Nie zdążył wyschnąć atrament na podpisanych przez prezydentów Rosji i Ukrainy umowach „gaz za flotę”, a już dzisiaj – przy pełnej synchronizacji, dokładnie o tej samej godzinie – parlamenty obu krajów ratyfikowały dokumenty. W Kijowie wrzało: opozycja obrzuciła prezydium jajkami, prezydium schroniło się pod parasolem, a cała reszta deputowanych łkała spowita wypuszczonym w sali posiedzeń dymem i gazem łzawiącym. Na nic jednak zdały się jaja i dymy – ratyfikacja przeszła. Podnoszony przez ukraińską opozycję zarzut, że umowa z 21 kwietnia narusza konstytucję, która nie przewiduje stacjonowania obcych wojsk na terytorium Ukrainy, strona rządowa odrzuca: obecna umowa jest formalnie przedłużeniem zawartej w 1997 r. jeszcze przez Kuczmę i Jelcyna, a sama baza w Sewastopolu znajduje się tam od ponad dwustu lat, zatem nie ma podstaw, aby porozumienia o przedłużeniu stacjonowania rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na Krymie uznać za nieważne i sprzeczne z ustawą zasadniczą.
W rosyjskim parlamencie dokument ratyfikowano z chłodną godnością. Na dokumentami nie było debat – ani w jednym, ani w drugim parlamencie.
Tempa nabierają też rosyjsko-ukraińskie rozmowy o zacieśnieniu współpracy w energetyce. Podczas nocnych Słowian rozmów w Kijowie premier Władimir Putin zaproponował ukraińskim partnerom integrację w energetyce – i to „po połnoj programmie”: tak w jądrowej, jak i tradycyjnej, w przetwórstwie ropy, transporcie surowców energetycznych (chodzi przede wszystkim o zapewnienie bezpiecznego tranzytu rosyjskiego gazu i ropy przez terytorium Ukrainy). Jak pisały dziś ukraińskie media, coraz mocniejszy uścisk rosyjskiego niedźwiedzia w sprawach energetyki uniemożliwi Ukrainie jakiekolwiek rozglądanie się na boki i współpracę z innymi partnerami. Premier Putin podliczył, że dzierżawa bazy Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu będzie Rosję słono kosztować. „Za te pieniądze mógłbym zjeść i Janukowycza, i waszego [ukraińskiego] premiera razem wziętych, ale nie mogę – takich pieniędzy nie jest warta ani jedna baza wojskowa”. Za 40-45 mld dolarów można zbudować niejedną bazę. Ale – wyjaśnił Putin – kwestia Floty Czarnomorskiej to kwestia współpracy i zaufania, a nie tylko pieniędzy.
Kolejnym krokiem w rosyjskim „blitzaktion” na Ukrainie ma być – zapowiedziane dziś przez głównodowodzącego rosyjską marynarką wojenną – odnawianie przestarzałej Floty Czarnomorskiej. Ponadto prezydent Dmitrij Miedwiediew polecił ministrowi obrony Rosji przygotowanie „szczegółowego planu rozwoju infrastruktury socjalnej Sewastopola i całego Krymu”. „Czy to oznacza, że od tej pory Krym będzie się rozwijał wyłącznie na wojskowy ład i to na dodatek rosyjski? – pytają komentatorzy w rosyjskim internecie. – A przy tym nigdzie nie jest powiedziane, że na skutek tego planu ministerstwa obrony Rosji cały Krym przekształci się w krainę mlekiem i miodem płynącą. Na to w Rosji nie ma pieniędzy. Wszystko to jakoś dziwnie przypomina sklecony na chybcika propagandowy plakacik”.
Plakacik plakacikiem, a konkretna umowa o stacjonowaniu Floty w Sewastopolu zawarta w ubiegłym tygodniu już wchodzi w życie. Mimo jaj w parlamencie i wysokich kosztów.
Za to Aneczko nasza konstytucja zezwala Polsce na okupowanie Iraku,Afganistanu i o nie pytanie narodu czy wojska USA powinny w Polsce zakładać swoje bazy.Nie bądż fałszywą rusofobką.Teraz dostanę od ćiebie cenzurę???
Po zapoznaniu się z ujawnionymi tekstami umów rosyjsko-ukraińskich zastanowiło mnie tylko jedno. Skąd ten pośpiech i brak pozorów jakichkolwiek negocjacji. Nie miejmy złudzeń, ekipa Pięknej Julii też była skłonna wydłużyć okres stacjonowania FCz – może za to samo, może za coś innego. Mój kolega znany z wyrazistych wypowiedzi mówi od lat „Rosjanie wyjdą z Sewastopola…, ale razem z Krymem”. Przedłużenie umowy skutecznie przeszkadza Rosji w realizacji tego planu :-). I odnosząc się do wcześniejszego wpisu, problemem nie jest stacjonowanie FCz w Sewastopolu (jakby to było niemożliwe rozbudowano by w końcu Noworosyjsk), ale warunki na jakich się to odbywa. Bo trudno uznać je za korzystne. Interesy interesami, ale zasmuciło mnie, ze prezydent Janukowycz nie widzi problemu, że podpisywanie, może i dochodowych dla jego ekipy umów, świadczy o jego dużej nonszalancji w traktowaniu kwestii umocnienia suwerenności ukraińskiej państwowości jako poważnego wyzwania politycznego.
Szanowna pani czas temu opisywala nostalgie za epicznym okresem rosyjskich lat 90-tych. Kraju, ktory osiagnal absolut demokracji. Kraju, w ktorym obowiazuja demokratyczne porzadki w spoleczenstwie, a liberalne w gospodarce. Otoz Ukraina wlasnie ma swoje 90-te. Demokracja ukrainska uroczyscie zdala audyt europejskich przyjaciol i zostala wielokrotnie publicznie pochwalona. Moze pani napisze, ze na Ukrainie nie ma demokracji? Wiecej – Ukraina nie Rosja. Z calym szacunkiem, ale rosyjska milicja ludzi, ktorym „demokratyczna” manifestacja myli sie z „deboszem” chuliganow, zwija zanim na dobre zaczna rozrabiac. A tu kulturalnie – jedni po lewej, drudzy po prawej, emocje kipia, a milicja tlumy rozdziela.Dalej – zapowiada sie, ze prywatyzacja tego co zostalo jeszcze do sprywatyzowania, na Ukrainie pojdzie w kopyta, jak to mowia w rosyjskim narodzie „budet raspileno do konca”. Bedzie spelnione marzenie pana Gajdara (przypomniec pani felieton w temacie?) – zostanie stworzona baza kapitalizmu i postawiony wieczny szlaban przed powrotem niejakiego, za przeproszeniem, „komunizmu”. Podatki beda niskie, a swoboda dzialania przedsiebiorcow bedzie maksymalna. To bedzie ono „spoleczenstwo otwarte” na miare marzen pani Julii Latyninej, opiewane przez pania w styczniowym felietonie.I bedzie swoboda slowa, jakiej do tej pory Ukraina nie znala. W dowolnym przypadku narod ukrainski jednym glosem stwierdzi, ze na Wolyniu nic sie tak naprawde w pamietnym czasie nie dzialo. Chyba pani nie powie, ze cos sie dzialo na Wolyniu kolo ’43-go roku?