze nie dawali za wygraną: „Straciła głos? Trudno, nie musi śpiewać, niech się tylko tak przechadza po scenie – tuda-suda, tuda-suda”. Postury Zykina była faktycznie imponującej – majestatyczna, posągowa, o piersi szerokiej jak stepy, które opiewała w swych pieśniach, z wieczną „zdobną chałą”, misternie ułożoną w wielki kok z kruczoczarnych włosów. Dla milionów kobiet radzieckich była wzorcem estetycznym do naśladowania i pod tym względem.
Uroczystości pogrzebowe zapowiedziano z należnym formatowi artystki rozmachem – najpierw „grażdanskaja panichida”, pożegnanie w konserwatorium, potem całonocne egzekwie w najważniejszej świątyni Moskwy – Chrystusa Zbawiciela. Zykina spocznie na cmentarzu Nowodziewiczym w Moskwie.
„Wydała 6 mln płyt.” No to pobiła chyba rekord Guinessa. Przez 80 lat musiałaby wydawać 6250 płyt miesięcznie.
Dziękuję za tę uściślającą uwagę. Płyty Zykinej osiągnęły łączny nakład sześciu milionów egzemplarzy.
O zmarłych mówi się albo dobrze, albo nic.Każdy to wie.Ale nie każdy ma „talenty” od tej zasady odstąpić.I to w ledwie kilka dni po śmierci tak szanowanej osoby.Pani, jak widać, taki talent ma.Smutno…