Mniej więcej co dziesięć lat Rosja ogłasza nową doktrynę wojenną. Biurokracja ma swój kalendarz i w tej dziedzinie. Na ogół zmiany w kolejnych dokumentach nie są rewolucyjne: założenia polityki zagranicznej i obronnej oraz użycia dla ich realizacji sił zbrojnych (w tym broni jądrowej) pozostają niezmienne lub podlegają niewielkim fluktuacjom. W opublikowanej najnowszej wersji doktryny zwraca uwagę jedno: najważniejsze sformułowania doktryny mają wyraźnie antyzachodni, antynatowski wydźwięk. Natomiast z pola widzenia rosyjskich strategów całkowicie zniknęła reszta świata (w tym np. Chiny, istnienia których na mapie Rosja zdaje się nie dostrzegać, a co widziała jeszcze przytomnie w doktrynie z 2000 roku).
Akcent położono na „bieżączce”: NATO nie może zbliżać się do granic Rosji, gdyż to zagraża jej bezpieczeństwu; USA i niektóre kraje europejskie powinny wreszcie pójść po rozum do głowy i zaniechać prób rozkładania takich czy innych elementów tarczy antyrakietowej; a najlepiej byłoby, gdyby wojskowi i politycy europejscy skromnie pochylili głowy nad planem Miedwiediewa przewidującym nowy ład bezpieczeństwa europejskiego. A ów plan Miedwiediewa – dość enigmatycznie i opływowo sformułowany dokument, podsuwany od roku przed oczy Europejczykom – przewiduje skrępowanie wszelkich działań NATO na kontynencie europejskim, w szczególności w pobliżu granic Rosji.
Przez ostatnie kilka miesięcy Rosja wysyłała ostre sygnały, wskazujące na zamiar umieszczenia w doktrynie wojennej bulwersującego zapisu o prewencyjnym użyciu broni jądrowej (straszył tym szef Rady Bezpieczeństwa Rosji, Nikołaj Patruszew, dawny druh Putina z Federalnej Służby Bezpieczeństwa). Tymczasem w dokumencie znalazły się standardowe sformułowania: Rosja zostawia sobie prawo do użycia broni jądrowej w razie ataku atomowego na terytorium jej lub sojusznika, a także w razie ataku siłami konwencjonalnymi w skali zagrażającej istnieniu państwa. Tyle w jawnym dokumencie – Miedwiediew podpisał jeszcze jeden dokument niejawny, w którym określone zostały „podstawy polityki państwa w dziedzinie powstrzymywania jądrowego do roku 2020”.
Można by powiedzieć: nic nowego pod słońcem. Rosyjska generalicja może teraz otwarcie fukać i nie lubić NATO, jak za dawnych lat, kiedy nie próbowano imitować pojednawczego dialogu. Na powrót do starej retoryki wskazuje też reakcja na zapowiedzi budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Rumunii: protesty Moskwy już są głośne i ostre, a zapewne będą się nasilać w miarę, jak projekt zacznie nabierać rumieńców (o ile zacznie). Najlepiej spetryfikować istniejący stan rzeczy i żeby nikt nie oddychał, a tym bardziej nie ruszał się i niczego nie przesuwał, zwłaszcza w pobliżu zachodnich granic Federacji Rosyjskiej. O wschodnie granice Moskwa najwidoczniej jest spokojna. Nowa doktryna nie widzi żadnych zagrożeń z tego kierunku.
Dziwniejsze jest to tym bardziej ,że NATO jest paktem defensywnym.Jeśli Rosja obawia się defensywnego przeciwnika ,a nie dostrzega rosnącej potęgi Chin , które być może będą potzrebowały „przestrzeni do życia”,to gdzieś tkwi błąd w logice.