Osiemnaście lat po puszczy

W różnych planach rozwoju gospodarki i okolic przewidywano nazwanie zakładów przemysłowych, kołchozów czy stadionów imieniem „70-lecia ZSRR”. Jednakże na rok przed dostojnym jubileuszem, 8 grudnia 1991 roku odbył się w Wiskulach w Puszczy Białowieskiej nieformalny zjazd trzech panów, którzy stwierdzili, że przeorany „pierestrojką” nieboszczyk Związek Radziecki nie jest im do niczego potrzebny. Ogłosili niepodległość Rosji, Ukrainy i Białorusi oraz zawiązanie nowego tworu – Wspólnoty Niepodległych Państw. Podpisane przez Jelcyna, Krawczuka i Szuszkiewicza umowy białowieskie głosiły, że ZSRR jako podmiot prawa międzynarodowego przestał istnieć.

Związek Radziecki wprawdzie ku zaskoczeniu niemałej części światowej – a i wewnętrznej – sceny politycznej rzeczywiście przestał istnieć, ale wiele problemów pozostało, niektóre zyskały nową jakość. WNP okazała się strukturą niewydolną. Kilka krajów, które powstały w wyniku rozpadu sowieckiego kolosa, w ogóle wyłamało się z tego instrumentu rosyjskiej polityki zagraniczno-wewnętrznej. Najdalej udało się odbiec krajom bałtyckim, ale stopniowo od zgodnej rodziny narodów radzieckich odłączały się kolejne – z Gruzją i Ukrainą na czele. Próbowano (i nadal się próbuje) tworzyć inne formaty bliskiej współpracy. Lokomotywą miało być wspólne państwo Rosji i Białorusi, po dziesięciu latach trudno jednoznacznie orzec, czy to eksperyment udany.

Rosji nie udało się stworzyć atrakcyjnego modelu integracyjnego – zamiast marchewki na zachętę, częściej stosuje kij wobec tych, którzy zanadto brykają. Moskwa permanentnie i na wszystkich możliwych forach i szczeblach stara się też uczulić Zachód, że uważa kraje postradzieckie za swoją wyłączną strefę wpływów i coraz mocniej mówi o tym, że uznaje to za swoje niezbywalne prawo.

Jak napisałam wyżej, wiele problemów istniejących w czasach ZSRR pozostało, a nawet nawarstwiło się. Niektóre z wchodzących niegdyś do ZSRR państw obecnie nie mają stosunków dyplomatycznych – np. skonfliktowane z powodu Karabachu Armenia i Azerbejdżan czy Rosja z Gruzją po zeszłorocznej wojnie o Osetię. W ciągu tych osiemnastu lat na terytorium postradzieckim miało miejsce osiem konfliktów zbrojnych.

Większość – poza krajami bałtyckimi, Gruzją i Ukrainą – państw postradzieckich cierpi na problem sukcesji. Mechanizmy demokratycznego wyboru władz zastąpiono fasadowymi szopkami a la wybory, które mają legitymizować sprawujące władzę reżimy. Reżimy coraz bardziej kostnieją, ale to nie oznacza, że są coraz silniejsze.

Po osiemnastu latach w dużym segmencie rosyjskiego społeczeństwa nie ustały jeszcze bóle fantomowe po utracie pozycji światowego mocarstwa. Lider rosyjskiej elity polityczno-gospodarczej, wtedy prezydent, dziś premier Władimir Putin uznał rozpad ZSRR za „największą katastrofę geopolityczną XX wieku”. Wiele wskazuje na to, że nadal tak uważa.

7 komentarzy do “Osiemnaście lat po puszczy

  1. poeta0@op.pl

    Aneczko najbardziej kocham twoją rusofobię wynikającą z twojej głupoty wrodzonej wyhodowanej na naukach kościoła katolickiego do sąsiednich narodów graniczącą z naszym krajem.Ten twój OSW na utrzymaniu państwowej kasy jest najgłupszą instytucją płacącą ci sowicie za twoje wypociny intelektualne.Dodatkowo praca w Tygodniku Powszechnym za pieniądze sponsorów całkowicie Cię wymużdza od myślenia indywidualnego a służenia za te parę złotych.A że stosujesz cenzurę stalinowską to znany chwyt pobierania nauki w językuwłaśnie tego gruzina .

    Odpowiedz
  2. remarka@onet.eu

    Szanowna Pani!Pisze Pani: „Putin uznał rozpad ZSRR za „największą katastrofę geopolityczną XX wieku”. Wiele wskazuje na to, że nadal tak uważa.”Z tej intonacji wynika, że Pani jest całkiem innego zdania, że rozpad ZSRR jest szczęściem dla setek tysięcy, a nawet milionów ludzi, którzy stracili możliwość mieszkać w rodzinnym kraju; którzy nie mają możliwości przyjechać do swoich bliskich, mieszkających w obok, ale w innym już kraju, którzy stracili obywatelstwo, prawo na rentę czy emeryturę, prawo pracować i mówić w swoim języku; prawo awansu i kariery, możliwości odwiedzić nawet groby bliskich, pochowanych w innym teraz państwie. Nie mówie już o drobniejszych osobistych sprawach. Nie mówię też o dziedzictwie długów i zobowiązań międzynarodowych, które leżą na karku niniejszej młodej generacji ludzi, którzy nie mają z tym nic wspólnego, ale muszą spłacać jako obywatele Rosji.Nawet ja, będąc mieszkańcem Moskwy, straciłem prawo mieszkać w kraju, w którym się urodził. Zmuszony jestem mieszkać w innym kraju. A przesiedlić się nie mam możliwości…Pani uważa, że nie jest to katastrofa geopolityczna? I niech Pani zwróci uwagę, że wymienione problemy przeważnie istnieją nie w Rosji, lecz w innych „niezależnych” (od kogo? od ZSRR czy USA?) państwach.Jeżeli zdaniem Pani nie jest to katastrofą, to niech Pani wytłumaczy, co Pani uwarza za rzeczywistą katastrofę?

    Odpowiedz
    1. Anna Łabuszewska

      Szanowny Panie Nikołaju!Słusznie Pan zauważył, że jestem odmiennego zdania niż pan Putin względem oceny a) tego, co było największą katastrofą (geopolityczną i wszelką inną) XX wieku, b) tego, że rozpad ZSRR to było wielkie nieszczęście.W XX wieku ludzkość przeżyła choćby dwie wojny światowe, zwłaszcza ta druga spowodowała nieprawdopodobne ofiary i straty. Z drugiej strony uważam, że robienie rankingu największych katastrof XX wieku nie jest dobrym pomysłem.Dla milionów ludzi rozpad ZSRR oznaczał uzyskanie lub odzyskanie wolności. To rzecz nie do przecenienia. W moim odczuciu – najważniejsza.Jeszcze słowo o problemach, o których Pan pisze. Tak, ma Pan rację, to poważny problem – zwłaszcza niemożność kontaktów z bliskimi, niemożność wyboru miejsca zamieszkania, brak obywatelstwa itd. I zapewne nie ma jednej odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje i jak temu zaradzić. Zapewne każdy przypadek jest odmienny i wynika z innych przyczyn. Te problemy w mojej ocenie były znacznie ostrzejsze w czasach ZSRR – ludność tego kraju nie mogła wybierać, gdzie ma mieszkać – wysiedlano z dnia na dzień, bez dania racji całe narody, nie pozwalano na żadne kontakty z bliskimi, nie mówiąc o odwiedzaniu grobów – grobów nie ma milionowa rzesza zeków, wywieziona do łagrów i tam pozbawiona prawa do nazwiska i godności. To wszystko jest spuścizną tego kraju, którego już nie ma. Myślę, że teraz margines wyboru – i miejsca zamieszkania, i sposobu życia, i języka – jest znacznie szerszy niż za ZSRR, który – jeśli dobrze zrozumiałam Pańskie emocjonalne wykrzykniki – uważa Pan za coś w rodzaju raju utraconego.Nie wiem, dlaczego MUSI Pan mieszkać w Moskwie i dlaczego nie mieszka Pan tam, gdzie Pan CHCE mieszkać. W ZSRR faktycznie człowiek był na głucho przypisany do miejsca zamieszkania i nie mógł się swobodnie przemieszczać. Teraz od dawna nie ma takich ograniczeń. Owszem, rozpad ZSRR wiele zmienił, spowodował wiele zawirowań. Zmienił sytuację geopolityczną w Europie, w szczególności w Europie Środkowo-Wschodniej. Dziedzictwo ZSRR nie zostało przezwyciężone. I może stąd wynikają te problemy, o których Pan pisze, a nie z tego, że totalitarny system się zawalił.

      Odpowiedz
      1. remarka@onet.eu

        Szanowna Pani Anno!No cóż, nie sądzę, że można tu dyskutować. Nie mniej napiszę. Niestety jak widać Pani zna ZSRR tylko z podręczników historii, pisanych przez ludzi, wykształconych z kolei na podręcznikach, pisanych przez… etc. w nieskończoność. Nigdy nie mieszkała Pani w ZSRR i nie znała tego kraju od wewnątrz. Wygląda to jako artykuł w celach propagandowych za czasów Stalina. Też pisano i wmawiano nam o zniewolnionych narodach, o rozkładającym się Zachodzie etc. Natomiast dla mnie ważniejsze są doświadczenia własne. I mam je sporo, bo urodziłem się 54 lata temu. To kawał drogi i podstawa dla wniosków. Tym bardziej, że nie jestem z jakiejś tam rodziny wysokopostawionej – jestem z wiejskiej rodziny, ze stanicy kozackiej niedaleko Stawropolia, ojciec był cieślą, matka dojarką w kołchozie, trójka dzieci, własna chata o dwóch pokoiach. I tyle. A więc o faktach. Pisze Pani: „Te problemy w mojej ocenie były znacznie ostrzejsze w czasach ZSRR – ludność tego kraju nie mogła wybierać, gdzie ma mieszkać…„. A trochę dalej – „W ZSRR faktycznie człowiek był na głucho przypisany do miejsca zamieszkania i nie mógł się swobodnie przemieszczać”.Odpowiadam – co do wyboru. Starszy brat (1950 rocznik) na przekór rodzicom uzyskał wojskowe wyższe wykształcenie, został oficerem, pracował później na Bajkonurze. Ja (1956 rocznik) – po służbie w wojsku rozpocząłem studja w MGIMO – Pani napewno zna ten skrót; ale na wszelki – Instytut Stosunków Międzynarodowych; później praca w MSZ-cie, Akademia, praca za granicą…No tak, zmuszono nas pójść do elitarnego wojska czy uczelni, nie chcieliśmy… Zmuszono brata jechać do Bajkonuru, gdzie skoncentrowano w tym czasie najwyższe osiągnięcia kosmiczne, czy mnie do Moskwy, bo nikt tam nie chciał jechać… Nie mieliśmy wyboru co do wykształcenia i miejsca zamieszkania… Teraz brat jest „na głucho przypisany” tam, gdzie wolal mieszkać – od 1976 roku mieszka w górach, na Kaukazie, wybrał to sam i nie chce innego. Ja natomiast „nie mógłem się swobodnie przemieszczać” między Moskwą a przed tym (za czasów ZSRR) – Polską, Biełgorodem, Riazanią. Ale wolę mieszkać w Moskwie. Jest to mój wybor z roku 1976 (jeszcze ZSRR).A może Pani pisała o wcześniejszych czasach? Za Stalina? O tych przesiedleniach i lagrach? W takim razie warto wspomnieć jeszcze i o czasach cara, i o tym że Katarzyna druga pochodzi ze Szczecina… Dużo rzeczy można z podręczników nałapać.Co do moich „emocjonalnych wykrzykników” – nie uważam ZSRR za coś „w rodzaju raju utraconego”. Jestem zadowolony ze swej dzisiejszej sytuacji. Tak samo jak mój brat. Nie mniej, jest dla mnie strasznie przykro, że w paszporcie mam miejsce urodzenia ZSRR – kraj, którego nie ma. I swoim córom, urodzonym w nieistniejących krajach – jedna urodzona w ZSRR, druga w PRL – nie umiem rozsądnie odpowiedzieć, dla czego życie polityczne jest takie głupie, że ludzie muszą się czuć mieszkańcami obcej planety. Przecież istniały inne możliwości dokonania tych zmian ustrojowo-państwowych. Mniej drastycznych. Nie zapewniono dostatecznych podstaw prawnych, nikt nie pomyślal o zwykłach ludzi. W głowach przywódców – Jelcyna, Krawczuka i Szuszkiewicza – nie było nic oprócz ambicji osobistych i dążenia do władzy. Szary człowiek i jego problemy – to drobiazg, nie godny uwagi. Niestety. Ale, co ja Pani tu tłumaczę. Przecież w Pani metryce nie ma zapisu, że jest Pani z obcej planety. To trudno zrozumieć.Niech mi Pani wybaczy, że przytoczyłem tyle przykładów z życia osobistego. Są to tylko przakłady. Mógłbym napisać to samo o wielu swoich znajomych. Ale i tak nie zmienią one Pani poglądów. A ja też do tego nie dąże.Z poważaniem,Nikołaj

        Odpowiedz
        1. Anna Łabuszewska

          Szanowny Panie Nikołaju!Myli się Pan zasadniczo przynajmniej co do jednej rzeczy: że znam ZSRR wyłącznie z podręczników. Spędziłam tam dość czasu, by w pełni świadomie oceniać ten kraj. A książki też czytam i ludzi słucham. Pański głos też jest dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem i uzupełnieniem wiedzy.Bardzo się cieszę, że zarówno Pan, jak członkowie Pańskiej rodziny mogli dobrowolnie kształtować swój los i wybierać miejsca zamieszkania i miejsca urodzin swoich dzieci (np. PRL). Myślę, że w tym względzie wszystkim po rozpadzie ZSRR tylko przybyło możliwości. Granice pomiędzy krajami, które powstały po rozpadzie ZSRR, są otwarte, nie ma pomiędzy nimi żelaznej kurtyny. Co więcej, nie ma żelaznej kurtyny i tam, gdzie w czasach ZSRR wisiała. Serdecznie Pana pozdrawiam

          Odpowiedz
        2. Anna Łabuszewska

          Szanowny Panie Nikołaju! Jeszcze jedna uwaga – do wpisów w dokumentach. Ma Pan rację – urzędowe postanowienia trudno czasem zrozumieć.W czasach PRL ludzie urodzeni przed 1939 rokiem we Lwowie czy Stanisławowie mieli w dowodach osobistych w rubryce miejsce urodzenia wpisane: ZSRR. To dopiero była paranoja. Pozdrawiam raz jeszcze

          Odpowiedz
  3. ~gutek

    115 milionów Rosjan w Rosji oraz 7 milionów na Ukrainie ma rządzić całym światem ?Toż oni nie utrzymają takiego dużego terytorium jakie teraz mają.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *