Bezpośrednia nuda. Z jednym wyjątkiem

Berło Putina trochę zardzewiało, ale premier nadal trzyma je krzepko w dłoni. Tym berłem, którego premier nie odstąpił prezydentowi, jest coroczna bezpośrednia linia, podczas której „naclider” stwarza piękną telewizyjną iluzję łączności ze społeczeństwem. Dzisiejsza trwała rekordowe cztery godziny. Przejdzie do historii jako najdłuższa transmisja ciągnięcia makaronu przez ocean i z powrotem. Był to drobiazgowo wyreżyserowany spektakl, w którym główny aktor, ubrany jak z igiełki, znakomicie upudrowany i wyglansowany, na tle ożywczo falujących barw narodowych „puszczanych” na nieskazitelnym telebimie, siedzi przez cztery godziny w niemal niezmienionej monarszej pozie w studiu, a ludność zarzuca go spontanicznie pytaniami. Trochę ludności siedzi razem z monarchą w studiu – tym razem dla uatrakcyjnienia sesji do telewizji zaproszono kwiat młodzieży (która nawet przez cztery godziny może powstrzymać się od zaśnięcia), wśród zaproszonych prym wiodły krasawice studentki. Reszta ludności gromadzi się spontanicznie przed kamerami rozesłanych po całym kraju ekip telewizyjnych (tym razem kluczem, wedle którego wybrano miejsca, były miejscowości, które Putin zaszczycił ostatnio swą obecnością – miało mu to pomóc ocenić, czy i co zmieniło się od jego monarszej obecności). Zadać pytanie można także przez telefon, wysłać mail lub sms. Reżyseria, choć drobiazgowa, była nieudolna, bo wszystko miało wyglądać na żywe, niewymuszone, nieuzgodnione, a wyglądało na fałszywe, upozowane i dopięte (złotko, jakim opakowano dzisiejsze wystąpienia umiłowanego przywódcy, odkleiło się trochę, kiedy zadająca pytanie niewiasta przedstawiła się jako „Jelena”, a potem pan premier zwracał się do niej grzecznie „po imieni-otczestwu”: Jeleno Iwanowna – może premier tak dobrze zna swój lud, że wystarczy mu spojrzeć na kogoś, a już wie wszystko).

Złośliwi komentatorzy opozycyjnych mediów orzekli zgodnie, że pan premier jest w formie: może mówić coraz dłużej, nic nie mówiąc. Rzeczywiście, z wykutych na blachę danych, którymi Władimir Władimirowicz jak zwykle sypał jak z rękawa, kompletnie nic nie wynikało. Z czterogodzinnego wywodu na tematy różne, przeróżne, najróżniejsze na uwagę zasługują może dwa zagadnienia, może trzy.

Większość nabrzmiałych tematów, wałkowanych obecnie w Rosji (katastrofa „Newskiego Expressu”, bunt w milicji, bezrobocie, katastrofa w hydroelektrowni Sajańsko-Szuszeńskiej, tragiczna sytuacja monomiast, korupcja, śmierć aresztowanego adwokata Magnitskiego w areszcie śledczym, drogie lekarstwa, kulejąca służba zdrowia, stosunki z Białorusią), premier Putin potraktował obficie lakierem. To, co ludzie mieli zapamiętać, sprowadza się do ogólnego przekazu, że jest nieźle, a będzie jeszcze nieźlej: kryzys za nami, teraz już się tylko wszystkim poprawi, wzrosną emerytury (podniesiemy emeryturę babuszce, która ratowała w chatynce swej ofiary katastrofy pociągu Moskwa-Petersburg), milicja się podciągnie, monomiasta dadzą sobie radę. Dal porównania rysował tragiczne skutki kryzysu z 1998 roku, na tle którego obecny kryzys to pikuś.

Putin powtórzył niedawno wypowiedziane przez prezydenta Miedwiediewa ważne słowa o stalinowskim reżimie: osiągnięcia były, ale cena za nie była zbyt wysoka.

I tylko raz, przy jednym pytaniu, niewzruszone oczy niewzruszonego premiera zabłysły jak dwa reflektory. Kompania Jukos i Michaił Chodorkowski. Posąg pana premiera ożywił się przy tym temacie, z jego ust popłynął z temperamentem potok demaskatorskich prawd. Okazało się, że kasa, wyczesana z Jukosu pozwoliła panu Putinowi i jego kolegom sfinansować przyzwoite mieszkanka dla przyzwoitych ludzi – ukradzione narodowi, do narodu wróciło. Pan Putin, wpatrując się wzrokiem bazyliszka w kamerę, przypomniał, że Chodorkowski to nie tylko złodziej, ale i morderca, bo – zdaniem pana Putina – szef ochrony Jukosu, skazany za zabójstwa, na pewno nie zabił pięciu osób z pobudek osobistych, a na polecenie jukosowskiej góry. Jeden z komentatorów zwrócił uwagę, że ten atak na Chodorkowskiego może być związany z tym, że przed trybunałem w Hadze będą rozpatrywane skargi byłych akcjonariuszy Jukosu. Kary mogą sięgnąć, jak twierdzą obserwatorzy, nawet 100 mld dolarów.

No i jeszcze jedna ciekawa deklaracja, choć trudno powiedzieć, że zaskakująca: pan Putin nie zamierza kończyć kariery politycznej. Kolejny niewymuszony spektakl – za rok. Bez mocnej kawy ani rusz.

3 komentarze do “Bezpośrednia nuda. Z jednym wyjątkiem

  1. poeta0@op.pl

    Aneczko;ten twój blog jest tak zafałszowany jak twoja dusza katolicka rusofobią i to zdjęcie twojej nowej twarzy.Pod tym kremem kryje się twarz złośliwej staruchy.

    Odpowiedz
  2. ~PiotrG

    Poeto, za każdym razem gdy zaglądam na ten blog widzę Twój wpis mniej więcej tej samej treści, pomimo tego, że notki na blogu dotyczą innych spraw. Spróbuj zmienić priorytety i zamiast pisać postaraj się czytać. Jeśli doczytasz do końca, ochota na pisanie powinna Ci przejść. Pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. poeta0@op.pl

      PiotrekG:masz rację że te wypociny Anny są kłaka warte tym bardziej po przeczytaniu do końca.żadnej wartości merytorycznej.Tylko złośliwość tego pracownika powołującego na pracę w OSW i brak analizy spraw dotyczących Rosji.A ta rusofobia jest zawarta w każdym artykule pani Anny między wierszami jej pisaniny.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *