Wizyta abchaskiego prezydenta Siergieja Bagapsza w Moskwie przypadła na dzień znaczący – dokładnie dwieście lat temu abchaski książę schronił się pod opiekę rosyjskiego cara przed agresją Turcji. Obecny protektorat Rosji nad Abchazją – której niepodległość uznały dotychczas trzy państwa (Rosja, Nikaragua i Nauru, tak, tak, jest takie państwo) – obliczony jest na ochronę przed agresją gruzińskiej soldateski sprzymierzonej z NATO.
Głównym rezultatem wizyty jest zawarcie porozumienia o utworzeniu w Abchazji rosyjskiej bazy wojskowej, która liczyć ma 1700 żołnierzy (w razie zaostrzenia sytuacji liczebność wojsk może być podwojona). To logiczna kontynuacja podpisanej we wrześniu ubiegłego roku umowy o współpracy wojskowej, która dawała Rosji możliwość zbudowania i wykorzystywania infrastruktury bazy wojskowej na terytorium Abchazji oraz stworzenia wspólnej grupy wojsk zarówno w czasach pokoju, jak i podczas wojny. Sztab nowej bazy ma się mieścić w Gudaucie (około czterysta kilometrów od Tbilisi), niektóre obiekty także w Oczamczire nad Morzem Czarnym i w innych miejscach republiki. Porozumienie ma obowiązywać 49 lat, z możliwością przedłużenia. Rosja nie będzie płacić za użytkowanie bazy, za to bezpłatnie dostarczy Abchazji broń i sprzęt wojskowy oraz przygotuje abchaskie kadry wojskowe. Jak oświadczył rosyjski ambasador w Suchumi, w tym roku bezzwrotna finansowa pomoc Rosji dla Abchazji wyniesie 1,9 mld rubli, na bazy w 2010 r. Moskwa przeznaczy 15-16 mld rubli plus kilka miliardów na infrastrukturę graniczną i drogi (rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa stacjonuje na granicach lądowej i morskiej).
Na wizytę i podpisanie porozumień wojskowych ostro zareagowało Tbilisi. Moskiewscy rozmówcy natomiast ze swej strony przypomnieli, że kochają naród gruziński, ale z Saakaszwilim rozmawiać nie będą, gdyż „ma ręce po łokcie we krwi”. Już nie po raz pierwszy prezydent Rosji przypomina, że stosuje podział na złe władze i dobry naród gruziński, zapominając przy tym, że ten dobry naród sam sobie wybrał te złe władze. Ale na razie czeka, aż Saakaszwili zejdzie ze sceny, od czasu do czasu przypominając, że ręki mu nie poda.
Przedstawiciele NATO uznali moskiewskie porozumienia wojskowe z Abchazją za pozbawione podstaw prawnych i wezwali Rosję do wykonania postanowień porozumienia o zawieszeniu broni (Moskwa zobowiązała się w nim do wycofania wojsk na pozycje sprzed 8 sierpnia 2008 roku). Rosja nie zwróciła uwagi na to oświadczenie natowców. Nic nie wskazuje, by zamierzała odmawiać sobie przyjemności zwiększania własnej obecności wojskowej w Abchazji i Osetii Południowej.
Dziwne Aneczko że Miedwiediew i Putin nie chcą skorzystać z tak inteligenckiego mózgu jak twój żeby rozwiązać ten problem Abchazki.A może nie mają dostępu do twoich rad przez stosowaną przez Ciebie cenzurę.Szkoda że tak dobre rady nie są brane pod uwagę do rozwiązania problemów.
Państwo środka może sprawić,że powstanie egzotyczna koalicja państw nadużywających bezwzględnego prawa silniejszego.
Nasuwa mnie się tak myśl , że Polska miała duże szczęście.Rosjanie sami opuścili Polskę co się im nigdy nie zdarzyło.Ale był to i inny czas .Czas wielkich politycznych przemian.Notami dyplomatycznami i protestami nic a nic się z Rosją nie wskóra.Są głusi na tego typu działania.Nie ma co się dziwić ,że nie uznają umów ,które sami podpisali .Przecież nagminnie łamią konstytucję , którą sami uchwalali.Rosja zna tylko jedno prawo – prawo pięści.Ale jest to prawo którym mogą się i inni posługiwać .Na wschodnich rubieżach Rosji rośnie potęga , której jeżli się ona ruszy ,Rosja nie da rady powstrzymać.Prawo silniejszego może dotknąć także Rosji.