Tajemniczy blondyn w czarnym bucie czy też brunet wieczorową porą w czerwonym kapeluszu, a właściwie w czarnej kominiarce zasłaniającej całą twarz ponurym głosem recytuje: „Ja, były funkcjonariusz jednej ze służb specjalnych Federacji Rosyjskiej, chciałbym oświadczyć, że szef rosyjskiego rządu Putin chce zabić prezydenta Białorusi, Łukaszenkę […] Łukaszenka mi się nie podoba, on chce zapewnić dobrobyt swemu krajowi kosztem mojej ojczyzny – Rosji. Na Białorusi niebawem odbędą się wybory prezydenckie. Rosja dysponuje szerokim wachlarzem możliwości, aby pozbyć się Łukaszenki – media mogą z niego zrobić chorego na umyśle, możemy rzucić go na kolana wykorzystując naciski gospodarcze, możemy wreszcie dogadać się z Europą, USA i Łukaszenka padnie”. Według tajemniczego blondyna w czarnej kominiarce, w korporacji państwowej Rostiechnołogii, którą zawiaduje wierny druh Putina, Czemiezow, na osobiste polecenie premiera została powołana specjalna grupa byłych funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa, wywiadu i innych służb specjalnych, która ma zlikwidować Alaksandra Łukaszenkę. Białoruski prezydent ma, według nosiciela kominiarki, zginąć podczas wypadku samochodowego lub samolotowego, zatruć się śmiertelnie poprzez zatruty podarunek lub strzelać ma do niego Szakal. Może też zginąć podczas zamachu terrorystycznego na Dożynkach lub na innej masowej imprezie.
Filmik z przestrogą od zamaskowanego agenta można obejrzeć na youtube (http://www.youtube.com/watch?v=ML-0v9Ii8TQ – od wczoraj obejrzało go kilkadziesiąt tysięcy użytkowników).
Po co ta maskarada? Wojna informacyjna pomiędzy Białorusią i Rosją trwa już od wielu tygodni, kolejne jej odsłony świadczą o narastaniu napięcia między Mińskiem a Moskwą. Ale specjalna grupa? Zamach? To brzmi niepoważnie.
Białoruscy komentatorzy upatrują w tej prowokacyjnej wypowiedzi tajemniczego blondyna raczej świadectwo gry klanów i grup wpływu wokół samego Łukaszenki niż „niewidoczną rękę Kremla”. Łukaszenka od zarania swoich rządów wiecznie uruchamiał karuzelę ze stanowiskami – jeśli jakiś jego pretorianin za bardzo wyrastał i obrastał własnymi zausznikami, Batia zdejmował go ze stanowiska i albo odsuwał na dobre, albo przydzielał do resortu przemysłu terenowego. Teraz jeden z takich odsuniętych klanów miałby pokazywać, że prezydent przy obecnym kierownictwie służb specjalnych nie jest bezpieczny i być może powinien przypomnieć sobie o starych wiernych towarzyszach walki i pracy i przywrócić ich do łask.
Na Białorusi doszło ostatnio do kilku głośnych wydarzeń o niepokojącym i niewyjaśnionym charakterze: m.in. ambasadę rosyjską w Mińsku obrzucono butelkami z koktajlem Mołotowa, kilka dni później w tajemniczych okolicznościach doszło do śmierci znanego dziennikarza Aleha Biabienina. Teraz ten dziwny filmik. Nie ma na razie jasnego wytłumaczenia tych wydarzeń.
Dzisiaj ogłoszono, że wybory prezydenckie na Białorusi odbędą się już 19 grudnia. Chociaż mogłyby się odbyć dopiero w lutym. Łukaszenka włączył przyspieszenie, być może obawiając się jeszcze większego napędzenia konfliktu z Moskwą, a taki konflikt nie ułatwi mu reelekcji (na przełomie roku zwykle dochodzi do mocnego zwarcia w konflikcie gazowym czy naftowym, a rozdmuchanie tego konfliktu Łukaszence nie pomoże w kampanii – stąd zapewne ucieczka do przodu i wyznaczenie wyborów przed końcem roku). Po raz pierwszy od szesnastu lat rankingi Łukaszenki w przededniu wyborów nie tylko nie rosną, ale wręcz spadają. Trzeba coś przedsięwziąć. Może ten filmik z zamaskowanym funkcjonariuszem grożącym Łukaszence śmiercią pomoże wzbudzić w elektoracie sympatię do prezydenta tak poważnie zagrożonego przez zawziętych patronów-skrytobójców? Można się spodziewać, że nie jest to ostatni akord – ani w rosyjsko-białoruskiej wojnie informacyjnej, ani w walce Łukaszenki o ponowny wybór na kolejną kadencję.