W procesie Michaiła Chodorkowskiego coś drgnęło. Na razie trudno powiedzieć, czy to przełom – może na razie tylko pewna nowa jakość, ale zauważalna. I zauważona przez komentatorów i w Rosji, i na Zachodzie.
Od 2004 roku Chodorkowski, były magnat naftowy, odsiaduje ośmioletni wyrok za przestępstwa skarbowe. Od kilku miesięcy toczy się przeciwko niemu drugi proces – o zagarnięcie ropy naftowej należącej do firmy Chodorkowskiego Jukos przez samego Chodorkowskiego. Proces toczy się i toczy, przyjmując coraz bardziej groteskowe formy. Oskarżony wielokrotnie – i na łamach prasy, i poprzez swoich obrońców – oznajmiał, że oskarżenie jest spreparowane, absurdalne, bezpodstawne, a ma na celu głównie jego nękanie i wydłużenie jego pobytu za kratkami na polityczne zamówienie.
Pod koniec zeszłego tygodnia sąd rejonowy w Chamownikach (Moskwa), przed którym toczy się rozprawa, przedłużył areszt wobec „zeka numer jeden” o kolejne trzy miesiące. Chodorkowski wniósł apelację od tej decyzji. Na tym jednak nie poprzestał: wystosował jeszcze list do prezesa Sądu Najwyższego, wskazując, że decyzja o przedłużeniu aresztu stoi w sprzeczności z przyjętą przez parlament i podpisaną przez prezydenta ustawą o zmianach w kodeksie postępowania karnego. Ustawa zakazuje stosowania aresztu wobec podejrzanych o przestępstwa gospodarcze. Chodorkowski wskazał, że przedłużenie aresztu świadczy o tym, że sąd lekceważy zmiany w kodeksie, a ponadto – co szczególnie interesujące – sabotuje decyzje prezydenta-prawnika.
I Michaił Borysowicz Mahatma, jak zdążyli już nazwać Chodorkowskiego rosyjscy blogerzy, w ramach protestu przeciwko łamaniu prawa ogłosił 17 maja głodówkę. Zapowiedział, że będzie głodował do czasu, aż uzyska potwierdzenie, że prezydent dowiedział się o sabotowaniu prawa. Kreml zareagował bardzo szybko: sekretarz prasowa Miedwiediewa ogłosiła, że owszem, prezydent „jest w kursie”. Dziś Chodorkowski ogłosił w związku z tym, że przerywa głodówkę, skoro prezydent wie o wszystkim.
I co dalej? Wariant pierwszy: prezydent wie i zareaguje? Powiedzmy, że zareaguje. I tym samym da sygnał, że nie jest malowanym prezydentem, wyznaczonym przez pana Putina do zadań bardzo specjalnych, a może samodzielnie coś zrobić w tak delikatnej i symbolicznej sprawie jak proces Chodorkowskiego. Może. W takim razie ważnym pytaniem pozostaje: a jak zareaguje? Wariant drugi: wie i nie zareaguje. Czyli zademonstruje „słabinę”, pełne podporządkowanie ekipie Putina, który od początku sprawy Jukosu był osobiście zaangażowany w jej przebieg i wielokrotnie pokazywał, jak wrogo jest nastawiony do Chodorkowskiego.
Już sama odpowiedź na wyzwanie Chodorkowskiego, udzielona przez Miedwiediewa za pośrednictwem sekretarz prasowej, świadczy o tym, że waga sprawy została na górze dostrzeżona.
A teraz jeszcze wisienka na torcie: sąd wezwał na rozprawę w charakterze świadków dwóch ważnych urzędników z ekipy rządzącej: b. ministra rozwoju gospodarczego, obecnie szefa Sbierbanku (jednego z największych rosyjskich banków), a i wtedy, i dzisiaj – największego dandysa wśród przedstawicieli władzy Germana Grefa oraz ministra przemysłu i handlu Wiktora Christienkę. Obrona Chodorkowskiego domagała się wezwania na świadków m.in. także wicepremiera Igora Sieczina (szefa firmy Rosnieft’, największego beneficjenta przejętych aktywów Jukosu), kluczowej postaci całej sprawy Jukosu oraz samego Władimira Putina.
Obecnie, według sondaży centrum badania opinii społecznej imienia Lewady, 57 procent respondentów uznaje oskarżenia wobec Chodorkowskiego za nieuzasadnione, 46 procent pytanych uważa przy tym, że „zek numer jeden” nie wyjdzie na wolność.
Na razie faktycznie się na to nie zanosi. Nawet jeśli piramidalne oskarżenia w drugim procesie zostaną po długich i ciężkich proceduralnych cierpieniach zamiecione dyskretnie pod dywan – Chodorkowskiemu pozostanie do odsiedzenia reszta wyroku, zasądzonego w pierwszym procesie. Miałby wtedy szansę wyjść w 2012 roku, a więc w roku wyborów Putina – albo wyborów Miedwiediewa. Czyje to będą wybory, jeszcze na Kremlu nie zdecydowano.
Pare rzeczy jest zabawne.Np. jezeli wierzyc, ze Jukos byl kwitnaca firma, ktora zostala rozgrabiona, to zadziwia jedno. Przypominam, ze pan Chodorkowski chcial sprzedac Jukos firmie Exxon-Mobil za 6mld $. Nastepnie nastapilo slynne rozgrabianie Jukosu – zmuszono go do zaplacenia podatkow, czesc majatku pan Chodorkowskiwywiozl za granice, a ze smutnych resztek stworzono „Rosnieft'”. Przy czym wartosc gieldowa „Rosniefti” jest grubo ponad 100mld $. Tak jakby prawo zachowania materii utracilo waznosc.Natomiast ja mam do pani pytanie – odnosnie fragmentu, cytuje: „57 procent respondentów uznaje oskarżenia wobec Chodorkowskiego za nieuzasadnione”.Czy chcialaby pani zyc w kraju, w ktorym w sprawach sadowych decydowano by przez badanie opinii publicznej?
Szanowny Panie lesst!Dziękuję za komentarz. Wokół sprawy Jukosu było znacznie więcej „zabawnych”, jak Pan to ujął, szczegółów. Że wspomnę choćby udział firmy Baikalfinancegroup, o której nikt uprzednio nie słyszał, zarejestrowana była krótko pod adresem bodaj w Twerze (lub na Księżycu – bez różnicy), za której właścicieli sam prezydent Putin ręczył publicznie (bez podawania nazwisk wszakże), a którą potem wspaniałomyślnie zakupiła Rosnieft’ pod uprawlenijem lubwi, czyli dzisiejszego wicepremiera Igora Sieczina. Opisano całą sprawę Jukosu na sto pięćdziesiąt sposobów. Wiele innych „zabawnych” rzeczy z nią związanych też.A teraz słówko odpowiedzi na Pańskie zadziwiające pytanie: czy chciałabym żyć w kraju, w którym orzeka w sądach opinia publiczna? W sądach ma orzekać sąd. To jasne i niepodważalne. A w sondażu Centrum Lewady, o którym napisałam i w związku z którym zadał mi Pan to dziwne pytanie, nie pytano o to, „jaki wyrok zasądziłby Pan/Pani w procesie Chodorkowskiego?”, tylko o to, co respondenci myślą (sądzą, jeśli Pan woli) o zasadności oskarżenia. Sondaż ma na celu zbadanie opinii/ sympatii/antypatii, a nie sformułowanie wyroku. Wyniki sondażu są ciekawe, bo wskazują na to, że wśród ludzi, którzy śledzą tok procesu, wzrasta poczucie, że ciąganie i nękanie „zeka numer jeden” jest tendencyjne. Sondaż pokazuje też, że zmienia się społeczne nastawienie do eks-oligarchy (odrobinę więcej sympatii). Czy rezultaty sondażu Lewady wpłyną na decyzję sądu w Chamownikach? Wygląda na to, że sędzia Daniłkin, spiżowy stróż prawa, na którego nie jest w stanie wpłynąć nawet Zeus gromowładny, nawet jeśli zapoznał się z wynikami sondażu Lewady, to posłuchu im nie da. Dura lex sed lex. Niezawisły sędzia Daniłkin zna na pewno tę sentencję.Serdecznie pozdrawiam
Twoje zwykłe kliknięcie może pomóc! 🙂 wejdź na http://click-help.blog.onet.pl/, klikaj na strony lub gry umieszczone w linkach i pomórz najbardziej potrzebującym! Pozdrawiam 🙂 (i przepraszam za spam, ale to w słusznej sprawie:))
Dziwny jest ten świat.Jeden miliarder siedzi w obozie pracy na Syberii , a drugi używa życia nad miarę. Mam na myśli M.Chodorkowskiego i Abramowicza. Jeden spożywa czarną polewkę z aluminiowej miski , a drugi prezentuje swój jacht (163m. długości) o wartości 500milionów euro. Tak 500mln.€ nie pomyliłem się.Nasuwa się powiedzenie „pokorne cielę dwie matki ssie”.Jeden poprawny politycznie ,posłuszny wladzy , wspomogający władzę w potrzebie , drugi niepokorny , krytykujący władzę , a może nawet chcący po nią sięgnąć.Jeden pławi się w dobrobycie , drugi płaci ceną za swą postawę, której nawet nie zna.Władze wytaczają mu procesy o przestępstwa gospodarcze i wcale nie jest ważne czy są one słuszne czy nie.O to nikt nie pyta. W jego przypadku chodzi o wyeliminowanie konkurenta politycznego.Jego zwolnienie odbiłoby się dużym echem w Rosji.Gdyby był w stanie udowodnić ,że jest niewinny , mógłby w dużym stopniu zaszkodzić władcom.Nie jest istotne co na ten temat sądzi opinia publiczna.Bardziej istotne jest co sądzi władza na ten temat.Jeśli Miedwiediew i Putin dojdą do wniosku , że Chodorkowski jest unieszkodliwiony ,prawdopodobnie puszczą go wolnym , jeśli nie , będie siedział dalej.Niewiadomą jest sam Chodorkowski. Czy jego „kręgosłup” oparł się presji władzy.