Zamach we Władykaukazie – wieczne kaukaskie deja vu?

Dziś w północnokaukaskiej Osetii Północnej dzień żałoby. We wczorajszym zamachu terrorystycznym w stolicy republiki Władykaukazie zginęło 18 osób, ponad sto zostało rannych. Prowadzony przez terrorystę samobójcę samochód wypełniony materiałami wybuchowymi eksplodował w pobliżu bramy największego bazaru w mieście.

Odpowiedzialność za zorganizowanie zamachu wziął na siebie „emir” Kaukazu Dokka Umarow – przywódca islamskiego radykalnego podziemia zbrojnego, które walczy o ustanowienie na Kaukazie Północnym islamskiego państwa wyznaniowego. Islamiści oświadczyli, że zemścili się w ten sposób za marcową akcję służb specjalnych, podczas której zginęli przywódcy podziemia – Said Buriacki i Anzor Astiemirow. Umarow bierze na siebie wszystkie wybuchy i awarie w Federacji Rosyjskiej, więc jego deklaracja nie jest wiarygodna. Federalna Służba Bezpieczeństwa, która podjęła intensywne śledztwo na polecenie politycznej góry, zatrzymała już trzech podejrzanych we współorganizowaniu zamachu – to pono mieszkańcy inguskiej wioski Ekażewo. Na razie na wcześnie, by formułować końcowe wnioski na temat autorów zamachu i celów, jakie chcieli osiągnąć. Warto wskazać na kilka okoliczności. (1) Osetia Północna różni się od sąsiednich republik rosyjskiego Kaukazu Północnego składem wyznaniowym: większość stanowią wyznawcy prawosławia, radykalizm islamski nie ma się tu szczególnie gdzie zagnieździć. (2) Komentatorzy wskazują, że zapewne zamachu dokonali „przyjezdni”, śledztwo już mówi o śladzie inguskim. Przedmieścia Władykaukazu (tzw. rejon prigorodny) były na początku lat 90. przedmiotem sporu terytorialnego pomiędzy Osetyjczykami a Inguszami, do tej pory spór nie został rozwiązany w sposób zadowalający obie strony, a jedynie przymrożony; antagonizm ingusko-osetyjski jest nadal silny. (3) O ile znakomita większość zamachów na Kaukazie Północnym polega na atakowaniu służb mundurowych, siedzib władz, wojska, obiektów strategicznych, to tym razem zginęli cywile. (4) To nie był pierwszy zamach na bazar we Władykaukazie – w marcu 1999 roku też dokonano zamachu, wtedy zginęły 52 osoby, śledztwo ustaliło wtedy, że zamach zorganizowali polowi komendanci z Czeczenii, którzy potem zginęli w czasie kampanii czeczeńskiej.

Wtedy, na początku 1999 roku nie zwrócono szczególnej uwagi na ten wybuch na władykaukaskim bazarze – stał się wydarzeniem wstrząsającym dla miasta, republiki, regionu, ale nie całego kraju. Natomiast kilka miesięcy po tej tragedii Rosją wstrząsnęły kolejne zamachy – Bujnack, Wołgodońsk, wreszcie Moskwa.

Władimir Putin doszedł do władzy pod hasłami ukręcenia łba hydrze terroryzmu i zapewnienia bezpieczeństwa. Dzisiaj, kiedy często czytamy doniesienia o kolejnych zamachach terrorystycznych, trudno oprzeć się wrażeniu, że to jakieś koszmarne deja vu. Powtarzają się bez mała te same nazwy miejscowości, wskazuje się na tych samych sprawców… Trudno zgodzić się z oficjalnie głoszoną tezą rosyjskich władz, że po udanym uregulowaniu sytuacji w Czeczenii Kaukaz przechodzi od fazy operacji antyterrorystycznej do fazy rozwoju gospodarczego. Owszem, prezydent Miedwiediew wysłał jako swego specjalnego wysłannika na Kaukaz zdolnego menedżera, Aleksandra Chłoponina, który strumieniami rubli miał ugasić protest i wydźwignąć region z zapaści gospodarczej. Ale wydaje się, że to zdecydowanie nie wystarczy, plan przekształcenia Kaukazu Północnego w turystyczne i inwestycyjne eldorado w ciągu kilku lat należy uznać za utopię. Kaukaz Północny staje się dla Rosji coraz większym problemem, coraz bardziej obcą i coraz bardziej niebezpieczną ziemią, żyjącą według innych zasad niż metropolia, mająca inne problemy niż metropolia, ale dostarczająca tej metropolii wielu problemów, których metropolia rozwiązać nie potrafi.

Rosyjskie władze patrzą teraz na problem terroryzmu na Kaukazie przez pryzmat bezpieczeństwa zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi w 2014 – ukochanego projektu premiera Putina. Dziesięć lat temu umiejętnie podgrzana propagandowo sytuacja wokół zamachów posłużyła Kremlowi do przeprowadzenia „operacji następca” i wylansowaniu młodego energicznego polityka, Władimira Putina. Czy dziś znów przyda się do jakichś „wyższych” politycznych celów, czy stanie się tylko permanentnym bólem głowy rządzących Rosją i regionem?

4 komentarze do “Zamach we Władykaukazie – wieczne kaukaskie deja vu?

  1. ~Zabojad.

    Niedawno – poza granicami Polski – spotkalem w sklepie dwoch 30 – 35 -cioletnich Czeczenow.Szukali jakiegos produktu ,rozmawiali po rosyjsku a ze znam dobrze ten jezyk wiec poradzilem na jakim stoisku znajda szukany towar. Przy okazji ucielismy sobie pogawedke… Wczesniej tyle nasluchalem sie o „czeczenskich terrorystach” – a majac dwoch potencjalnych przed soba – postanowilem wypytac o sytuacje na Kaukazie w ich ocenie.Dwaj mlodzi mezczyzni okazali sie sympatycznymi wyksztalconymi ludzmi /jeden od trzech lat mieszka we Francji,drugi tyle samo lat w Belgii /.Pogawedka trwala dobry kwadrans a jej clou to zdanie wypowiedziane przez jednego z nich.Brzmialo ono: Rosja potrzebuje Kaukazu ale b e z ” K a u k a z c z y k o w „,czyli : bez rdzennych mieszkancow tego regionu.I o to wtym wszystkim chodzi – tak mysle.

    Odpowiedz
    1. Anna Łabuszewska

      Dziękuję za ciekawy komentarz.Rosja od XIX wieku, kiedy zawitała na Kaukaz, chciała go przede wszystkim podporządkować i uspokoić. Czy pozbyc się mieszkańców? Pewien wódz, nazywający się Wodzem Wszystkich Narodów, raz spróbował takiej metody – w ciągu kilku dni wywiózł kilka kaukaskich narodów na Syberię i w stepy Kazachstanu. Za karę. Czy teraz władzom Rosji też o to chodzi? Czeczenizacja Czeczenii świadczy raczej o odwrotnych intencjach – znowu chodzi jednak głównie o podporządkowanie i stabilizację. Zapewne można się wiele spierać co do efektów polityki Kremla wobec regionu.Zwrócę jeszcze uwagę na jeden aspekt. Jednym z procesów, które zaszły w ostatnim piętnastoleciu na Kaukazie Północnym (cezurą była pierwsza wojna czeczeńska), była derusyfikacja tego regionu. Rosjanie, którzy mieszkali tu od dziesięcioleci, w trakcie działań wojennych albo już po zakończeniu ostrej fazy wojny, wyjechali albo zostali „wyjechani”. Proces ten dotyczy nie tylko Czeczenii. Wzajemny antagonizm pomiędzy Rosjanami a ludźmi wywodzącymi się z Kaukazu – na wielu płaszczyznach – raczej narasta niż się łagodzi. W ciągu tego lata kilkakrotnie doszło na koloniach młodzieżowych do masowych bójek pomiędzy dziećmi z Kaukazu i dziećmi z innych regionów Federacji Rosyjskiej, to były poważne konflikty. Na jednym z festiwali muzycznych – podobnie. Zarzewiem były jakieś błahostki, które rzucone na glebę etnicznej nietolerancji zaowocowały tak ostrym sporem.Serdecznie pozdrawiam

      Odpowiedz
  2. ~vandermerwe

    Lektura Pani artykulu przywiodla mi na mysl pewna refleksje. Mimo powszechnego potepienie terroryzmu jako takiego powszechny stosunek do owej metody walki podlega modyfikacjom ( czasmi subtelnym, czasmi zas nie) w zaleznosci od faktu, kto i kogo atakuje. Gdy ginie polski zolnierz w Afganistanie unosimy sie swietym gniewem i zapewniamy, ze wytrwamy i owych brzydkich Talibow jednak zmieciemy z powierzchni ziemi – doskonaly czaro – bialy schemat. Gorace dyskusje i wyrazy wspolczucia oraz potepienia towarzysza terrorystycznym atakom majacym miejsce w Europie ( tej cywilizowanej?) Ameryce Polnocnej czy tez na Bliskim Wschodzie. Akurat w przypadku problemow rosyjskich mozna odniesc wrazenie, cichej satysfakcji z faktu owych zdarzen . Wazniejsze sa konotacje polityczne ( w Pani artykule zajmuja bezposrednio 25% objetosci) niz sam fakt, iz jest to tragedia dotyczaca ludzi takich samych jak my.Pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. Anna Łabuszewska

      Dziękuję za ciekawy komentarz.Terroryzm wszędzie jest tak samo paskudny i niewybaczalny. I wszędzie ma implikacje polityczne. Choć może ma Pan/ Pani rację, że w Rosji terroryzm ma rzeczywiście szczególny wymiar. Może dlatego że jest tak ostry (częstotliwośc zamachów jest nieporównanie większa niżw Stanach, gdzie właściwie po 11 września do zamachów już nie doszło, czy w Europie). Dziesięć lat temu ekipa pana Putina wypisała walkę z terroryzmem na sztandarach, zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa po krwawych zamachach września 1999 było fundamentem umowy społecznej. Bolesne jest to, że problem narasta, a nie jest zażegnywany. Siłowe metody rodzą siłowe metody. Koło się zamyka. Nie ma łatwych i jednoznacznych recept. Ma Pan / Pani też rację, że najtragiczniejsze jest to, że w zamachach giną zwyczajni ludzie.Serdecznie pozdrawiam

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *