Imarat Kaukaz rośnie „na krwi”

Do poniedziałkowych zamachów w moskiewskim metrze przyznał się przywódca kaukaskich fundamentalistów islamskich Doka Umarow, kaukaski emir (wcześniej w Internecie rozmieszczono wypowiedź Umarowa, który nie przyznawał się do zamachów, a odpowiedzialność za nie zrzucał na służby specjalne i osobiście Władimira Putina). To oświadczenie, które znalazło się na stronie internetowej Kavkazcentr, potwierdzałoby główną wersję przedstawianą przez komentatorów i media co do autorstwa zamachów. Wyników śledztwa jednak nie znamy i zapewne nieprędko poznamy: w przypadku tak skomplikowanych i wielowątkowych śledztw jak w sprawie aktów terroru konieczne jest drobiazgowe sprawdzanie mnóstwa szczegółów. Przyznanie się znanego fundamentalisty do zamachu może być jedynie jego akcją autopromocyjną i nie przesądza o winie. Według Umarowa zamachy szachidek w moskiewskim metrze to w pełni uprawniony odwet za „akcję rosyjskich okupantów wobec niewinnych cywilów” z wioski Arszty (do ataku doszło 11 lutego 2010 roku). Zapowiedział, że to nie koniec: planowanych jest kilka takich zamachów odwetowych na terytorium całej Rosji. Umarow jest liderem tzw. Imaratu Kaukaz, deklarującego wywalczenie wyznaniowego państwa islamskiego na Kaukazie Północnym.

Dziś doszło do kolejnych zamachów terrorystycznych w północnokaukaskim Dagestanie, zginęło dwanaście osób, w tym dziewięciu milicjantów. To już dziesiąty zamach w tym roku w tej najbardziej niespokojnej dziś republice rosyjskiego Kaukazu Północnego. Przedstawiciele rosyjskich władz powiązali zamach w Moskwie i zamach w dagestańskim Kizlarze. „To ogniwa tego samego łańcucha” – powiedział premier Putin. Wykluczyć tego nie można, ale potwierdzić też się nie da. Zamachy w Dagestanie – i innych republikach Kaukazu Północnego – to zjawisko niestety nader częste. Wiadomości o wybuchach na kolei czy samochodach naszpikowanych ładunkami wybuchowymi, które rozjeżdżają dagestańskich milicjantów (to oni najczęściej są celem ataków terrorystów), nie przedostają się na czołówki światowych mediów – wydarzają się z daleka od stolicy, na ogół nie pociągają za sobą jednorazowo wielkiej liczby ofiar. Ale łączna liczba ofiar śmiertelnych tegorocznych zamachów w Dagestanie to kilkadziesiąt osób! Dzisiejszy zamach samobójczy w Kizlarze to na pewno kolejne ogniwo w tym łańcuchu miejscowych zamachów, o ich autorstwo podejrzewa się członków zbrojnego podziemia islamskiego, działającego w republikach Kaukazu Północnego. Ale czy za zamachy w Moskwie i Kizlarze odpowiada ten sam autor – tego nie wiemy.

Jeden komentarz do “Imarat Kaukaz rośnie „na krwi”

  1. Borsuk@kabelmail.de

    Putin często mówi zbyt szybko i bez większego namysłu.Mam wrażenie ,że Kreml niezbyt orientuje sie w problamytyce islamu.Trudno też od oficera KGB tego oczekiwać , jakkolwiek byłoby to pożądane i oczekiwane od prezydenta i premiera Rosji.Samymi pogróżkami terroryzmu się nie zlikwiduje.Przyczyny jego leżą dosyć głęboko.W programy dla regionu trudno jest uwieżyć , jeśli programy dla Rosji nie funkcjonują.Zabijanie terrorystów rodzi zastępy nowych.Konflikt rozlał się na cały region ,jak Pani napisała.Gdzie jak i kiedy się skończy,są to pytania , na które chyba nikt nie zna odpowiedzi.Serdecznie pozdrawiam Marek.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *