W Rosji trwa żałobne rozdzieranie szat nad fatalnym występem reprezentacji na igrzyskach zimowych w Vancouver (Rosja zajęła dopiero jedenaste miejsce w nieoficjalnej klasyfikacji medalowej, to najgorszy rezultat w historii zimowych igrzysk). Prezydent Miedwiediew bardzo był dziś nieprzyjemny. Powiedział, że spodziewa się dymisji osób odpowiedzialnych za przygotowania sbornej do startów olimpijskich. Nie wymienił nazwisk.
Czyje głowy polecą? Może Leonida Tiagaczowa, szefa rosyjskiego komitetu olimpijskiego. Jak powszechnie wiadomo, nominację na tę lukratywną posadę Tiagaczow zawdzięcza temu, że swego czasu nauczył jeździć na nartach pewnego kochającego sport polityka, wtedy prezydenta, dziś premiera.
Dziennik „Nowyje Izwiestia” podpowiada, aby oprócz podsumowania wątpliwych zasług Tiagaczowa dla rosyjskiego ruchu olimpijskiego warto jeszcze uważnie przyjrzeć się księgom rachunkowym elitarnego Centrum Narciarskiego Leonida Tiagaczowa; „gdyby z taką samą miłością w Rosji budować szkoły mistrzostwa sportowego czy bazy treningowe dla sportowców, to może i rezultaty byłyby inne, ale na sport wśród dzieci pieniędzy nie ma, a na Centrum Tiagaczowa jakoś się znalazły”.
Trzeba jednak tu powiedzieć, że na przygotowania olimpijczyków pieniędzy nie skąpiono. Minister sportu Witalij Mutko (kolejna głowa kandydata do ścięcia) wyliczał, że na szkolenia, medycynę, sprzęt i in. wydano około 700 mln rubli (w latach 2008-2009 łącznie 1,8 mld). Tyle ministerstwo, a przecież każdy oligarcha ma „przyporządkowaną” dyscyplinę sportową, którą powinien regularnie sponsorować i bogacze za namową premiera sport chętnie finansują. Jak widać, nie tyle i nie tylko w pieniądzach problem.
W większości komentarzy w prasie i internecie powtarza się motyw, że Vancouver powiedziało okrutne „sprawdzam” nie tylko rosyjskiemu sportowi, ale rosyjskiemu systemowi w ogóle: „Przyczyna niepowodzeń w Vancouver jest lustrzanym odbiciem niepowodzeń Rosji w gospodarce: nawet w latach 2000., kiedy mieliśmy znakomitą koniunkturę ekonomiczną, nie dokonano przełomu. Totalny brak profesjonalizmu, zamiast realiów – PR, walka aparatczyków zamiast wolnej konkurencji, to wszystko owocuje z kolei kompletnym brakiem odpowiedzialności pionu władzy”.
Wielka gwiazda radzieckiego łyżwiarstwa figurowego Irina Rodnina komentowała: „Federacje powinny zajmować się selekcją, tymczasem kierownictwo włącza do drużyny swoich protegowanych, jeździ z nimi na komercyjne turnieje i zbiera pieniądze. W czasach ZSRR działacze sportowi nie pozwalali sobie wozić na wielkie zawody żon, kochanek i przyjaciół, a teraz to jest na porządku dziennym. Dla wielu kierowanie federacją sportową to rodzinny biznes, prywatny folwark”. Problem polega na tym, że takie reguły obowiązują nie tylko w federacjach sportowych: „tak żyje cały kraj, tyle że w sporcie to widać gołym okiem, da się wykazać i pokazać” – napisał jeden z blogerów.
Rosja miała w Vancouver dwa zadania: po pierwsze – starty i zdobywanie medali, po drugie – prezentację Soczi jako gospodarza kolejnych igrzysk (pierwsze zimowe igrzyska w subtropikach). W Vancouver działał z rozmachem tak zwany Rosyjski Dom, w którym występowały masami gwiazdy estrady i eksportowe zespoły folklorystyczne, odbywały się prezentacje i spotkania VIP-ów. Gubernator Kraju Krasnodarskiego (w tym regionie położone jest Soczi), Aleksandr Tkaczow mógł w Rosyjskim Domu z przyjemnością zaprezentować świetne włoskie buty. A w barze przez cały czas lało się morze wódki, jako zakąskę przewidziano, oczywiście, kawior.
Miało być hucznie, wesoło, po pańsku, wszyscy mieli patrzeć na Rosję z podziwem. A wyszło jak zawsze: i po igrzyskach, i po wódce w barze Rosyjskiego Domu pozostał mocny kac i tupot białych mew.
Oni popa nie mieli na igrzyskach a Polacy dwóch i dlatego przez ich modlitwy nasz ewangelik Adaś Małysz zdobył dwa medale.Co w prasie rosyjskiej wyczytałam to po polsku napisałam.Sięgasz damo przez swoją inteligencję dna mądrości ale inaczej.
Nic dodać, nic ująć. Polityka kadrowa sztampowa i brak innowacyjności zgodnej „z nanotechnologicznymi” aspiracjami napawa niepokojem. Jeśli Jewo Wieliczestwo Prezydent głaskany takimi epitetami jak „liberał” za najskuteczniejszy środek znalezienia winnych olimpijskiej klęski widzi w powołaniu nowego komitetu stosując zasadę „kadrowej modernizacji” to możemy spać spokojnie. Działacze zeżrą się w walce o wpływy nawzajem, a rosyjscy sportowcy udadzą się pod inne barwy 🙂 Ale jeśli podobnie jak wcześniej naukowcy, również sportowcy umkną za kordon, to tuszę, że do annałów rosyjskich operacji specjalnych przejdą działania SWR sprowadzania sportowców do Ojczyzny. Jak wrócą, przywitają ich kolejni działacze, którzy ich braku przez ten czas nie zauważyli 🙂
Bardzo dziękuję za komentarz.Z tymi wyjazdami sportowców i trenerów za granicę, to przecież zaczęło się już dawno. Czołowi hokeiści „sbornej” grają na długoterminowych kontraktach w kanadyjskiej i amerykańskiej lidze, rosyjscy trenerzy prowadzą łyżwiarzy figurowych na Zachodzie i tak dalej. Od czasu, gdy rozpadła się żelazna kurtyna – to rzecz na porządku dziennym.Dlatego tak anachronicznie brzmią propagandowe zaklęcia rosyjskich urzędników od sportu, dlatego tak nieadekwatnie wyglądają quasi-polityczne rytuały wokół występów reprezentacji.A pomysł ze sprowadzaniem na powrót tych, którzy wyjechali, już przecież został wypowiedziany. Wprawdzie nie dotyczył sportowców, tylko naukowców. Prezydent Miedwiediew rzucił hasło, że nalezy zrobić wszystko, aby przyciągnąć do Rosji „wyjechanych”. Nie siłą, a poprzez stworzenie odpowiednich warunków (przy czym nie tylko finansowych). A to potrwa dłuższą chwilę. SWR pewnie czuwa.Ze sportowcami może jakoś łatwiej pójdzie, znajdą się pieniądze, stworzy się odpowiednie warunki dla wybrańców (bo na zmianę całego systemu to zdecydowanie za mało czasu). Ciśnienie na odpowiednie przygotowanie reprezentacji do igrzysk w Soczi jest potężne. Specjaliści przyglądają się pilnie kanadyjskimu „know-how” w tym względzie – programowi przygotowań olimpijskich „wejdź na podium”, dzięki któremu Kanada zajęła pierwsze miejsce w nieoficjalnej klasyfikacji medalowej. Chyba że znowu wszyscy będą chcieli jak najlepiej, a wyjdzie tak jak zawsze.Serdecznie pozdrawiam
Jak widać pieniądze to nie wszystko.Można nimi wiele zdziałać ale nie wszystko , trzeba umiejętnie nimi operować. Ważny jest dobór kadry i metody szkoleniowe. W Rosji te dwa elementy zawiodły.Działacze sportowi wzięli przykład najprawdopodobniej z góry.Każdy w sporcie widział własny interes.Skończyło się , jak się skończyło.Pytanie- czy wnioski zostaną wyciągnięte.Sama zmiana kadry niewiele zmieni.Myślę , że prezydent i premier jak zwykle najlepiej wiedzą ,co należy zmienić.